Bloger Walterowicz zasugerował, że Radosław Sikorski był agentem. Oczywiście nie napisał tego wprost. Pozbierał wygodne dla niego fakty, poszlaki plotki. Sam nie wiem. Zadał też wiele pytań. A może to tajemniczy „ktoś” zadał je w jego imieniu?
http://walterowicz.nowyekran.pl/post/35967,mainstream-o-tomaszewskim-a-ja-o-sikorskim
O tym że ONI KUPILI Sikorskiego już w wieku szkolnym (miał 18 lat), świadczyć ma to, że najpierw w 1981 r. Sikorski był widziany w domu przy ulicy Ks. Józefa 66 w Krakowie – domu rzekomo znanego esbeka: :Znam także jego nazwisko, myślę, że sami już domyślacie jak ono brzmi”pisze Walterowicz wytłuszczoną czcionką.
OK. Proszę podać bo ja go nie znam ani się nie domyślam.
Potem o agenturalnej biografii R. Sikorskiego ma świadczyć pobyt w Rzymie – „o czym wiedzą prawie wszyscy”.
Rzecz w tym że ja nie wiem proszę szanownego Blogera.
A dalej nie ma już żadnych wątpliwości bo Sikorski miał zamieszkać w latach 80. w miasteczku pod Paryżem zwanym zatoką czerwonych świń. Mieli tam zdaniem autora tekstu „Mainstream o Tomaszewskim a ja o Sikorskim" mieszkać sowieccy dyplomaci na podwójnych etatach (rezydenci GRU). I dlatego „pobyt pod Paryżem, myślę, że jest dużo ciekawszy” – pisze Walterowicz.
Kiedy napisałem pod jego notką, że bez dowodów takie sugestie to insynuacje odpowiedział:
"Czy ja napisałem, że jest matrioszką lub agentem, ja tylko głośno myślę i analizuję"…
Nie chce by mnie Pan wrabiał w obronę postaci, której nie jestem sympatykiem.
Ale dokładnie sugeruje Pan, że Radosław Sikorski był agentem, bądź jego rodzina a on jedynie kontynuował "tradycje" rodzinne. Jeśli tak było ( co nie wykluczam) to proszę napisać jak to było, kiedy, z kim a nie mrugać okiem do czytelnika na zasadzie : wiecie przecież sami jak było… Czytacie między wierszami to się domyślicie. Takich metod ja nie uznaje.
W 1981 roku wyjechało z Polski mnóstwo ludzi. Nie tylko R. Sikorski. Wyjechał np. Bronisław Wildstein – nie do Rzymu ani Londynu ale do Paryża. A przecież w Paryżu tez pracowało wielu agentów GRU i KGB. No a pod Paryżem to już było miasteczko GRU.
Jeżdżenie po świecie nie jest niczym nagannym. Sam mam w tej mierze trochę doświadczeń. Powiem więcej – jeżdżę głównie tam, gdzie normalny śmiertelnik nie jeździ. Czy to automatycznie oznacza że jestem agentem tych czy innych służb?
Wreszcie, Skąd Pan wie, jakie były śmierci Polaków walczących, albo pracujących jako dziennikarze w Afganistanie?
Tak naprawdę w wojnie afgańskiej uczestniczyło 2 polskich mudżahedinów i 2 dziennikarzy. Zginęło 2 Polaków (bojownik – Zondek i dziennikarz Skrzypowiak. Z czego jeden był brytyjczykiem a Polakiem niestety tylko z pochodzenia. Nawet imię nosił angielskie. To oznacza że zginęło 50%.
Co w tym dziwnego?. Zna pan statystyki śmiertelności wśród dziennikarzy i mudżahedinów w czasie wojny z sowietami?
Jak można dywagować na temat czyjejś śmierci – sugerując że nie była przypadkowa np. Zondka skoro brak jest świadków którzy ją widzieli. A wie Pan dlaczego?
Ja Panu odpowiem. Bo kto miał to widzieć? Nuristan położony we wschodnim Afganistanie gdzie zginął Zondek to chyba najdziksza i jedna z najtrudniej dostępnych prowincji w całym kraju. Nawet w ostatniej wojnie – tzw. „wojnie z terroryzmem” Nuristan w całości oddali Talibom Amerykanie. Nawet oni tam nie wytrzymali i ich najdzielniejsi marines. Rozumie Pan? Drugiej takiej prowincji Afganistanie nie ma. Jakiś czas temu na oficjalnych stronach internetowych Talibów można było zobaczyć ich propagandowe filmy z zajmowania amerykańskich baz w Nuristanie. Nuristan ledwie ponad 100 lat temu przyjął islam. Wcześniej żyli tam wyznawcy religii w uproszczeniu mówiąc – pogańskich. Proszę mi wierzyć to zupełnie zapomniany przez Boga kawałek ziemi. Tam wciąż nawet trudno powiedzieć czy prowincję kontrolują Talibowie, czy bojownicy Hezb-e-Islami, czy Lashkar –e Taiba czy inne organizacje. Tak było i 30 lat temu. Może nawet było jeszcze gorzej. Tego nie wiemy. Ciekawe że również w przemarszu przez Nuristan jesienią 1987 roku zginął także Andy Skrzypowiak – skrytobójczo zamordowany przez partyzantów z partii Hezb-e-Islami.
Ale Pan wie jak było. Nawet tam, i nawet prawie 30 lat temu. Był Pan tam? Rozmawiał ze świadkami? Mieszkańcami wioski gdzie zginął Skrzypowiak albo Zondek? A wie Pan w ogóle kto konkretnie zabił Skrzypowiaka albo gdzie, w jakiej wiosce zginął Zondek? Gdzie został pochowany? Pytam, bo wiem że odpowiedź nie jest taka prosta i trudniej ją sprawdzić niż adres na Księcia Józefa w Krakowie.
Jedyny Europejczyk który widział przez przypadek (gdy był na dżihadzie) grób Zondka to inny nasz mudżahedin Jacek Winkler. Przechodził z oddziałem przez okolice wioski gdzie na zawsze spoczął Zondek i ktoś mu powiedział…
Oczywiście jeśli jedyny świadek ginie to też jest to wysoce podejrzane. Oficjalnie Winkler zmarł 12 października 2002 r., w czasie wspinaczki na Mont Maudit (4465 m n.p.m.), w masywie Mont Blanc. Przyczyną zgonu było prawdopodobnie nadciśnienie. Ciało znaleziono po dwóch dniach. Winkler zginął 25 lat po swoim afgańskim dżihadzie, 21 lat po upadku ZSRS. Za co mieliby go zabić agenci GRU? Za afgański dżihad z końca minionej epoki – „zimnej wojny”? A może zatłukli go bo wiedział coś o Sikorskim? No tak. To proste. Jacek Winkler był z Krakowa, a w Krakowie jest ulica Księcia Józefa 65. „Ja tylko głośno myślę i analizuję” powinien spointować?
To idźmy dalej. Radek Sikorski był do 2001 r. wiceministrem spraw zagranicznych w rządzie AWS Jerzego Buzka a w roku następnym został członkiem liberalno-prawicowego think tanku American Enterprise Institute (AEI) w Waszyngtonie i dyrektorem wykonawczym Nowej Inicjatywy Atlantyckiej przy AEI. Czyżby Winkler coś wiedział i chciał przestrzec Amerykanów, przeszkodzić w karierze Sikorskiego? Jeśli tak to dlaczego wcześniej nigdy o tym nikomu nie powiedział? Ani premierowi Janowi Olszewskiemu, ani Jerzemu Buzkowi, ani Braciom Kaczyńskim i Antoniemu Macierowiczowi? On patriota, bezkompromisowy, odważny polski mudżahedin przestraszył się Radka? Tyle lat trzymał to w tajemnicy by w końcu dać się zabić?
Poszedł w Alpy. Nie wiedział że coś mu wsypali do herbaty w schronisku, nie widział ich gdy za nim szli a o wypadek w górach przecież nietrudno. Tylko czemu na Boga, aż tak wysoko za nim szli. Mogli dopaść go już kawałek za Zermat albo Chamonioux. Nadciśnienie śmiało mogło go zabić już na takiej wysokości. Nie musieli się męczyć i iść tak daleko.
Kto? – ONI.
Zrobili to skutecznie i po cichu. Świadków brak. Zarówno Winkler jak i 27 lat wcześniej Zondek zostali znalezieni po śmierci. Winkler nawet dwa dni po wypadku. A Skrzypowiak?
Oczywiście ma Pan na te i następne pytania gotowe odpowiedzi: Skoro brak świadków tamtej i kolejnej śmierci to …. I tutaj znowu pański czytelnik musi sobie sam dopowiedzieć np. bo ktoś ich zlikwidował…
Na koniec zakładając Pańskie dobre intencje dochodzimy do absurdu i zapisu choroby . W przeciwnym razie pańska metoda analizowania i opowiadania jest – z całym szacunkiem do Pana i całej sprawy – wyrachowana i nieuczciwa wobec czytelnika.
Rozumiem, że dziennikarz chroni swoje źródło. Ale na litość Boską? To są choć może prawdziwe, jednak BARDZO POWAŻNE OSKARŻENIA. Trzeba je udowodnić i żeby nie być pytany o źródło. Dlatego – proszę wybaczyć – zapytam tym razem ja:
· Skąd Pan wie, że owe Pańskie źródła mówią prawdę?
· Kto mieszka na ks. Józefa 65 w Krakowie? Czy to też tajemnica? (Można to przecież sprawdzić bez problemu.) Dlaczego nie chce Pan podać nazwiska esbeka.
· Co ma wspólnego Turowski ze śmiercią Zondka i Skrzypowiaka?
Napisałem w jednym z własnych wpisów, że w kilka miesięcy po katastrofie smoleńskiej ktoś, z bliskiego otoczenia Lecha Kaczyńskiego powiedział mi, że Prezydent miał mieć pewne informacje związane z Radkiem, że chodziło o Afganistan, że ponoć wpadł wtedy w ręce Rosjan… Wciąż wierzę, że to nieprawda, plotki i raczej kanwa do kolejnych powieści Le Carre’a. Oby.
http://myszkaandmiki.nowyekran.pl/post/27711,rozmawialem-z-bin-ladenem
Napisałem to, bo jestem pewien źródła, ale dodałem, że absolutnie nie mam pewności czy nie jest to wyłącznie plotka dyskredytująca najgorszego – moim zdaniem – Ministra Spraw Zagranicznych, najgorszego rządu po 1989 r. Napisałem tak bo miałem tylko jedno źródło, i żadnych szans na weryfikacje i potwierdznie w innym. A dwa żródła, – MINIMUM DWA – być muszą by ogłaszać że coś się wie.
Polityka uległości wobec Rosji zarzucenie tzw. „polityki jagiellońskiej” i brak jakiejkolwiek wizji polskiej polityki wschodniej, brak aktywności w tej dziedzinie może skłaniać do różnych wątpliwości dotyczących osoby Ministra Radosława Sikorskiego. Mam je oczywiście i ja. Uważam również za haniebne pisanie książek takich jak skądinąd b. dobra książka "Prochy Świętych" o kochającym wolność narodzie afgańskim a potem popieranie tych którzy tą wolność – fakt – że pod inną flagą dławią.
I co dalej, pan myśli że kto czyta te notki? Blogerzy? Pyta pan na koniec w polemice ze mną…
Kto czyta NE? Mam nadzieję że czytelnik. Nie obchodzi mnie gdzie pracuje. Mam jedną zasadę jeśli wiem, znam prawdę to nie boję się o niej mówić. Anna Politkowska zanim została zastrzelona w bramie własnego domu mówiła nawet że warto dla PRAWDY zginąć. Zgadzam się z nią. A Pan?