Bez kategorii
Like

Stan wojenny oczyma dyletanta.

28/01/2012
415 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
no-cover

To „wielkie” wydarzenie subiektywnie.

0


    Chociaż chciałem milczeć to nie mogę. "Nie chcem ale muszem" jak powiedział klasyk. Minęła niedawno któraś z kolei rocznica wprowadzenia stanu wojennego. Taki punkt zwrotny: kiedyś to była bieda, niesprawiedliwość i w ogóle byliśmy zniewoleni. Było źle. W domyśle – zmieniło się diametralnie: jest syto, bogato, sprawiedliwie. A od nadmiaru wolności to ludziom aż się w głowach poprzewracało. Tak, że teraz dla ich dobra trzeba tą wolność trochę ograniczyć. Dla zachowania równowagi. Tak to już jest gdy da się dzieciom zapałki. Pożar murowany! 

   Ze swej strony mogę tylko powiedzieć: i co tu świętować? Kiedy ogłoszono stan wojenny miałem 19 lat więc dosyć dobrze pamiętam czasy "komuny". Niekiedy czytam z tamtego okresu wspomnienia i tak sobie myślę: chyba żyłem w innym świecie, nie tym z opisów.

   Było różnie. Niekiedy zabawnie. 

   Kiedyś w stanie wojennym wracałem ze szkoły. Przesiadkę miałem w bardzo dużym mieście. Miałem sporo czasu więc spacerowałem. Po tym mieście. Natrafiłem na jakąś demonstrację. Z tego co się zorientowałem to raczej nielegalną. Przyglądałem się przez jakiś czas temu cyrkowi z ciekawością. Potem przyjechała milicja. Wszyscy uciekli tylko ja zostałem na placu boju. Na wstępie dostałem tak pałą, że naprawdę nie wiedziałem jak się nazywam. Tak też powiedziałem na komisariacie. Dopiero druga pała na moim grzbiecie odświeżyła mi pamięć. Groźny pan w mundurze milicjanta pytał:

 – Co obywatel tam robił?

   Odpowiedziałem zgodnie z prawdą:

 – Nic. Przechodziłem tylko. Ze szkoły.

   I tym podobne pytania przez pół godziny. Po tym czasie mnie wypuszczono. Pożegnanie nie było czułe ale na pewno ciepłe: na pożegnanie dostałem tak pałką, że było mi nawet gorąco. Mimo zimy. "Szturmówką". Jeśli kto nie wie co to, to przypominam: bardzo długa pałka z wyjątkowo giętkiej gumy. Wstyd powiedzieć ale idealnie pasowała do moich pleców. Przylegała dokładnie na całej długości. Obolały doczłapałem na dworzec PKP. Od tej chwili nie byłem już jakąś neutralną osobą, którą to g… guzik obchodzi, tylko bojownikiem. O coś tam. Wolność? Albo inną bliżej nie określoną głupotę.

   Moje następne spotkanie trzeciego stopnia, z "systemem":

   Niedługo potem zaplątał mi się w sweter element układu elektronicznego. Pech chciał, że sweter był czarny, a tym układem opornik. Kolejna pała za "opór" przeciw systemowi. Milicja miała już mnie na oku jako znanego w okolicy wywrotowca.

   Stałem na przystanku PKS-u. Trzymałem w ręku reklamówkę. Podeszli do mnie jacyś mundurowi. Głowę trzymałem nisko, nie podnosiłem jej. Po butach poznałem, że to ZOMO-wcy. Oho! Szykuje się następny masaż!

 – Co obywatel tutaj robi?

   Nie podnosząc wzroku odparłem:

 – Czekam na autobus.

 – Na autobus? – powtórzył przedrzeźniając mnie – A reklamóweczka czemu czarna?

   No tak! Przy moim szczęściu akurat wyszedłem z czarną. Ciekaw tylko byłem co to tym razem znaczy. Kark już miałem gotowy na lanie. Zamiast lania usłyszałem śmiech. Zdziwiony podniosłem wzrok. Zobaczyłem rozchichranych kumpli, którzy odbywali służbę w ZOMO: udało im się nieźle mnie przestraszyć.

   W czasie stanu wojennego odbywałem zasadniczą służbę wojskową.Nie było łatwo. Jedzenie było gorsze niż dla zwierząt. Słyszałem wokoło cały czas tylko narzekania na ten temat. Miałem tego już dosyć! Zażartowałem kiedyś  pod prysznicem: zróbcie strajk. Na moją zgubę zrobili. Jak przyjechał do jednostki oficer wywiadu, tak zwane gumowe ucho, i się wszystkich po kolei wypytywał kto był inicjatorem całego tego zamieszania. Okazało się, że ja.

   Powiem ze swej strony. Moi starzy nie byli szychami PZPR-u. Mimo to żyło mi się dobrze, a moje dzieciństwo było wspaniałe. Wieczorami można było wyjść na spacer. Bez obawy o bezpieczeństwo. Więzienia nie były tak jak dzisiaj raczej sanatoriami, tylko wzbudzały zasłużony lęk. Nie czułem się jakoś specjalnie zniewolonym. Prawo jakie było wie każdy kto wtedy żył. Mimo tego było o niebo lepsze od obecnego. 

   Kolega pił wódkę. Brakowało mu tylko zagrychy. Rozejrzał się i znalazł. U sąsiada w piwnicy. Słoik kiszonych ogórków. Dostał pięć lat. Nie było zmiłuj się. Odsiedział co do dnia. Teraz by dostał co najwyżej upomnienie. A tak to przynajmniej wie, że złodziejstwo to złodziejstwo. Bez względu na rozmiar. "Elity" chyba znały komunę z innej strony. Lepszej. Bo nic się nie boją i kradną na potęgę. Albo mają na sumieniu inne niecne uczynki w świetle współczesnego prawa. Za które i tak nie poniosą żadnej kary. Nie bój stary!

  Szlag mnie trafia gdy słyszę jak wtedy było źle, a teraz to mamy raj na ziemi. Kłamstwo jest powtarzane tak długo, aż część społeczeństwa w to uwierzyła. Dziwi tylko, że nawet ci, którzy wtedy żyli zapomnieli jak było naprawdę. Chyba, że mają w tym swój interes. 

   W telewizji mówią jaką to traumą było internowanie dla "bohaterskich rewolucjonistów" i ich rodzin. I, że sprawiedliwość wymaga, by dostali z tego tytułu jakieś zadośćuczynienie. Najlepiej w dolarach lub w euro. Jak mówią: władza demoralizuje, a władza absolutna demoralizuje absolutnie. Czego najlepszym przykładem są "nasze" sądy. Totalne bagno i brak elementarnej chociażby drobiny przyzwitości. Czego jestem najlepszym przykładem.

   Może ktoś powiedzieć, że jestem zgorzkniały. I co się temu dziwić? Nie po to walczyłem i zbierałem cięgi za "komuny", by teraz być prześladowanym przez swojaków.

 

   .

   

 
0

Mefi100

275 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758