Minął rok, odkąd przedstawiłem Państwu „Smoleński Tryptyk” – swoje spojrzenie na okoliczności prowadzące do katastrofy smoleńskiej – oraz ciąg zdarzeń z tą katastrofą powiązany, po części z niej wynikający. Było to spojrzenie pod kątem analizy geopolitycznej gry sił międzynarodowych łączących swe interesy z ziemiami nad Odrą i Wisłą – choć niekoniecznie z mieszkańcami tych ziem.
Podzieliłem się również swoimi obawami, co do roli w opisywanych zdarzeniach pewnej części partii obecnie rządzącej, podobnie jak mediów potocznie określanych jako patriotyczne, prawicowe, nasze, swojskie…itd
Spojrzenie warte poznania z innej strony, analizy technicznej zdarzeń i zaniechań wokół Smoleńska znajdziecie Państwo tutaj:
http://lemanski.neon24.pl/post/137894,podwojne-dno-tajemnicy-smolenskiej
Celowo nie opisywałem i nie opisuję szerzej roli PO i jej przybocznych – zakładam, że tu sprawa jest jasna, ich aktywna obecność po ciemnej stronie mocy nie budzi wątpliwości, nie w tym jest rzecz, by opisywać jaka Platforma zła – nie tu jest, jak to się zwykło mówić, pies pogrzebany. Nie ma sensu opisywać, że wrogowie są nam wrodzy. Przyjrzyjmy się raczej uważnie sprzymierzeńcom.
Minął rok z okładem od zwycięskich wyborów – rok z okładem na rozwiązanie gigantycznej zagadki tego co zdarzyło się 10.04.2010. Rok z okładem samodzielnego sprawowania rządów przez tych, którzy – tak się wydaje – powinni być najżywiej i najbardziej bezkompromisowo zainteresowani dotarciem do prawdy. Rok z okładem nieskrępowanego dostępu do wszelkich dokumentów jawnych, tajnych, ściśle tajnych, najściślej tajnych i najtajniejszych z tajnych. Rok z okładem działania podkomisji ds Kat. Smol. Oraz niezależnej choć pod słusznym, Prawym i Sprawiedliwym już teraz nadzorem – prokuratury.
Co z tego dla rozwikłania sprawy Smoleńska wynika? Najbardziej wynika, że słuszne były przeczucia i przewidywania co do tego, iż w tej sprawie istnieje jakieś złowrogie porozumienie ponad podziałami. Że w tej sprawie różni Polacy (?) z całkowicie różnych sobie obozów zadziwiająco potrafili się ZJEDNOCZYĆ – tyle, że nie w bólu (bulu?) i współczuciu – tylko w zgodnym zacieraniu śladów mogących doprowadzić do odkrycia prawdy. Wygląda, jakby każdy dostał swój kawałek przestrzeni do zatarcia tropów – i pracowicie to realizuje. Elementem tego działania jest choćby wczorajsza chyba rewelacja Antoniego Macierewicza o odnalezionym filmie z odlotu TU z Okęcia. Film okazał się raczej collage’m zmontowanych klatek niewiadomego pochodzenia, niewiadomej daty. Do tego, jak już wiemy z innych relacji, znanym wcześniej. Można by nad tym „nowym dowodem” przejść do porządku machnąwszy ręką (nie takie rewelacje Antoni nam już serwował) – gdyby nie jeden szczegół. Otóż obywatel Macierewicz również wczoraj wystąpił w programie tej telewizji, którą ja w swój autorski sposób nazywam TV Judeopolonia wraz z red Tomaszem Sakiewiczem –
(to taki pan, który jest naczelnym takiej gazety, którą kiedyś dawno, temu, żydzi kupili od Polaków, by zyskać płaszczyznę do realizowania swoich interesów w Polin, gazety, która początkowo nazywała się Gazeta Codzienna, ale szybko przemianowano ją, najpewniej dla szydery z gojów, na Gazetę Polską, i tak jest do dzisiaj, również w zamiarze szydery z głupich gojów, którzy to łykają) i tam panowie wspólnie rozwodzili się nad wagą tego dokumentu – głównie z jednego powodu: takiego, że jego odnalezienie kładzie ostatecznie kres teorii maskirowki.
Wynikają z tego dwa wnioski: pierwszy jest taki, że wbrew temu jakie można było odnieść wrażenie, Macierewicz WIE o tych (bo nie jest jedna, tylko ma warianty) koncepcjach. Piszę „wbrew” bo dotychczas AM sprawiał wrażenie i taki był przekaz do gawiedzi, że są tylko dwie prawdy o Smoleńsku – MAKowo/Millerowo/Laskowa – i Macierewiczowska – wybuchowo-multiwybuchowa. Tymczasem znalazła się i ta inna. Dlaczego teraz się znalazła – o tym niżej.
Drugi wniosek jest taki, że w świetle coraz to nowych faktów / polegających również i na braku jakichkolwiek nowych faktów / oficjalna narracja Macierewicza sypie się w pył i gruz (kamieni kupa + ta cała reszta o której mówił Sienkiewicz). Skoro się sypie, to istnieje obawa, że do wiadomości publicznej jakoś dopcha się wreszcie wiedza o okolicznościach warszawskich, Okęciu, hangarze, monitoringu, awionetce w Hiszpanii, etc. Oraz o międzynarodowych okolicznościach i globalnych interesach na trupie Polski o których jak umiałem, napisałem w Smoleńskim Tryptyku. Więc wykonano dość paniczną zresztą ucieczkę do przodu. By zneutralizować nadciągające potencjalnie zagrożenie, sprokurowano dowód, który miałby je poważyć. Że dowód cienki i nie chwycił, świadczą komentarze mediach, nawet na wPolityce – delikatnie mówiąc, chłodne.
Można powiedzieć, pomysł mało, że nie chwycił, to dodatkowo zwrócił uwagę na nieco zapomnianą głównie przez zgodne zamilczenie wszystkich głównych stron koncepcję. Ale tak to jest, jak się działa w panice – a o panice wnioskuję z mowy ciał obu rozmawiających i zgodnie się zapewniających o swojej słuszności, panów. Panowie byli wyraźnie niespokojni. Pewnie jednym z elementów tego niepokoju jest gęstniejąca atmosfera wokół Macierewicza w związku z wojskiem. Jak się posypie Macierewicz, może posypać się wszystko, w tym skrzętnie ukrywana tajemnica.
Dochodząc do Wojska Polskiego, doszliśmy też do kolejnego elementu geopolitycznej rozgrywki. Od czasu przejęcia władzy przez PIS jesteśmy nieustannie zalewani patriotyczną narracją. Stale idą pochody, łopocą biało-czerwone sztandary, odkrywamy (skądinąd słusznie) Żołnierzy Wyklętych, odszukujemy ciała ofiar stalinowskich kaźni. Telewizja i media publiczne wprost ociekają naszą polską bogojczyźnianą powstańczo-straceńczą narracją…
Chodzi o to, że zanim poczujemy przesyt i obrzydzenie, zanim Żołnierze Wyklęci będą nam wyskakiwać z każdej lodówki, zanim opozycyjni bohaterowie walki o niepodległość staną się dla nas równie obojętni, jak Janek Krasicki, Hanka Sawicka i Róża Luksemburg, zanim zobojętnieje nam różnica między AK a AL, GL i tym podobnymi – czyli: zanim staniemy się wyczuleni na propagandowy fałsz –
Że Wojsko Polskie tak pracowicie dezintegrowane (oczywiście przy nieustających zapewnieniach o jego wzmacnianiu i unowocześnianiu ) zostanie ostatecznie rozbrojone, pozbawione nowoczesnego sprzętu, ogłowione z doświadczonych dowódców, zmarginalizowane. Zamiast tego będziemy na swoim terytorium mieli (już mamy – i cieszymy się jak głupi zużytą bateryjką) OBCE WOJSKA uzbrojone po zęby i podległe OBCEMU dowództwu. Nawet nie wiemy jakiemu – choć przecież znamy przysłowie o ogonie, co macha psem…
Oraz Obronę Terytorialną – bardzo dobrze uzbrojoną i wyposażoną. Podległą nie Sztabowi Generalnemu – ale bezpośrednio Macierewiczowi. Taką maiostowską Gwardię Czerwoną. Całkowicie nie nadającą się do walki nie tylko z np. Specnazem, ale z jakąkolwiek regularną armią – ale idealnie nadającą się do inwigilacji, rozpracowywania i zastraszania połączonego z terrorem – rodzimej ludności.
I co wtedy zrobicie? Pamiętacie (z lektur) czasy powojenne? W czasie wojny Polacy niechętnie i nieczęsto decydowali się na kolaborację – ale po wojnie… jak szybko wzrastały szeregi ORMO…
O tym pisałem rok temu w formie przypuszczeniowej, w tonie niespokojnego przeczucia – teraz po roku widzę, że taka wizja jest coraz bliższa realizacji.
Mamy bezmiar deklaracji, obietnic, mamy śmigłowce, korwety, patrioty, łodzie podwodne, tysiące dronów, czołgi (bez amunicji) – jesteśmy potęgą…przyszłych niepewnych kontraktów.
Mamy 500+, płacę minimalną – oraz opowieści: o mieszkaniach, o porządku w wymiarze sprawiedliwości, o lepszej służbie zdrowia, o rozwijającym się potencjale gospodarczym Polski, o niższym wieku emerytalnym, o powracających z zagranicy Polakach, o bezpieczeństwie przed uchodźcami.
Mamy też fakty: pamiętając deklaracje o nadchodzących porządkach w wymiarze sprawiedliwości, obserwuję z narastającą obojętnością, że w świecie realnym NIC się nie dzieje. Żadna gruba ryba nie siedzi. W sprawie warszawskich przekrętów prywatyzacyjnych zatrzymano kilka płotek. Żaden prokurator nie zadał sobie trudu, by pójść po śladach pieniędzy i w wyżej wymienionej sprawie i w sprawie np. Amber Gold – pieniądze zostawiają ślad, idąc nim można znaleźć ludzi, zatrzymać ich, sprawić by doprowadzili do następnych. Jeżeli się chce – a nie symuluje, podobnie jak w sprawie Smoleńska. Obiecywano uporządkowanie sprawy komorników – i po roku wychodzi przed kamerę min. Jaki – i mówi, że jest sukces, bo komornicy nie dostaną podwyżek….to co to kurwa jest?
Listę można ciągnąć – wygląda, że jednak działa stara zasada: wy nie ruszacie, my nie ruszamy… Albo kurkururwie łba nie urwie…
Piejemy z zachwytu o tym że nie ma uchodźców, jest bezpiecznie – tymczasem legalnie, po cichutku napływają do nas zupełnie inni uchodźcy…. prawdopodobnie to dla nich wyszykował ustawę Szyszko i jego kamraci – trzask, prask i zostały pozyskane pod zabudowę nowe tereny, szybciutko wycięto w pień co trzeba i teraz można będzie budować, budować.
Na szczęście Kaczyński zorientował się i zatrzymał złe prawo….bez jaj, to wersja dla jeleni…..co trzeba, zostało już wycięte, na następne tereny będzie trzeba czekać pięć lata – a jak myślicie, ile trwa proces inwestycyjny w budownictwie wielorodzinnym? Po prostu więcej by nie przerobili.
Tym zaciekły Pisowcom, którzy zaraz mi zarzucą, że przywalam Kaczyńskiemu, odpowiem: ochłońcie, zacznijcie myśleć. Przypomnijcie sobie prace, nad lex Szyszko. Jedyna osoba, która na komisji zwracała uwagę na zagrożenie niekontrolowaną wycinką, to dyrektor z NIK, Pani Kamieńska (chyba, jeśli przekręciłem nazwisko, to przepraszam). Reszta, wszystkie partie – milczała jak zaklęta – jak w sprawie Smoleńska.
Wracając do tych uchodźców, co do nas po cichutku, dobrymi liniami lotniczymi przybywają – akurat oni BARDZO nie byliby zainteresowani, by ich sąsiadami byli jacyś muzułmanie – no to teraz już wiecie dlaczego u nas nie ma i nie będzie uchodźców takich jak na zachodzie. Bo zostaliśmy narodem wybranym…..my barany…Palestyna Północy…
Nie chcę mi się wszystkiego rozwijać, może jeszcze tylko o rozwoju gospodarczym. Na razie wygląda to tak jak z potężniejącą nam z dnia na dzień armią. Mateuszek jeździ sobie po świecie – a co wróci, to jakaś nowa polska marka powstaje: a to Mercedes, a to Toyota, a to coś tam jeszcze i coś tam jeszcze.
I slajdy pokazuje tubylcom – pamiętam kiedyś jak wracałem z różnych wakacji, to też pokazywałem slajdy tym, co nie widzieli – niech se popatrzą.
Tak, że można powiedzieć, wart Mateuszek Antoniego.
Z Panem wicepremierem łączy mi się jeszcze jedno spostrzeżenie. Otóż jakiś czas temu, gdy jeszcze prowadziłem aktywność zawodową w postaci całkiem prężnie działającej kancelarii – gościłem wielu wyższych rangą przedstawicieli banków. Byli to panowie zwykle w sile wieku, ale w świetnej formie. Nosili się w pewien szczególny sposób – natychmiast nasuwały się skojarzenia z mundurem. Zdarzało się nawet, że do świetnie uszytych garniturów zakładali (ech to przyzwyczajenie) półbuty specyficznego kroju i kolorystyki. Występowały one tylko w dwu kolorach: czarnym – i brązowym. Z tymi butami, które towarzyszyły im całe życie, jakoś nie potrafili się rozstać… Bywało, że siedząc w oczekiwaniu na kolejnego, nowego gościa z tej branży, obstawialiśmy zakłady: czy tym razem Pan będzie z krainy brązowych półbutów? Czy może czarnych?…
Piszę o tym dlatego, żeby zarysować, że to hermetyczne środowisko. Sami Swoi sprawdzeni towarzysze. Więc jak sobie uświadomię, że syn aż tak niezłomnego opozycjonisty zrobił tak niewiarygodną karierę w bankowości – to aż łez nie mogę powstrzymać – ze śmiechu…
Jeszcze kilka słów o mediach, NASZYCH mediach. Po latach odurniającego monoprzekazu identycznego we wszystkich stacjach, sam apelowałem po wygranych wyborach, by NASZA władza, co prędzej przejęła media publiczne. Byśmy mieli jakieś okienko rzetelnej wiedzy. Jacka Kurskiego uważałem za odpowiedniego człowieka do postawienia na nogi telewizji publicznej.
I mam czego chciałem, Grzegorzu Dyndało. Nie wierzyłem, że da się zrobić gorszy program od Szkła Kontaktowego…spokojnie, wystarczy włączyć sobie W tyle Wizji, niezależnie od składu osobowego. Jakiś czas Pani Ogórek zawyżała nieco poziom, ale prawdopodobnie przeszła jakieś szkolenie, może u Sakiewicza? I już pasuje jak ulał.
Można powiedzieć, że to jest miara mojego upadku, choć chyba raczej upadku prawicowych mediów – ale gdy chcę czegoś się dowiedzieć poza internetem, to prędzej włączę Polsat News, a nawet, o zgrozo, TVN24 – niż będę szukał wiedzy w tv publicznej. Do tego portal braci Lizusowskich i TV Judeopolonia. Tylko się zerzygać. Na ślisko – to od wazeliny.
A propo’s mediów. Jest niezłą ciekawostką rozwiązanie zagadki, jak to jest, że od dziesięcioleci elitę dziennikarstwa prawicowego stanowi jedna i ta sama grupa postaci z szeroko pojętego kręgu Ziemkiewicza i saloniku politycznego. Jeżeli pojawia się jakaś nowa postać, to jednego można być pewnym – w poglądach będzie różnił się jedynie detalami. Pewne pojęcia, np. Judeopolonia wszystkim im są obce. Zupełnie jak Michnikowi.
Łączy to tę elitę prawicowego dziennikarstwa z inną elitą, działaczy opozycji niepodległościowej. Na przykład z działaczami KORu. Jakoś tak się dziwnie stało, że ci wszyscy działacze (ci prawidłowi) w tzw wolnej Polsce zrobili błyskotliwe kariery polityczne. Pan -zamykając tekst wracamy do początku – Antoni też. Taki zaciekły, taki niezłomny, taki nieprzejednany, taki antysemita. I taka kariera… Czyżby oni wszyscy byli ZADANIOWANI na opozycjonistów? Jakby ich jedna buława namaściła…. czyja? iiiiiiiiiiiiii……..czy miała ona – ta buława – ten, no, …napletek?
Aż strach kontynuować te rozważania, bo jesteśmy już od krok od upiornej konstatacji, że – na miarę istniejących realiów – prawdziwymi patriotami byli Gomułka, Gierek, a po części Kiszczak z Jaruzelskim – a nie działacze opozycji demokratycznej. Że struktury opozycyjne zostały zadysponowane, stworzone, by zatrzymać rozwój państwa, które niebezpiecznie zaczynało się bogacić i cywilizować. By na powrót zaprowadzić właściwy kierunek – nie w kierunku ograniczonej ale jakoś suwerennej Polski – ale w kierunku Polin – i Judeopolonii…
Musicie Państwo sami rozstrzygnąć, czy dalej będziecie prowadzili te rozważania szukając tej prawdziwej prawdy – czy zasłuchacie się w pieśni patriotyczne, łopot sztandarów, historię morowych dziewczyn i Żołnierzy Wyklętych – i ani się obejrzycie, gdy nie tylko oskubią Was z portfeli, ale i z – damy wybaczą – gaci. Ja bym radził uważać.
Radziłbym uważać – i ZAUWAŻAĆ – na wszechobecną inwigilację. Imigrantów jako się wyżej rzekło u nas nie ma i w znaczeniu zachodnioeuropejskim raczej nie będzie – ale to nie przeszkadza nakręcać spirali lęku przed „terroryzmem islamskim” (w istocie fikcją wykreowaną przez służby białego człowieka na potrzeby białego człowieka dla zaspokojenia żądzy władzy absolutnej – i wynikających z jej posiadania możliwości inżynierii społecznej w skali globalnej) i następnie rozbudowywać struktur i technik totalnej inwigilacji. To się w odpowiednim momencie na pewno przyda, jak te Czerwone Gwardie. Właściwie nie ma znaczenia kto inwigiluje, PIS, czy PO. Za PO był chyba większy burdel, to – paradoksalnie – dawało jakąś nadzieję.
Ostatnia już klamra tego materiału: zwróćcie Państwo uwagę co łączy wszystkie wymienione postacie i środowiska. Co ich łączy w sprawie dzisiejszej – w sprawie Katastrofy Smoleńskiej.
Otóż oni wszyscy doskonale wiedzą, gdzie jest granica, gdzie jest namalowana linia której nie wolno przekroczyć. Tę linii namalowali wspólnie Tusk, Putin, ich ponadnarodowi mocodawcy i ich wykonawcy: MAK, Miller, Lasek, Prokuratorzy wojskowi – i obecne władze: prokuratura, podkomisja. I MACIEREWICZ. Poza tą linią nie lzia, dociekać nie nada. Stoj, strielaiut!
Dziękuję za uwagę, przeczytałeś, przekaż innym
Niżej, o ile Administracja pozwoli zamieszczam dla przypomnienia test z zeszłego roku. Chyba nic się nie zestarzał, niestety, zresztą oceńcie Państwo sami.
Andrzej Tokarski
Smoleński Tryptyk
WSTĘP
Tekst nie zajmuje się pytaniem „jak” i „kto”. Odpowiedzi na to pierwsze szukało, zwłaszcza lata temu na Salonie 24 wielu znakomitych blogerów – i chyba dotarto tam do zrębów prawdy. Odpowiedzi na pytanie „kto” można, przy odrobinie dociekliwości, doszukać się i w poniższym materiale i w poprzednich moich dość nielicznych notkach. Warto pamiętać, że ci, którzy wykonali i nadzorowali całą operację tu na miejscu, to jedynie żołnierze – w żadnym razie nie decydenci. Tych ostatnich należałoby się doszukiwać w strukturach ponadnarodowych.
Napisałem ten tekst, by spróbować wymusić zakończenie opowiadania nam od 6 lat smoleńskich rzewnych bajek na kilka głosów. Również dziś, w dzień rocznicy, z mediów wylewa się ten sam ckliwo-podniosły chórek, tyleż skutecznie , co i starannie zagłuszający jakąkolwiek dociekliwość. Czy mi się to uda? – wątpię, ale przynajmniej spróbowałem, jak powiedział Mc Murphy. Prawdopodobnie warunkiem koniecznym do rozwikłania tej tajemnicy jest rzetelna i gruntowna powszechna lustracja obejmująca badających, ale również profesurę, wymiar sprawiedliwości, media, polityków, służby. Bez tego zostanie tylko bezowocna praca wielu blogerów na którą nikt z tych którzy nominalnie powinni być zainteresowani dotarciem do prawdy nie zwraca najmniejszej uwagi.
Czy doczekamy takich czasów prawdy – wątpię. Być może nastąpi to dopiero wówczas, gdy naród, czyli SUWEREN samodzielnie dokona interpretacji Konstytucji – a w szczególności jej art 4 – i rozgoniwszy na cztery wiatry wszystkich tych „przedstawicieli”, zacznie rządzić bezpośrednio.
Czego sobie i Państwu życzę.
DLACZEGO- fundamentalne pytanie jakie należy po wielokroć postawić, by zrozumieć co i w jakich kontekstach tak naprawdę wydarzyło się 10 kwietnia roku pamiętnego
Narrację o brzozie, błędzie pilotów, przypadkowej katastrofie i ziemi przekopanej na metr oraz prezydencie co poleciał się lansować od razu zostawimy na wyłączność koneserom – nie zajmując się nią dalej.
Czym kierowano się planując a następnie doprowadzając do tak spektakularnego aktu zagłady?
Z jakich powodów? Kierując się jakimi i czyimi interesami?
Pytanie DLACZEGO warto postawić w dwu aspektach – po pierwsze: jakie przyczyny legły u podstaw podjęcia decyzji o przeprowadzeniu takiej akcji?
Czy była to obawa o przebieg wyborów prezydenckich, o to, że Lech Kaczyński zostanie ponownie wybrany? Niezbyt wiele na to wskazywało – nic zatem nie uzasadniało podjęcia tak radykalnego kroku.
Czy zatem była to prywatna zemsta krajowego przeciwnika? Z użyciem lokalnych służb?- podobnie jak wyżej, również w obu przypadkach skala wydarzenia jest absolutnie niewspółmierna. Co w tym wszystkim robiłaby Rosja?
Czy może zemsta sąsiadującego imperium za akcję w Gruzji? Również razi absolutna niewspółmierność środków, poza tym w takim przypadku miejsce zdarzenia zostałoby zlokalizowane gdzie indziej, poza granicami imperium. Gdyby zdecydowano się przeprowadzić taką akcję można byłoby wybrać dowolne miejsce. Po co się tak afiszować, chciałoby się zapytać.
Więc może – w świetle szeroko wobec Lecha Kaczyńskiego formułowanych zarzutów o zdradę interesów narodowych akcji dokonali polscy patrioci? Zachowując z trudem powagę, trzeba odpowiedzieć, że jest to absolutnie niemożliwe, choćby z przyczyn technicznych. Poza tym w życiu nie zdołali by się wcześniej dogadać kto jest wodzem wszystkich wodzów. Wreszcie, podobnie jak w wyżej wymienionych przypadkach nie ta skala. I mnóstwo niepotrzebnych ofiar.
Więc może powód jest bardziej złożony, ale i bardziej ukryty. Prezydent – mimo licznych błędów, gaf, nietrafionych deklaracji, nieprzemyślanych sojuszy postępował w kierunku budowania, a raczej odbudowania niezależnego suwerennego państwa. Oczywiście w istniejących realiach, które były takie, że skoro dopiero co uciekliśmy (tak nam się WTEDY wydawało) z sowieckiego obozu karnego, to, będąc zbyt słabymi by działać samodzielnie, złożyliśmy akces do obozu (jak nam się WTEDY wydawało) wolnego cywilizowanego świata. W tych nowych nie do końca jeszcze rozpoznanych ramach Prezydent działał w kierunku budowania struktury owej Odrodzonej Niepodległej Państwowości. Można powiedzieć, że budował strukturę, trzon takiej Państwowości. Ową strukturę można z nielicznymi wyjątkami odnaleźć (wśród innych ofiar) na liście pasażerów z 10 kwietnia. I tu jest być może sedno sprawy.
Przecież nie można wykluczyć, że skoro realia nowych sojuszy nie do końca były właściwie rozpoznane, to PLANY Lecha Kaczyńskiego wobec Polski dalece rozmijały się z dalekosiężnymi planami geopolitycznymi wielkich tego świata. A ponieważ Polacy nie przejawiali skłonności do podporządkowania się w oczekiwanym, czyli w istotnych sprawach pełnym, zakresie – podjęto decyzję o spektakularnym, symbolicznym i należycie przerażającym uderzeniu w ów dopiero co stworzony trzon odradzającej się państwowości. Tak przerażającym, by przez grozę i strach sprowadzić Polaków do przeznaczonej dla nich roli – posłusznych i bezwolnych owiec, które strzygł i pilnował będzie ktoś inny.
Taki, moim zdaniem, był – i jest nadal – plan dla Polski i Polaków. Każdy kto się temu planowi przeciwstawi, jest wrogiem tych, którzy rozdają karty. Lech Kaczyński do tego – z racji konotacji rodzinnych – w rozumieniu owych możnych był – bo sprzeniewierzył się dalekosiężnym planom – również i przede wszystkim zdrajcą – i za to został ukarany.
Obecnie obserwowana sytuacja wściekłego amoku w atakowaniu władz polskich jest ciągiem dalszym tej samej reakcji. Warto zwrócić uwagę jak jest w tzw „cywilizowanym świecie” powszechna. To powinno dawać do myślenia nawet tym mniej spostrzegawczym.
Więc uderzając w Prezydenta, w obóz który budował, a który zagrażał obcym interesom – symbolicznie uderzono w Państwo i zdruzgotano Państwo. Ostentacyjnie, bezkarnie i z nieukrywaną pogardą. Prawdopodobnie (chcę wierzyć, że nie był to element planu) szczęśliwemu trafowi, że Jarosław nie wsiadł do tego samolotu (pojęcia „samolot”, Smoleńsk” używam jako symboli – będzie o tym niżej) zawdzięczamy to, że jeszcze roimy o jakiejś pozytywnej zmianie w Polsce. Gdyby wsiadł, nie byłoby wśród żywych nikogo, kto poważyłby się spróbować ponownie pokonać tą drogę.
Tak to widzę od tej strony pytania DLACZEGO? W tej hipotezie pośrednio zawarta jest odpowiedź na wielokrotnie formułowany zarzut jakoby Prezydent Kaczyński był zaprzedanym zdrajcą sprawy polskiej. Gdyby tak było, to takich zdrajców mocodawca sowicie wynagradza i honoruje – nie zabija. Zostawiając na boku całą skalę tej niesłychanej hekatomby.
II. MASKIROWKA W MASKIROWCE – JAK RUSKA BABA W BABIE
Druga odsłona pytania DLACZEGO? jest następująca: DLA → CZEGO? Dla jakiego celu? Czy oprócz elementu przyczynowego wyżej opisanego jest jeszcze jakiś element OCZEKIWANY?
Oto zobaczmy co się w wyniku „katastrofy smoleńskiej” stało w dalszym planie. Choć wszystko wskazuje na to, że istota zdarzenia dokonała się w innym niż smoleńskie błota miejscu, od samego początku obowiązująca narracja budowała coś szczególnego. Wręcz natarczywie wdrukowywano ludziom w świadomość obraz rosyjskiej współ-winy, rosyjskich matactw, rosyjskich kłamstw od samego początku, od pierwszych wiadomości o czterech podejściach, rosyjskiego bałaganu (bardak!)etc. Oczywiście oficjalna narracja kreowała inną rzeczywistość, znakomitą współpracę – jednak w sposób na tyle nachalny, że – a może żeby – tylko podkreślało to zasadność tego pierwszego odczucia.
Można powiedzieć: ech ci Polacy i te ich antyrosyjskie fobie – ale to nieprawda.
W budowaniu tej antyrosyjskiej narracji pracowicie i ostentacyjnie brali udział Rosjanie (używając pojęcia „Rosjanie” mam na myśli władze imperium, nie mieszam do tego zwykłych obywateli) Kłamstwa od samego początku, demonstracyjne lekceważenie rodzin ofiar, pogarda dla szczątków ofiar, łamanie prawa międzynarodowego, niszczenie wraku, niszczenie dowodów, wielość wersji nagrań czarnych skrzynek, ostentacyjna odmowa pomocy prawnej, iście azjatyckie – choć może raczej należałoby powiedzieć „talmudyczne” – łgarstwa na każdym etapie śledztwa aż do dziś.
Symbolem tej ostentacyjnej demonstracji winy i udziału w katastrofie jest słynne zawiesie ze znanego filmu. Ten filmik powstał w Rosji, więc gdyby chciano by nie było takich kompromitujących śladów, to by ich nie było. Ale zawiesie jest i mówi nam i całemu światu: to wszystko fotomontaż, pic na wodę, maskirowka i zostało to wykonane przez nas (Rosjan) – i co nam zrobicie? Ten element nie miał prawa się tam znaleźć kilka chwil po „katastrofie”poza jednym/może dwoma wyjątkami. Że MIAŁ się znaleźć. Żeby było widać. Żeby wszyscy, którzy powinni to zobaczyć, udawali, że go nie widzą. I że na jego drugim końcu był śmigłowiec, albo dźwig. Którym podniesiono coś. Co podnoszono kilka chwil po „katastrofie”? Na przykład siatki maskujące „wrak”. Żeby je podnieść niezauważalnie dla np. satelitów, wcześniej przeleciał IŁ86 i zrzucił mgłę, jak alibi, która jak szybko się pojawiła tak samo szybko znikła. Ił przy okazji zostawił na radarach ślad lądującego samolotu – tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś niepowołany obserwował. Po czym zameldował swoim zrzut i poleciał i tyle go widzieli. Samochody już były niepotrzebne.
Gdyby to wszystko chciano ukryć, to by ukryto. Gdyby to był zwykły wypadek, to byłoby zwykłe badanie, zwykłe sekcje, zwykłe pogrzeby. Nikt z żadnej strony by nie kłamał, bo nie byłoby powodu.
Stało się inaczej więc trzeba dociekać DLA → CZEGO? Dla jakiego celu stało się to, co się stało i dlaczego Rosja bierze w tym tak intensywny i ostentacyjny udział? Czy ma to jakiś związek z dalekosiężnymi planami geopolitycznymi o których pisałem wcześniej? A jeśli tak – to jaki?
Znów cofnijmy się wstecz. Zdruzgotany naród i szczęśliwa rozradowana władza. Żółwiki przybijane Putinowi, rechot na pogrzebie, poniewieranie rodzin ofiar, demonstracyjnie niechlujnie prowadzone śledztwo – a wszystko rączka w rączkę z Rosją. Raport Anodiny wiarygodny, raport Millera tłumaczony z rosyjskiego na polski, Władymir, „nasz człowiek w Moskwie”. Pełna sielanka – i pełna ostentacja. Nakręcanie emocji społecznych.
W napinaniu struny ważną rolę odgrywają „nasze media”. Kręcą kołowrotek antyrosyjski, ale każdy, kto spróbował zasygnalizować im szersze spojrzenie na „katastrofę” – poszerzoną choćby o hangar i wątek warszawski – moim zdaniem kluczowy dla zrozumienia prawdy o 10.04.2010 – ten wie, że nie ma dialogu, nie ma poszukiwania prawdy. Jest tylko agresja. Podobnie ma się rzecz z ówczesnym posłem a obecnie ministrem Macierewiczem. Polityk ów, całkowicie impregnowany na elementarną logikę brnął i nadal brnie w hipotezy wybuchowo-wielowybuchowe, ostatnio „ubogacone” o jakąś idiotyczną teorię o błędzie konstrukcyjnym. Wspomina też ostatnio o jakichś „setkach świadków” – po dopytaniu okazuje się, że to jacyś NN, lub mieszkańcy Smoleńska. Mieszkańcy miasta będącego jednym wielkim garnizonem wojskowym obcej armii świadkami ministra Macierewicza….czy coś trzeba dodać?
Wszystko to w sosie narracji o winie Rosjan – ale bez śladu poszukiwania czy analizowania innych, choćby wyżej zasygnalizowanych elementów. Symptomatyczne za to było wywalenie z komisji Chrisa Cieszewskiego gdy tylko ten wskazał, że ślady śniegu na zdjęciach z lutego marca są tożsame z układem szczątków „wraku” po 10.04.2010. To wystarczyło by natychmiast wyleciał i w obecnym składzie podkomisji już nie powrócił. Wygląda jakby nie pasował do założonego planu działania. Spadło z nieba 10ton mięsa i kości, 800litrów krwi, bagaże, odzież. Czy ktoś widział na zdjęciach „wraku” cokolwiek z tego? Jedną kroplę krwi? Był tylko czerwony żakiet, w jakim powszechnie jeździ się w oficjalnych delegacjach państwowych na groby…. i lokalny żul w burym swetrze, który pewnie od tygodni beztrosko sypiał w tym wraku, nie wiedząc nawet, że sypia w eleganckim samolocie państwowym…w locie…..
a Macierewicz bada…….. Nic dziwnego, że Cieszewski wyleciał.
Więc: rozradowana władza i zdruzgotany naród. Rząd ówczesny nie sposób inaczej określić jako z punktu widzenia interesów państwa fatalny, tragiczny, niekompetentny, butny arogancki, niszczący wszystko czego się dotknął. Ale z punktu widzenia „cywilizowanego świata” znakomity, demokratyczny, PRZEWIDYWALNY, nowoczesny, etc. My – oni. Naciągania struny ciąg dalszy.
Pojawia się konflikt na upadającej Ukrainie. Ten konflikt, w istocie mroczny cień wielkiej geopolityki pod postacią rozgrywki o podział terytorium, bogactw i niewolników między dwoma gangami, jest też okazją do przeorientowania sceny politycznej w Polsce. Oto powszechnie znienawidzony polski rząd angażuje się w sprawy ukraińskie po „słusznej” stronie, niepostrzeżenie stając w ten sposób w kontrze do Rosji. Środowiska patriotyczne w durnym amoku uczestniczą w tej narracji. Charakterystyczne, że cały „cywilizowany świat”, UE, USA zachowują dystans do tej sprawy, są oszczędne w słowach i sankcjach wobec Rosji. Wyjątkiem jest Polska – tylko tutaj już z prawa i z lewa kręci się spiralę antyrosyjską – zupełnie jakby komuś o to chodziło, by ten konflikt zaogniać.
Wszystkie środowiska post-pzprowskie jak na rozkaz zaczynają robić to samo. Wszystkie te dotąd bezgranicznie oddane Rosji Cimoszewicze, Cioski, Millery, Kwaśniewskie itp – jakby ktoś przełożył wajchę.
Rosja podobnie burczy groźnie pod adresem Polski.
Charakterystyczne, że nikt ani w polskich mediach, ani wśród polityków nie pokusi się o przedstawienie rzeczywistego znaczenia wydarzeń na Ukrainie, nie ma żadnej analizy rzeczywistych ośrodków decyzyjnych, żadnego szerszego kontekstu międzynarodowego poza „biedna Ukraina i źli Rosjanie”. Nie powinniśmy się dowiedzieć jaka tam gra się toczy, JAKIE PAŃSTWO tam się buduje i jak to się ma do naszej przyszłości. Dla nas ważne ma być byśmy postrzegali Rosję jako główne zagrożenie – i, co szczególnie warte zauważenia, Rosja wydatnie nam w tym pomaga.
Dlaczego to ostatnie tak szczególnie warte zauważenia? By się uchronić przed naiwnym rozpoznaniem sytuacji. By wiedząc, że zapewne chodzi o prowokację, nie dać się sprowokować.
Spotyka się też czasem takie spojrzenie na stosunki polsko-rosyjskie: Rosja nie była i nie jest do nas wrogo nastawiona, wyzwoliła nas, pomogła odbudować po wojnie, zapewniała przez lata pokój i dobrobyt – tylko my tego nie potrafiliśmy uszanować i odpłacamy się czarną niewdzięcznością. To są niestety dywagacje intelektualnego prawiczka wychowanego na Czterech Pancernych. Sowiecka Rosja zamierzała nas anihilować w 1920, dobiła w 1939, ograbiła z resztek w 1945, rękami swoich wysłanników dokonała rzezi Żołnierzy Wyklętych i zdławienia demokracji po wojnie, zatrzymała w rozwoju i okupowała do lat 80tych.
To samo robiła później po tzw przemianach demokratycznych polegających głównie na zmianie szyldów (PRL na Polska, ZSRR na Rosja) i w niewielkim zakresie na zmianie nadzorców. Może raczej na podziale stref wpływów: Rosja grabiła nas dalej w sferze energetyczno-surowcowej, „cywilizowany świat” w pozostałych. Warto też pamiętać, że Polska w żadnym momencie nie stawała w istotnej kontrze wobec Rosji – raczej dość potulnie dawała się doić. Wielka w tym zasługa większości „naszych” rządów, oczywiście. Od lat 90tych rabunek wszystkiego, co się dało ukraść szedł już na ostro, ale trzeba było dopiero armagedonu rządów Tuska i jego kumpli, by cherlawy i zacofany dorobek PRL jawić się zaczął jako utracona kraina dobrobytu i bezpieczeństwa. Armagedonu i zaniku pamięci – bo jeśli ktoś pamięta ten koszmarny brudny kraj zmęczonych ludzi, krzywych ulic i chodników, nędznych i rzadkich samochodów, koślawych niedostępnych mieszkań i tych wszystkich innych licznych rzeczy, których – NIE BYŁO! – to tak za bardzo nie tęskni.
TRZEBA BYŁO DOPIERO SPROKUROWAĆ SMOLEŃSK – żeby powstał rozbrat w stosunkach z Rosją w istocie nie do usunięcia. Tzn. usunięcie było jakoś możliwe w momencie i okolicznościach opisanych w tekście „o czym milczy min Waszczykowski” – to wtedy był moment weryfikacji rzeczywistych intencji strony rosyjskiej. Mogli – gdyby chcieli – wybrnąć z całej bardzo dla nich niejednoznacznej sprawy Smoleńska, wszcząć procedurę oddawania tzw „wraku” etc. Nic takiego nie zaszło – zamiast tego była jak zwykle arogancka sowiecka buta, poniżenie gościa, pokazania mu miejsca w przedpokoju i odesłania z niczym. Jak dla mnie to był koniec kredytu wiarygodności dla Rosji w jej obecnej postaci.
Nastąpiły w Polsce wybory: prezydenckie a później parlamentarne. Nominalnie jedne i drugie zakończyły się dla nas korzystnie, łotry bez czci i godności odeszły w niesławie, wygrała opcja patriotyczna, przynajmniej w sferze deklaracji. Jednak dokładniejsza analiza zdarzeń nasuwa wątpliwości. Czy przypadkiem nie jesteśmy w dalszym ciągu przedmiotem manipulacji? Ciągu manipulacji? Wiemy, że dla naszej szkolonej w Moskwie komisji wyborczej uzyskanie pożądanego wyniku nie stanowi trudności. Pokazały to choćby wybory samorządowe. A jednak nie udało się. Do ogromu klęski przyczyniła się mnogość kandydatów po lewej stronie – zupełnie jakby stracili instynkt samozachowawczy. Przecież zabrali głosy Bronkowi. To samo zdarzyło się w wyborach parlamentarnych: pojawiły się jakieś wystrugane na poczekaniu z patyka partie i partyjki, które odebrały głosy PO. I oto PIS odniósł bezprecedensowe zwycięstwo. Czy przypadkiem nie miało tak być? Oto jest pytanie.
Używając pojęcia „maskirowka” warto spróbować rozszerzyć je na inne zjawiska: to opis fałszywego miejsca katastrofy. Ale maskirowką można też nazwać przepoczwarzenie PRL w Rzeczpospolitą Polską – to co się stało, teraz z dystansu lat, wydaje się ,z e doszlo jedynie do wymiany nadzorców. Maskirowką jest też – w moim przekonaniu – przemiana ZSRR w Rosję – to co tam tak naprawdę powstało, to nadal przepoczwarzony, przebrany ZSRR – władza należy do tych samych, co niegdyś środowisk, niekoniecznie rosyjskich. Techniki działania nieco się zmieniły – cele niespecjalnie.
Na innym poziomie – obrazu współczesnego świata możemy też poszukać maskirowki: czy obecna wędrówka ludów z południa na północ, ale także przez Rosję do Finlandii nie świadczy o tym, że obraz świata suwerennych państw, rozdzielonych granicami jest pozorny, fałszywy, jest jak te cienie na ścianie platońskiej jaskini – wystarczy, że ktoś w jakichś ponadnarodowych strukturach podejmie taką decyzję – i granice znikają, dokumenty nie są potrzebne. Struktury państwowe przestają istnieć. Zjawisko wykracza poza ramy UE czy NATO – Rosja jest tego przykładem. Istnieje ponadnarodowa gra wpływów ponadnarodowych sił – reszta to przedstawienie dla naiwnych. Jakich sił? To też dobre pytanie. Żeby poszukać na nie odpowiedzi, można postawić inne pytanie, pomocnicze – zawadzające o wcześniej przywołany przykład ruchu uchodźców, wywołany, jak powszechnie wiadomo (?) przez działania wojenne cywilizowanego świata przeciw ISIS. Można by zapytać: cóż to takiego owo ISIS – i dlaczego nazywa się ISIS i z czym to się może (może nawet powinno) kojarzyć?
Postawmy jednak inne: Na granicy jakiego państwa graniczącego z ziemiami kontrolowanymi przez ISIS nie ma ŻADNYCH walk, nie trzeba ich strzec, nie przelatuje tam choćby jeden pocisk?
I dlaczego?
III. MROCZNY CIEŃ GEOPOLITYKI a OSTATECZNE ROZWIĄZANIE
Poprzez „katastrofę smoleńską”, a następnie narrację ukraińską został dokonany ostateczny rozdział Polski od Rosji. Teraz do władzy dochodzi partia w ów „Smoleńsk” nieodwracalnie uwikłana. Z tego powodu nie może wejść z Rosją w normalne relacje dopóki nie wyjaśni sprawy 10.04.2010. A nie wyjaśni, bo Rosja na to nie pozwoli. Nie oddała i nie odda „wraku”. Nie odda innych dowodów w sprawie. Wystawia na sprzedaż miejsce katastrofy, choć przecież jeszcze nie zakończyła(!) śledztwa. Może w odwecie za plany usuwania (słuszne choć w kiepskim momencie, chciałbym wierzyć, że moment nie został celowo wybrany) pomników sowieckich, dokona jakiegoś aktu zbezczeszczenia w Katyniu. To jest w sowieckim stylu – a co nam zrobicie!?
To w Rosji. A w Polsce? W Polsce warto w tym kontekście odnotować szczególny, moim zdaniem równie symptomatyczny co niepokojący sojusz. Otóż obie przeciwne sobie na śmierć i życie strony wewnętrznego konfliktu społeczno-politycznego i sekundujące im media w jednym są zgodne. W kreowaniu narracji antyrosyjskiej. Pretekstem do tego jest Ukraina, jest Syria, jest Smoleńsk. Cokolwiek, co się nada. Jedynym stonowanym głosem jest głos samego PIS – ale już np. minister Macierewicz poczyna sobie zastanawiająco buńczucznie. Równocześnie Pan minister zbroi naród, kupuje sprzęt bojowy, organizuje jakieś formacje samoobrony. Media z kręgu gazety dla szydery z gojów zwanej Polską uczestniczą w tej samej narracji – na przemian modlą się pod krzyżem, łopoczą sztandarami i zbierają się na Moskala. Media z drugiej strony nie modlą się pod krzyżem, ale w kwestii Rosji kręcą ten sam film.
To powinno budzić najwyższe podejrzenie. Nie mamy przecież ŻADNEJ wątpliwości, że jakby już doszło do konfliktu, to celem sowieckich pocisków wszelkich kalibrów i rodzajów broni nie będą redaktorzy Gazpola, Wyborczej, ani niektórzy szefowie Wiadomości i ich tatusiowie, ani pan Macierewicz.
Będzie inaczej – to znaczy tak jak było zawsze. Przeciwko wielokrotnie silniejszemu przeciwnikowi który tylko czeka na pretekst i nie zawaha się przed prowokacją, zostaną wysłani młodzi niedostatecznie uzbrojeni, ale za to pełni patriotycznego zapału ludzie płci obojga. Zostaną wysłani i – jak już wiele razy – bohatersko zginą. Bo sojusznicze siły NATO stacjonujące na naszym terenie nie dostaną na czas rozkazu do działania – tym bardziej że na ich bazy nie spadnie ani jeden pocisk. Bo nasze czołgi – jeżeli w ogóle będą na chodzie – nie będą miały jeszcze odpowiedniej amunicji do naruszenia czołgów nowej generacji. Bo F16te nie dostaną na czas kodów sterujących. Bo jedyne liczące się oddziały wojsk będą akurat na misjach – lub będą wspierały bratni a miłujący pokój Izrael w walkach z groźną armią Palestyny…..
Co to znaczy, że „tak jak było zawsze”? By odpowiedzieć na to pytanie warto prześledzić historię nieudanych tragicznych powstań narodowych: Listopadowego, Styczniowego, Warszawskiego. Ale nie pod kątem niepodważalnego bohaterstwa ich uczestników – tylko pod kątem prowokacji, jaka za każdym razem pchała ich do z góry skazanej na klęskę i zagładę walki z wielokrotnie potężniejszym wrogiem zewnętrznym. Za każdym razem prowokacja wychodziła z wewnątrz, to tu, wewnątrz istniały i działały siły, które najpierw, w porozumieniu z elementem zewnętrznym doprowadzały do wrzenia, dbały o to, by nie mogło one być skuteczne z uwagi np. na niedostateczne uzbrojenie – a następnie, po krwawym stłumieniu zrywów narodowościowych, korzystały na majątku ofiar i skazanych oraz były sowicie wynagradzane przez zwycięzców.
To jest zawsze powtarzający się ten sam schemat i za każdym razem te same siły wewnętrzne. Moim zdaniem identyczny schemat został zastosowany w roku 1981, rozhuśtano nastroje, eskalowano napięcie społeczne, generowano falę strajków wprost zmierzając do konfrontacji siłowej. Chodziło o powtórzenie wyżej opisanych schematów: mnóstwo ofiar, krwawe represje, naród po raz kolejny skąpany we krwi tych najbardziej oddanych. Powtórzę w tym miejscu to co już kiedyś napisałem: coraz bardziej jestem przekonany, że tylko dzięki wstrząsowi jakie wywołała krwawa interwencja w kopalni Wujek, udało się tę spiralę zatrzymać. Zginęło dziewięciu dzielnych ludzi – cześć im i chwała. Tym bardziej, że być może ich najwyższa ofiara ocaliła życie i mienie dziesiątków a może setek tysięcy. Spuentuję to tak: gdybym miał do dyspozycji 100 punktów za patriotyzm i miał nimi obdzielić ówczesnych dzielnych opozycjonistów, tych wszystkich Geremków, Mazowieckich, Michników, Frasyniuków, Borusewiczów, czy Bolków i tym podobnej kamaryli – to wszystkie te punkty zapisałbym generałowi Kiszczakowi, być może pospołu z Jaruzelskim. Moim zdaniem w świetle tego co wiem – i wiem że oni wiedzieli o rzeczywistych w ówczesnej polityce grupach wpływu – zapobiegli oni kolejnej zaplanowanej według stale tego samego schematu rzezi narodu. Kto nie wie o czym mowa, niech poczyta np. u Albina Siwaka, jakie to grupy i osoby roztoczyły ścisły parasol nadzoru nad Bolkiem w czasie Okrągłego Stołu. Całe dwa najbliższe hotele były przez nich zajęte, pisze Siwak.
W świetle powyższych zaszłości historycznych może warto pochylić się nad taką hipotezą: oto przygotowano taką sekwencję wydarzeń, że mamy fatalne stosunki z groźnym sąsiadem, ale za to mamy wreszcie swój, narodowy rząd, rząd naprawiający błędy i zaniechania ostatnich 30lat. Wreszcie widzimy światełko w tunelu, jest nadzieja, że sprawy zaczną iść tak, jak byśmy chcieli. Za taki rząd poszlibyśmy w ogień, choćby i z gołymi rękami. I następuje jakaś prowokacja. Jakieś dzieci dyplomatów znów zostaną bezobjawowo pobite. Ktoś rzuci kamieniami nie tam gdzie trzeba. Jakiś obywatel imperium przebywający stale na terenie Polski poczuje się zagrożony. Może wszystko to naraz. Imperium zacznie groźnie burczeć. Nasz rząd, z bagażem niewyjaśnionego Smoleńska nie będzie mógł znów położyć uszu po sobie, powiedzieć, że eto była prosta oszibka, zresztą naród nie pozwoli by Jego rządowi i jemu samemu znów bezczelnie i bezkarnie napluto w twarz. Obawiam się, że są siły w tym rządzie, które ochoczo nas poprowadzą – choć lepszym słowem byłoby „wyprowadzą” (w pole) I już. Dzieje się. Lawina rusza.
Na pracowicie od lat zgromadzone beczki z prochem można już rzucić iskrę. I zacierając ręce patrzeć co się będzie działo. Starcie Dawida z Goliatem przy całkowitej obojętności otoczenia.
Tak się to skończy. Tu jest odpowiedź na postawione w tytule pytanie DLACZEGO? I pytanie
DLA -> CZEGO ?
Nastąpi OSTATECZNE ROZWIĄZANIE KWESTII POLSKIEJ.
Geopolityka rozjedzie nas na miazgę, ci, co przeżyją, będą mogli dostąpić zaszczytu pracy dla swoich panów. Prawdopodobnie dożywotniej. Na zwolnione miejsce po tych, co zginęli, przyjadą inni. Zamożni, pewni siebie. Bezwzględni dla tubylców. Będziemy Palestyną Europy.
Ku zadowoleniu i zgodnie z oczekiwaniem wszystkich sąsiadów.
Jak postrzegać rolę obecnej władzy? To też jest dobre pytanie, choć odpowiedź trudna. Z całą pewnością po rządach łajdaków i kryminalistów jest to odmiana na lepsze. Nie chce mi się wierzyć w złe intencje Jarosława Kaczyńskiego, zresztą jego osobiste przeżycia warunkują pozycję i kierunek działania. Tak to sobie wyobrażam. Nie wiem jaką ma wiedzę o kulisach 10.04 JK – wiem, że na jego miejscu i z tymi możliwościami jakie ma obecnie, zrobiłbym wszystko by śmierć brata i bliskich nie dała oczekiwanych przez sprawców rezultatów.
Wiele działań tego rządu mi się podoba – wykonywane lepiej lub gorzej ale wydają się zmierzać w dobrym kierunku. Diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach: nominalnie słuszna i potrzebna ustawa o ochronie ziemi może okazać się antypolska, gdy w jej efekcie dochodzić będzie do wywłaszczeń, a prawo do nieskrępowanego obrotu będą miały związki wyznaniowe – czyli np. gminy żydowskie. Zresztą kościołowi katolickiemu też nie ufam za grosz i wolałbym by, jak żaden związek wyznaniowy, nie miał żadnych szczególnych praw majątkowych.
Bardzo dobrą robotę wydaje się wykonywać ministrowie Ziobro i Jaki. Ważne, by starczyło im odwagi i determinacji, bo ten resort i środowisko to w istocie kłębowisko żmij, które trzeba naprawiać żelazną miotłą a patologie wypalać ogniem. Spór o TK i wściekłość środowiska uważającego się za stojące ponad prawem jest tego dobitnym przykładem.
Słabe punkty to ministrowie Błaszczak i Zieliński. Ich postawa w sprawie wypadku prezydenta Dudy i postawy BOR jest w mojej ocenie kompromitująca. Nie słyszę też by zmierzali do ograniczenia ustawy 1066. Zamiast tego upajają się rosnącymi możliwościami inwigilacji. Dla naszego dobra – jakże by inaczej.
W kontekście głównego tematu tego materiału, czyli geopolitycznego zagrożenia niepokojąca jest postawa ministra Macierewicza. Ostatnia Pana Ministra wizyta w Izraelu powinna wszystkim zapalić lampki alarmowe. Jeżeli Pan Minister TAM szuka sojuszników przyjaciół…… czy może pojechał po instrukcje? – będę o wiele spokojniejszy po oby jak najszybszej dymisji tego polityka.
W świetle tego co powyżej: po pierwsze uświadomić sobie wielostronność zagrożenia prowokacją.
Po drugie: pod żadnym pozorem nie dać się sprowokować, nie dać się zmilitaryzować, nie roić o walce zbrojnej. Nie ulegać atmosferze patriotyczno-powstańczej tak natarczywie ostatnio lansowanej. Nie dać się wysłać na wojnę. Nie dać się zabić.
Nie liczyć na sojuszników, bo ich nie mamy. Liczyć na własne siły i możliwości. Widzieć geopolitykę taką jaka ona jest – rozciągnięta w czasie, niekiedy na dziesięciolecia. Dziejąca się w ukryciu, w sferze niejawnej, np. aktów prawnych, niekoniecznie krajowych. Jej cele nigdy nie są ujawniane ogółowi, znają je tylko wtajemniczeni. Reszta dowiaduje się post factum.
Dopominać się by władza zdawała głośno i drobiazgowo relacje ze swoich działań – w tym przed chwilą wymienionym przypadku żądać od ministra MON szczegółowej relacji ze swoich rozmów w Izraelu. Jasno artykułować kto tu jest suwerenem a kto jest jedynie zatrudnionym do administracji w owego suwerena imieniu pracownikiem najemnym. Płacimy ale wymagamy – jeśli płacimy ale nie wymagamy – to jesteśmy durniami sami sobie winnymi.
Pamiętać, że z uwagi na Smoleńsk nasza sytuacja jest odmienna niż jakiegokolwiek innego kraju – nie liczyć na czyjekolwiek wsparcie. Taki też był moim zdaniem jeden z zamiarów/celów operacji 10.04.2010. Byśmy w obliczu prowokacji zostali sami.
Geopolityka nie jest nieodwracalna, jednak warunkiem koniecznym jest uświadamianie sobie ukrytych działań i intencji. To przez dziesięciolecia było zaniedbywane. Nasza nauka historii, której byliśmy przez dziesięciolecia poddawani, to w istocie jest dezinformacja historyczna. Zarys koniecznej weryfikacji rozumienia tej historii zarysowano wyżej na przykładzie tragicznych powstań – ale dociekliwy i posiadający otwarty umysł poszukiwacz prawdy może i zapewne powinien rozciągnąć ową refleksję na znacznie dłuższy okres wstecz.
Niewykluczone, że ów szczególnie miłujący prawdę badacz dojdzie do wniosku, iż przypadająca w tym roku – a hucznie zapowiadana rocznica chrztu Polski – to w istocie 1050 rocznica zniewolenia i odarcia z własnej tożsamości na rzecz obcej, do tego bardzo wątpliwej wiarygodności. Zaś uroczyste świętowanie tej rocznicy jedynie potwierdza stopień zaawansowania owego zniewolenia – czy ujmując rzecz bez ogródek – skutecznego wyprania mózgów. Ale to temat dla tych najdociekliwszych.
Na dzień dzisiejszy informacja jest taka, że realizowany jest rozpoczęty 10.04.2010 złowrogi plan przejęcia tej ziemi – albo działając mądrze, świadomie i z rozwagą, obronimy się – albo nas, jako narodu nie będzie.
I nikt po nas nie uroni łzy. I NA PEWNO nikt za nas nie umrze na krzyżu.
Przeczytajcie, dajcie przeczytać innym. Z podziękowaniem za uwagę.
Andrzej Tokarski
Jeden komentarz