Z Pawłem Miterem, pomysłodawcą dziennikarskiej prowokacji i nagrania z prezesem Ryszardem Milewskim, prezesem Sądu Okręgowego w Gdańsku, rozmawia Samuel Pereira z „Gazety Polskiej Codziennie”
Czuje się Pan autorem „politycznej prowokacji"? Tak właśnie premier Donald Tusk nazwał Pana rozmowę z prezesem Milewskim, ujawnioną przez portal Niezależna.pl i „Gazetę Polską Codziennie". Wówczas premier nie wiedział, że chodzi o Pana.
Nie urządzam żadnego politycznego polowania, nie jestem też niczyim funkcjonariuszem. Nie robiłem tego na żadne polityczne zamówienie. Chciałem po prostu obnażyć to wszystko, co się dzieje z wymiarem sprawiedliwości na Pomorzu. Taki był zamiar od początku, stąd kontakt z Panem zarówno przed akcją, w jej trakcie, jak i po całej akcji. To, że niektórzy odbierają to jako ataki na premiera, jest subiektywną interpretacją. Nie mam żadnych kontaktów z politykami PiS-u, zarzut jest całkowicie absurdalny.
W pierwszym mejlu do mnie pisał Pan, że wie, iż z KPRM „idą naciski". Skąd miał Pan taką informację?
Dostałem tę informację z jednego z departamentów Ministerstwa Sprawiedliwości. Również Ryszard Milewski w pierwszej rozmowie mówił, że informację o kontroli ministra Jarosława Gowina otrzymał od człowieka z MS. Tam krążyła informacja o naciskach Kancelarii Premiera na gdański sąd okręgowy. Mój informator nie miał wiedzy bezpośrednio z KPRM, dlatego potrzebowałem tego potwierdzenia, tego telefonu, który usłyszała cała Polska.
Boi się Pan aresztowania?
Obawiam się, że ABW zdyskredytuje mnie w oczach opinii publicznej. Nie zdziwiłbym się, gdyby to również było działanie inspirowane. Nie jest tajemnicą, że minister spraw wewnętrznych Jacek Cichocki zna adwokata Amber Gold Pawła Kunachowicza jeszcze ze studiów. Chcę podkreślić, że jestem dziennikarzem, mam legitymację Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy, a prezes stowarzyszenia obiecała mi wsparcie.
niezalezna.pl, "Gazeta Polska Codziennie"