17 września… Data pamiętna, jednak mało kto wyciągnął z niej wnioski.
W ’39-tym roku Niemcy zaatakowały, czego wszyscy się spodziewali a Rosja jako zagrożenie postrzegana przez nikogo nie była. W końcu po laniu roku dwudziestego miała trząść portasami na samą myśl o polskim żołnierzu. Pomyłka tragiczna w skutkach, dziś nikt chyba temu nie zaprzeczy.
Ale też nikt nie zwraca uwagi na podobieństwo między tamtym tragicznym rokiem a czasami nam współczesnymi. Wtenczas Rosji nikt się nie bał, dziś wszyscy widzą w niej zagrożenie, jednak nikt nie zwraca uwagi na Niemców siedzących cicho i grożących palcem, grających (teoretycznie) w jednej drużynie z nami i Ukraińcami.
Przypominam, drodzy moi kochani, że w sierpniu ’39 – kiedy Mołotow z Ribbentropem ustalali swój osławiony pakt – delegacja brytyjska próbowała dogadywać się ze Stalinem licząc, że ten pomoże powstrzymać Hitlera i jego plany. Co z tego wyszło wszyscy wiemy.
Dziś sytuacja wygląda odwrotnie – Rosji boją się wszyscy, Niemcy mają pomóc w jej powstrzymaniu – tyle, że Niemcy i Rosja to odwieczni sojusznicy, którzy nawet, jeżeli brali się za łby to dopiero po wspólnym rozwaleniu państw stojących im na drodze.
Oczywiście dziś czołgów z czarnymi krzyżami na burtach spodziewać się nie musimy, nie są one naszym zachodznim sąsiadom do niczego potrzebne – zwłaszcza, że w najbliższym czasie rosyjska armia Bugu też forsować nie będzie i Bundeswehra (na razie) chronić niemieckiej ludności zamieszkałej na zachodnich kresach Rzeczypospolitej nie musi. Ale wystarczy spojrzeć na działania gabinetu frau Merkel wspierającego ziomkostwa i tzw. „wypędzonych” by dostrzec analogię i nie ufać naszym „przyjaciołom” trzęsącym Unią Europejską.
Czołgów nie użyją, ale – jak napisałem – nie muszą. Casus Kosowa i Krymu dają możliwości o wiele bardziej niebezpieczne niż inwazja i zajmowanie terytoriów przy pomocy potężnych zgrupowań wojskowych. Przecież Wrocław i Szczecin są w oficjalnej, niemieckiej propagandzie uznawane za miasta niemieckie – czy naprawdę aż tak trudno sobie wyobrazić grupy separatystów działających analogicznie (choć w bardziej cywilizowany sposób) do tych z Donbasu, tyle że pod niemieckimi flagami? A potem referendum i międzynarodowe poparcie dla ludności pragnącej w demokratyczny sposób zmienić swoją przynależność państwową?
Drogowskazy wskazujące drogę do Breslau już na niemieckich autostradach stoją…
Prawicowiec, wolnościowiec, republikanin i konserwatysta. Katol z ciemnogrodu.
4 komentarz