Materiały, które ujawniliśmy wczoraj na naszej stronie, mogą być instrukcją dla wymiaru sprawiedliwości jak chronić przestępców. A już na pewno są instrukcją jak nie należy prowadzić śledztw.
Policjant z Płocka przesłuchiwał osoby, które miały mieć wiedzę o uprowadzeniu Olewnika. Jednak te osoby niczego mu nie powiedziały. W notatce napisał, że najważniejszy świadek boi się zeznawać. Przełożony policjanta pomylił się i zapomniał mu powiedzieć, że wskazanych świadków ma przesłuchiwać, ale… nie na okoliczność porwania Olewnika tylko na okoliczność innego przestępstwa. Już w 2001 roku policjanci i prokuratorzy mieli informację o tym kto z lokalnych gansgterów może mieć związek z uprowadzeniem, jednak trop ten zlekceważyli. A wystarczyło podjąć obserwację, by ów bandzior (Robert Pazik) doprowadził do miejsca przetrzymywania zakładnika. Wystarczyło też dobrze przeanalizować słynne "anonimy" pisane do Włodzimierza Olewnika, by zorientować się kto je pisał i czym się kierował. Policjanci i to zlekceważyli, a samej treści anonimu nie zweryfikowali.
Wczoraj na portalu PolandLeaks ujawniliśmy kolejne dokumenty związane ze sprawą uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika. To, co przedstawiliśmy, nie daje odpowiedzi na pytanie o przycyznę tej zbrodni, jednak daje setki dowodów nieudolności działań wymiaru sprawiedliwości, policji, prokuratury, dochodzeniowców, operacyjnych i kryminalnych. Nie stawiamy tezy, że zainteresowani śmiercią Olewnika byli wszyscy, którzy w tej sprawie dali ciała. Jednak stawiamy tezę, że poziom nieudolności policji i prokuratury przekroczył nawet polskie standardy.
Kto chce poznać szczegóły, tego zapraszamy na polandleaks.org Lektura optymizmem nie napawa.