Na terenie wielokrotnie opisywanego przez “Naszą Polskę” szpitala pediatrycznego im. Korczaka w Łodzi wkrótce otwarty zostanie wyremontowany za blisko 5 mln zł pawilon, do którego ma się przeprowadzić oddział chirurgii
– znacznie okrojony i przemianowany na “chirurgię jednego dnia” – to w ramach ratowania ponadstuletniej placówki ofiarowanej na początku XX wieku przez fabrykanta Herbsta łódzkim dzieciom “po wsze czasy”. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że odrestaurowany i gruntownie przebudowany za pieniądze podatników budynek budzi wiele kontrowersji – według mających podjąć tam za chwilę pracę nie spełnia podstawowych standardów medycznych i sanitarnych. I choć organ założycielski – urząd marszałkowski – zapewnia nas, że jest wręcz przeciwnie, jednak chociażby to, że otwory drzwiowe, przez które nie da się przejechać łóżkiem, bo są za wąskie, albo brak tlenu w sali opatrunkowej czy podtlenku w sali operacyjnej, dyskwalifikuje przyszły oddział w walce o kontrakt NFZ. Ale może o to chodzi, by po wyborach – chirurgia ma kontrakt do końca br. – powiedzieć łodzianom, że choć starania o ratowanie Korczaka były, to jednak się nie udało.
Mój brat ma fajnego brata
Pewnie też nie jest przypadkiem, że senator PO Marek Trzciński, właściciel spółki akcyjnej Budvar, “wprowadził” do szpitala swego brata, który niespełna rok temu po odwołanym konkursie na ordynatora laryngologii (nie spełniał wymogów, by się o to stanowisko ubiegać) został mianowany kierownikiem oddziału. W szpitalu głośno jest o tym, że brat senatora przygląda się opustoszałym pawilonom, bo zamierza w nich prowadzić prywatną praktykę. Zresztą niedługo nawet ustawa o działalności leczniczej będzie sprzyjała takiej działalności – pracownicy mówią bowiem, że w Korczaku robi się wszystko, by sam wkrótce padł. Wtedy można będzie przekształcić go w spółkę, potem ogłosić jej upadłość i wszyscy, którzy od lat czekają na ten łakomy kąsek, zgodnie z prawem go dostaną. Może dlatego w tym miejscu chce się zadomowić oddział alergologii prof. Iwony Stelmach (oskarżonej wraz z mężem o korupcję), którą urzędnicy wprowadzą do budynku (po uprzednim remoncie) dwa lata temu grożącemu zawaleniem… A tymczasem w Łodzi brakuje szpitalnych miejsc na oddziałach chirurgicznych. W ostatnim tygodniu 22-łóżkowy oddział, który ma zostać zredukowany do 8 miejsc, zapełniony był 30 pacjentami.
Wiele wpadek
Jeden wielki knot, bubel, pełno niedoróbek – tak o “świeżo” odnowionym budynku mówią ci, którzy go widzieli i mieli okazję przejść po salach, zajrzeć do sali operacyjnej czy poszukać pomieszczeń magazynowych. Absurdalny projekt ciągle wymagał przeróbek – i choć urząd marszałkowski zapewnia nas, że wszystko było pod nadzorem, to od pracowników szpitala wiemy, jak to wyglądało. Zresztą pierwszy zgrzyt na budowie nastąpił w ub. roku, kiedy pracownicy firmy wykonującej “modernizację i rewitalizację” budynku na drewnianym stropie postawili zbyt ciężkie ściany – podstawa nie wytrzymała i wszystko runęło. Potem było także wiele wpadek. A to za mała, niespełniająca wymogów ministerstwa zdrowia sala operacyjna – trzeba było ją poszerzyć, a to zabrakło sali intensywnej opieki, potem sali wybudzeń, trzeba było pokombinować i zachować jedną z nich. Ponieważ w sali operacyjnej nie wykonano klimatyzacji, po interwencji lekarzy trzeba było wstawić klimatyzatory skrzynkowe, które owszem, działają, ale są doskonałym siedliskiem bakterii. Sufit także jest nie do zaakceptowania: zamiast panelowego położono kasetony biurowe i choć urzędnicy twierdzą, że szczelne, nie zgadzają się z tym lekarze. W tejże sali wykonano także kolumnę z gazami, ale zabrakło w niej podtlenku (już to chociażby dyskwalifikuje oddział w przyszłym staraniu o kontrakt), nie ma także śluzy, w sali opatrunkowej brak jest tlenu, a cały budynek pozbawiony jest zaplecza socjalnego, magazynów na sprzęt i bieliznę. I choć przedstawicielka wydziału ochrony zdrowia Magda Wachowicz–Skóra poprzez rzecznika prasowego urzędu odpowiedziała nam, że “Budynek spełnia standardy medyczne i sanitarne (m.in. Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 02.02.2011 r. w sprawie wymagań, jakim powinny odpowiadać pod względem fachowym i sanitarnym pomieszczenia i urządzenia zakładu opieki zdrowotnej – “DzU” nr 31, poz. 158)”, to jednak gołym okiem widać, że tak nie jest. I że budynek żadnych standardów nie spełnia – ani tych krajowych, ani tym bardziej unijnych. Zwracają nam na to uwagę lekarze, którzy mówią wręcz, że w przypadku drzwi węższych niż łóżka podano propozycję, że w takim razie poszuka się łóżek mniejszych, bo przecież dzieci nie są aż tak duże jak dorośli i może nie trafi się nikt otyły. Lekarze mówią, że czują się jak w oparach absurdu i wyrażają swoje oburzenie, bo na prace w budynku wydano 4.803.048 zł (prawie 5 mln). W ubiegłym tygodniu zostało nawet od pracowników wysłane pismo do dyrektora szpitala im. Kopernika w Łodzi, w struktury którego wchodzi Korczak, z informacją o zaniedbaniach i uchybieniach w oddanym budynku i pytaniem, co dalej, jednak odpowiedzi na razie brak.
Zainteresowany piętrem
Pytają, co z kontraktem NFZ. My także zadaliśmy to pytanie urzędnikom, ale p. Wachowicz–Skóra odpowiedziała nam, że “W obecnych realiach kontraktowania świadczeń zdrowotnych żadna placówka nie może być pewna faktu posiadania w przyszłości kontraktu w jakimkolwiek zakresie pomimo poniesienia nakładów na modernizację czy przebudowę. Dyrektor Oddziału NFZ nie może nikogo zapewnić, że dany podmiot czy to prywatny czy publiczny będzie posiadał w przyszłości środki finansowe na realizację świadczeń”. Fakt, nie może. Ale urzędnicy mogą zrobić wszystko, by przeprowadzony za grube pieniądze remont nie poszedł na marne. W centrali NMFZ otrzymaliśmy informację o rozporządzeniu ministra zdrowia z dnia 29 sierpnia 2009 r. w sprawie świadczeń gwarantowanych z zakresu leczenia szpitalnego. I z tego jednego rozporządzenia chociażby jedna rzecz – podtlenek – wyklucza placówkę z walki o kontrakt.
W budynku, który – jak nas poinformowano – przeszedł wszelkie odbiory, jednak nie chciano ujawnić nazwisk osób, które za tym stoją i które złożyły swoje podpisy pod protokołami, mają się znaleźć: dziecięca chirurgia jednego dnia (przeniesiony ze szpitala Kopernika oddział chirurgii okrojony do 8 łóżek), pracownia RTG, przychodnia chirurgiczna wraz z gipsownią oraz szpitalna izba przyjęć. Poza chirurgią pozostałe są ulokowane w innym budynku zabytkowego kompleksu szpitala Korczaka, ale piętrem, na którym się znajdują – jak mówią nam pracownicy – zainteresowany jest brat senatora PO.
Smaczku tej całej sprawie dodaje fakt, że w latach 2006–2007 pan senator Marek Trzciński był przewodniczącym Komisji Zdrowia w łódzkim Sejmiku Wojewódzkim i opowiadał się za likwidacją szpitala Korczaka, jako tego, który jest nierentowny i niepotrzebny. Społecznicy, którzy od lat walczą o zlokalizowaną w centrum miasta placówkę, mówią, że był wręcz niechętny, by cokolwiek w sprawie szpitala robić. Czy dlatego – choć w Korczaku następowała redukcja personelu lekarskiego – umieścił tam swego brata? Teraz ten sonduje, które budynki nadawałyby się na prywatną poradnię. A senator – właściciel spółki akcyjnej “Budvar” – ogłosił, że rezygnuje ze startu w wyborach. Czyżby miał lepszy interes na oku? W Łodzi mówi się, że wraz z bratem przygotowują sobie grunt.
Nic nie stoi na przeszkodzie
I kolejna rzecz – Korczak to kilkuhektarowa działka w centrum miasta, na której znajduje się kilkanaście secesyjnych pawilonów otoczonych starymi drzewami – słowem łakomy kąsek dla wielu. Niedługo do tego miejsca przeniesie się (również ze szpitala im. Kopernika) oddział alergologii. Został tam umieszczony w czasie, gdy dyrektorem placówki był mąż pani ordynator, Włodzimierz Stelmach (PSL), były szef łódzkiego oddz. NFZ. Dziś małżeństwo oskarżone jest o korupcję, jednak proces w sądzie nadal się toczy i mimo przyznania się do winy oraz ponadpółrocznej odsiadki byłego dyrektora, ci od lat zarzucają, że zostali skrzywdzeni przez ministra Ziobrę. Teraz urząd – w dowód wdzięczności od PO – wyremontuje grożący dwa lata temu zawaleniem budynek (dziś jakoś nie może się zawalić) i tam przeniesie się alergologia. Dwa lata temu wyprowadzono z pawilonu – pod eskortą policji i straży pożarnej – świetny oddział alergologii byłego rektora Akademii Medycznej prof. Zemana. Teraz nic nie stoi na przeszkodzie, żeby budynek wykorzystać. W szpitalu huczy, że to kolejne posunięcie przed przyszłą prywatyzacją.
W Łodzi od lat wszystko robione jest, by potrzebny mieszkańcom szpital upadł. Związanym z PO i PSL urzędnikom udało się opanować protesty, uciszyć mieszkańców – teraz wreszcie jest ustawa min. Kopacz i mogą z lekkim sercem robić swoje. Nie zaszkodzą im lokalne media (pisząca o sprawie Korczaka dziennikarka “Dziennika Łódzkiego” została ponad rok temu odsunięta od sprawy, a następnie zwolniona, a dziennikarka "Gazety Wyborczej" jest rzecznikiem marszałka województwa). Słowem – dobry czas, by przygotowywać najpierw przekształcenie w spółkę, potem z uwagi na długi – upadłość. I nikt nic nie powie… No może z wyjątkiem pacjentów, lekarzy i społeczników, ale co z tego, że powiedzą, kiedy w świat to nie pójdzie?
Dlaczego pomimo tylu nieprawidłowości łódzki Sanepid podpisał się pod odbiorem sanitarnym wyremontowanego pawilonu? Mimo prośby skierowanej do Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego – Urszuli Jędrzejczak, która przez ponad tydzień nie raczyła udzielić żadnej odpowiedzi.
Anna Skopińska
Artykuł ukazał się w najnowszym numerze tygodnika "Nasza Polska" z 31 maja 2011 r. (Nr 22(813))
Wybraliśmy ich by nam służyli a oni …