Jesteśmy skłonni do postrzegania rzeczywistości w sposób skrajnie symboliczny. Wie to każdy, kto na przykład próbował wytłumaczyć cudzoziemcowi meandry naszej historii.
W ostatni piątek odwiedziłam mieszkającą na Żoliborzu znajomą rzeźbiarkę, znawcę sztuki i antyków. Z pewnym zażenowaniem opowiedziała mi swoją przygodę. Znalazła kolo śmietnika piękne, secesyjne platery. Kiedy oglądała ze zdumieniem swoje znalezisko, z kamienicy wyszedł młody człowiek i wysypał całą torbę sztućców z tego samego kompletu. Znajoma zwróciła mu uwagę, że sztućce mają sporą wartość. „Dla mnie są nieprzydatne, więc nie mają żadnej wartości”- odparł rezolutnie młodzieniec. Znajoma nieśmiało wybrała sobie kilka sztuk. Resztą zaopiekował się skutecznie lokalny pijaczek.
Łyżeczki, noże, a nawet chochelka do sosjerki są naprawdę przepiękne. Mają motyw muszli, podobnej do tej, z jakiej wyłania się Wenus na obrazie Botticellego.
Zastanawiałam się dlaczego młody człowiek nie próbował odziedziczonych zapewne po krewnych przedmiotów sprzedać. Na pewno jada na trójkątnych talerzach, podkładając patarafki z korka. Albo jada śledzia z gazety, popijając piwem. Ale parę złotych przydałby mu się, chociaż na to piwo.
Doszłam do wniosku, że musiał kierować nim resentyment. Sztućce symbolizowały dla niego coś, od czego chciał się wyzwolić. Może dawne gusta, albo babciny system wartości. Wolał stracić pieniądze, za cenę satysfakcji z wyrzucenia znienawidzonych przedmiotów na śmietnik.
Opisując kiedyś wizytę nieproszonego gościa ( uciekiniera?) w swoim mieszkaniu, niefortunnie napomknęłam, że przy śniadaniu podałam do kawy srebrne łyżeczki. Miało to znaczyć tylko tyle, że traktuję go uprzejmie i nie podejrzewam o kradzież. Spotkałam się z reakcją kilku osób, nie tylko niezrozumiałą, lecz prawie histeryczną. Podanie srebrnych łyżeczek, a nawet tylko wspominanie o nich w kontekście czyjegoś nieszczęścia miało być wyrazem wywyższania się, odwoływania się do przebrzmiałych wartości, pogardy dla człowieka, któremu się pomaga.
Odpisałam, że srebrne łyżeczki można kupić na pchlim targu i na tym sprawa się zakończyła. Dziś mogłabym napisać, że można je znaleźć również na śmietniku.
Ilekroć piszę o tradycjach, albo o dawnych elitach zawsze znajdzie się jakiś obolały potomek klas wyzyskiwanych i niezależnie od tezy tekstu, będzie się czuł obrażony czy poniżony. Niektórzy specjalizują się w obrażaniu w cudzym imieniu..
Ilekroć napiszę coś o eksmitowanych z mieszkań czy bezrobotnych, zawsze odezwie się jakiś zwolennik gospodarki rynkowej ( zgodnie z sugestią jednego z nich nie używam słowa liberał) i będzie dowodził, że zajmowanie się losem bezdomnych świadczy o lewicowych poglądach.
Uświadomiłam sobie jak dalece nad naszym myśleniem ciążą, już nawet nie schematy, lecz klisze. Wypowiesz hasło „srebrne łyżeczki”- cyk, wyświetla się film o panu krwiopijcy grzejącym sobie nogi w rozpłatanym brzuchu parobka z czworaków. Wypowiesz hasło „niesprawiedliwość”- cyk, uruchamia się film o komuchu, który z nożem w zębach morduje arystokrację.
Jesteśmy skłonni do postrzegania rzeczywistości w sposób skrajnie symboliczny. Wie to każdy, kto na przykład próbował wytłumaczyć cudzoziemcowi meandry naszej historii.
Jest to również jedna z przyczyn podziałów i braku wzajemnego zrozumienia