Policjanci winni zaniedbań w sprawie Krzysztofa Olewnika nie ponieśli konsekwencji. Zamiast tego robią karierę – ustalił tvn24.pl. – To niedopuszczalne – mówi Marek Biernacki, były szef komisji śledczej badającej sprawę Olewnika.
Do elitarnego Centralnego Biura Śledczego w kwietniu przyjęto Jarosława C. – policjanta z Komendy Miejskiej Policji w Płocku.
11 lat temu był on odpowiedzialny za zabezpieczenie śladów w domu syna Włodzimierza Olewnika. Popełniono wtedy tak wiele błędów, że do dzisiaj nowa ekipa policjantów i prokuratorów musi zlecać zagranicznym biegłym zbadanie co, tak naprawdę zdarzyło się w domu Krzysztofa Olewnika w nocy z 26 na 27 października 2001 roku.
– Jarosław C. był młodym policjantem, z bardzo krótkim stażem. Wrzucono go do przeprowadzenia czynności, których nie powienien wykonywać niedoświadczony funkcjonariusz. Nie zebrał wszystkich śladów z miejsca przestępstwa, czyli z domu Olewnika, popełnił wiele błędów – opowiada Marek Biernacki z PO, były szef sejmowej komisji śledczej badającej nieprawidłowości policji i prokuratury.
Komisja w swoim sprawozdaniu wymieniła najważniejsze błędy popełnione przez policjantów pod dowództwem Jarosława C.:
"Funkcjonariusz formalnie kierujący oględzinami był osobą o najmniejszym, zaledwie jednomiesięcznym doświadczeniu dochodzeniowo-śledczym spośród całej grupy; W trakcie czynności na miejscu zdarzenia wstęp do domu miały osoby nieuprawnione; W toku oględzin doszło do utraty części dowodów rzeczowych; Próbkę krwi pobrano tylko z jednego miejsca, nieprecyzyjnie określając je w dokumentacji procesowej. Tym samym z niezrozumiałych powodów a priori przyjęto założenie, że krew pochodzi od jednej osoby".
Jarosław C. był przesłuchiwany w gdańskiej Prokuraturze Apelacyjnej w śledztwie w sprawienieprawidłowości popełnionych przez policję. "Funkcjonariusz formalnie kierujący oględzinami był osobą o najmniejszym, zaledwie jednomiesięcznym doświadczeniu dochodzeniowo-śledczym spośród całej grupy; W trakcie czynności na miejscu zdarzenia wstęp do domu miały osoby nieuprawnione; W toku oględzin doszło do utraty części dowodów rzeczowych; Próbkę krwi pobrano tylko z jednego miejsca, nieprecyzyjnie określając je w dokumentacji procesowej. Tym samym z niezrozumiałych powodów a priori przyjęto założenie, że krew pochodzi od jednej osoby"
Więcej: http://www.tvn24.pl/sknocili-sprawe-olewnika-awansuja,257348,s.html