Rewelacje o propozycji Putina na temat wspólnego z Polską podziału Ukrainy, jako tworu sztucznego i związanego z tym powrotu Lwowa do Polski zostały zgłoszone nie w celu merytorycznego zastanowienia się nad tym rzekomym faktem, ale dla zwykłego donosu na Putina i wykazania swego dystansu do jego polityki.
Po pierwsze, jeżeli to już jest donos to, dlaczego tak późno skoro propozycja została złożona sześć lat temu? Już samą opieszałością donosiciel się zbłaźnił.
Po drugie użycie Lwowa w tak podłym kontekście świadczy o całkowitej ignorancji w sprawach dla Polaków szczególnie drogich i ważnych.
Wymienienie Lwowa jakby to chodziło o jakieś nieznaczące miasteczko, a nawet w zestawieniu z rosyjskimi pretensjami do Doniecka czy Ługańska jest absolutnie niedopuszczalne.
Jeżeli chciałoby się porównać znaczenie Lwowa dla Polski z jakimś miastem rosyjskim to nawet Nowogród nie sprostałby temu.
Zarówno w naszej historii gród „Semper Fidelis”, który jako jedyny oparł się Szwedom w czasie Potopu, a także tatarom, kozakom i bolszewikom, a przede wszystkim podjął zwycięską walkę Orląt Lwowskich z ukraińską okupacją oraz obronę przed niemiecką inwazją w 1939 roku, jak i w kulturze i nauce – ma charakter pierwszoplanowy.
Polak poruszający ten wiecznie żywy temat musi wiedzieć, że nie ma prawa wyrażać się o nim zdawkowo, utrata Lwowa jest powodem do stałej żałoby narodowej.
Kiedy w końcu XVII wieku utraciliśmy Kamieniec Podolski na trzydzieści lat to wówczas była oficjalnie ogłoszona żałoba narodowa, a przecież znaczenie dla Polski Kamieńca Podolskiego, niczego mu nie ujmując, jest nieporównywalne ze Lwowem.
Sprawa ma jeszcze jeden aspekt zarówno haniebny jak i zdradziecki, a mianowicie sens tej wypowiedzi jest taki, że przecież Polska nie ma najmniejszego zamiaru kiedykolwiek i komukolwiek upominać się o Lwów.
Lwów zabrano Polsce decyzją Stalina wbrew protestom polskiego rządu, który nie tylko, że nie wyrzekł się go, ale nawet nie miał prawa tego uczynić.
Naród polski nigdy się tego miasta nie wyrzekł, dowodem tego jest odbudowany z totalnego zniszczenia i celowego pohańbienia cmentarz Orląt Lwowskich i dbałość o polskie pamiątki.
Istnieją wprawdzie, niestety po polskiej stronie, próby przedstawiania Lwowa, jako miasta „wielu kultur”, oczywiście że w Polsce przedrozbiorowej jak w żadnym innym europejskim kraju, możliwe było kultywowanie różnych kultur. We Lwowie byli Ormianie, Żydzi, Rusini i wszyscy mieli swoje miejsca, tylko że nie można tego porównywać z dorobkiem kultury polskiej w tym mieście mającej pierwszorzędne znaczenie dla całej polskiej kultury, a w wielu dziedzinach znaczenie dla światowej kultury.
W roku 1945 po wymordowaniu Żydów, którzy zresztą byli w dużej mierze spolonizowani -90 % mieszkańców Lwowa stanowili Polacy, a mimo to decyzją Stalina zostali pozbawieni swego miasta i wyrzuceni. Wraz z nimi zginęło znaczenie tego miasta, jako ośrodka nauki i kultury, trzeba zaznaczyć, że nie dostali go Ukraińcy, ale zostało oddane na łup rosyjskiej bolszewizacji, nawet językiem panującym był rosyjski.
Ciekawe jest podejście historyków do zbrodni wyrzucenia Polaków ze Lwowa, a też i z Wilna i innych miast polskich, traktuje się ją eufemicznie jako „przesiedlenie” i to najczęściej „dobrowolne”. U Carra bodajże spotkałem się z rozróżnieniem Niemcy z Polski byli wyrzuceni / expelled/, natomiast Polacy z Kresów wymienieni /exchanged/. Ale przecież ta dotąd nie tylko że nie ukarana zbrodnia, ale nawet nie wspominana, nie może ulec zatarciu i powinna stanowić jeden z kanonów narodowej pamięci.
Był moment w naszej niedawnej historii kiedy mogliśmy się upomnieć o Lwów. Okazję dał Jelcyn szukając polskiego wsparcia, ale po polskiej stronie reprezentowanej przez ekipę „okrągłostołową” nie znalazło to odzewu, a wówczas można było proponować różne rozwiązania, jak choćby nawiązanie do oszukańczego plebiscytu stalinowskiego na zasadzie którego polskie Kresy zostały włączone do Sowietów przez powtórzenie plebiscytu dla całej ludności urodzonej na obszarze plebiscytowym.
Znając realia ówczesnej sytuacji nie mam wątpliwości że strona polska ten plebiscyt wygrałaby.
Dzisiaj sytuacja jest odmienna, ale nawet członkowie rządu warszawskiego, jeżeli choć trochę czują się Polakami to w najgorszym przypadku mogliby się wypowiedzieć, że związków Lwowa z Polską nie da się wymazać z historii i jeżeli dziś to miasto znajduje się we władaniu ukraińskim to ten fakt powinien znaleźć odpowiedni wyraz w traktowaniu tego miasta.
Niektórzy uważają, że za naszych czasów historia się skończyła i stan istniejący nie ulegnie zmianie. Nic bardziej mylnego, zmiany będą następowały ciągle i dla nas mogą być korzystne pod warunkiem, że i materialnie i duchowo będziemy na nie odpowiednio przygotowani.
Jak na razie brakuje i jednego i drugiego.