Podobnie, jak w przypadu spontanicznego zwołania się spontanicznej młodzieży w akcji „Gertych do wora, wór do jeziora” ( dziś już nikt spontanicznie nie wrzuca Giertycha do jeziora, bo jest on już spoko gościem, od czasu, jak spontanicznie oskarżył Jarosława o rozliczne zbrodnie, z których ten mu się zwierzał w tajemnicy, darząc go, jak wiadomo, wielkim zaufaniem), podobnie, jak w przypadku spontanicznie skrzykniętej smsami młodzieży w akcji” zabierz babci dowód” ( to dopiero był pełen spontan, najgenialniejsza akcja Balcerowicza i jego szefow! Autentycznie genialna, drobiazgowo zaplanowana i przeprowadzona, spontanicznie ściągam czapkę z głowy, szczerze!), podobnie, jak w przypadku spontanicznie skrzykniętej modzieży protestującej przeciwko pochówkowi na Wawelu, tak i teraz dzielni bojowcy z Czerskiej, głównej siedziby sekty Antypisa spontanicznie pomagają skrzyknąć się […]
Podobnie, jak w przypadu spontanicznego zwołania się spontanicznej młodzieży w akcji „Gertych do wora, wór do jeziora” ( dziś już nikt spontanicznie nie wrzuca Giertycha do jeziora, bo jest on już spoko gościem, od czasu, jak spontanicznie oskarżył Jarosława o rozliczne zbrodnie, z których ten mu się zwierzał w tajemnicy, darząc go, jak wiadomo, wielkim zaufaniem), podobnie, jak w przypadku spontanicznie skrzykniętej smsami młodzieży w akcji” zabierz babci dowód” ( to dopiero był pełen spontan, najgenialniejsza akcja Balcerowicza i jego szefow! Autentycznie genialna, drobiazgowo zaplanowana i przeprowadzona, spontanicznie ściągam czapkę z głowy, szczerze!), podobnie, jak w przypadku spontanicznie skrzykniętej modzieży protestującej przeciwko pochówkowi na Wawelu, tak i teraz dzielni bojowcy z Czerskiej, głównej siedziby sekty Antypisa spontanicznie pomagają skrzyknąć się spontanicznej młodzieży w celu…. No, właśnie, w jakim celu?
Tekst w Wyborczej nie jest jasny, bo też i nie jest jasny cel tego kółka dyskusyjnego? Różancowego? Ekshumacyjnego?.
Ci sami ludzie, którzy darli mordy pod oknami Dziwisza, teraz spotykają się, bo się „nie poddali”. Wyborcza pisze o nich, jak o bohaterach: „Obywatelski Wawel” odpuścić nie zamierza! „Spotykamy się co tydzień, by protestować i będziemy dalej, 10 kwietnia tego roku, następnego i każdego kolejnego- zarzekają się”. Zastanawiam się, jak wygląda taki sabat- spotykają się w jakiejś salce, klubie i protestują. Jak? Wyją do zdjęcia prezydenta: „Uuuuuuuu uuuuuuuu, uuuuuuuuu!!!?” Rzucają rzutkami?? Jajkami? Wtykają polskie flagi w psie gówna? Warto by było poznac bliżej te tajemnicze rytuały, bo to lepsze, niż templariusze. Nie znamy ich, bo, jak ubolewa Wyborcza, „konkretnego programu na najbliższe miesiące jeszcze im brakuje”. No, ale nie mam wątpliwości, że natychmiast, jak się jakiś program wykrystalizuje, to przeczytamy o tym w kilkunastu tekstach w Wyborczej, a oni już spontanicznie się skrzykną smsami, by ten program realizować. Spontanicznie. Wyborcza tylko poda adres strony na Facebooku i będzie relacjonować co godzinę, ile jest nowych wejść.
Wyborcza pisze: „dziś Krakowianie omijają Wawel szerokim łukiem. A my nie chcemy polityki na Wawelu, na Skałce, nie chcemy krzyzy na błoniach”. Otóż jest to ordynarne, obrzydliwe kłamstwo. Pamiętam swoją zeszłoroczna wizytę na Wawelu, tłumy, długa kolejkę wzruszonych,skupionych ludzi, czekających by zobaczyć obie krypty- Prezydenckiej Pary i Piłsudskiego, spoczywających razem bez żadnej szkody dla nikogo. Wszyscy w skupieniu i wzruszeniu przesuwali się, by oddac ostatni hołd, by dotknąć dłonią grobu, ostatni raz… Można wejść z jednej strony, można z drugiej, po zwiedzeniu całej katedry i grobów.
Przypomniam, że pochówek Józefa Piłsudskiego wywołał ogromne protesty, także najwyższych władz kościelnych, że otwarcie grożono wyrzuceniem trumny marszałka z krypty, ba, przez rok po pogrzebie wierni legioniści wartowali przy trumnie dzień i noc z szablami. Tak było. Czyżby i teraz trzeba było wartować przy trumnie? Jeśli tak, zapisuję się na ochotnika! Szabli nie mam, tylko repliki, ale, jak się zamachnie, to też można uszkodzić to i owo, no i w mordę też walnąć potrafię, ręka nie zadrży, w niejednym seamans clubie się bywało.
Pytam, po co cyngle Michnika podgrzewają atmosferę? Chca nas, Polaków znowu podzielić i napuscic na siebie? Tak, jak 11 listopada i akcją Blumsteina? Hej, cyngle, pamiętajcie, żeby przebrać tych „Obywateli” w oświęcimskie pasiaki, tak, jak wtedy! Będzie lepiej wyglądało na zdjeciach w FAZ i El Paiz.
Kampania toczy się wielotorowo, bo to i w Dubienieckiego, postac o znaczeniu ( nagle) wszechświatowym, się wali, Nałęcz grzmi, żeby pisowcy nie palili głupa, tylko wyjaśnili całemu światu, jak to źli ludzie omotali pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego, Wałęsa wie, kiedy katastrofa smoleńska przestanie skłócać Polaków- kiedy społeczeństwo pozna treść rozmowy telefonicznej między Jarosławem i Lechem. „Wtedy nikt nie wytrzyma prawdy o tych zdarzeniach. Wiem, że rozmowa była na pewno, w sytuacji, kiedy piloci nie chcą lądować, jest draka, spóźnienie, więc nie wierzę, że wtedy były jakies rozmowy rodzinne.”
Niewiele było w życiu Wałęsy takich przypadków, kiedy mówił prawdę, no, chyba, że wtedy, gdy przysięgał przesłuchującym go milicjantom na krzyżyk na szyi, że powie wszystko i będzie dobrym i szczerym agentem i że po prostu naprawdę nie pamięta nazwiska tego stoczniowca w żółtym kasku na zdjęciu, ale się dowie. Otóż tym razem niespodziewanie powiedział prawdę, zresztą niechcący.
Nawiasem mówiąc, miałem nadzieję, że Wałęsa zdradzi nam treść innych rozmów, tych z komisariatu z grudnia 1970, tych z jego jednostki wojskowej, gdzie, jako kapral,po raz pierwszy zauważył, ze życie jest znacznie łatwiejsze, gdy Służba Bezpieczeństwa patrzy przychylnym okiem, treść rozmowy z sierpnia 80, w czasie której został poinformowany, o której i czym ma się przedostać do stoczni, bo strajk już się zaczął i trzeba go szybko przejąć…. No, ale te rozmowy jakoś go mniej interesują, a szkoda.
Otóż rzeczywiście tym razem, przez proste przejęzyczenie, powiedział prawdę, piloci nie chcieli lądować, bo zeszli na dozwolone 100 metrów, po czym padła komenda „odchodzimy”.Wypuszczenie podwozia jest częścią normalnej procedury podejścia na wysokość decyzyjną. Komenda padła, a samolot nadal leciał w dół. Czy przedtem była rozmowa telefoniczna, czy dwie, czy telekonferencja, czy seans telapatyczno- spirytystyczny, czy wypuszczenie gołębia pocztowego, czy też raczej jego przechwycenie przez okienko, czy ceremonia lania wosku przez dziurke od klucza, czy rzut monetą, nie ma NAJMNIEJSZEGO znaczenia dla tego prostego faktu- piloci NIE LĄDOWALI. Chcieli odejść, samolot spadł. Koniec, kropka.
Cała reszta to bicie piany, w przypadku Bolka, wykonywanie ostatniej rozpaczliwej misji w służbie dawnych i niestety, wciąż obecnych panów. Biedny, głupi prostaczek Boluś raz nauczył się na pamięć aktualnej wtedy, w kwietniu, wersji z naciskami, Lechem krzyczącym „Ląduj, dziadu” i powtarza, jak mantrę, nie zauważywszy, że w międzyczasie obalono wszystkie, dokładnie wszystkie wrzutki o tych wszystkich debesciakach, po tym, że zabije, jak nie wyląduje, ba, nawet generała Błasika w końcu, jak się okazuje, w kabinie nie było, więc mogł naciskac jedynie stukając po rurach, Morsem, albo sapiąc z oddali, jak Lord Vader. Jeszcze chyba tylko Osiecki w to wierzy, ale i to chyba nie za bardzo.
Nawet trzeba było przenieść całą scenę kłótni i nacisku na Okęcie, a, po tym, jak się okazało, ze nie ma żadnych świadków nawet i tego, rozważa się przeniesienie owej dramatycznej kłótni w czasy szkolne obu oficerów (pomocne będą odnalezione przez Sekielskiego zeznania woźnej, niestety zmarłej kilka lat temu, jak Błasik znęcał się nad młodszym kolegą w Dęblinie i zabierał mu kanapki, na szczęście zdążyła spisać swoja relację i zdeponować na Czerskiej), a potem, to już tuż przed samą cisza wyborczą, do życia płodowego obu pilotów. I Dubienieckiego, oczywista.
P.S. Pozdrawiam niepoprawnie kolegów z Niepoprawnych, niestety, nadal mam tego firewalla, ale mój kumpel Dobosz już loguje się za mnie i wkleja moje zaległe felietony, jutro dogonię i będę na bieżąco.
http://niepoprawni.pl/blogs/seawolf/
http://niezalezna.pl/users/seawolf/
Dziennik Pokladowy Seawolfa, kapitana , oszoloma, jaskiniowgo antykomucha