Adam Matusiewicz – pierwszy w Polsce marszałek województwa, który stracił fotel z powodu sytuacji na kolei.
Kolej od lat nie potrafiła wykorzystać potencjału Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego. Aglomeracja ta – cechująca się bardzo dużym zagęszczeniem ludności, zakładami przemysłowymi zatrudniającymi tysiące osób i gęstą siecią kolejową – powinna być wprost napędzana przez transport kolejowy.
Jednakże pod koniec lat 80., po ostatecznym utrąceniu koncepcji Kolei Ruchu Regionalnego, której pociągi miały kursować nawet co 2,5 min. na trasie Dąbrowa Górnicza – Będzin – Sosnowiec – Katowice – Świętochłowice – Ruda Śląska – Zabrze – Gliwice – Pyskowice, transport kolejowy w krainie węgla i stali znalazł się na równi pochyłej. Kolej, wciąż ograniczając częstotliwość pociągów, nie była w stanie przyciągnąć pasażerów nawet w relacjach między sąsiednimi śląsko-dąbrowskimi miastami, liczącymi dziesiątki czy setki tysięcy mieszkańców. Dotacje rosły, a pociągi znikały z kolejnych odcinków. To właśnie na Górnym Śląsku leży największe polskie miasto, do którego przestały docierać pociągi: liczące 92 tys. mieszkańców Jastrzębie-Zdrój.
Kolej nie dla kilku osób
Utworzenie przez samorząd województwa śląskiego spółki Koleje Śląskie miało zatrzymać proces upadku transportu kolejowego w regionie. Samorządowa spółka rozpoczęła działalność 1 października 2011 r., przejmując od spółki Przewozy Regionalne obsługę linii Gliwice – Częstochowa, przy której położonych jest pięć największych miast województwa śląskiego (Katowice, Częstochowa, Sosnowiec, Gliwice i Zabrze). Koleje Śląskie potrafiły znacznie lepiej od Przewozów Regionalnych wykorzystać potencjał tej linii i w ciągu roku odnotowano wzrost liczby pasażerów o 30%.
Wydawało się, że pozytywny trend przeniesie się na pozostałe linie województwa, przejmowane wraz z wejściem w życie rozkładu jazdy 2012/2013 przez śląskiego przewoźnika. Architekt oferty przewozowej Kolei Śląskich Stanisław Biega zapowiadał, że w relacjach z Katowic do Bielska-Białej oraz z Katowic do Rybnika Koleje Śląskie uruchomią więcej pociągów niż w szczytowych pod względem liczby połączeń latach 80. Zapowiadano również reaktywację połączeń kolejowych do Cieszyna czy na linii Bytom – Gliwice, zlikwidowanych przez Przewozy Regionalne.
Pociągi miały ponadto przyspieszyć. Dodajmy, że – z uwagi na zły stan infrastruktury kolejowej w województwie śląskim – przyspieszyć głównie za sprawą likwidacji postojów na części stacji. – Dla kilku osób w ciągu doby nie ma sensu zatrzymywać pociągów – tłumaczył Biega. Likwidacja większości zatrzymań w Katowicach Ligocie czy wszystkich postojów w Czechowicach-Dziedzicach Przystanku, położonym w pobliżu bram największych czechowickich zakładów, wywoływały sprzeciw pasażerów. Rzecznik prasowy Kolei Śląskich Adam Warzecha przekonywał, że to konieczne koszty przyciągnięcia podróżujących innymi środkami transportu: – Chcemy znacznie skrócić czas podróży z Katowic na Podbeskidzie i sprawić, by połączenia stały się konkurencyjne dla samochodów czy busów.
Jaka piękna katastrofa
Koleje Śląskie przejęły obsługę wszystkich połączeń regionalnych w województwie śląskim w niedzielę 9 grudnia 2012 r. – Nikt nam nie wierzył, podstawiano nam nogi, ale udało się – cieszył się Adam Matusiewicz, marszałek województwa śląskiego. – Po raz pierwszy w nowym rozkładzie jazdy liczba połączeń w regionie zwiększa się.
Bardzo szybko jednak okazało się, że Koleje Śląskie nie są w stanie realizować przewozów zaplanowanych w nowym rozkładzie. O ile w niedziele, kiedy na tory wyrusza mniej w pociągów, sytuacja nie była najgorsza, o tyle w poniedziałek było już jasne, że na śląskiej kolei zapanował kryzys: wiele pociągów w ogóle nie pojawiło się na torach, na kilku liniach wprowadzona została zastępcza komunikacja autobusowa, a w całym regionie pociągi opóźniały się. Tak z feralnego poniedziałku próbował tłumaczyć się Radosław Miszak z Kolei Śląskich: – Z powodu błędu pracownika dyspozytury i podstawienia niewłaściwego taboru, wybrane pociągi Kolei Śląskich nie wyjechały na obsługiwane szlaki. Przewoźnik podejmuje działania w celu ustabilizowania sytuacji.
Po feralnym poniedziałku przyszedł jednak feralny wtorek. – Z powodu usterek technicznych taboru możliwe będą dalsze utrudnienia w kursowaniu pociągów na niektórych trasach – informował Witold Trólka z samorządu województwa. Tylko przez pierwsze trzy dni ważności nowego rozkładu odwołano w sumie 134 pociągi Kolei Śląskich. Przewoźnik z trudem starał się zapewnić niezakłóconą komunikację na głównych ciągach Gliwice – Częstochowa, Katowice – Bielsko-Biała, Katowice – Wisła Głębce i Katowice – Rybnik.
Kolejowa autonomia Śląska
Władze województwa śląskiego zwróciły się o pomoc do innych przewoźników – PKP Intercity w najgorętszym okresie wypożyczyło swoje wagony, a Przewozy Regionalne przejęły obsługę linii stykowych między województwem śląskim a sąsiednimi regionami. I choć śląski samorząd myślał, że tworząc spółkę Koleje Śląskie uda mu się z Przewozami Regionalnymi wziąć skuteczny rozbrat, to ogólnopolski przewoźnik wrócił na linie stykowe na co najmniej rok.
Szybko można było przekonać się o przewagach ogólnopolskiego przewoźnika nad spółką wojewódzką. Stworzenie i wdrożenie rozkładów jazdy oraz zapewnienie taboru dla pięciu linii zajęło działającym na większą skalę Przewozom Regionalnym dwa dni. Od razu skończył się też problem kolejowej autonomii Śląska, czyli urywania relacji pociągów na granicy województwa. Po przejęciu linii stykowych przez Przewozy Regionalne powróciły takie bezpośrednie relacje jak Gliwice – Opole czy Częstochowa – Łódź.
Od sytuacji na Śląsku od początku dystansował się minister transportu Sławomir Nowak z Platformy Obywatelskiej, który na portalu twitter.com napisał, iż „Koleje Śląskie to przewoźnik samorządowy, należy do marszałka śląskiego, ośmiu z dziewięciu przewoźników nie ma większych problemów z nowym rozkładem jazdy”, o prezesie Kolei Śląskich dodając, że gdyby to od niego zależało, to „taki człowiek nie byłby przez pięć minut prezesem jakiekolwiek spółki kolejowej”. Nowak zapomniał, że za śląskim chaosem stoją kadry PO – śląski marszałek Adam Matusiewicz jest członkiem tej partii, a prezes Kolei Śląskich Marek Worach widniał na opublikowanej w „Pulsie Biznesu” liście osób związanych z Platformą i pełniących funkcje w publicznych spółkach.
Całe zamieszanie na śląskiej kolei nie mogło skończyć się inaczej: stanowiska stracił prezes spółki i osoby odpowiedzialne za rozkład jazdy oraz obsługę taborową. Do dymisji – choć na początku określał to „tchórzostwem” – musiał podać się także marszałek Adam Matusiewicz. To pierwszy w Polsce marszałek województwa, który stracił fotel z powodu sytuacji na kolei.
Autor: Karol Trammer
Źródło: Z Biegiem Szyn
Tajne Komplety – red. Rafał Ziemkiewicz o Kolejach Śląskich i absurdach na kolei.
Nie boimy się kontrowersyjnych tematów! Piszemy jak jest. Niezależne forum kolejowe - www.infokolej.pl