Bez kategorii
Like

Smoleński puzel

24/10/2012
605 Wyświetlenia
0 Komentarze
3 minut czytania
no-cover

Autor katastrofy pewnie jeszcze żyje, ale wątpię, aby była jakaś nadzieja na wieczór autorski.

0


 Gdzieś pod koniec lat 90-ych zeszłego stulecia tłumaczyłam książkę Mary Stewart This Rough Magic. Autorka ma wyjątkowy dar opisywania miejsca, w którym umiejscawia akcję, więc robiłam to z dużą przyjemnością, obiecując sobie kiedyś koniecznie nawiedzić Korfu, co mi się zresztą nie udało.
Wątek podstawowy był banalny, więc mnie zupełne nie ruszał. Tym niemniej w jakiejś chwili coś mi się zaczęło nie zgadzać.
Bo oto główna bohaterka w środku nocy rwie z plaży po stromej skarpie do góry. W pół drogi wydaje jej się, że coś przebiegło dróżkę i w chwilę potem zostaje zatrzymana przez młodego, nieuprzejmego człowieka. Rozpoznaje go i zaczynają sie kłócić. Z kłótni wynika, że młody człowiek z kumplem przywieźli jakis łup i właśnie go transportowali pod górę, kiedy dziewoja na nich wpadła. Po chwili jednak usłyszawszy gwizd dodaje triumfalnie, że kumpel dotarł z łupem bezpiecznie na górę.
Niby wszystko w porządku.
Następuje dalszy ciąg akcji bez związku z powyższym.
 Jednak po jakimś czasie bohaterka, a wraz z nią czytelnik, dowiaduje się, że to, co obaj panowie targali cichcem do góry, to był człowiek na noszach! Ze złamaną nogą.
Pytanie brzmi oczywiście: jakim cudem kumpel zdołał wtargać po stromej skarpie nosze z rannym?
Odpowiedź jest oczywista.
Kumpel sam nie mógł wtargać noszy z rannym po stromym zboczu.

Oczywiście, zgłosiłam się z problemem do wydawcy. Autorka żyła i można było się zapytać, jak jej się udało nie zauważyć problemu i jak chce go rozwiązać.
Ostatecznie jednak postanowiłyśmy podejść do tematu pragmatycznie.
Ten fragment powieści jest kluczowy dla całości. Jednym słowem, bez niego nie ma ciągu dalszego.
 Wątpliwe aby autorka była skłonna zmieniać całą książkę, aby tylko naprawić ten jeden kawałek, w którym miś zamiast uszu ma liście kapusty.
Poza tym wydawnictwu niedługo wygasał copyright.
Zresztą skoro nikt poza mną od 1964 roku, kiedy książka po raz pierwszy ujrzała światło dzienne dotąd nie zauważył problemu, można było założyć, że i nikt po mnie nie zauważy.
I rzeczywiście nikt nie zauważył.

Dlatego teraz, kiedy układam sobie w głowie kawałki smoleńskiego puzla, gdzie żaden kawałek nie daje się dopasować do drugiego, zastanawiam się tylko, kto tutaj założył, że nikt tego i tak nie zauważy, kto jest grafomańskim autorem tejże katastrofy, a także kto ma na nią copyright . No i kiedy on wygasa.

 

 

0

sigma

188 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758