Segway – chybiona rewolucja w transporcie
09/02/2011
375 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
Pojazd, którego premiera odbyła się w roku 2001 nie przypominał niczego znanego do tej pory. Platforma, długi drążek i dwa kółka. Pozornie nic nadzwyczajnego. Pozornie, bo w rzeczywistości ten wymyślony i wyprodukowany przez Deana Kamena twór zapowiadał prawdziwą rewolucję. Segway umożliwia poruszanie się w pozycji stojącej z prędkością od 10 do 40 kilometrów na godzinę. Można nim jeździć po ulicy, po nierównej nawierzchni, a także wspinać się po schodach. Urządzenie napędzane jest za pomocą akumulatorów ładowanych mniej więcej co 40 kilometrów. Przyspieszenie i zmianę kierunku jazdy uzyskuje się dzięki wychyleniom ciała. Pojazd jest cichy i może być szybki, w końcu 40 kilometrów na godzinę to nie jest tak mało. Jego twórca Dean Kamen, geniusz-samouk jest autorem takich cudów jak pompa insulinowa. […]
Pojazd, którego premiera odbyła się w roku 2001 nie przypominał niczego znanego do tej pory. Platforma, długi drążek i dwa kółka. Pozornie nic nadzwyczajnego. Pozornie, bo w rzeczywistości ten wymyślony i wyprodukowany przez Deana Kamena twór zapowiadał prawdziwą rewolucję. Segway umożliwia poruszanie się w pozycji stojącej z prędkością od 10 do 40 kilometrów na godzinę. Można nim jeździć po ulicy, po nierównej nawierzchni, a także wspinać się po schodach. Urządzenie napędzane jest za pomocą akumulatorów ładowanych mniej więcej co 40 kilometrów. Przyspieszenie i zmianę kierunku jazdy uzyskuje się dzięki wychyleniom ciała. Pojazd jest cichy i może być szybki, w końcu 40 kilometrów na godzinę to nie jest tak mało. Jego twórca Dean Kamen, geniusz-samouk jest autorem takich cudów jak pompa insulinowa.
Kamen był i jest w USA jedną z najpewniejszych marek, wiadomo, że właściwie wszystko czego się dotknie przynosi natychmiastowe zyski. On sam, nie ukończywszy żadnej wyższej uczelni, zbił majątek na swoich technologicznych odkryciach. Segway miał być jego kolejny sukcesem. Inwestorzy włożyły ponad 80 milionów dolarów w jego produkcję już na samym początku. Liczono się z horrendalnymi zyskami. Do promocji dziwnego wózka na dwóch kołach zaangażowano wszystkie media, jak Ameryka długa i szeroka. Zbudowano wielką fabrykę w stanie New Hampshire. A potem…potem okazało się, że Segway to wielka klapa. Dlaczego? Co takiego sprawiło, że ta sympatyczna i bardzo elegancka zabawka nie przyniosła spodziewanych zysków?
Pomijając błędy producentów, którzy nie zadbali o odpowiednią dystrybucję Segwaya sprawę położyła cena produktu, która oscylowała wokół cen małych samochodów. Producenci sądzili, że na ich produkt rzucą się od razu wszystkie służby mundurowe, które przestaną używać koni i motocykli do patrolowania zakazanych dzielnic. Zamiast tych archaicznych środków transportu policjanci mieliby wykorzystywać Segway’e. Okazało się jednak, że zainteresowanie wojska, policji i strażników leśnych jest umiarkowane. Okazało się jeszcze że Segwayem nie można praktycznie poruszać się po zatłoczonych ulicach. Pojazd jedzie, ale jedzie w tempie pieszego, więc co to za frajda. W wielu stanach nie ma chodników, pojazd musiałby więc jeździć po ulicy, jak samochody i stwarzałby zagrożenie. Dziś poruszanie się na tym dziwolągu dozwolone jest tylko w 30 stanach USA, w Australii nie można na nim jeździć w ogóle, a w Wielkiej Brytanii prawo traktuje Segway, tak jak motocykl, czyli poruszający się nim człowiek musi zaopatrzyć pojazd w lusterka, kierunkowskazy i hamulce. To oczywiście stoi w całkowitej sprzeczności z ideą tego pojazdu.
Jasne, że Segway nie zrobił całkowitej klapy, jakoś tam się sprzedaje, można go nawet kupić w Polsce. Niestety nie udało się za jego pomocą zrobić rewolucji w komunikacji miejskiej. Segway pozostał ciekawostką dla troszkę bogatszych klientów, którzy nie mają ochoty przebierać nogami kiedy się gdzieś wybierają. Możliwe jednak, że pojazd czeka jeszcze na swój wielki moment i chwila jego triumfu jeszcze kiedyś nadjedzie.