Globalnie i Lokalnie
Like

Śmierć jak główka kapusty

16/08/2014
956 Wyświetlenia
2 Komentarze
7 minut czytania
Śmierć jak główka kapusty

„Jestem szczęśliwy z pobytu w tym kraju afrykańskim, w którym z entuzjazmem przyjęto Ewangelię i gdzie wiara tak szybko rozkwita. Duch Święty, zdobywszy dla Jezusa Chrystusa serca tylu Rwandyjczyków i Rwandyjek, nieustannie obdarza ich licznymi dobrami, takimi jak żywa wiara, żarliwie spełniana liturgia, umiłowanie Słowa Bożego, pragnienie wiedzy u młodzieży, chęć współpracy ze wszystkimi w służbie dobra wspólnego, przy dobrym wzajemnym zrozumieniu się Kościoła i Państwa”.

0


Tak o Rwandzie mówił Jan Paweł II w przemówieniu wygłoszonym w Kigali 7 września 1990 roku, zaledwie cztery lata przed apokalipsą, jaka miała miejsce w tym kraju pomiędzy kwietniem a lipcem 1994 roku. Celowo używam tu słowa „apokalipsa”, bo  „ludobójstwo” wydaje mi się określeniem nieadekwatnym do skali tego wydarzenia. Poza tym zdążyliśmy się już do niego przyzwyczaić i nie robi ono na nas większego wrażenia.

Kraj tysiąca wzgórz i miliona uśmiechów

O Rwandzie mówi się, że to „kraj tysiąca wzgórz i miliona uśmiechów”. Leży w Afryce Centralnej i ma wielkość jednego polskiego województwa. Mieszka w nim dziesięć milionów ludzi, z czego większość na wsi. Uprawiają fasolę, maniok, pataty i sorgo. Podstawowy sprzęt rolniczy to motyka, kilof i maczeta. Rwanda ma śladowe ilości zasobów naturalnych. Przemysł nie istnieje. Bezrobocie w niektórych regionach sięga nawet 80%. Budżet państwa jest w większości oparty na pomocy zagranicznej. W Rwandzie co trzeci człowiek żyje za mniej niż dolara dziennie. Śmiertelność noworodków wynosi 10%. Opieka zdrowotna jest na bardzo niskim poziomie. W kraju jest jedna pielęgniarka na 3 tysiące mieszkańców, a operacje kardiologiczne i onkologiczne przeprowadza się jedynie za granicą (Kenia, RPA). Dwie trzecie mieszkańców to katolicy. Większość stanowią Hutu (85%), a mniejszość Tutsi (14%) i Pigmeje Twa (1%). Ale myli się ten, kto myśli, że to trzy różne plemiona. Od wieków w Rwandzie jest jeden naród – Banyarwanda. Wszyscy mówią tym samym językiem, to samo jedzą, w to samo wierzą, tak samo mieszkają. Skąd zatem wziął się podział, który w 1994 r. w zaledwie 100 dni pochłonął według różnych szacunków od 800 tys. do miliona ofiar? Przyczyny są różne: antropologiczne, polityczne i historyczne.

W Rwandzie nie ma dawnego malarstwa, rzeźby czy literatury. Za to Rwandyjczycy do perfekcji opanowali sztukę opowiadania mitów, baśni i legend. Dzięki nim wiemy, że Hutu, Tutsi i Twa (Gahutu, Gatutsi i Gatwa) to trzej synowie pierwszego człowieka – bracia z jednego nasienia, z jednej krwi. Bóg Imana długo rozmyślał, któremu z nich dać władzę. W tym celu poddawał braci różnym próbom, żeby sprawdzić ich inteligencję, spryt, odpowiedzialność i odwagę. Zawsze najlepszy okazywał się Gatutsi. Ten i inne mity przez wieki utrwalały niejako feudalną strukturę społeczeństwa, w którym Tutsi byli „tymi lepszymi”. W dużym skrócie Tutsi to hodowcy bydła, pasterze, arystokracja, dwór królewski. Błyskotliwi, inteligentni. Na ziemie dzisiejszej Rwandy przyszli z woli Boga (niektóre mity mówią nawet, że prosto z nieba) setki lat temu. Przynieśli kulturę i postęp. Przyprowadzili krowy. Hutu dzierżawili od Tutsi ziemię, byli ich wasalami. Pan Tutsi dawał im w zamian ochronę i stabilizację.

Sto lat przed apokalipsą w 1994 r. na rwandyjskiej ziemi pojawił się biały człowiek – Niemiec Gustaw Adolf von Götzen. Decyzją cywilizowanego świata Rwanda stała się kolonią niemiecką. Gdy wybuchła pierwsza wojna światowa, Rwanda przeszła pod panowanie Belgów. Belgowie stwierdzili, że kraj zamieszkuje nie jeden naród, a trzy plemiona: Pigmeje Twa – nieliczni, bezproblemowi; Hutu – czarni, silni, prawdziwi Murzyni; oraz Tutsi – inteligentni, delikatni, piękni, ni to czarni, ni to biali. Belgowie powiedzieli ówczesnym książętom Tutsi, że w przeciwieństwie do Hutu nie są zwykłymi czarnuchami. Tutsi połknęli haczyk. W ich mentalności utrwaliło się mniemanie: „jesteśmy lepsi, jesteśmy rasą panów”. Ostateczny podział dokonał się na początku lat 30. XX wieku, kiedy to Belgowie wprowadzili w Rwandzie dowody osobiste. Od tamtej pory każdy Rwandyjczyk miał w dowodzie rasę: Hutu, Tutsi, albo Twa.

W 1962 roku Rwanda odzyskała niepodległość. W wyniku wyborów w większości regionów władzę przejęli Hutu. Niezadowolenie odsuniętych od władzy Tutsi spowodowało formowanie się różnych ruchów chcących przywrócić dawny porządek. Nastroje te były szczególnie silne wśród Tutsi rozproszonych wokół Rwandy, głównie w Ugandzie. W efekcie w 1987 r. powstał Rwandyjski Front Patriotyczny (RPF), który w 1990 r. zaatakował Rwandę z terenu Ugandy, wywołując kilkuletnią wojnę domową. W 1993 r., po trzech latach wojny, rząd w Kigali ugiął się pod naciskiem świata i dogadał się z RPF. Powstał rząd tymczasowy, do którego weszły także partie opozycyjne. W niedalekiej przyszłości do władzy miał zostać dopuszczony również RPF, a proces pokojowy miały nadzorować siły ONZ.

Oczywiście większości Hutu nie spodobał się ten obrót spraw. Niektórzy nawet mówili, że ówczesny prezydent, Habyarimana, zdradził kraj. Ale chyba jednak nie, bo to właśnie w tamtym czasie, za jego zgodą i wiedzą, sprowadzono z Chin 581 tys. nowiutkich, lśniących maczet. Cel? Hitlerowskie „ostateczne rozwiązanie”: unicestwić Tutsi. To wtedy ukuto w Rwandzie porównanie, że trzask rozłupywanej maczetą głowy jest jak trzask rozłupywanej kapusty…

Czytaj dalej: Śmierć jak główka kapusty (2).

Źródło zdjęcia:
1. Dzieci (kolorowe): wikimedia commons („Rwandan children at Volcans National Park” by Sarel Kromer).

 

Polub bloga na Facebooku:
http://www.facebook.com/thespinningtopblog.

 

Zobacz też: Rozważania na temat wolności (1).

0

The Spinning Top Blog http://www.kamilcywka.pl

68 publikacje
0 komentarze
 

2 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758