Oglądając ostatnie telewizyjne relacje naszego narodowego neverending story lub też tańca z politycznymi gwiazdami, czyli przekazy z kolejnych sejmowych batalii znowu pojawia się w naszym umyśle spinająca w całość wszystkie ich odsłony biologiczna metaforyka. Rzecz dotyczy mechanizmu reprodukcji władzy, który jako żywo przywodzi na myśl tę normalną, codzienną i powszechną w przyrodzie reprodukcję. Spróbujemy, więc ubrać nasze przemyślenia w rodzaj lekcji, może korepetycji z biologii dla wszystkich tych, którym normalne podręcznikowe informacje kładą ze znużenia głowy na szkolnych pulpitach.
Otóż odnosimy wrażenie, że nasi politycy w toku swoistej partyjnej ewolucji (trwa to już przecież circa 25 lat) przekształcili się w organizmy zapewniające wysoki stopień przeżywalności w zmiennym środowisku, bo są one zdolne do reprodukcji zarówno bezpłciowej, jak i płciowej. Ten pierwszy sposób reprodukcji, jak donoszą podręczniki biologii dokonuje się przez podział, pączkowanie i fragmentację.
Podział obserwujemy nieustannie a jego efekt oddaje najlepiej stara hebrajska maksyma: mane, tekel, fares, czyli policzone, zważone, podzielone. Państwo, które miało być ostoją obywateli, katedrą ich praw, kuźnią obowiązków zostało podzielone na polityczne dominia, którymi władają udzielni suwerenowie. Z charakteru i niezależnie od politycznego ośrodka są one identyczne, bo realizują interesy władzy, czyli ugruntowują zasadę poddaństwa i ekonomicznego wyzysku wspomnianych obywateli. Polityczny podział wyewoluował w system partiokratyczny.
Pączkowanie na najwyższych szczeblach owocuje wzrostem liczby ugrupowań, które mówią i w zasadzie myślą w sposób tożsamy. Na niższych administracyjnych szczeblach zaś przyrastającą od dekad liczbą politycznych synekur przekształcanych w dziesiątki tysięcy nowych urzędniczych stanowisk, które zachwycają swym podobieństwem polegającym na całkowitym bezsensie ich istnienia i stałą praktyką komplikowania życia innym organizmom żyjącym w biotopie.
Fragmentacja zauważalna jest w sposób szczególny w okresach politycznych napięć i tych przedwyborczych. Od ciał matek żywicielek, co i rusz oddzielają się kawałki politycznych niedorostków, które mają aspirację osiągnięcia politycznej dojrzałości. Obserwujemy tutaj jednak zauważalną różnicę w stosunku do świata biologii. Większość z nich po jakimś czasie niezdolna wciąż do samodzielnej egzystencji łączy się na powrót z organizmem matki, lub skupia w nowe organizmy tworząc frakcje o gromkich głosach i mikrych ciałkach. Większość z nich umiera śmiercią tragiczną nie będąc w stanie obronić się przed brutalnym politycznym łańcuchem pokarmowym.
Jeśli chodzi o reprodukcję płciową to ogólnie rzecz ujmując mamy do czynienia z jajorodnością i kopulacją. I chociaż temat zasługuje na nieco więcej niż chwilę uwagi to zachowania polityków dają się opisać w sposób niezwykle prosty. Nie od dziś, bowiem obserwujemy, jak do naszych obywatelskich gniazd podrzucane zostają kukułcze jaja, czyli negatywne efekty politycznego chaosu, braku wizji w zarządzaniu państwem i obrony politycznych zdobyczy. Potem takie kukułcze pisklę, żarłoczne i agresywne opanowuje nasze gniazdo i żąda, aby coraz więcej dawać mu do dzioba. Metafora jest tak oczywista, że i przykładów nie trzeba podawać.
To ostatnie zaś, czyli to, co jest nam tak bliskie i ludzkie to już pokaz nieskrępowanej prostoty albo raczej prostactwa. Nieustająca reprodukcja władzy poprzez wzajemną kopulację, czyli nieustanne pieprzenie w Sejmie, jakie z ubolewaniem i już chyba z brakiem jakiejkolwiek nadziei na zmianę obserwujemy, na co dzień.
Z pozdrowieniami red. nacz. Liber
rysownik, satyryk. Z wykształcenia socjolog. Ciągle zachowuje nadzieję