Spowiedź przed Urzędem Skarbowym
15/04/2012
567 Wyświetlenia
0 Komentarze
3 minut czytania
Prawo i Sprawiedliwość oraz Solidarna Polska absurdalnie tłumaczą negację pomysłu przekazywania 1 % podatku na partie polityczne
Beata Kempa (SP) podczas piątkowych burzliwych obrad Sejmu pytała, czy projekt klubu Ruchu Palikota jest zgodny z konstytucją. Jak podkreślała, zgodnie z konstytucją wybory parlamentarne są tajne, więc dlaczego obywatele mieliby „spowiadać się urzędowi skarbowemu z tego jakie mają preferencje polityczne”?
Po pierwsze przekazanie 1% swojego podatku na jakąś partię polityczną nie musi być od razu tożsame z głosowaniem na nią. Można sympatyzować np. z dwoma, a nawet trzema ugrupowaniami (zwłaszcza przy tak wielkim rozdrobnieniu na prawicy), ale przekazać 1 % tylko na jedno. Mimo to posłanka uważa, że takie działanie narusza zasadę tajności wyborów.
Pomiędzy wyborami parlamentarnymi, odbywającymi się co cztery lata, a zeznaniem podatkowym wypełnianym co roku, nie można postawić znaku równości. Poza tym udzielenie poparcia dla organizacji, czy stowarzyszenia , a nawet partii politycznej nie może być powodem do wstydu. To, że ktoś głosuje na PiS nie oznacza, że będzie musiał za karą płacić większe podatki, albo dłużej stać w kolejce po rozliczenie. Prawda jest taka, że urzędnicy, którzy zbierają dane, wykonują swoją pracę automatycznie i nie interesuje ich, kto dla której partii przekazuje swój 1 %, a nawet jeśli mają wgląd do dokumentów, to przecież obowiązuje ich tajemnica zawodowa. Żaden urzędnik nie ma prawa upubliczniać prywatnych danych obywateli. Także zarzut pani Kempy o „spowiedzi przed urzędem skarbowym z preferencji politycznych” jest dalece niedorzeczny.
Podobna sytuacja dzieje się w przypadku przekazywania odpisu od podatku na organizacje pożytku publicznego. Na przykład fundacja „Lux Veritatis” została założona przez Ojca Rydzyka, i jeśli ktoś zdecydowałby się wesprzeć akurat tego typu fundację, urzędnicy przed którymi się rozlicza wiedzieliby, że słucha Radia Maryja i ogląda Telewizję Trwam. I w związku z tym dany obywatel, według posłanki Kempy, Mariusza Błaszczaka (PiS) i wielu innych, miałby być z tego powodu dyskryminowany.
Dziwne, że nikt nie zwrócił uwagi, iż bardzo często podawany w różnych miejscach publicznych PESEL może być dla niektórych powodem do zmieszania, a nawet do wstydu. Otóż pesel zawiera w sobie datę urodzenia każdego z nas. Nie rozumiem dlaczego obywatele mają się spowiadać każdemu urzędnikowi czy lekarzowi z tego ile mają lat. Może to być krepujące, szczególnie dla kobiet. Ale jeśli ktokolwiek, kiedykolwiek będzie miał z tym problem, powinien niezwłocznie zgłosić się po wsparcie do posłanki Kempy. Ta na pewno orzeknie, że podawanie w numerze pesel swojego wieku urodzenia, narusza tajemnicą osobistą każdego obywatela.