To smutne, że żyję w Kraju, w którym po kilkunastu miesiącach od gigantycznej tragedii narodowej, mogę dysponowac jedynie wiedzą budzącą refleksje, a nie wiedzą o faktach tych tragicznych okoliczności i ich przyczyn.
To smutne, że żyję w Kraju, w którym po kilkunastu miesiącach od gigantycznej tragedii narodowej, mogę dysponowac jedynie wiedzą budzącą refleksje, a nie wiedzą o faktach tych tragicznych okoliczności i ich przyczyn.
Po zapoznaniu się z wieloma różnymi materiałami zdaję sobie sprawę z szeregu fatalnych okoliczności, dotyczących funkcjonowania polskich sił zbrojnych, w tym lotnictwa wojskowego, w tym pułku wożącego VIP-ów. Tzw. "wina polska" na ścieżce wiodącej dio katastrofy smolenskiej jest widoczna prawie od początku (tylko zwolennicy nniewinnienia Rosjan bez sensu wmawiali polemistom, ze ci nie widzą polskich win). Jest dla mnie także jasne, że istnieją zjawiska negatywne – krycia, zatajania, manipulowania – biorące sie z chęci obrony siebie, znajowych, środowiska. Przyjmuję także, iż nie zostało dowiedzione bezspornie, że piloci rzeczywiście podjęli czynności odejścia oraz w równym stopniu przyjmuję brak bezspornych dowodów na realizację zamiaru lądowania. Wobec obu opcji można snuć różne przypuszczenia i oceny – wg własnego uznania i kąta własnego subiektywizmu ale dowodów brak. Można także ekscytować się tezami o "naciskach". Można wyciągać swoje wnioski ze słabo słyszalnych wypowiedzi, nadawać im sens pytań, twierdzeń, ukrytych znaczeń, "oczywistych" przyczyn, itp.
Kłopot, w powyżej opisanej przestrzeni, zawsze jest ten sam – brak dowodów, dowiedzionych faktów. Musimy pozostać nawet nie przy poszlakach lecz przy wnioskach domniemywanych.
Mamy też inną przestrzeń na ścieżce wiodącej do katastrofy.
Przestrzeń łatwiejszą, bowiem zaopatrzoną w dowody niezbite. To przestrzeń (o której zdaniem niektórych powinno być cicho) rosyjskiego udziału w okolicznościach sprawy.
Kontrolerzy wieży lotniska w Smolensku:
–nie wydali zakazu lądowania samolotu w złych warunkach nad lotniskiem, pomimo tego, ze rosyjskie przepisy nakazują kontrolerom lotniska wojskowego wydanie decyzji w takiej sprawie (FAKT DOWIEDZIONY); inaczej niż w innych krajach, gdzie decyduje pilot,
– konsultowali się nie tylko z obecnym tam pułkownikiem ale także z jakimś podmiotem w Mioskwie, co stwarza zasadnym domniemanie (tu – tylko domniemanie, dowiedzionego faktu brak) nacisków, na podobnym poziomie pewności/wątpliwości jak załozenie o "polskich naciskach",
–za pomocą swych komend oraz faszywych informacji przekazywanych pilotom, sprowadzili samolot poza kurs i ścieżkę prawidłowego dolotu do pasa lotniskapowodując znalezienie sie samolotu nad obszarem lasu i zagłębienia terenu poniżej poziomu pasa
Można założyć z całą pewnością, ze prawidłowo naprowadzany samolot nie znalazłby się nad jarem, nad lasem, nie zawadziłby o żadną brzoze, ani palme, ani baobab. Co stałoby się nad pasem lotniska – nie wiadomo. Czy udałoby się odejście – nie wiadomo. Może eksperci bazujący na jakimś założeniu prawidłowego kursu, tendencji wynikających także z domniemywanych błędów pilotażu, daliby radę przedstawiś symulację próby odejścia znad pasa i określić szanse.
Łatwiejsze będzie jednak uczynienie założeń, co do skutków ewentualnego gwałtownego przyziemienia na pasie. Inni nazwą to spadnięciem lub rozbiciem przy lądowaniu – wszystko jedno.
Taki eksces nienormalnego lądowania miałby pewne, niewątpliwe cechy:
– samolot nie zahaczyłby o drzewo i nie zostałby odłamany kawałek skrzydła (jeśli tak było, co zakładają niektórzy w związku z kolizją z brzozą),
– samolot nie wykonałby na pewno obrotu-półbeczki (jeśli tak było, co twierdzą niektórzy) i nie spadłby dachem na pas lotniska,
– przyziemienie miałoby zapewne postać ślizgową lub postać upadku z niskiej wysokosci na dolną cześć kadłuba.
Opinie ekspertów oraz wiele znanych przypadków takich wypadków samolotów Tu-154 i Tu-134 pozwolą na ocenę możliwych skutków katastrofy na lotnisku. Z pobieżnie poznanych informacji o takich katastrofach wynika, że nie następował rozpad samolotu "na proszek" ani 100% ofiar.
Tak więc można spojrzeć zarówno na przyczyny katastrofy ze ścieżki polskiej i ze ścieżki rosyjskiej. Polskie są bardziej złożone historycznie i strukturalnie. Rosyjskie są bardziej konkretne w aspekcie faktu katastrofy.
Ściezka przyczynowo-skutkowa bezpośrednich przyczyn zaistnienia jakiegoś skutku (np. katastrofy) jest przebiegiem prawno-logicznym. W tym kontekście – tj. istnienia wielu różnych faktów na drodze do finalnego zdarzenia – trzeba rozpoznawać różnicę pomiędzy "bezpośrednią" przyczyną skutku, a okolicznościami tworzącymi ciąg zdazreń poprzedzajacych skutek. To tak, jak z katastrofą samochodu na przejeździe kolejowym – co się bezpośrednio przyczyniło do tego … czy otworzenie kłódki przy drzwiach garażu, czy zaniedbanie opuszczenia szlabanu …
ps.:
Pozostaje jeszcze potrzeba ekspercka analiza okoliczności bardzo zagmatwanych przez podmioty dotychczas instytucjonalnie "wyjaśniające" sprawę, tj. mozliwości:
– odłamania skrzydła w kolizji z dość cienkim drzewem, które także uległo złamaniu (sic!). Laik zrobi doświadczenie na dwóch zapałkach lub czymś takim i uzyska prawidłowy wniosek – oba przedmioty się nie łamią.– skali rozczłonkowania kadłuba i zakresu rozrzucenia elementów.
"finansista z "duzego miasta" - obserwuje i dostrzegam zarówno w dzien, jak i w nocy"