Kto pamięta tę historię lub przeczytał właśnie artykuły przypomniane w ANEKSIE, temu muszę powiedzieć, że wszystkie ustalone przeze mnie i opisane fakty w 2012 roku przetrwały próbę czasu. Żadna z informacji opublikowanych jeszcze na portalu „Bobowa Od-Nowa” nie okazała się fałszywa. O tym, że woda w studni na działce w Jankowej nr 227, z której korzystały dwie rodziny – także posesja w Jankowej nr 171 (razem 9 osób) była skażona stwierdziła w piśmie do Heleny Gawlik 14 czerwca 2012 roku Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczną w Gorlicach. Wówczas nie podano zbyt wiele szczegółów owego skażenia.
Proces ujawniania całej prawdy o skażonej wodzie w studni w Jankowej został uruchomiony całkowicie przypadkowo, bo burmistrz Bobowej stawał na głowie, żeby ukryć dostęp do niewygodnych informacji publicznych. Może to zabrzmi niewiarygodnie, ale gdyby nie prywatny akt oskarżenia burmistrza Bobowej Wacława Ligęzy z 7 czerwca 2013 roku do Sądu Rejonowego w Gorlicach, skierowany przeciwko piszącemu te słowa, w którym włodarz na Bobowej oskarżył mnie o liczne znieważenia i pomówienia w związku z zamieszczeniem na stronie internetowej bobowaodnowa.eu, według oceny oskarżyciela prywatnego, nieprawdziwych treści, tj. o czyny wyczerpujące znamiona art. 212 §2 Kk i art. 216 §2 Kk, to na światło dzienne nie wyszłyby fakty, o których za chwilę opowiem. Bo kanwą oskarżeń burmistrza pod moim adresem były m. in. artykuły o skażonej wodzie w Jankowej i rodzinie Gawlików wyeksmitowanej do kontenera, w którym z kranu od pierwszych dni po eksmisji płynęła skażona bakteriami śmiercionośnymi coli i enterokokami woda.
SPRAWOZDANIA Z BADAŃ WODY Z KOŃCA 2010 ROKU
Już nie pamiętam jak do tego doszło, ale w pewnym momencie toczącego się procesu (co niezwykłe, ten proces ciągle trwa i końca nie widać) burmistrz Wacław Ligęza złożył wraz z pismem procesowym trzy opasłe teczki dokumentów, które miały dowodzić, że moje reportaże i felietony na portalu „Bobowa Od-Nowa” to zwykłe kłamstwa. Jedna z teczek nosiła tytuł „Zestawienie pt. Eksmisja Państwa Gawlik”. No i zagłębiłem się w tej lekturze. Jakież było moje zdumienie, gdy wśród sterty dokumentów znalazłem dwa sprawozdania z badań wody na posesji w Jankowej, sporządzone przez Powiatową Stację Sanitarno-Epidemiologiczną w Gorlicach: pierwsze – nr 474/Z/10 z 22.11.2010 r. a drugie – nr 491/Z/10 z 26.11.2010 r. a wykonane na zlecenie Urzędu Miejskiego w Bobowej. Przypomnijmy, że rodzina Gawlików zamieszkała w Jankowej w lutym 2012 r. Jak wiadomo Urząd Miejski przygotowywał się już wówczas, tj. na pewno od 2010 roku, a może jeszcze wczesniej, do wyeksmitowania rodziny Gawlików do oznaczonego w sprawozdaniach miejsca w Jankowej. Ww. sprawozdania, sygnowane przez kierownika Oddziału Laboratoryjnego mgr inż. Annę Posłuszną stwierdzały rażące przekroczenie dopuszczalnej wartości (w 100 ml wody) bakterii grupy coli (Escherichia coli) i bakterii enterokoki (paciorkowce kałowe). Najwyższa dopuszczalna wartość ww. bakterii w 100 ml wody wynosi „0”. W obu sprawozdaniach okazanych przez burmistrza Wacława Ligęzę Sądowi Rejonowemu w Gorlicach wyniki kształtowały się od 3 i 16 do 19 i 22 jednostek. Groza! Nie będę teraz wdawał się w szczegółowy opis medyczny konsekwencji używania wody tak skażonej bakteriami, jak wykazały to ww. badania. Wystarczy tylko taki cytat zaczerpnięty z literatury przedmiotu:
Zakażenia szczepami enterokoków są jednymi z najczęstszych zakażeń w szpitalach, gdzie występuje wysoki poziom oporności na antybiotyki. Śmiertelność podczas sepsy jest wysoka i wynosi ponad 50%.
Chciałbym w tej chwili jeszcze raz podkreślić; wyżej opisane dokumenty zobaczyłem pierwszy raz na oczy via Sąd Rejonowy w Gorlicach w 2014 roku. Chociaż już 18 października 2012 roku złożyłem do burmistrza Wacława Ligęzy i Urzędu Miejskiego w Bobowej wniosek o dostęp do informacji publicznej, dotyczący okazania wszystkich podobnych sprawozdań od 1 stycznia 2010 do 15 października 2012 roku. Jak widać w 2012 roku kompromitująca wiedza o badaniu wody z końca 2010 roku na działce Gawlików w Jankowej ciągle była pilnie strzeżona. Jak do tego doszło, że burmistrz Wacław Ligęza zdecydował się okazać Sądowi Rejonowemu w Gorlicach tak obciążające go dowody, trudno dociec. Nieuwaga, błąd w sztuce?
PRZEPROWADZKA RODZINY GAWLIKÓW DO KONTENERA W JANKOWEJ
Helena Gawlik i jej synowie Zdzisław i Andrzej 23 lutego 2012 roku zawarli z Gminą Bobowa, reprezentowaną przez burmistrza Bobowej Wacława Ligęzę (pod umową widnieje pieczęć i własnoręczny podpis Wacława Ligęzy), umowę najmu lokalu socjalnego „położonego w Jankowej na działce nr 684/3”. Umowa (§1) stwierdzała m. in., że „budynek wyposażony jest w media (…) w tym w wodę ze studni kopanej z hydroforem”. W umowie brak jakiejkolwiek informacji na temat jakości tej wody i przydatności jej do spożycia i higieny. Tego samego dnia, tj. 23 lutego 2012 roku „pomiędzy Gminą Bobowa, reprezentowaną przez Wacława Ligęzę – Burmistrza Bobowej” i Heleną Gawlik, Zdzisławem Gawlikiem i Andrzejem Gawlikiem, spisano PROTOKÓŁ ZDAWCZO-ODBIORCZY „na okoliczność przekazania lokalu socjalnego położonego w Jankowej na działce nr 684/3. Przekazywali ww. budynek pracownicy Gminy Bobowa/Urzędu Miejskiego w Bobowej Renata Ziomek i Grzegorz Janota. PROTOKÓŁ ZDAWCZO-ODBIORCZY podpisali Gawlikowie (Helena, Zdzisław i Andrzej) oraz urzędnicy Renata Ziomek i Grzegorz Janota. W ww. protokole brak jakiejkolwiek informacji o jakości wody zapewnionej w umowie najmu, ani słowa o bakteriach coli i enterokokach. Brak także jakiejkolwiek informacji na temat sprawozdań Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Gorlicach nr 474/Z/10 z 22.11.2010 r. i nr 491/Z/10 z 26.11.2010 r. stwierdzających expressis verbis, że woda w studni na działce 684/3 skażona jest groźnymi dla zdrowia i życia bakteriami coli i enterokoków. Ten PROTOKÓŁ ZDAWCZO-ODBIORCZY z 23 lutego 2012 roku znajduje się także w dokumentacji przekazanej Sądowi Rejonowemu w Gorlicach przez burmistrza Wacława Ligęzę w 2014 roku, nazwanej „Zestawienie pt. Eksmisja Państwa Gawlik”. Jednak ten sam protokół burmistrz Wacław Ligęza ponownie dostarcza Sądowi Rejonowemu na rozprawie 13 maja 2016 roku i do tego jednokartkowego dokumentu dołączona jest dodatkowo NOTATKA SŁUŻBOWA o następującej treści:
Notatka służbowa
Spisana w Jankowej w dniu 23.02.2012 roku na okoliczność przeprowadzki Państwa Gawlik do nowo wybudowanego budynku socjalnego zlokalizowanego w miejscowości Jankowa 227.
Obecni: 1. Grzegorz Janota – inspektor RIiGK UM Bobowa, 2. Renata Ziomek – podinspektor RIiGK UM Bobowa
Ustalenia: Pracownicy Urzędu Miejskiego Grzegorz Janota i Renata Ziomek biorący udział w przeprowadzce poinformowali Państwa Gawlik o zasadach korzystania z kontenerowego budynku socjalnego. Ponadto z uwagi na nowo zainstalowane przyłącza wodociągowe i kanalizacyjne należy wodę, która zasila budynek podgrzewać co najmniej do 60 stopni C, by móc z niej korzystać do picia. Na tym notatkę zakończono i podpisano.
[Tutaj podpisy (parafki) Grzegorza Janoty i Renaty Ziomek]
Należy podkreślić, że pod wyżej zacytowaną NOTATKĄ SŁUŻBOWĄ, datowaną na 23 lutego 2012 roku brak podpisów Heleny Gawlik, Zdzisława Gawlika i Andrzeja Gawlika. Trudno jednak wymagać, żeby podpisywali tę notatkę; wszak nie byli obecni przy jej sporządzaniu, co stwierdza sama notatka! O tej NOTATCE SŁUŻBOWEJ milczy także PROTOKÓŁ ZDAWCZO-ODBIORCZY z 23 lutego 2012 roku. Oznacza to, że tę NOTATKĘ SŁUŻBOWĄ urzędnicy Ziomek i Janota sporządzili tylko dla siebie, bo nie ma żadnego dowodu, że rodzina Gawlików przyjęła tę notatkę (i oświadczenia w niej zawarte) do wiadomości. A może w związku z faktem, że wyszło na jaw, przed Sądem Rejonowym w Gorlicach, w procesie przeciwko dziennikarzowi Maciejowi Rysiewiczowi (sygn. akt II K 64/14), że burmistrz Bobowej i jego pracownicy (Renata Ziomek i Grzegorz Janota) skutecznie zrealizowali akcję eksmisji ludzi do lokalu w Jankowej, w którym z kranu płynęła skażona śmiercionośnymi bakteriami woda i trzeba było ex post dorobić jakiś dokument mówiący oględnie o podgrzewaniu wody do temp. 60 stopni Celsjusza? Burmistrz Wacław Ligęza ma doświadczenie w dołączaniu do akt urzędowych nieklauzulowanych dokumentów – vide afera z zakupem dworu Długoszowskich i oświadczenie dewelopera Gerarda Strojnego. Wróćmy jednak do naszej kryminalnej historii.
ZEZNANIA PRZED SĄDEM REJONOWYM W GORLICACH HELENY GAWLIK, RENATY ZIOMEK I GRZEGORZA JANOTY
Natomiast w Sądzie Rejonowym w Gorlicach w sprawie Ligęza przeciwko Rysiewicz (sygn. akt II K 64/14) sędzia Bogusław Gawlik drąży sprawę skażonej wody. I 3 marca 2016 roku, stająca przed sądem Helena Gawlik zeznaje między innymi:
Ja nie wiedziałam, że wprowadzając się do nowego budynku w Jankowej 227 będę mieć wodę niezdatną do picia.(…) Woda ta od samego początku była śmierdząca. (…) Ja podpisałam protokół przejęcia działki z kontenerem po tym jak tam mieszkałam przez kilka dni i wiedziałam, że woda ta jest śmierdząca, przy czym w protokole nie było żadnej pozycji odnośnie wody i dlatego ja nie wnosiłam żadnych zastrzeżeń. Ja nie byłam instruowana przez Gminę w jaki sposób eksploatować ten budynek (…) Nikt mi z Gminy nie mówił, że wodę trzeba podgrzewać do temperatury co najmniej 60 stopni do spożycia (…)
Natomiast 13 maja 2016 roku zeznania składa urzędnik Renata Ziomek i oświadcza między innymi:
Nie wiedziałyśmy dokładnie kiedy pani Gawlik przeprowadzi się do kontenera w Jankowej bo były z tym problemy i bezpośrednio przed przeprowadzką woda w studni na tej działce nie była badana przez Sanepid pod kątem zdatności do spożycia. (…) Nie wiem, czy woda ta wcześniej przed zamieszkaniem tam pani Gawlik i ew. kiedy miała być badana przez Sanepid pod tym kątem.(…) Informowaliśmy panią Gawlik w momencie przeprowadzki, że z uwagi, że jest nowa instalacja i chyba dlatego tylko – żeby wodę z tej studni przegotowywała sobie do spożycia. (…) Nie potrafię powiedzieć dlaczego w notatce jest wpis, że wodę należy podgrzać do co najmniej 60 stopni aby móc z niej korzystać do picia. Nie wiem skąd wzięło się to 60 stopni i z czego ma to wynikać (…)
Także 13 maja 2016 roku zeznania złożył urzędnik Grzegorz Janota i oświadczał między innymi:
Wiadomo mi, że przed zamieszkaniem pani Gawlik woda była badana przez Sanepid, choć nie przed samym zamieszkaniem bo tam były problemy z eksmisją. (…) Woda nie była badana przed przeprowadzką bo nie było wiadome kiedy się Gawlikowie przeprowadzą (…) Na karcie 185 znajduje się mój podpis na zleceniu badania wody z listopada 2010 r. Wiedziałem jaki jest wynik zleconego badania, że stwierdzono tam bakterie coli. Nie wiem, czy wiedziała o tym wyniku pani Ziomek i pokrzywdzony (…)
ODPOWIEDZALNOŚĆ
Dzisiaj, tj. 3 października 2016 roku, kiedy piszę te słowa nie ulega najmniejszej wątpliwości, że Burmistrz Bobowej Wacław Ligęza wyeksmitował rodzinę Heleny Gawlik do kontenera w Jankowej i nie zabezpieczył eksmitowanym wody zdatnej do spożycia, higieny a nawet do celów gospodarczych. To burmistrz Bobowej osobiście podpisał z Gawlikami umowę najmu lokalu socjalnego i osobiście zlecił swoim urzędnikom przekazać ww. lokal. Burmistrz Bobowej miał pełną świadomość, że badanie PSS-E wykonane pod koniec 2010 roku stwierdzało groźne dla zdrowia i życia ludzkiego bakterie w wodzie w studni na działce w Jankowej. Burmistrz Wacław Ligęza nie może oświadczać, że o niczym nie wiedział, bo ponosi pełną odpowiedzialność za wszystkie działania urzędu, którego jest szefem. Groteskowo wyglądają tłumaczenia urzędników, że przed samą przeprowadzką nie zbadano wody, bo nie wiadomo było kiedy do przeprowadzki dojdzie. Z dokumentów wynika, że Helena Gawlik j jej synowie nie zostali poinformowani o katastrofalnym stanie wody na działce. Brak na to dowodów rzeczowych. Fatalnie wygląda także sytuacja urzędników Renaty Ziomek i Grzegorza Janoty, którzy dopuścili do eksmisji w sytuacji braku bieżących badań wody na działce. Urzędnik Grzegorz Janota wprost mówi, że doskonale wiedział o wynikach badania wody, wykonanych w listopadzie 2010 roku. Urzędnik Renata Ziomek natomiast zachowuje się jakby nie miała świadomości, że brak bieżących, pozytywnych badań wody, wyklucza eksmisję do lokalu socjalnego. Notatka służbowa z 23 lutego 2012 roku, niepodpisana przez Helenę Gawlik i jej synów, tylko potwierdza Heleny Gawlik zeznania przed sądem a zarazem może dowodzić, że notatka została wytworzona w innym terminie. Protokół z tego samego dnia milczy o jej istnieniu. A to są wystarczające dowody, żeby zdyskwalifikować ten dokument. Urzędnicy próbują poniewczasie ratować się informacją o podgrzewaniu wody do temperatury 60 stopni C, którą jakoby przekazali Gawlikom. Tylko, że bakterie coli giną, gdy podgrzewamy wodę do 60 stopniu Celsjusza przez co najmniej 20 minut. A tej informacji w notatce służbowej urzędników brak i brak informacji o bakteriach w wodzie a przecież urzędnik Grzegorz Janota przyznał się w zeznaniach przed sądem, że wiedział o badaniach wody z listopada 2010 roku. Natomiast powiedziano im, że wodę trzeba podgrzać z powodu nowej instalacji wodociągowe w kontenerze. Tak, czy siak zwykłe oszustwo!!! Burmistrz Wacław Ligęza i urzędnicy Ziomek i Janota zapomnieli, że bakterie coli w wodzie są groźne nie tylko w chwili, gdy skażoną nimi wodę pijemy. Do wody, zawierającej bakterie coli i enterokoki nie można włożyć rąk, nie można nią opłukać owoców i warzyw; nic nie można robić z taką wodą. I na taką wodę burmistrz Wacław Ligęza i urzędnicy Renata Ziomek oraz Grzegorz Janota skazali rodzinę Gawlików; osoby i starsze, i schorowane. Z moralnego punktu widzenia trudno takie działanie w jakikolwiek sposób zdefiniować. Może tylko słowo „hańba” stanowi wystarczająco adekwatny komentarz!
Ta sprawa nie uległa jeszcze przedawnieniu. Na naszych oczach doszło do wyjątkowo podłego, nie tylko urzędowego przestępstwa. Może jeszcze ktoś z Urzędu Miejskiego Bobowej w tej sprawie ponosi odpowiedzialność moralną albo karną. Nie wiem. Wiem natomiast, że wyżej wymienieni pracownicy UM w Bobowej z burmistrzem Wacławem Ligęzą na czele powinni zostać osądzeni przed niezawisłym sądem RP.
GŁOS MA BURMISTRZ WACŁAW LIGĘZA
W piśmie procesowym oskarżyciela prywatnego Wacława Ligęzy (proces Ligęza przeciwko Rysiewicz) z dnia 11 maja 2016 roku padły następujące słowa:
Należy przy tym zaznaczyć, że postawa Państwa Gawlików, którzy nie godzili się na eksmisję utrudniła wcześniejsze zdiagnozowanie problemu wody w studni. Trudno bowiem oczekiwać, żeby przez cały czas trwania sporu eksmisyjnego Gmina permanentnie badała stan studni (…)
Kilka słów a kłamstwo goni kłamstwo a manipulacja manipulację. Jak widać, to Gawlikowie są winni, że Gmina nie zabezpieczyła im wody zdatnej do życia i jak widać burmistrz Ligęza próbuje udawać, że nic nie wiedział o badaniu wody z listopada 2010 roku. Jak burmistrzowi przyznają „perły samorządu”, to dowiaduje się o tym lotem błyskawicy i pędzi tam, gdzie wręczają nagrody. A o skażonej wodzie za miedzą w studni w Jankowej nic nie wie. Jednak trzeba podkreślić, że z tego cytatu, między wierszami, jakby mimochodem, wyziera jednak oczywista prawda. Burmistrz Wacław Ligęza, pisząc o wcześniejszym zdiagnozowaniu problemu wody, przyznaje, że woda była skażona. A skoro wie, że była skażona, to skąd to wie? Od urzędnika Janoty, czy bezpośrednio z dokumentów tzw. sanepidu? Panie burmistrzu, kiepsko z pana inteligencją użytkową…
… ALE TO JESZCZE NIE KONIEC TEJ KRYMINALNEJ OPOWIEŚCI
Bo teraz do akcji wkraczają organy śledcze „gorlickiej ośmiornicy”. Postanowiłem bowiem, mając nową i tak jednoznaczną wiedzę o skażonej wodzie, którą burmistrz Wacław Ligęza oraz urzędnicy Renata Ziomek i Grzegorz Janota „uszczęśliwili” rodzinę Gawlików, złożyć doniesienie w tej sprawie do Prokuratury Rejonowej w Gorlicach. W związku z faktem, że właściwie wszystkie dokumenty zarchiwizowane były w Sądzie Rejonowym w Gorlicach, moje doniesienie wpłynęło na biurko SSR Bogusława Gawlika. A sędzia Gawlik rzetelnie odbił tę piłkę na boisko Prokuratora Rejonowego Tadeusza Cebo. I postępowanie sprawdzające, sygn. ROW-335/16, PR.Ds.1050.2016, powierzono mł. asp. Bogusławowi Zawilińskiemu z Komendy Powiatowej Policji w Gorlicach. I co? Zapyta dociekliwy Czytelnik. Ano nic. Albo inaczej; jak zwykle w sprawach, dotyczących odpowiedzialności karnej funkcjonariuszy publicznych zapada w Gorlicach odmowa wszczęcia śledztwa. Oto dokument podpisany przez mł. asp. Bogusława Zawilińskiego, zob. scan2711_000.
Moim skromnym zdaniem ww. odmowa wszczęcia śledztwa w rażący sposób narusza prawo. Uważam, że funkcjonariusz Zawiliński nie tylko nierzetelnie przeprowadził postępowanie, ale przede wszystkim poświadczył nieprawdę w dokumencie urzędowym. Jedna sprawa nie ulega bowiem wątpliwości, bez względu na słowotok mł. asp. Bogusława Zawilińskiego. Burmistrz Ligęza et consortes mieli obowiązek zabezpieczyć wodę zdatną do picia, higieny i celów gospodarczych, rodzinie Gawlików od dnia podpisania przez nich umowy najmu lokalu socjalnego i protokołu zdawczo-odbiorczego, tj. od 23 lutego 2012 roku. I z tego obowiązku burmistrz Wacław Ligęza nie wywiązał się. Nie ma bowiem żadnych wątpliwości, że woda była niezdatna do użycia, co najmniej od listopada 2010 roku, i nie ma żadnych wątpliwości, że w wodzie znajdowały się śmiercionośne bakterie coli i enterokoki. Wszelkie usprawiedliwienia tego stanu rzeczy, a także dowody rzeczowe, świadczące o ukrywaniu tego stanu rzeczy przed Gawlikami przez burmistrza Ligęzę i urzędników Ziomek i Janotę, tylko pogarszają ich sytuację. Nie raczył tego wszystkiego zauważyć mł. asp. Bogusław Zawiliński i jak rozumiem Prokurator Rejonowy, który nadzorował przedmiotowe postępowanie. Wszystkie pozostałe informacje, podane w odmowie przez Zawilińskiego o problemach z eksmisją, procesach, egzekucji komorniczej zostały podane przez funkcjonariusza policji Zawilińskiego wyłącznie w celu zaciemnienia obrazu sprawy i nie mają żadnego znaczenia w obliczu tej jednej, jedynej informacji, że woda 23 lutego 2012 roku nie nadawała się do użytku i stanowiła fundamentalne zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi. W tej sprawie nie istnieje margines jakichkolwiek wątpliwości. Gawlikowie zostali wyeksmitowani do lokalu socjalnego, który nie spełniał podstawowych warunków związanych ze stałym pobytem w nim ludzi. Warto byłoby młodszy aspirancie Zawiliński zastanowić się, czy tylko burmistrz Wacław Ligęza nie dopełnił obowiązków służbowych i jak powinien wyglądać dokument ostatecznie dopuszczający przedmiotowy budynek do użytkowania i czyje podpisy winny pod takim dokumentem być złożone?
PODSUMOWANIE
W tej sprawie mł. asp. Bogusław Zawiliński powinien sformułować akt oskarżenia do Sądu Rejonowego w Gorlicach a Prokurator Rejonowy taki akt winien podpisać. W tej sprawie składam doniesienie o domniemaniu popełnienia przestępstwa przez gorlickie organy śledcze do Prokuratury Krajowej w Warszawie.
I jeszcze tylko jedno pytanie do mł. asp. Bogusława Zawilińskiego: dlaczego ostatecznie zrezygnował z przesłuchania Macieja Rysiewicza w tej sprawie. Czyżby moje artykuły, relacje i argumenty miały być na tyle niewygodne, że pojawiłby się problem ze sporządzeniem odmowy wszczęcia śledztwa?
PS. Mł. asp. Bogusławowi Zawilińskiemu i prokuratorowi, który zatwierdził odmowę wszczęcia śledztwa polecam artykuł, zob. http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/choroby-zakazne/bakteria-E-coli-jakie-sa-objawy-zatrucia-czym-grozi-zakazenie_38106.html. Warto poczytać…
ANEKS
1 czerwca 2012
RAPORT Z JANKOWEJ – SKAŻONA WODA
W Jankowej powiało grozą. Od kilku tygodni, a może jeszcze dłużej, woda ze studni znajdującej się na komunalnej posesji naprzeciwko sklepu GS, zaraz przy drodze wojewódzkiej nr 981, nie nadaje się do picia. Po odkręceniu kranu w mieszkaniu rozchodzi się już nie smród, ale prawdziwy fetor. Ze studni wodę czerpią dwa domostwa: Jankowa 171 i Jankowa 227. Razem z tej skażonej wody korzysta 9 osób w tym trójka dzieci. Według opowieści samych zainteresowanych zdarzały się już poważnie wyglądające zatrucia. Jako się rzekło studnia znajduje się na komunalnej posesji, którą burmistrz Wacław Ligęza, jak można domniemywać wraz z samorządowcami i urzędnikami miejskimi, przeznaczył na miejsce posadowienia słynnego blaszanego kontenera – który stanowi dumne i symboliczne podsumowanie pogardliwego stosunku władz do swoich „poddanych”. Następną wielka budowlą „socjalizmu” Wacława Ligęzy będzie zalew i tereny rekreacyjne dla społeczeństwa wielopokoleniowego na dz. 70/1 w Wilczyskach. Ale o tym kiedy indziej!
Mam prawo przypuszczać, że zanim ktokolwiek zamieszkał w owym blaszaku, wszystkie możliwe służby z Powiatowym Inspektorem Nadzoru Budowlanego, Sanepidem, Strażą Pożarną uprawnionym kominiarzem i elektrykiem etc. etc. wydały stosowne zezwolenia dopuszczające stały pobyt ludzi w blaszanym baraku. Jak mogło do tego dojść, że woda w studni sprawia dzisiaj (organoleptycznie) wrażenie zwykłej kloaki; władze powinny nam się z tego wytłumaczyć. Powinniśmy wiedzieć, co zatruwa wodę w studni i czy wszystkie media dotyczące blaszaka w tym tzw. szambo zostały prawidłowo wykonane.
Urzędnicy gminni dość opieszale przystąpili w ostatnich dniach do porządkowania tej groźnie wyglądającej i bardzo śmierdzącej pod każdym względem awarii. Wsypali trochę chloru do studni i wypompowali zawartość szamba. Co dalej? Dziewięć osób pozbawionych jest nadal zdatnej nie tylko do picia wody. Odpowiedzialność za spowodowanie zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi spada na…? No właśnie na kogo?
Panie burmistrzu dokumenty na stół! Może powinien powołać pan specjalna komisję do zbadania zatrucia wody w studni na komunalnej działce w Jankowej? Bardzo proszę wziąć moją kandydaturę pod uwagę! To nie są żarty!!!
6 czerwca 2012
BURMISTRZ BEZ ZDOLNOŚCI HONOROWEJ
Burmistrz Wacław Ligęza, 1 czerwca 2012 roku, wystosował list (posiadający wszelkie znamiona dokumentu urzędowego, ale na wskroś prywatny) do pani Heleny Gawlik, dzisiaj mieszkającej w blaszanym kontenerze, który został posadowiony przez bobowski Urząd Miejski na komunalnej działce w Jankowej. Oto ten list:
Wobec tak bezprecedensowego brutalnego i ohydnego aktu agresji psychologicznej, wymierzonej w starszą i schorowaną kobietę przez urzędującego burmistrza, nie sposób przejść obojętnie. Oświadczam zatem co następuje:
- Burmistrz Wacław Ligęza bezczelnie kłamie awansując mnie na doradcę pani Heleny Gawlik. Wystarczy przeczytać mój felieton zamieszczony na tych łamach 22 lutego 2011 roku pt. „Eksmisja do blaszanego kontenera”, żeby przekonać się, że o planach przesiedlenia Heleny Gawlik i jej dwóch synów z Bobowej do Jankowej dowiedziałem się kilka miesięcy po dwukrotnej odmowie opuszczenia dotychczasowego miejsca zamieszkania (Bobowa, Rynek 4), wypowiedzianej suwerennie i samodzielnie przez panią Helenę Gawlik. Tekst z 22 lutego i następne moje artykuły na ten temat (z 27 marca, 4 kwietnia, 15 kwietnia, 22 kwietnia i 16 sierpnia 2011 roku) stanowiły po pierwsze reporterską relację z wydarzeń, a po drugie apel do władz samorządowych o poszanowanie praw i godności ludzkiej ciężko wystraszonej, starszej i schorowanej kobiety, dla której perspektywa wyprowadzki do blaszanego kontenera w Jankowej jawiła się jak największa tortura.
- Burmistrz Ligęza i pozostali samorządowcy z Bobowej okazali się nieczuli na moje prośby. Przeciwko odmawiającej wyprowadzki do blaszaka w Jankowej kobiecie wytoczono najcięższe sądowe działa. Ostatecznie zarządzono egzekucję komorniczą. I nawet wniosek pani Heleny Gawlik do Sądu Rejonowego w Gorlicach, żeby zwolnić ją z kosztów postępowania egzekucyjnego (podobno ok. 3000 zł) został oddalony. Kim wy jesteście, panie burmistrzu i panie/i sędzio, że przeciwko uzasadnionym obawom obywatela od razu stosujecie cały aparat bezwzględnych represji urzędowych i fiskalnych? To nie było innych sposobów, nie było rozmów, mediacji… Nie było żadnych okoliczności łagodzących? I to nazywacie sprawiedliwością?
- Dzisiaj obawy pani Heleny Gawlik okazały się uzasadnione. Burmistrz nakazał zamieszkać rodzinie Gawlików w miejscu, w którym jak się okazało, nie ma wody zdatnej do picia, a właściwie ta woda nadaje się chyba tylko do celów przemysłowych, bo trudno w tej śmierdzącej brei umyć nawet ręce. Czy to nie na burmistrzu Ligęzie ciążył obowiązek zabezpieczenia wody zdatnej do użycia dla mieszkańców budynku socjalnego na działce komunalnej? A niedogodności mieszkania w blaszanym kontenerze są coraz bardziej jaskrawe. Już dzisiaj opłaty za energię elektryczną strukturalnie godzą w budżet rodziny Gawlików. A co będzie w zimie? O przestrzeni życiowej nie będę ponownie pisał, wystarczy przeczytać moje poprzednie artykuły na ten temat.
A na koniec sprawa fundamentalna. Dlaczego właściwie burmistrz Wacław Ligęza zadał sobie tyle trudu, żeby wystosować do pani Heleny Gawlik pismo urzędowe, opieczętowane i na papierze firmowym BURMISTRZA BOBOWEJ, w którym poinformował ją, że Sąd Rejonowy w Gorlicach oddalił jej wniosek o zwolnienie z kosztów postępowania egzekucyjnego? Przecież ten bezduszny Sąd Rejonowy na pewno nie omieszkał samodzielnie przekazać wiadomości o rozstrzygnięciu postępowania w tej sprawie albo pani Helenie Gawlik bezpośrednio, albo jej pełnomocnikowi. Zatem pani Helena Gawlik już raz przeżyła swoje nieszczęście. I jak znam życie powoli próbowała ukoić swój ból i dojść do równowagi. Ale nie dane jej było! Teraz trzeba tę ranę jeszcze raz cynicznie i bezwzględnie rozdrapać i rozsiąść się wygodnie w burmistrzowskim fotelu w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku i wielkiej osobistej satysfakcji. Czyż nie? No cóż, zwykła, podła mściwość wychodzi z każdego zakamarka pisma urzędowego burmistrza Ligęzy. Bo w propozycji, żeby Helena Gawlik poszła teraz do Macieja Rysiewicza tkwi cyniczna drwina i osobista rozkosz wszechwładnego samorządowca, który dopiął swego i jeszcze raz udowodnił, kto tutaj rządzi. Wiadomo przecież, że perspektywa wniesienia 3000 złotych, jako kosztów postępowania egzekucyjnego, stanowi dla Heleny Gawlik potężny cios, ale to jest za mało dla burmistrza Wacława Ligęzy; trzeba tę biedną kobietę jeszcze raz pognębić, gdy szyderczo stwierdza, że tak w ogóle, to można było postępowania egzekucyjnego uniknąć, wystarczyło tylko pokornie schylić kark. To jest także komunikat skierowany do Was, drodzy mieszkańcy Bobowej; bo każda ręka podniesiona na władzę (czytaj sprzeciw) zostanie Wam odrąbana (to oczywiście dosadna przenośnia). Pilnujcie się! Jak widzicie nie ma litości w tej grze.
Burmistrz Wacław Ligęza zachował się, jak, nie przymierzając, damski bokser, bo jak inaczej nazwać cios w postaci pisma z 1 czerwca 2012 roku do Heleny Gawlik. Tylko miast przemocy fizycznej i siły pięści, użył wyrafinowanej przemocy psychologicznej. Schorowana, zgnębiona, „przeczołgana” przez sąd i komornika, pozbawiona być może środków do życia z powodu kosztów postępowania egzekucyjnego, przesiedlona przymusowo na kilka metrów kwadratowych, musiała pani Helena Gawlik przełknąć jeszcze jedną gorzką łzę – akt agresji psychologicznej urzędnika, który w ten sposób dokończył dzieła i sponiewierał bezbronnego i leżącego. Ciekawe, że ludzie czerpią satysfakcję z takich bezwzględnych demonstracji, a ta była szczególnego rodzaju, bo dotyczyła bezbronnej i starszej kobiety!
Chciałbym oświadczyć niniejszym, że burmistrz Wacław Ligęza ostatecznie utracił dla mnie zdolność honorową. A kto chciałby się dowiedzieć, jakie ta utrata niesie za sobą konsekwencje, niech sobie przeczyta Kodeks Boziewicza.
Maciej Rysiewicz
P.s. Niedawno w felietonie Waldemara Łysiaka na łamach „Uważam Rze” (nr 23(70)/2012, s. 95) przeczytałem następujące zdania:
Wielki myśliciel brytyjski, Edmund Burke, rzekł: „Dla triumfu Zła trzeba tylko, żeby dobrzy ludzie nic nie robili”. Trochę wcześniej wielki komediopisarz, Francuz Molier, wyraził innymi słowy analogiczny sąd: „Jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za to, co robimy, lecz i za to czego nie robimy”.
A reszta jest niestety milczeniem!
16 czerwca 2012
ZAGROŻENIE ZDROWIA I ŻYCIA…
Niestety, na komunalnej posesji (Jankowa 227) spełnia się najczarniejszy z możliwych scenariuszy. Od 14 czerwca 2012 roku wiadomo już bowiem, że woda w studni nie odpowiada normom sanitarnym. Poniżej przedstawiam dokument wystosowany w tej sprawie przez Powiatową Stację Sanitarno-Epidemiologiczną w Gorlicach do Heleny Gawlik.
Czy dostrzegasz Czytelniku grozę tej sytuacji? Oto, urzędujący burmistrz, w bezprecedensowy i, nie boję się napisać, brutalny sposób, łamiąc normy współżycia społecznego, wykorzystując psychologiczną i urzędową agresję, korzystając z nieludzkiej właściwie bezkarności, jaką czerpie z władzy, którą daje mu sprawowany urząd, nakazuje trzem osobom zamieszkać w miejscu, w którym nie ma wody nie tylko zdatnej do picia, ale jak stwierdzają czynniki sanitarno-epidemiologiczne, woda ta „nie odpowiada normom sanitarnym”. To znaczy, że do tej wody nie wolno w ogóle się zbliżać, bo inaczej nie można przecież tego rozumieć. Powiedzmy więcej; burmistrz Wacław Ligęza przesiedlając w trybie przymusowym do blaszanego kontenera rodzinę Gawlików nie sprawdza, czy woda w studni na działce komunalnej może być bezpiecznie wykorzystywana przez przyszłych mieszkańców. Oświadczenie w tej sprawie uzyskałem 5 czerwca 2012 roku pocztą elektroniczną i zostało złożone przez pracownika (Irena Szpakowska) PPIS w Gorlicach i brzmi:
PPIS w Gorlicach informuje, że od miesiąca listopad 2011 do maj 2012, do tutejszego Inspektora nie wpłynęło zlecenie z Urzędu Miasta Bobowa na przeprowadzenie badania laboratoryjnego wody do spożycia ze studni przydomowej w miejscowości Jankowa 227.
Można zatem stwierdzić, że burmistrz Wacław Ligęza ponosi odpowiedzialność za zagrożenie zdrowia, a nawet życia osób, którym winien zapewnić bezpieczeństwo w lokalu socjalnym. Kontener blaszany, to wszak własność komunalna, działka, na której został posadowiony także. Zanim ktokolwiek zajął pomieszczenie socjalne powinno być bezpośrednio wcześniej stwierdzone, czy woda, do pomieszczenia doprowadzona, nie stanowi zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi. Gawlikowie wprowadzają się do blaszanego kontenera bodaj w lutym 2012 roku, a, wiedząc przecież o tym, Urząd Miasta nie zleca badania wody? To jakaś ponura i dramatyczna historia! Przypomnijmy, że z tej studni korzysta jeszcze posesją Jankowa 171 – czyli razem od lutego 2012 roku, jak już wcześniej o tym pisałem – 9 osób, w tym troje dzieci. Uff, wziął sobie na swoje barki burmistrz Wacław Ligęza wielką odpowiedzialność.
31 maja 2012 roku wystosowałem do burmistrza Bobowej Wacława Ligęzy wniosek o udostępnienie mi informacji publicznej, w którym wyszczególniłem wszystkie stosowne zezwolenia, które powinien posiadać, jak uważam, każdy budynek przeznaczony na stały pobyt ludzi. Nie jestem wielkim znawca w tych sprawach, ale przeczucie zawodowe podpowiadało mi, że Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego, służby energetyczne, kominiarskie, może Straż Pożarna, a także Sanepid, etc. muszą wypowiadać się na taką okoliczność. Do dnia dzisiejszego, tj. do 16 czerwca 2012 roku, nie otrzymałem od burmistrza Wacława Ligęzy żadnej odpowiedzi. Poczekam jeszcze kilka dni. Zwłaszcza, że Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Gorlicach uprzedziła niejako działania burmistrza i już wiadomo, że zlecenia na przeprowadzenie badania laboratoryjnego wody do spożycia ze studni przydomowej w miejscowości Jankowa 227 nie było (przed wprowadzeniem się do blaszaka rodziny Gawlików).
Niestety, ale to jeszcze nie koniec tego artykułu. Bo przecież o tym, że woda dla posesji Jankowa 171 i 227 śmierdzi i organoleptycznie nie nadaje się do użycia burmistrz Bobowej Wacław Ligęza i urzędnicy miejscy wiedzieli już, co najmniej, od czterech tygodni. Przecież w pewnym momencie przedsięwzięto nawet pompowanie wody i próbowano uzdatnić ją chlorem (stało się to zaraz po opublikowaniu mojego pierwszego tekstu na ten temat, bo jak rozumiem burmistrz Ligęza wpadł wówczas w panikę). No, to mam jeszcze jedno pytanie do burmistrza. Dlaczego do dzisiaj, tj. do 16 czerwca, a mamy już przecież od 14 czerwca koncesjonowane badanie wody, nie dostarczył pan na posesję Jankowa 171 i 227 w beczkowozie wody zdatnej do użycia i do picia. Na co pan czeka? Przecież to pana, tzw. „psi obowiązek” i tyle. Czy zdaje pan sobie sprawę, że woda z tej studni długo, a może już nigdy, nie będzie nadawała się do użycia? Może trzeba będzie wiercić kolejną studnię. W miejscu, gdzie stoi dzisiaj blaszany kontener, opowiadają ludzie, była sobie kloaka, jak mówili starzy Polacy tzw. sławojka. Samo pompowanie wody i jej chlorowanie nie usunie przyczyn zatrucia wody. Trzeba znaleźć przyczynę!
Na pewno także nie można stać z założonymi rękami, a w wolnych chwilach bezczelnie wypisywać urzędowe androny do Heleny Gawlik, żeby zwróciła się do Macieja Rysiewicza o pomoc w tej sprawie.
Wygląda na to, że to pan potrzebuje pomocy, wszechstronnej pomocy! Czarne chmury nad panem, panie burmistrzu Ligęza!
27 czerwca 2012
WODA ŻYCIA
Po moich felietonach, które wywołały burzę nie tylko w studni w Jankowej, ale także, trzeba to bezstronnie przyznać, po analizach wody wykonanych przez Sanepid Gorlice, burmistrz Wacław Ligęza zlitował się nad rodzina Gawlików i 22 czerwca 2012 roku podesłał im do blaszaka w Jankowej ok. 25 litrów wody zdatnej do picia – w 5 bidonach po 5 litrów. Dzisiaj, kiedy piszę te słowa, mamy 26 dzień czerwca, a więc od dostawy wody życia upłynęło 5 dni. Liczmy dalej: 25 litrów wody zdatnej do picia dla 3 osób w blaszanym kontenerze na 5 dni, to oznacza, że na 1 dzień dla 3 osób wypada 5 litrów wody życia. Bierzemy kalkulator do ręki i wykonujemy następujące działanie: 5 dzielimy na 3. Wychodzi, że na 1 osobę wypada 1,66… litra wody dziennie. Za mało, żeby godnie żyć, za dużo, żeby umrzeć.
Łaskawco, Dobroczyńco, Słońce Bobowej, skąd u pana tyle dobrej woli? Fontanna w Bobowej pompuje hektolitry wody każdego dnia, ale Gawlikom wystarczy od 22 do 26 czerwca 2012 r. niewiele ponad półtora litra na 1 osobę na 1 dzień, ale tylko do picia, bo przecież nadal muszą korzystać ze skażonej wody w celach sanitarno-higienicznych.
Niestety to nie koniec tego skandalu. Przecież z zatrutej studni na posesji Jankowa 227 korzysta także rodzina Agaty Wojtaczki (Jankowa 171 – posesja i dom dodajmy należy do POLSKICH KOLEI PAŃSTWOWYCH). Tej rodzinie (9 osób w tym troje dzieci) burmistrz Wacław Ligęza w ogóle nie dostarczył wody zdatnej do picia w 5-litrowych bidonach – nawet po 1,66… litra wody dziennie na 1 osobę. Pracownica Urzędu Miejskiego w Bobowej Renata Ziomek oświadczyła w ostatnich dniach (w rozmowie z Agatą Wojtaczką), że rodzina Agaty Wojtaczki nielegalnie korzysta z wody ze skażonej studni na „blaszakowej” działce w Jankowej. Można zatem zapytać, dlaczego Polskie Koleje Państwowe refundowały Wojtaczkom część kosztów związanych z podłączeniem się do studni na „blaszakowej” działce? Też nielegalnie? Można nawet zapytać, dlaczego burmistrz Wacław Ligęza od tylu lat toleruje nielegalny proceder pobierania wody z komunalnej studni przez Polskie Koleje Państwowe, bo przecież to ta instytucja wynajmuje lokum rodzinie Agaty Wojtaczki. Pracownica Urzędu Miejskiego w Bobowej (w rozmowie z Maciejem Rysiewiczem 27 czerwca 2012 r.) Renata Ziomek potwierdza, że Agata Wojtaczka złożyła wniosek z prośbą o podłączenie się do studni na działce komunalnej – dzisiaj Jankowa 227. Mało tego! Agata Wojtaczka otrzymała zgodę na takie podłączenie, ale pracownica Urzędu Miejskiego Renata Ziomek twierdzi, że Agata Wojtaczka nie podpisała umowy na pobieranie w/w wody. Oto polskie realia! A gdzie jest PKP, które jest właścicielem działki i domu – posesja Jankowa nr 171, zamieszkałej z woli PKP przez rodzinę Wojtaczków. Urzędniczka Renata Ziomek i burmistrz Wacław Ligęza tego nie wiedzą? Jeśli PKP i UM w Bobowej nie potrafią się dogadać, albo nie chcą, albo nie dopełniły formalności, to dlaczego ma na tym cierpieć rodzina Wojtaczków – dodajmy, że rodzina Wojtaczków została wcześniej pomówiona przez burmistrza Ligęzę o zanieczyszczenie wody w komunalnej studni na posesji Jankowa 227.
Pani Renato Ziomek proszę udać się do swojego burmistrza i wyjaśnić mu te niezbyt zawiłe kwestie. Może jednak Wacław Ligęza coś zrozumie. Pani będzie łatwiej rozmawiać z burmistrzem, zwłaszcza, że odniosłem wrażenie, z naszej dzisiejszej rozmowy telefonicznej, że krzywda ludzka panią boli, także krzywda Wojtaczków, tylko czasem obowiązki urzędowe, groźba zwolnienia i takie tam „duperele” przeszkadzają w mówieniu prawdy. Odwagi Pani Renato, burmistrz Wacław Ligęza nie gryzie, a jeśli gryzie, zawsze Pani pomoże Rzecznik Praw Obywatelskich… i paru innych dobroczyńców – czytaj pisma Wacława Ligęzy.
Rodzinie Agaty Wojtaczki należy się woda zdatna do picia. Rodzinie Gawlików także i nie po 1, 66… litra na 1 dzień. Próbowałem burmistrzowi Ligęzie wytłumaczyć, że trzeba tym ludziom pomóc, ale ten Łaskawca, Dobroczyńca, Słońce Bobowej nie chce ludziom pomóc. Wygląda na to, że trzeba zrobić na złość Maciejowi Rysiewiczowi – wystarczy przeczytać na tej stronie słynny list Wacława Ligęzy do Heleny Gawlik z 1 czerwca 2012 roku!
Że Wacław Ligęza staje się coraz większym pośmiewiskiem na terenie naszej gminy, nie stanowi dla niego większego problemu. Ale to jest już zwyczajna pycha władzy? Nic nowego w dziejach świata…
Maciej Rysiewicz
P.S. Jeśli dobrze rozumiem Józef „Akumulator” Zięba został wybrany radnym w Jankowej. I co, i nic, żadnej reakcji! Czy Gawlikowie i Wojtaczkowie to nie są ludzie i sąsiedzi „Akumulatora” i mogą sobie pić skażoną wodę? Józef „Akumulator” Zięba przegwizdał sobie swoje samorządowanie. Ale skoro dobrze się z tym czuje… Niech się czuje…
7 lipca 2012
HISTORYCZNA CHWILA, CZYLI O LIŚCIE OD URZĘDNICZKI RENATY ZIOMEK I O CYWILNEJ ODWADZE!
Szanowni Państwo, Moi Drodzy Czytelnicy, Wrogowie, Przyjaciele, Adwersarze, Pochlebcy i Informatorzy, panie i panowie z peerelowskich służb specjalnych i niespecjalnych z „sb” i „wsi” (wybaczcie, że piszę was małą literą, ale powinniście to zrozumieć, jako szubrawcy i zdrajcy Narodu), kibice Kolejarza Stróże, LZS Wojnarowa i LZS Bobowa, dziennikarze: Piotrze Rutka, Bogdanie Krok, Agnieszko Nigbor-Chmura, Regionalna Telewizjo Gorlice Macieja Trybusa, dyspozycyjna (jak Monika Olejnik) dziennikarko Ywetto Walecka, portale: pogórze24.pl, bobowa24.pl i gorlice24.pl, „Dzienniku Polski” i „Gazeto Krakowska”, Wojciechu Molendowiczu, burmistrzu Ligęza, starosto Wędrychowiczu, wojewodo małopolski Miller – druhu Tatiany Anodiny, ale także niemy uczestniku afery ze znakiem B-18 na dz. ew. 437 w Wilczyskach. Jeśli o kimś zapomniałem, proszę o wybaczenie!
A więc stało się! Strona bobowaodnowa.eu, po 5 latach działalności i usilnych starań, trafiła na salony gorlicko-bobowskiej władzy.
Wreszcie ktoś zauważył publicznie, że Maciej Rysiewicz i bobowaodnowa.eu, to nie jest MATRIX i „wirtualny świat”, i że Maciej Rysiewicz i bobowaodnowa.eu naprawdę istnieją, i że trzeba podjąć z Maciejem Rysiewiczem rozmowę i polemikę! Tyle razy zwracałem się do władz i wybrańców ludu (burmistrzów, starostów, marszałków, posłów, prokuratorów i sędziów) o komentarz do moich doniesień, przedstawionych faktów i felietonów. I była cisza!!! Cisza jak makiem zasiał! Tak zwana cisza grobowa! Jakby władza i dziennikarze z Gorlic, Nowego Sącza i Bobowej chcieli wyłącznie przeczekać tę nawałnicę.
Bo oczywiście nie ma nic lepszego, jak gra na zwłokę! Zapytajcie w tej sprawie prokuratora Cebo z Gorlic, albo starostę Wędrychowicza z Gorlic, albo burmistrza Gorlic Kochana, albo sędziego Sądu Rejonowego w Gorlicach Augustyna, albo sekretarza Starostwa Powiatowego, też Augustyna, a potem… kilku szarych eminencji, każdy może wpisać tutaj kogo chce. Tylko ostrożnie, bo na krzywdę ludzką władza III RP nie zważa… i może się zemścić…
A więc stało się i to za sprawą skromnej urzędniczki Urzędu Miejskiego w Bobowej Pani Renaty Ziomek. Otóż w/w Urzędniczka poruszona moim felietonem z 27 czerwca 2012 roku pt. „Woda życia”, skierowała do mojej redakcji pismo następującej treści:
I dlatego od razu odpowiadam na ten list, żeby nie iść śladem Ligęzy, Wędrychowicza, Siedlarza, Podobińskiego, Zięby i innych notabli spod samorządowej, dość ciemnej, gwiazdy III RP:
Szanowna Pani Renato Ziomek!
Składam Pani serdeczne podziękowanie za w/w list. Żaden samorządowiec, ani urzędnik, ani polityk, a także dziennikarz i redakcja, przed Panią, nie odważył się wystosować (choć o to wnioskowałem wielokrotnie) jakiegokolwiek pisma i jakiegokolwiek oficjalnego komentarza do redakcji „Bobowa Od-Nowa” Macieja Rysiewicza w związku, z bardzo poważnymi zarzutami (lub insynuacjami – jak twierdzą niektórzy?!), dotyczącymi prac samorządu terytorialnego i administracji państwowej w naszym (gorlickim) Starostwie i (małopolskim) Województwie.
Była Pani Pierwsza, jest Pani „Numero Uno”, jakby zaśpiewał Drupi, „Numer 1”, jakby powiedzieli nad Wisłą; historia Bobowej Pani tego nie zapomni!!! Zadbam o to na stronie www.bobowaodnowa.eu!
I naprawdę doceniam Pani kompetencje urzędnicze, ale przede wszystkim cywilną odwagę. Wiem, że nie jest łatwo pracować w atmosferze tej szczególnej presji, którą poznałem i odczułem, chociażby podczas ostatniego (w lutym 2012 r.) Zebrania Wiejskiego w Wilczyskach. Przeżyłem na własnej skórze, co to znaczy zaszczucie człowieka i obywatela przez ludzi władzy (wykonawcy – burmistrz Ligęza, radny i sołtys Tarasek), przy aplauzie, albo, urągającej godności ludzkiej, ciszy zebranych, a moich sąsiadów i znajomych.
Było niemiło, ale jeszcze się nie skończyło! Znam tę socjotechnikę z czasów tzw. komuny, może dlatego nie robi to na mnie jednak większego wrażenia.
Dlatego chylę przed Panią, Pani Renato Ziomek czoło. Już sam fakt wystosowania do mojej redakcji listu, choć kontrowersyjnego (i z którym się nie zgadzam!!!), ale oficjalnego i urzędowego, nawet, jeśli nasze opinie, opis rzeczywistości i sugestie należy uznać za kompletnie odmienne, każe mi ukłonić się Pani z wielkim szacunkiem. Zaskoczyła mnie Pani; nie myślałem, że ktoś w Urzędzie Miejskim w Bobowej podejmie z gazetą „Bobowa Od-Nowa” Macieja Rysiewicza jakiekolwiek rozmowy, zwłaszcza korespondencyjne! Pani przywróciła mi nadzieję, że jednak nie wszystko stracone!!!
Na koniec mam do Pani, Pani Renato Ziomek, tylko jedno pytanie (jeśli zaboli, proszę wybaczyć, ale przestrzeń informacji publicznej rządzi się swoimi prawami); bo w całości podtrzymuję moje tezy z felietonu „Woda życia”.
Czy gdyby spotkała Pani na pustyni spragnionego człowieka, a podanie mu „wody życia” było urzędowo uwarunkowane ustaleniem na przykład jego tożsamości (a Pani była odpowiedzialna jako urzędnik za tę weryfikację), a ten spragniony człowiek nie miał przy sobie dowodu osobistego, a zatem, czy podałaby Pani spragnionemu bidon z wodą, będący w Pani posiadaniu, czy, raczej, pozwoliłaby Pani spragnionemu umrzeć z pragnienia, bo nie miał „jakiegoś tam” dowodu osobistego, stwierdzającego tożsamość?
I właściwie tylko tyle mam do zapytania i powiedzenia w sprawie komentarza do Pani pisma. A na koniec proszę o interwencję w przedsiębiorstwie Polskie Koleje Państwowe w przedmiotowej sprawie, tj. sprawie rodziny Wojtaczków! Oni potrzebują wody życia!!! Wiem, że wrażliwość osobista nie pozwoli Pani milczeć. Tylko Pani może mieć wpływ na burmistrza Ligęzę!
Czy jeśli szef urzędu od lat, z uporem godnym lepszej sprawy, świadomie buduje swój wizerunek jako bezwzględnego i bezdusznego aparatczyka, to znaczy, że należy kroczyć jego śladem?
Łączę wyrazy szacunku,
Maciej Rysiewicz
P.s. Panie wojewodo Miller, panie starosto Wędrychowicz, panie burmistrzu Ligęza, weźcie proszę przykład ze skromnej urzędniczki Urzędu Miejskiego w Bobowej Pani Renaty Ziomek. To Ona pierwsza wystosowała pismo do redakcji bobowaodnowa.eu, zaniepokojona zarzutami stawianymi przez Macieja Rysiewicza. Idźcie w Jej ślady… Pytań i problemów było bardzo dużo… Czekam na pisma!!!!!!!!!!