I znowu opozycja wykryła kolejny skandal. Tym razem „skandalistą” jest Zbigniew Ziobro.
Polskojęzyczny portal Onet:
Sprawa ma swój początek w czerwcu 2014 roku. Wówczas, w związku z ujawnieniem tzw. afery taśmowej przez tygodnik „Wprost”, przedstawiciele organizacji narodowych zorganizowały w Warszawie kilka manifestacji antyrządowych. Podczas drugiej z nich, 16 czerwca 2014 roku, doszło do przepychanek z policją. W ich wyniku zatrzymany został Marcin F. (…)
– Z zebranego materiału dowodowego wynikało, że mężczyzna uderzył biorącego udział w zabezpieczaniu nielegalnej demonstracji policjanta w okolice jego brzucha i kilkakrotnie go kopnął. Został oskarżony o naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza, w trakcie wykonywania przez niego czynności służbowych – mówi Onetowi sędzia Ewa Leszczyńska-Furtak, rzecznik prasowy ds. karnych Sądu Okręgowego w Warszawie.
W związku z tym, że Marcin F. działał w warunkach recydywy (wcześniej był już karany), został skazany na sześć miesięcy bezwzględnego więzienia. Sąd II instancji utrzymał ten wyrok. Pod koniec marca tego roku 34-letni mężczyzna miał więc stawić się w zakładzie karnym, by odsiedzieć wspomniane pół roku za kratami. Tak się jednak nie stało. Dwa dni przed terminem Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości i prokurator generalny, wstrzymał wykonanie kary. (…)
Tymczasem cała ta sprawa wywołuje ogromne oburzenie w środowisku mundurowych. – To cholerny skandal! – nie przebiera w słowach w rozmowie z Onetem Rafał Jankowski z Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Policjantów.
– Funkcjonariusze reprezentują państwo, narażają swoje życie i zdrowie i powinni być przez to państwo chronieni. Państwo musi być po naszej stronie. Każdy bandzior, który podniesie rękę na policjanta, powinien znaleźć się w więzieniu, bez względu na to czy ministrem sprawiedliwości jest Ziobro czy Budka. Nie może być tak, że chuligani związani z „kibolstwem” lub z ruchem narodowym, nie poniosą konsekwencji napaści na policjanta. Taki sygnał da im poczucie bezkarności – tłumaczy Jankowski.
Funkcjonariusze zamierzają interpelować do Zbigniewa Ziobry, a także Mariusza Błaszczaka, szefa MSWiA oraz do Prezydenta RP Andrzeja Dudy.
Tak jednak wygląda jedna strona medalu, specjalnie uwypuklana przez polskojęzyczne media.
Marcin F. czyli Marcin Falkowski nie ukrywa ani swojego nazwiska, ani też wizerunku.
Wg posła KUKIZ’15 Roberta Winnickiego sprawa ma charakter polityczny.
Do zdarzenia miało dojść 16 czerwca 2014 r., podczas demonstracji po upublicznieniu nagrań z tzw. „afery taśmowej”. Protestujący chcieli pokonać trasę spod Ministerstwa Spraw Wewnętrznych do Kancelarii Premiera. W okolicach al. Szucha zostali zatrzymani przez policjantów. Według relacji świadków, funkcjonariusze użyli wobec demonstrantów środków przymusu bezpośredniego, w tym pałek.
– Jest to sprawa polityczna – komentuje poseł Kukiz’15, Robert Winnicki. Wspomina również, że wspólnie z Krzysztofem Bosakiem brał udział we wspomnianym proteście. Kojarzeni ze środowiskiem narodowców politycy spotkali się z tymi samymi zarzutami, co Marcin Falkowski, jednak postępowanie wobec nich zostało umorzone. Jak twierdzi Winnicki, stało się tak, ponieważ są znani jako osoby publiczne.
Taką ocenę sprawy Winnicki uzasadnia nieścisłościami, do których miało dojść podczas rozprawy, gdzie on sam występował jako oskarżony. – Inni policjanci występowali jako poszkodowani na komendzie, inni na sali sądowej – wytykał podczas konferencji prasowej, która kilka dni temu odbyła się w Sejmie.
Niestety, komunistyczna zasada, że słowo policjanta przed sądem ma większe znaczenie, niż tuzin świadków, jest ciągle żywa.
Wymierzenie Falkowskiemu kary bezwzględnego więzienia tłumaczy się faktem, iż kilkanaście lat temu został on skazany za znieważenie funkcjonariuszy. Sędzia I instancji Wojciech Łączewski, ogłaszając w sprawie Falkowskiego wyrok skazujący orzekł: „Mimo że nie widać nóg oskarżonego, to układ ciała wskazuje na to, że musiał on kopać”.
Zarówno sąd pierwszej, jak i drugiej instancji stwierdził, że demonstracja, w której brał udział Falkowski była nielegalna. Zarzut ten odpiera adwokat skazanego, mec. Marcin Iwanowski. – Trybunał Konstytucyjny w wyroku sprzed dwóch lat stwierdził dopuszczalność tzw. „zgromadzeń spontanicznych” – uważa. Zarzuca też sądowi stosowanie „hierarchii dowodów”, mającej objawiać się rzekomym postrzeganiem przez sędziów zeznań policjantów jako bardziej wiarygodnych niż słów oskarżonego.
(ibid.)
Żeby się o tym przekonać wcale nie trzeba było brać udziału w jakiejkolwiek manifestacji.
Wystarczy wrzucić odpowiednie hasło do google’a.
Podrzucanie narkotyków, wyssane z palca zarzuty napaści na policjantów, akty oskarżenia na polityczne zamówienie, wreszcie powszechne składanie przez funkcjonariuszy fałszywych zeznań – to rzeczywistość polskiej policji. Tygodniowy areszt dla reżysera Grzegorza Brauna to tylko wierzchołek góry lodowej, gdy chodzi o patologię w polskich organach ścigania – pisze „Gazeta Polska”. (…)
Prokuratura Okręgowa w Białymstoku oskarżyła dwóch policjantów o podrzucenie narkotyków mężczyźnie. Przedstawiony został mu później zarzut posiadania środków odurzających. Oprócz tego policjanci odpowiedzieć mają za składanie fałszywych zeznań.
Ofiara policyjnego przestępstwa nie była przypadkowa. 3,2 grama konopi podrzucone zostało w czasie kontroli drogowej do samochodu pracownika urzędu kontroli skarbowej. Jeden z policjantów sporządził kłamliwy meldunek, z którego wynikało, że urzędnik jest dilerem.
Zdaniem urzędnika akcja policjantów wiązała się z tym, że poprzez uczciwe wykonywanie swojej pracy naraził się wpływowym osobom. Białostocka sprawa jest ewenementem nie z racji podrzucenia przez policję narkotyków, ale ze względu na fakt, że policjantom postawiono zarzuty. Media opisywały, jak w podobnej sprawie w Poznaniu prokurator zlekceważył takie podejrzenia.
Przypomnijmy, że narkotyków jako zarzutu użyto w ewidentnym procesie politycznym, jakim jest sprawa Piotra Staruchowicza. Jedynym dowodem w nim mają być zeznania świadka koronnego. Natomiast pośrednik w rzekomej transakcji… zniknął. W efekcie osobisty wróg Donalda Tuska spędził w więzieniu 9 miesięcy.
Sygnały o tym, że policja szantażuje zatrzymywanych groźbą podrzucenia im narkotyków, dziennikarze otrzymują często, ale jest to trudne do udowodnienia. Bo dla śledczych, mających podstawową wiedzę z zakresu kryminalistyki, podrzucenie narkotyków jest dziecinnie proste. (…)
Sędzia Johann, w czasach PRL obrońca w procesach politycznych, nie ma wątpliwości, że to dziedzictwo komunizmu. – Pod koniec lat 60. broniłem jako młody adwokat człowieka oskarżonego o pobicie milicjanta o nazwisku Bomba, z komisariatu na Dworcu Warszawa-Gdańska. Ten zeznawał jak katarynka: [oskarżony] stawiał czynny opór, w wyniku czego spadła mi czapka milicyjna, używał słów wulgarnych mających na celu poniżenie godności funkcjonariusza… – wspomina. W końcu odezwał się sędzia, który stwierdził, że milicjant Bomba został pobity po raz trzeci w ciągu ostatniego miesiąca. I skoro tak często biją go, szarpią i wyzywają, to widać nie nadaje się do milicji i powinien zmienić zawód. Odtąd milicjant przestał być bity.
Johann nie ma wątpliwości, że w tej akurat sprawie niewiele się zmieniło. – Dzisiaj podobne zeznania, kropka w kropkę, zgodnie z którymi pięciu kolejnych policjantów stwierdza, iż oskarżony szarpał policjanta za mundur, kopał po nogach i wulgarnie wyzywał, są codziennością – mówi sędzia.
http://niezalezna.pl/58363-ty-tez-mozesz-trafic-za-kraty-klamstwo-codziennosc-w-polskiej-policji
Mało? No to może to:
Tygodnik NIE również przytacza bulwersującą informację:
W warszawskiej komendzie policjanci biją. Zupełnie bezkarnie.
4 lutego około godz. 19.30. Paweł P. i Tomasz K. byli w Barze nad Wisłą w Górze Kalwarii. Właśnie zamówili coś do jedzenia. Zanim zdążyli się zorientować, knajpa była otoczona, a funkcjonariusze w czarnych mundurach zakładali im kajdanki.
– Wszystko trwało może kilka minut – mówi anonimowo świadek policyjnej akcji. – Na pewno wyszli cali i zdrowi z restauracji – zapewnia. Potwierdzają to inni świadkowie. Nie chcą podawać nazwisk. Boją się… policjantów. Kolejni świadkowie mówią, że już w knajpie obaj zatrzymani byli bici i kopani.
Była to popisowa akcja stołecznej policji z wydziału do zwalczania przestępczości samochodowej. (…)
– Worek foliowy na głowę i psikanie gazem do środka – powtarzają wszyscy. Z 14-osobowej grupy, z którą rozmawialiśmy, każdy z osobna opowiadał o tych samych metodach pracy funkcjonariuszy z tego oddziału. Bicie, kopanie, uderzanie głową o ścianę, walenie pałką w gołe stopy. Odbite jądra, pięty i nerki to standardowe pozostałości po przesłuchaniu.
– Biją albo po to, żeby się przyznać, albo po to, żeby powiedzieć coś na kolegę. Często dają do podpisania protokół z zeznań, który sami tworzą i każą podpisać. Za niepodpisanie też jest wpierdol. A czasem biją po prostu, dla sportu – mówią ci, którzy parokrotnie mieli do czynienia z funkcjonariuszami ze stołecznego wydziału.
Bywa, że zabawiają się z nimi policyjne psy, szczute przez policjantów. Wtedy podobno funkcjonariusze mają największą zabawę.
W 2011 r. Kamil P. przez chwilę nagrywał telefonem komórkowym przesłuchanie. Widać tylko nogi bitego i bijących, ale słychać, co się dzieje w pokoju przesłuchań.
– Przyznasz się, kurwo?! – pyta policjant. Słychać głuche uderzenia o coś twardego. Krzyki i jęki bitego. – Powiesz, kurwo, czy nie?!
– Ty jebany psie – odpowiada bity. Wtedy w ruch idą nogi funkcjonariuszy. Film się urywa. Niedługo potem urywa się też świadomość bitego.
( KACI Z POLICJI (NIE, Nr 07/2014, 2014-02-14, str. 1)
http://skibniewska.blogspot.com/2014/04/kaci-z-policji-nie-nr-072014-2014-02-14.html
•Przed paroma dniami funkcjonariusze Biura Spraw Wewnętrznych KGP, na polecenie prokuratury, zatrzymali trzech warszawskich funkcjonariuszy z KRP Śródmieście i jednego funkcjonariusza z Pragi. Panowie interweniując na imprezie u małolatów, mocno się zdenerwowali. Jeden z biesiadników bowiem, nazwał ich brzydko, porównując do męskich genitaliów. Zatrzymali trzech chłopaków. Bezpodstawnie. Zawieźli na komisariat przy ul. Wilczej. Tam rozdzielili ich i tłukli gdzie popadło. Już złożyli zeznania. Twierdzą, że to małolat rzucił się na nich. Biedactwa, musieli się bronić. Tak bardzo, że chłopak ma obrażenia wewnętrzne.
•Małgorzata i Jarosław Jabłońscy z Jarosławia wracali nad ranem z restauracji. Podjechał radiowóz, policjanci z Jarosławia zwrócili im uwagę, że idą jezdnią i powinni przejść na chodnik. Policjanci ich skuli, bo Jabłońscy nie byli zbyt mili. Zawieźli na komisariat. Kobieta została dotkliwie pobita. Była też kopana. Jej głową uderzano o ścianę. Kobieta po opuszczeniu dołka natychmiast trafiła do szpitala. Opinia lekarska: Dotkliwe pobicie. Rozległe sińce, krwiaki i obrażenia. Prokuratura postawiła jej zarzut czynnej napaści na funkcjonariuszy. Czterech rosłych chłopów i jedna policjantka zostali zaatakowani tak bardzo, że musieli stosować „obronę konieczną”.
•W Nowym Targu policjanci interweniujący w sprawie awanturującego się chorego na schizofrenię mężczyzny skatowali go na śmierć. Wiedzieli, że jest chory i ma atak. Mimo to kopali i bili. Aż zabili. Policjanci pracują i mają się dobrze…
•17-letni Kamil z Ostrzeszowa powiedział, że został pobity w tamtejszej komendzie. Ukradł miedziany drut. Według relacji Kamila przesłuchanie trwało ponad 6 godzin. Policjanci bili go w pośladki, brzuch, żebra. Lekarz potwierdził pobicie.
•15-letni Patryk z Wambierzyc wyszedł wieczorem do sklepu po chleb. W centrum wsi strażacy właśnie dogaszali pożar, chłopiec zatrzymał się, by popatrzeć. Stamtąd wywlekli go policjanci i wywieźli daleko poza wieś. Grożąc i bijąc, próbowali go nakłonić, żeby przyznał się do wybicia szyby w innym radiowozie. Chłopak się nie przyznał, a funkcjonariusze zostawili go w polu. Do domu wracał nocą parę godzin. Przestał wychodzić z domu i opuszczał lekcje, bo się bał, że znowu go za coś złapią. Niedługo potem Patryk się powiesił. Ci policjanci niedawno dostali wyrok, ale nie za Patryka, lecz za gwałt na 16 – latce.
•Piotrek Karbowiak został brutalnie pobity przez policjantów. Jest upośledzony. Raz policjanci wzięli go do radiowozu wieczorem pod zarzutem burdy w domu. Około pierwszej w nocy pogotowie znalazło go nieprzytomnego parę ulic dalej. Pobitego. Trafił na OIOM. Prokuratura prowadzi postępowanie pod kątem udziału Piotra w bójce. Postępowania przeciwko funkcjonariuszom w ogóle nie wszczęto. Podobno obrażenia upośledzonego chłopaka nie mają nic wspólnego z interwencją policjantów.
•W Adamowie w Lubelskiem niepełnosprawny Paweł Kruk został pobity do nieprzytomności. Przed knajpą funkcjonariusze chcieli go wylegitymować. Ale on się uparł, że nie powie, jak się nazywa. Skopali go. Trafił do szpitala na oddział ratunkowy. Ledwo przeżył. Funkcjonariusze jednak opowiedzieli, że Paweł nie był bity, a urazy odniósł w wyniku… padaczki alkoholowej, której nigdy nie miał. Sprawy nie było – brak czynu zabronionego.
•Sebastian Walczak nie chciał na żądanie policjantów wejść do radiowozu. Został pobity, a gdy zaczął bluzgać, jeden z funkcjonariuszy przeładował broń i wycelował w niego. Co na to prokuratura? Walczakowi przedstawiono zarzut naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariuszy.
•35-latek z dzielnicy Biały Kamień w Wałbrzychu trafił na V Komisariat Policji w Wałbrzychu. Po przesłuchaniu zwolniono go do domu. Po kilku godzinach zmarł. Sekcja zwłok wykazała, że zmarł wskutek doznanych obrażeń. Na komisariat trafił cały i zdrowy.
•W podwarszawskim Legionowie Paweł Lewandowski został zatrzymany i skopany na komisariacie. Złożył w Prokuraturze Rejonowej w Legionowie doniesienie. Opinia lekarska potwierdziła drastyczne pobicie. Mimo to prokurator umorzył postępowanie, nie dopatrując się przekroczenia uprawnień przez policjantów. W tym samym czasie ta sama prokuratura wszczęła postępowanie o znieważenie funkcjonariuszy. 3 dni później Lewandowski popełnił samobójstwo. Rodzina wystąpiła do trybunału w Strasburgu. Trybunał uznał, że Polska ma zapłacić 10 tys. euro odszkodowania. Nie zostawił na polskiej prokuraturze suchej nitki.
(ibid.)
Tymczasem odstawione od państwowej kiesy lisiątka jakby nigdy nic piszą:
Ministrowie PiS nie zapominają o swoim elektoracie. Wielokrotnie dawali tego dowód, stając w obronie kiboli, którzy z okrzykiem „Polska jest najważniejsza” rzucali się do ataku na policjantów lub palili wozy transmisyjne. PiS dba o swoich ludzi także dziś, kiedy już jest u władzy i stoi na straży prawa i sprawiedliwości. Właśnie minister Ziobro zawiesił wykonanie wyroku na Marcinie Falkowskim, skazanym za kopanie policjanta.
Warto zapamiętać nazwisko autora, bo rośnie z niego kanalia na miarę Lisa.
To Paweł Kalisz.
A problem bijących policjantów narasta.
Już w 2013 roku ówczesna Rzecznik Praw Obywatelskich Irena Lipowicz zwróciła się w tej sprawie z pismem do Komendanta Głównego Policji.
W liście do nadinsp. Marka Działoszyńskiego zastępca RPO Stanisław Trociuk napisał, że takie przypadki uzasadniają konieczność wyposażenia komend w systemy monitoringu z nagrywaniem obrazu i dźwięku, przy jednoczesnym zakazie podejmowania jakichkolwiek czynności w pomieszczeniach, gdzie monitoring taki nie działa.
W ocenie RPO wyposażenie komend w monitoring miałoby istotne znaczenie dowodowe w przypadku prowadzenia stosownych postępowań i nie pozostanie bez wpływu na ukształtowanie pozytywnego wizerunku policji.
Trociuk podkreślił, że największa liczba spraw dotyczy przekroczenia uprawnień przez policjantów, głównie wobec osób zatrzymanych, nadużywania środków przymusu bezpośredniego bądź nawet pobicia i stosowania niedozwolonych metod – w celu wymuszenia złożenia przez te osoby określonych zeznań czy też przyznania się do popełnienia czynów.
Przyznał, że w każdej skardze na postępowanie funkcjonariuszy prowadzone jest postępowanie wyjaśniające. Zdaniem RPO regułą jest jednak „uznawanie skarg za niepotwierdzone, gdyż w przypadku różnych wersji zdarzenia przedstawianych przez obie strony, daje się wiarę funkcjonariuszom, których jest co najmniej dwóch, a nie skarżącemu, jeśli nawet posiada obdukcję”.
W liście opisano kilka najbardziej drastycznych spraw, którymi zajął się RPO. Np. w sprawie znęcania się nad zatrzymanymi przez funkcjonariuszy z Komendy Miejskiej w S., jeden z zatrzymanych popełnił samobójstwo. Mimo przedstawienia przez prokuratora zarzutów czterem policjantom, komendant miejski nie zawiesił ich w obowiązkach. „Z uwagi na toczące się przeciwko policjantom śledztwo takie stanowisko przełożonego budzi poważne wątpliwości” – uważa Trociuk. Przyznał, że dopiero w sierpniu br. wszczęto postępowania dyscyplinarne przeciw tym funkcjonariuszom.
„Właśnie taka źle pojmowana solidarność zawodowa wśród policjantów bywa przyczyną ich bezkarności, nawet w przypadku stwierdzenia w toku śledztwa prowadzonego przez prokuratora, że do przestępstwa pobicia zatrzymanych na terenie jednostki policji doszło” – dodał Trociuk. Według niego sprawcy nie zostają ustaleni z uwagi na brak możliwości jednoznacznego wskazania, którzy konkretnie funkcjonariusze dopuścili się tych czynów.
Zastępca rzecznika podał przykład Komendy Powiatowej Policji w L., gdzie w marcu 2012 r. wobec dwóch zatrzymanych mężczyzn policjanci stosowali przemoc fizyczną – bili ich i kopali w celu wymuszenia zeznań. Prokuratura ustaliła, że doszło do przekroczenia uprawnień, jednak materiał dowodowy nie pozwolił ustalić, który z funkcjonariuszy dopuścił się tych czynów.
W innej miejscowości – podał RPO – mężczyzna podejrzewany o kradzież portfela (sprawę umorzono z braku danych uzasadniających kradzież) doznał podczas dwugodzinnego „rozpytywania” przez trzech funkcjonariuszy m.in. wieloodłamowego złamania stawu kolanowego, co wymagało zabiegu operacyjnego. Mimo że pokrzywdzony szczegółowo opisywał w zeznaniach brutalne zachowanie funkcjonariuszy, którzy chcieli wymusić na nim przyznanie się do niepopełnionego czynu – a jego zeznania psycholog uznała za w pełni wiarygodne – prokurator oparł się na wersji policjantów, którzy zgodnie zeznali, iż sam spadł on z krzesła i złamał nogę. „Wykluczyli to jednak biegli, bowiem w ich opinii nie było możliwe, aby do takiego złamania doszło wskutek upadku pokrzywdzonego z krzesła” – dodał Trociuk.
Alarmuje on też, że przełożeni zbyt pobłażliwie traktują podwładnych, podejrzewanych o czyny bezprawne. Jako przykład może posłużyć opisane w mediach zdarzenie w P., gdzie funkcjonariusz użył przemocy podczas zatrzymania dwojga nieletnich – jednemu z nich, którego bezzasadnie podejrzewał o posiadanie narkotyków, złamał nogę i ząb. Przełożeni, jak wynika z doniesień mediów, nie interesują się jego „metodami pracy”, bo ma „wyniki” – podkreślił zastępca RPO.
Trociuk poprosił KGP o informacje o stanowisku w całej sprawie i ewentualnie podjętych działaniach.
http://www.deon.pl/wiadomosci/polska/art,19934,rpo-zaniepokojona-naduzyciami-w-policji.html
’
I co z tego, proszę państwa.
Policjanci bili, biją i będą bili.
Tak długo, dopóki w polskich sądach nie pojawi się Sprawiedliwość.
22.04 2016