Tymczasem mówiąc o konstytucyjnie nam panującej Społecznej Gospodarce Rynkowej należałoby zadać fundamentalne pytanie: czyją własnością jest przedsiębiorstwo zbudowane za kredyt bankowy a spłacone potem z niedopłaconej pracy pracowników?
Grzechowi kradzieży w religii nie nadano wysokiego priorytetu. Zaledwie siódma pozycja czyli – mówiąc językiem sportowym- ani na podium ani punktowane miejsce. Tymczasem mówiąc o konstytucyjnie nam panującej Społecznej Gospodarce Rynkowej należałoby zadać fundamentalne pytanie: czyją własnością jest przedsiębiorstwo zbudowane za kredyt bankowy a spłacone potem z niedopłaconej pracy pracowników?
Bez jasnej odpowiedzi na pytanie, kłótnie zwolenników społecznej gospodarki rynkowej z neoliberałami wszelkich odcieni będą jałowe.
Kto zatem takiej odpowiedzi powinien udzielić: partie polityczne, które – niby – są wyrazicielami interesu społecznego, czy kościół, który uzurpuje sobie prawo interpretacji, co grzechem jest a co nie?
Że partie polityczne tego nie robią, chyba nikogo nie dziwi. Kasa na kampanię wyborczą idzie od tych którzy je mają. Kto płaci orkiestrze ten dyktuje melodię.
Można się jednak dziwić, że kościół w Polsce w przeciwieństwie do kościoła w Niemczech w tej sprawie milczy jak przysłowiowy grób? Ani nie stawia tego pytania, ani nie próbuje poszukiwać na nie odpowiedzi, klechając coś o „wolnej woli do czynienia dobra i zła” i o jałmużnie.
To jest i grzech i wstyd.
ps.
Próbę dania odpowiedzi na tę trudną kwestię znajdziesz tutaj
Jeśli zgadzasz cię z argumentacją, zagłosuj tutaj