Skąd ten strach?
24/01/2012
484 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
PRL wytworzył w nas przekonanie, że schabowy z zasmażaną kapustą jest naszą narodową potrawą. Czy kiedykolwiek pokonamy strach świadomie wybierając coś lżejszego i bardziej dla nas klasycznego niż imitacja sznycla wiedeńskiego z cielęciny?
„Gazeta Wyborcza” jest jak PRL-owska kuchnia, rugująca jakiekolwiek ingrediencje, które niebezpiecznie mogły by się kojarzyć z dawną polską kuchnią, zastępując je erzacami typu „koreczki helskie”, jarzynowa sałatka z wygotowanej w zupie marchewki i pietruszki zmemłanej z majonezem, a także wszędobylską mąką, która czy to w czystej postaci czy też w formie zasmażki upychana była w co się tylko da zaczynając na zupie pomidorowej, a zasmażanych buraczkach i szpinaku kończąc. Mdło, nijako, ale pożywnie.
Od dwudziestu lat w Nowy Rok wchodzimy wyjątkowo pobudzeni, za sprawą niepozornego faceta w czerwony okularach i żółtej koszuli. Faceta, który pod sztandarem Towarzystwa Przyjaciół Chińskich Ręczników w końcówce lat osiemdziesiątych rzucił w tłum hasło „Uwolnić Słonia!”, a w styczniu 1989 r. zorganizował imprezę rockową pod tytułem „Letnia zadyma w środku zimy”. To wtedy chyba po raz pierwszy w Polsce zorganizowaoą imprezę, na której wykonawcy z założenia wystąpili za friko (ostatecznie jednak wypłacono tantiemy z tytułu sprzedanych płyt z materiałem festiwalowym). Później BRUM TOP w radiowej Trójce ze spontaniczną zbiórka pieniędzy. W reszcie cykliczny program pt. „Róbta co chceta” w TVP i pierwszy „finał” z oszałamiającym jak na tamten czas, zaskakującym samych autorów sukcesem opiewającym kwotą 1,5 mln dolarów.
„Kręcioła” stała się co prawda „Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy”, ale raz ruszona karuzela będzie kręcić się do końca świata i o jeden dzień dłużej. Karuzela dobroci, społecznej aktywności, obnażania państwowej niemocy wynikającej z prawnie usankcjonowanego „tumiwisizmu”, rozliczeń, pomówień, a wreszcie zdefiniowania dobroczynności jako elementu światopoglądu. Temu ostatniemu najsilniej patronuje rzecz jasna „Gazeta Wyborcza” z szeregiem artykułów pod jakże znamiennymi tytułami – „Owsiak boli prawicę”, „Prawica demaskuje WOŚP” i wreszcie „Dlaczego prawica nie może znieść Owsiaka”. Dwa pierwsze popełnione zostały przez etatowych dziennikarzy GW, natomiast ostatni przez Krystynę Skarżyńską – profesora w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie i w Instytucie Psychologii PAN. Jako prosty pichcik mieszający w garach nie znam dorobku zawodowego pani profesor, ale przyznam, że po lekturze tego artykułu tym chętniej w niewiedzy pozostanę.
Na boku zostawiam wszelkie dyskusje na temat WOŚP, jej metod działania, ulubionemu przez niektórych porównaniu do Caritasu, czy też wyliczanki która organizacja bardziej publiczne pieniądze zasysa. Na marginesie przyznam jednak szczerze, że mam ochotę krwisty befsztyk zrobić kiedy słyszę tych, którzy udają, że odsetki od zebranych pieniędzy to są jakieś przypadkowe „narośle” i można je dowolnie spożytkować, nie bacząc, że wrzucający datki do puszek raczej nie o rockowym koncercie myśleli. Taką samą potrzebę mam słysząc głosy jak to ta druga organizacja z żadnego wsparcia budżetowego nie korzysta. Ale in medias res bo nie o organizacjach charytatywnych miało być, a o manipulacji.
Pani Skarżyńska na postawione przez siebie w tytule pytanie daje cztery odpowiedzi. Po pierwsze prawicowcy to ludzie o wysokim mniemaniu o własnych możliwościach intelektualnych i cnotach moralnych. Niestety przegrywając kolejne wybory są coraz bardziej sfrustrowani i jakoś muszą ukoić cierpienie. Stąd wyprowadzony zostaje wniosek, że „atak prawicy na Owsiaka jest objawem wysokiej, ale niepewnej, niestabilnej samooceny”.
Po drugie prawica nie wierzy w dobro wspólne, bo przecież „każdy milion zebrany przez Owsiaka to milion zabrany Caritasowi”.
Po trzecie prawicowcy zarażeni są kolektywnym narcyzmem każącym się im zamykać we własnym getcie za grubym i wysokim murem i dlatego „jawna złość i wrogość prawicowców wobec Owsiaka świetnie pasuje do podręcznikowego obrazu niedostatecznie docenionego narcyza, który źle znosi, gdy chwalą innego”.
No i po czwarte „prawica nie ufa wyborom jednostki” i że „pozostawienie człowiekowi pełnej wolności wyboru tego, co robi, musi się źle skończyć”. „Stąd prawicowe postulaty ścisłej kontroli, ostrego karania za różne wykroczenia”. Z tych powodów „prawicowa mentalność nie akceptuje hasła >>Róbta co chceta<<”.
No i na koniec dostajemy takie oto podsumowanie. „Wrogość wobec Owsiaka i WOŚP nie jest więc jakimś incydentalnym wybrykiem. Jest wyrazem głęboko zakorzenionych charakterystyk psychologicznych prawicowości w ogóle, a polskiej prawicy w szczególności. Warto je rozumieć, by wiedzieć, co zrobią, gdy prawicowcy zdobędą upragniony sukces. Można bowiem wątpić, czy jakikolwiek obiektywny sukces wystarczy dla ukojenia ich wielkiego ego i modyfikacji wizji świata społecznego. Chyba do końca świata i o jeden dzień dłużej będą czuli się niesprawiedliwie niedowartościowani”.
W taki oto sposób ,na naszych oczach, Gazeta Wyborcza słowami pani Skarżyńskiej zdefiniowała charytatywność jako prawicową i lewicową nie zapominając o przestrodze co się stanie z pewnością gdy prawica dojdzie do władzy. Jestem głęboko przekonany, że Jurek Owsiak ma lewicowe poglądy, ale równie głęboka jest moja wiara, że ostatnią rzeczą jaką pragnie to przyszywanie jakichkolwiek łatek światopoglądowych do WOŚP-u. Efekt działań GW jest z góry do przewidzenia – ulubiony kot zostanie zagłaskany na śmierć.
Dla pewnej rozrywki intelektualnej, obnażającej płytkość wywodów Pani Skarżyńskiej proponuję w cytatach zawartych w jej tezach zastąpić słowo „prawica”, na słowo„lewica”, a „Owsiak” i „WOŚP” np. na „Rodzina Smoleńska”. Coś się zmieniło?
Gazeta Wyborcza od dwóch dekad jest pieszczochem każdego kolejnego rządu z drobną dwuletnią przerwą. Pozycja to trwała i wydawałoby się ugruntowana, wspierana przez wybitne intelekty. Skąd zatem ten strach przed możliwą utratą gruntu? Czyżby to objaw wysokiej, ale niepewnej, niestabilnej samooceny z wyraźnie jawną złością i wrogością świetnie pasującą do podręcznikowego obrazu niedostatecznie docenionego narcyza? Czy wynika to z braku zaufania do decyzji jednostki ,która to decyzja musi się źle skończyć gdy pozostawimy absolutną swobodę wyboru? A może po prostu wciąż żywa jest teza, że raz zdobytej władzy nie oddamy nigdy?