Pamiętam jak dziś. Było to przed wielu laty gdy nieodżałowany Ś.P. Ayrton Senna święcił triumfy na wyścigowych torach Formuły 1.
Miałem może dziesięć lat. Oglądaliśmy z moim Ś.P. Dziadkiem w „czarno-białym” telewizorze wyścig F1. Żeby być ścisłym to wyścig właściwy miał się dopiero zacząć, a zawodnicy stali w kilkudziesięciu rzędach po dwóch na swoich polach startowych, gdzie ostatnie, konieczne przed startem czynności dobiegały końca.
Wtem rzekłem:
– Dziadku, przecie tu nie ma sprawiedliwości. Ci co z tyłu są nie mają szans!
– Prawdę rzeczesz Wojciechu, wszak nie wiesz że wczoraj, na tym samym torze odbyły się zawody co się sesją kwalifikacyjną zowią, gdzie kierowcy nie ścigają się ze sobą tylko jeżdżą na czas.
– Ahaaa… Czyli Ci co mają najlepszy czas startują do wyścigu z ostatnich pól, a ci najsłabsi z pierwszych?
– Nie, Wojciechu. Reguła jest dokładnie odwrotna. Najszybsi są z przodu a najwolniejsi na szarym końcu.
– Dziadku, przecie tu już w ogóle nie ma sprawiedliwości. Ci co z tyłu są nie mają szans najmniejszych!
Wnet zgasły światła odliczające moment startu i wszyscy ruszyli. Ci z przodu z największym impetem i łatwością gdyż wywalczone przez nich wczoraj z trudem karkołomną jazdą pozycje gwarantowały im pusty tor przed sobą. Ruszyli dziko by udowodnić że nie znaleźli się w tym miejscu przez przypadek. Pozostali kierowcy w chaosie środka stawki starali się przedzierać do przodu by pokazać że to nie wszystko na co ich stać. Że nie tu ich miejsce w łańcuchu pokarmowym. Nie było sprawiedliwości gdy liderom pękały opony wykluczając ich z rywalizacji, wbijając ich pozbawione sterowności maszyny w otaczające tor przeszkody, gdy koła urwane razem z zawieszeniem fruwały nad torem szukając ofiary. Wróżąc pogrzeb którego F1 już dawno nie miała. Między tymi wszystkimi betonowymi murami o które ocierali się z prędkością 80 metrów na sekundę istniała tylko jedna równość. Wszyscy byli równie blisko spotkania ze śmiercią. Po dwóch godzinach gdy wszystko umilkło nadszedł czas sprawiedliwości: na podium stanęli zwycięzcy. Jednak zaraz wszystko zacznie się od początku. Dzisiejsi wielcy zwycięzcy będą wielkimi przegranymi, a ich miejsce zajmą Ci pozostający dziś w cieniu. Staną na szczycie świadomi że to co osiągnęli zawdzięczają tylko i wyłącznie własnej pracy, poświęceniu, determinacji, walce do końca i drwinie ze śmierci.
***
Proszę sobie teraz wyobrazić sesję kwalifikacyjną w zaproponowanej przez młodocianego Wojciecha wersji (z punktu widzenia dziecka jest to jak najbardziej logiczne i sprawiedliwe rozwiązanie). W ogóle żeby rozegrać takie zawody konieczne by było wprowadzenie przepisów typu „prędkość minimalna”, „zakaz puszczania pedału gazu na prostej” itd., oraz powołanie całego zespołu sędziów którzy pilnowaliby przestrzegania innych absurdalnych praw mających na celu sprawiedliwy społecznie wyścig, a kierowcy skupieni byli by na tym jak najlepiej oszukać sędziów i stracić „legalnie” jak najwięcej czasu. Zespoły traciłyby pieniądze na opracowywanie specjalnych taktyk koniecznych by wykręcić jak najwolniejszy czas w ramach ciągle zmieniających się (z uwagi na co rusz to nowe taktyki) przepisów. Kierowcy zamiast jechać na maksimum swoich możliwości hańbili by się tylko, a sprzęt za miliony wykorzystany byłby w niewielkim stopniu. Te konsekwencje są nieuniknione.
***
Tak pokrótce wygląda różnica pomiędzy państwem opartym na sprawiedliwości a „państwem urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej”. Dzieci tej różnicy nie dostrzegają dlatego m.in. ich prawa są ograniczone przy jednoczesnym pozbawieniu ich odpowiedzialności za swoje czyny. Problemem naszym są ludzie dojrzali, którzy w tej dziedzinie wciąż są na etapie dziesięciolatka i nie tylko nie dają się przekonać, ale próbują przekonać nas, że inna droga nie istnieje bądź jest reliktem minionej epoki.
Tak więc stoimy na tym podium zawstydzeni i niepewni. Zastanawiamy się czy nasze osiągnięcia zawdzięczamy w ogóle jeszcze sobie, czy już tylko dotacjom unijnym, łapówkom, znajomościom, zasiłkom…
Niezależnie od tego ilu osobom taka sytuacja odpowiada, gospodarcze i społeczne jej skutki wkrótce doprowadzą do katastrofy.
P.S.
Jako dowód na to że „postęp” dokonuje się we wszystkich dziedzinach życia niech będzie fakt, że wyżej opisany pomysł młodego Wojciecha istnieje (na szczęście) pod inną postacią wyścigach GP2 (taka prawie F1). I nie chodzi bynajmniej o to że wszyscy w tej kategorii startują w niemalże identycznych maszynach. Otóż od dłuższego czasu zawody oprócz kwalifikacji składają się z dwóch wyścigów. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie to że kolejność na starcie drugiego wyścigu podyktowana jest odwrotną kolejnością na mecie pierwszego…
Inny przykład z F1. Wprowadzenie maksymalnych budżetów i ograniczonej ilości opon dla zespołów. Miało to sprawić iż mniej zamożne zespoły będą mogły konkurować z bogatymi na „równych prawach”. W efekcie wstrzymano rozwój i ograniczono możliwości bogatym zespołom, oraz przyciągnięto do F1 zespoły które nie są w stanie rywalizować z jakimkolwiek z obecnych zespołów. Początkowo doszło do sytuacji że konstrukcje F1 tychże zespołów były wolniejsze niż GP2. Sesje kwalifikacyjne natomiast zamieniły się w sesje oszczędzania opon na wyścig.
A więc to co dwadzieścia lat temu było absurdalną ideą stworzoną przez szalony umysł dziesięciolatka i dzisiaj wywołuje u mnie tylko wesołość, staje się ideą przyświecającą dorosłym, „poważnym” ludziom…
""Do not rejoice in his defeat, you men. For though the world has stood up and stopped the bastard, the bitch that bore him is in heat again.""