Bez kategorii
Like

Śmierć na żywo

10/01/2012
392 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
no-cover

Niby w Polsce nie ma wyroku śmierci. I tortur. Nieprawda.

0


    Mam blisko 50 lat. Zawsze byłem pewny tego, że gdy człowiek będzie postępował uczciwie to nie spotka go żadna przykrość ze strony tak zwanego wymiaru sprawiedliwości. Niestety. W Polsce nie ma czegoś takiego jak wymiar sprawiedliwości. Są tylko instytucje które posługują się taką ogólnikową nazwą. Dla zmylenia.

   Każda sprawa ma, z reguły, przynajmniej dwie strony: dobrą i złą. Tak jest też i u mnie.

   Zacznę od złej. Dla mnie. Nie każdy chce naciskać chociażby linka by dowiedzieć się o co biega. Wiem, rozumiem. Więc w największym skrócie opiszę. 

   Czternaście lat temu pewna kobieta oskarżyła mnie o to, że jestem ojcem jej dziecka. Nie byłoby w tym może nic dziwnego gdyby nie to, że nie miałem nawet możliwości przez kilka lat na kontakt intymny z tą kobietą. Sąd więc dopuścił taką możliwość, że chodziła w ciąży kilka lat (zaszła w 1992, a urodziła w grudniu 1996 roku). Zostałem oficjalnie ojcem. Nie zdawałem wtedy sobie sprawy z powagi sytuacji. Nic, a nic. Żeby mieć święty spokój płaciłem jej. Do ręki!  Gdy nie miałem z czego płacić, a żyć trzeba, to dałem się Niemcom zamknąć w ich więzieniu. Jestem im wdzięczny za gościnę. W ubiegłym roku byłem w sanatorium. Nie było źle. Mimo tego nie tak dobrze jak w więzieniu u sąsiadów zza Odry. Po powrocie z Niemieckiego więzienia trafiłem natychmiast do Polskiego. Zamknięto mnie w Rawiczu. Jak przystało na groźnego przestępcę zamknięto mnie razem z mordercami i tym podobnymi. Była rozprawa. Skazano mnie na rok w zawieszeniu. Kobieta stwierdziła, że żadnych pieniędzy ode mnie nie dostawała. Znalazłem pracę. W prywatnym hotelu. Pracowałem tam rok. Na okrągło: 7 dni w tygodniu po 24 godziny. Niemożliwe? A jednak. Facet miał na piętrze hotel, a na parterze sklep z bielizną. W dzień byłem w tym sklepie ochroniarzem, wieczorem recepcjonistą, a rankiem sprzątaczką i praczką. Nie płacił mi prawie wcale, obiecywał później. Wysyłał tylko pieniądze na alimenty.  Osobiście. Gdy zacząłem się zbyt natarczywie upominać o zapłatę to mnie zwolnił. Miałem jednak na niego bata. Jeden na pięciu klientów był wpisywany do księgi gości. Reszta nie. By płacić mniejsze podatki. Spisywałem tych nieistniejących klientów. Przydało się w Sądzie pracy. Dostałem odszkodowanie. To znaczy miałem dostać; pojechał do niej i namówił by zgłosiła w Sądzie, że nie płacę alimentów. Kwity z przekazów miał on. Nawet ją zawiózł swoim samochodem i napisał odpowiednie pismo do Sądu. Tylko dostarczyła je osobiście.  Komornik wyssał ze mnie wszystkie pieniądze jakie wtedy posiadałem. Na konto alimentów. Nie było tego za wiele, ale jednak. Mógł zabrać 60%, zabrał 100%. Oburzony podałem komornika do Sądu. O dziwo wygrałem. Przyszedłem z wyrokiem do komornika po niesłusznie mi zabraną kasę. Też był oburzony. Moją bezczelnością. Jak śmiałem! Powiedział mi na wstępie, że mogę sobie ten wyrok wsadzić w dupę, pieniędzy i tak nie dostanę. Kazał mi napisać oświadczenie, że sporne pieniądze przekazałem mu dobrowolnie. Inaczej mnie zamknie w więzieniu. Uparłem się. On także. Poświadczył nieprawdę. Sąd także: że od lat nie wiedzą gdzie przebywam. Mimo korespondencji z Sądem na mój adres. W sumie kilkadziesiąt pism poleconych. Nie pomogło; zamknęli mnie na blisko rok czasu. Ze względu na zły stan zdrowia starałem się o zwolnienie. Miałem zaświadczenie od lekarza specjalisty, że takie więzienne  "leczenie" jest psu na budę. Stanąłem przed więzienną komisją. W składzie była między innymi Pani sędzia i prokurator. Był też dyrektor więzienia i inne osoby których nie znałem. Rozmawiałem z Panią sędzią:

 – Nie widzę podstaw do zwolnienia. Lekarz twierdzi, że możesz być leczony w więziennych warunkach.

 – Co Pani mówi? Lekarz wyraźnie pisze co innego. O tu…

   Wskazałem palcem gdzie to było napisane. Sędzina:

 – Jeśli kurwa nie weźmiesz natychmiast stąd tego swojego brudnego palucha to tak Ci przypierdolę…

   Zaskoczony na chwilę zamilkłem. Popatrzyłem na pozostałych. Prokurator spuścił głowę. Zacząłem:

 – Ale… 

 – Głuchy jesteś. Jeśli się natychmiast stąd nie wyniesiesz to tak Ci… dowalę… I to nie kilka miesięcy…

   Szybko wyszedłem zanim nie dowaliła. Koledzy tylko się śmiali; dobrze wiedzieli na co stać tą sędzinę. Nie zawiedli się. 

   Napisałem skargę do Sądu. Po 6-ciu miesiącach miałem stanąć przed komisją mającą zdecydować o moim warunkowym zwolnieniu. Nie stanąłem. Dostałem z Sądu pismo informujące  mnie, że dopóki nie wycofam swojej skargi to nie stanę. Zrobiłem to i mnie wypuszczono. 

   Po roku dostałem udaru mózgu. Odpuściłem sobie z sądami i szybko wracałem do zdrowia. Nawet pracowałem. Nie było źle. Dopóki nie pojawiła się szansa na badania DNA. I udowodnienia czarno na białym, że jestem niewinny. Kto by nie skorzystał? Teraz jetem wrakiem człowieka. Ledwo się poruszam po mieszkaniu. Żyję z zasiłku MOPS. Nie żebym się skarżył. Po prostu stwierdzam fakty. Na leki nie starcza. Powoli się degeneruję; poruszać się prawie już nie mogę, niedługo zacznę bleblać. I  będzie mnie guzik obchodzić. Wszystko. Jeszcze obchodzi.

   Aha. Miałem też napisać o dobrych stronach tej całej sytuacji. Jest jedna: żyć się wcale nie chce w takim państwie jakim jest teraz Polska.

   Zastanawiałem się kiedyś jak się to moje życie potoczy. Byłem pewny, że nie najgorzej. Od czas do czasy przemknęła mi co prawda myśl, że coś lub ktoś może mi te moje plany pokrzyżować: jak to mówią, wypadki chodzą po ludziach. Szybko te złe myśli odganiałem. W końcu znam się na tylu różnych rzeczach. Jakoś sobie w życiu poradzę. Spokojnie. 

   Nie pomyślałem tylko, że kłopoty przyjdą ze strony, z której się najmniej spodziewam. Ludzie, którzy z założenia powinni dbać o nasze bezpieczeństwo nagle okazali się niczym nie różnić od pospolitych przestępców. Byli od nich nawet znacznie groźniejsi. Co prawda nie dostałem od nich w głowę łomem ale skutek jest podobny. Poza tym robią wszystko, wykorzystując swoją władzę, aby sprawę zatuszować. Gdy wyszła na jaw ich głupota, niekompetencja czy niechlujstwo (niepotrzebne skreślić) to jak bym włożył kij do gniazda os. Zaczęli atakować, i to nie osobę winną, tylko mnie. Po pierwsze mieli pretensje do winowajczyni, że zgodziła się na badania DNA. A nie musiała. Przez co, co prawda, okazało się, że jestem niewinny ale też okazało się, że sędziowie mają prawdę w dupie. 

   Kobietę oskarżono o oszustwo. Sąd Rejonowy skazał ją na rok więzienia w zawieszeniu. Sąd Okręgowy uniewinnił. Argumenty zostały zmyślone. Dalej jestem ojcem. Mimo dwóch badań DNA, które temu przeczą. Znany jest już ojciec biologiczny dziecka. Jednak  takiego słowa jak logika nie ma w sędziowskim słowniku. Dalej więc można mnie łupić z resztek pieniędzy. W świetle prawa. Sędzia powiedziała mi wprost:

 – Niech Pan nie udaje takiego niewinnego, bo tak nie jest. Sąd razem z komornikiem postarali się, by środki do życia jakie Panu zostają z zasiłku na nic nie starczyły. I co? Żyje Pan nadal. Chce Pan wmówić Sądowi, że za 170zł jest Pan w stanie się wyżywić, opłacić czynsz, kupić leki i ubranie. I ja mam w to uwierzyć? Czy Pan uważa mnie za idiotkę?

   Nie odpowiedziałem tylko ugryzłem się w język.

0

Mefi100

275 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758