Bez kategorii
Like

Siała Anodina MAK. A Dziad (Miller) nic nie wiedział jak to było, jak. Z całym szacunkiem dla Rebeliantki i Konserwtystki – blogerów NE.

21/10/2012
415 Wyświetlenia
0 Komentarze
11 minut czytania
no-cover

Nagrody, awanse, odznaczenia ( w tym prezydenta Komorowskiego dla Polaków i Rosjan). Co dziwne – bardzo szybko po katastrofie – zanim opublikowano raporty. Robi się strasznie.

0


I to wszystkim nającym urzędowo cokolwiek wspólnego z katastrofą. I za co te uściski dłoni? Pomijam tajne spotkania Tuska i Putina – bez ich protokołowania.
 

 
A cio to? Dagawarlis tawariszcze? Piknie. Ale pupka Wam pewnie powoli cierpnie. Pażyjom, uwidim.
W komentarzu do pewnego mojego postu:
 http://akwedukt.nowyekran.pl/post/77330,wyobraz-sobie-ze-biegniesz-z-drabina-lub-deska-trzymana-na-plecach-za-karkiem-za-szyja-w-jej-srodku
Nie ma potrzeby go czytać ale jak ktoś chce i ma czas – OK.
Pisze Pan wronski111, i słusznie zresztą:
 "Uważam, że ogólnie zastrzeżenia czy wątpliwości uzasadnione, natomiast teza, że wiedza z fizyki na poziomie podstawówki pozwala dowieść inscenizacji grubo przesadzona. Rozmiar pobojowiska jest faktycznie podejrzany, ale to na intuicję, której jak napisałem się boję. Nie wiem czy i jakie ślady były na ziemi po katastrofie. Tak wielki samolot na pewno nie może zatrzymać się w całości w miejscu przyziemienia, ale żeby ocenić czy to pobojowisko jest wiarygodne czy nie trzeba się z bliska przyjrzeć poszczególnym fragmentom i śladom jakie zostawiły na ziemi oraz jakie ślady noszą na sobie."
1. Wiedza z podstawówki jest zgodna z wiedzą wyższą. Aczkolwiek najczęściej stanowi jej jakiś część, tyle, że dotyczącą przypadku szczególnego. Fizyka punktu materialnego (w sumie teoretycznego), jest szczególnym przypadkiem wiedzy o wiele szerszej. Nie uwzględnia bowiem wielu innych istotnych uwarunkować, przyśpieszeń zmiennych itd, itd. Nie ma sensu tego potwierdzać, prawda?
 2. Pisze Pan:
 "Punkt materialny poruszający się z prędkością początkową v0 = 100 m/s w chwili t0 zaczyna hamować z opóźnieniem 4 m/s2 i porusza się ruchem jednostajnie opóźnionym aż do zatrzymania. Jaką drogę przebędzie ten punkt od chwili rozpoczęcia hamowania do zatrzymania."
 2.1 Nawet gdyby samolot lądował w pozycji "normalnej a nie odwróconej" – to pamiętajmy, że miał wypuszczone podwozie. Kołą zapadające się w bagnistym gruncie spowodowałyby zmienność przyśpieszenia hamowania.
 2.2 Wryłyby się w bagnisty grunt i musiały by bić tego wyraźne ślady – a ich brak.
 2.2 Gdyby samolot w ostatniej chwili schował podwozie – to również byłby widoczny wyraźny ślad "szorowania prawie 100 ton" po gruncie. To tylko hipotetyczna wzmianka – bo jak wiadomo podwozia nie schował.
 2.3 Wg raportów MAK-u jak i Millera – Tu-154 M spadał w pozycji odwróconej (kołami prawie do góry). Piszę prosto by każdy mógł to pojąć. Wtedy są również co najmniej 2 możliwości: wbija się w grunt kokpitem lub zahacza o grunt (miękki jak wiemy) usterzeniem poziomym ustawionym na pionowym. To tak, jakby to usterzenie zadziałało jak przysłowiowa "kotwica" – być może wskutek tego zaryłoby się w gruncie i oderwało od pozostałej części kadłuba. Może by jeszcze zrobiło parę "fikołków" i odleciało na jakąś odległość.
2.4 Kolejny przypadek – Tu-154 M zahacza o grunt skrzydłem. Oczywiście lewym, tym krótszym. Musiałby w gruncie być widoczny ślad tego "zahaczenia".
 Nic o takich śladach nam nie wiadomo, nie widziałem dokumentacji np fotograficznej terenu, gdzie widać by było ślady "ślizgania się po runcie kadłuba, zahaczenia o grunt podwozia, czy usterzenia poziomego z pionowym – bądź skrzydła.
 A przecież takie ślady – udokumentowane przez ekspertów wiele by oznaczały i były baaaaaaaaardzo istotne – co do przebiegu katastrofy.
 Czy przypadkiem Rosjanie bardzo szybko zaczęli równać grunt w rejonie katastrofy?
 Pozostaje jeszcze jeden przypadek. Rozpad Tu-154 M nad ziemią. To by wiele tłumaczyło ale…. Nawet wybuchy na pokładzie Tu-154 M nie oderwałyby wszystkich zapiętych w pasy pasażerów i załogę od foteli.
Pisałem na ten temat na NE.
Pozostaje okoliczność najstraszniejsza.
Inscenizacja katastrofy.
Normalny człowiek nie jest w stanie przyjąć takiej hipotezy.
Ale tłumaczyłaby one w/w zastrzeżenia.
1.      Nigdy nie widziałem wywiadu z jakąkolwiek osobą zaangażowaną w odlot Tu-154 M. Mam tu na myśli tak obsługę wojskowego lotniska, mechaników np. dopuszczających samolot do lotu czy nawet go tankujących,
2.      Nie zdarzyło mi się słyszeć choćby jednego wywiadu czy protokołu z przesłuchania kogokolwiek z wieży – odprawiającej rządowy Tu-154 M do lotu.
3.      Nie zdarzyło mi się jak wyżej – doczekać się opinii ludzi wprowadzających pasażerów na pokład Tu-154.  A przecież są jeszcze ludzie od odprawy lotniskowej, cateringu i pewnie wielu innych.
A czemu? Zważywszy na „przypadkową” awarię monitoringu z kamer lotniska wojskowego oraz przypadkową awarię nagrań z wieży w Smoleńsku – budzi to ogromne wątpliwości co do przebiegu samej katastrofy jak i wyników „badań obu komisji”. Mało tego była również  awaria w jeszcze jednym miejscu – o czym dowiadujemy się od ministra Radosława Sikorskiego.
Tyle „przypadków naraz” – jest co najmniej okolicznością podejrzaną.  Prawdopodobieństwo wystąpienia „przypadkowego” – bliskie zeru.
Nie podważam w tym poście wyników badań oraz opinii Panów prof. Nowaczyka, Bieniendy, Szuladzińskiego i wielu innych „wolnych ekspertów”. Bazowali oni jak i ja w wielu moich analizach, na oficjalnych danych, tych z zapisów rejestratorów jak i ze stenogramów rozmów w kokpicie załogi – odczytanych najpierw w Moskwie ( z oskarżeniami polskich pilotów oraz gen. Błasika).
Z  wytkniętych przez nich na bazie tych zapisów wielu błędów, zarówno natury fizycznej jak i technicznej – okazuje się, że całość oficjalnego przedstawienia przebiegu katastrofy w Smoleńsku – nie klei się ani logicznie ani technicznie ani fizycznie.
Nie zajmowali się oni badaniem okoliczności przedstawionych przeze mnie w powyższych punktach od 1 do 3. Po prostu brakuje takiej informacji – dostępnej wszystkim Polakom.
Nie jest możliwe, żeby pasażerowie TU-154 M zostali porwani przed odlotem. Ktoś z rodzin najpewniej podwoził ich wczesną porą ranną 10 kwietnia 2010 na lotnisko.
A więc wtedy jeszcze żyli. Zostali poprowadzeni do hali odlotów, sprawdzono pewnie ich bagaże i dokumenty – i skierowano do „właściwego gatu – bramki”. Tam ich zgromadzono. I co działo się dalej? Tego nie wiemy.
Ale załóżmy hipotetycznie, że odlecieli innym samolotem i z tego powodu wysiadł monitoring na wojskowym lotnisku Okęcie.
Również możemy hipotetycznie założyć, że odlecieli właściwym Tu-154 M – tylko gdzie wylądowali i co zrobiono z załogą i pasażerami?
Trudne pytanie, bowiem lot każdego samolotu jest monitorowany przez wieże lotów – tych z miejsca startu jak i z tych prowadzących ich w trakcie lotu.
Może odlecieli w innym kierunku – nie wzbudzającym wątpliwości, by w locie okrężnym dotrzeć blisko miejsca katastrofy? ?
Czy tego typu akcja byłaby możliwa bez współpracy polskich i rosyjskich służb specjalnych?
NIE.
Pomijając służby specjalne, jestem pewien, że gdyby taka akcja miała (hipotetycznie) miejsce – to muszą być w Polsce (nie wspomnę o Rosji) ludzie, którzy taką wiedzę mają. I jeśli tak jest – to naród polski, cała Polska – im tego nigdy nie wybaczą.
 
 
 
 
 
 
 
0

Akwedukt

Zyje dosc dlugo i staram sie myslec. W zyciu dzialam na wielu obszarach :-) Fizyka, sztuka inzynierska i logika - to podstawy myslenia racjonalnego. Ale równiez wiem sporo o duchowosci. Bo przed nia przyszlosc.

480 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758