Już kilka godzin po odnalezieniu ciała gen. Sławomira Petelickiego do mediów przeciekła od „policji i służb” nieoficjalna informacja o samobójstwie.
Dowodzi to genialnych wręcz umiejętności polskich śledczych. Zaledwie w kilka godzin doszli do wniosków, które kryminalistykom w innych państwach zajmują przynajmniej kilka dni. Aby móc cokolwiek powiedzieć śledczy muszą wykonać profesjonalne badania balistyczne, a także przeprowadzić sekcję zwłok ofiary (po to, aby wykluczyć podanie substancji odurzających i zbadać czy obrażenia odpowiadają ułożeniu ciała, broni, możliwej trajektorii lotu kuli). Tak naprawdę o tym, która hipoteza jest bardziej prawdopodobna: samobójstwo czy zabójstwo będzie można powiedzieć po zakończeniu tzw. eksperymentów procesowych.
Preparowanie przecieków przesądzających o charakterze tragedii, która wczoraj miała miejsce źle świadczy o obecnej władzy. Trudno nie odnieść wrażania, że władza stara się ze względów wizerunkowych narzucić interpretację śmierci gen. Petelickiego.
Janusz Korwin-Mikke celnie wyłapał manipulację "Gazety Wyborczej", która dała tytuł, z którego wynika, że oficerowie BOR uważają iż tragedia miała charakter osobisty i nie należy szukać drugiego dna. Po przeczytaniu tekstu okazaje się, że z owymi "oficerami BOR" rozmawiał nie dziennikarz "GW", tylko polityk Platformy Obywatelskiej Jacek Protasiewicz.
Ironią losu jest, że to gen. Petelicki ujawnił treść SMS-a, którego otrzymali po tuż po katastrofie prezydenckiego samolotu, politycy PO. „Winni są piloci, którzy lądowali we mgle. Należy tylko ustalić kto ich do tego zmusił”. Wertując portale kilka godzin po odkryciu ciała generała można było mieć wrażenie, że został wysłany podobny SMS dotyczący jego osoby. „Generał popełnił samobójstwo. Pozostaje do ustalenia dlaczego”.