Ścios: Nadlatują drony…
02/09/2012
433 Wyświetlenia
0 Komentarze
15 minut czytania
Postępująca putinizacja III RP będzie wymagała również zastosowania zaawansowanych metod inwigilacji i nadzoru. MON planuje nabyć 41 tzw. dronów, a także dwa zestawy samolotów posiadających uzbrojenie zbliżone do amerykańskich dronów MQ-1 Predator.
W 2008 roku Izrael – w zamian za kody do zakupionych przez Iran rosyjskich systemów obrony przeciwlotniczej Tor M-1 – przekazał Rosjanom kody do używanych przez Tbilisi samolotów bezzałogowych
Gdy przed kilkoma dniami szef MON Tomasz Siemoniak gorliwie zapewniał, że między jego resortem i Bronisławem Komorowskim nie ma konfliktu o priorytety inwestycji w wojsku – z pewnością mówił prawdę. To lokator Belwederu i skupione wokół niego środowisko jest dziś decydentem w sprawach bezpieczeństwa narodowego i obronności. Ta pozycja zostanie umocniona, gdy prezydencki BBN opublikuje raport tzw. Strategicznego Przeglądu Bezpieczeństwa Narodowego (SPBN).
Zdaniem szefa BBN gen. Zdzisława Kozieja: „Raport będzie stanowił merytoryczną podstawę do podejmowania decyzji i opracowywania inicjatyw legislacyjnych. Będzie mógł go również wykorzystać Rząd RP, w ramach opracowywania nowej Strategii Bezpieczeństwa Narodowego RP oraz strategii sektorowych i innych dokumentów”.
Oznacza to, że rekomendacje wypracowane pod kierunkiem Komorowskiego i jego „ekspertów”, staną się podstawą działań władz III RP w zakresie bezpieczeństwa i będą decydowały o naszych przyszłych sojuszach.
Na temat dokumentu przygotowanego w ramach SPBN pisałem już wielokrotnie, wskazując, że zapowiada on zasadniczą reorientację polityki bezpieczeństwa, w tym: ograniczenie współpracy z Ameryką na rzecz inicjatyw militarnych powstałych w UE oraz rezygnację z popierania rozszerzenia NATO. Jako priorytet wskazuje się natomiast „działania na rzecz porozumienia z Rosją w różnych sprawach”. Zdaniem „ekspertów” SPBN „trzeba zrezygnować z misyjności i życzeniowej polityki zmierzającej do skłonienia Rosji do pełnego przyjęcia zachodniego modelu ustrojowego i uznać, że jest możliwa promowana przez Kreml modernizacja Rosji bez demokratyzacji na wzór zachodni.”
Już w roku 2010 podczas szczytu NATO w Lizbonie poświęconego sprawom zbliżenia Rosja-NATO, Bronisław Komorowski nie ukrywał swojej roli rzecznika interesów Kremla. „Sojusz podkreślił chęć budowy systemu, który byłby w stanie współpracować z systemem rosyjskim. Ze strony rosyjskiej padły słowa, które świadczą o pełnym zrozumieniu dla takiego rozwiązania. Ze strony prezydenta Miedwiediewa została złożona bardzo ważna deklaracja, że Rosja zaakceptuje głębokość tej współpracy w zależności od propozycji sojuszu” – perorował wówczas Komorowski, by dojść do zaskakującej konkluzji:
„My jesteśmy krajem na krawędzi systemu natowskiego i w sposób szczególny musimy o to zabiegać” Dlatego – zdaniem lokatora Belwederu – „nie ma żadnej sprzeczności między dbałością o zwartość i sprawność sojuszu obronnego a otwarciem na zewnątrz i szukaniem partnerskich rozwiązań także z krajami spoza sojuszu.”
Warto przyjąć, że wyznanie Bronisława Komorowskiego uczynione w roku 2010, iż „w porozumieniu z premierem jest już przygotowywana strategia naszego wyjścia z NATO” – wcale nie musiało być językowym lapsusem.
Skutkiem „otwarcia na zewnątrz” jest dziś sojusz militarny z reżimem chińskich komunistów oraz zacieśnianie współpracy wojskowej z armią płk Putina. „Otwarcie” doprowadziło m.in. do podpisania umowy o współpracy wojskowej z Białorusią, w tym „planowania, prowadzenia i obserwacji ćwiczeń, a także szkolenia wojsk i dowództw oraz wykorzystanie poligonów”.
Podczas wizyty sekretarza Rady Bezpieczeństwa FR Nikołaja Patruszewa, zaproszonego na obchody dwudziestolecia BBN, podpisano natomiast „Plan współpracy między Biurem Bezpieczeństwa Narodowego i Aparatem Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej na lata 2011-2012”.
To w prezydenckim BBN-ie powstały projekty reform dotyczących służb specjalnych, w których przewiduje się ograniczenie władzy premiera nad służbami i podporządkowanie poszczególnych formacji szefom resortów: obrony, MSW i MSZ. Są to pomysły zmierzające do pełnej reaktywacji układu byłych WSI oraz koncepcji, w której prezydent sprawujący zwierzchnictwo nad siłami zbrojnymi za pośrednictwem ministra obrony narodowej będzie faktycznym decydentem w kwestiach bezpieczeństwa narodowego.
Również najnowszy pomysł Komorowskiego, dotyczący budowy „polskiej tarczy antyrakietowej” wynika z przyjęcia prorosyjskiej strategii. Przewiduje ona ograniczanie obecności USA w Europie i rozbicie integralności sojuszu północnoatlantyckiego oraz zmierza do takiego podział wpływów i „sektorów odpowiedzialności”, by państwa postsowieckie znalazły się ponownie w orbicie rosyjskiego „parasola antyrakietowego”. W tym zakresie deklaracja Komorowskiego wychodzi naprzeciw oczekiwaniom przywódców Kremla i w miejsce strategicznego sojuszu z USA, proponuje współpracę z NATO, co w praktyce oznacza paramilitarne „partnerstwo” z Niemcami i Francją.
W ostatnich dniach pojawił się natomiast w MON projekt „modernizacji sił powietrznych” świadczący, że priorytetem inwestycyjnym armii ma stać się system obrony powietrznej.
Jako alternatywę dla wysłużonych samolotów Su-22, armia bierze pod uwagę dwa warianty – zastąpienie ich innymi samolotami lub przejęcie części zadań przez bezzałogowe statki powietrzne. Z wypowiedzi przedstawicieli resortu wynika, że największe szanse ma pomysł zakupu samolotów bezzałogowych, tzw. dronów.
MON planuje nabyć 41 zestawów tych maszyn, a także dwa zestawy samolotów posiadających uzbrojenie zbliżone do amerykańskich dronów MQ-1 Predator wykorzystywanych m.in. do przeprowadzania operacji militarnych na terenie Pakistanu.
Projekt ten wywołał już reakcję Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, która zwróciła się do ministra Siemoniaka z pytaniem: czy MON planuje wykorzystywać samoloty bezzałogowe do realizacji operacji znanych jako „targeted killings" (fizycznej likwidacji osób powiązanych z organizacjami terrorystycznymi), a jeśli tak, to jakie przepisy prawa krajowego lub międzynarodowego pozwalałyby na to, zwłaszcza w warunkach konfliktów militarnych, w jakie zaangażowane są aktualnie polskie siły zbrojne.
Drony – czyli bezzałogowe aparaty latające służą głównie do wykonywania obserwacji i rozpoznania i posiadają wyposażenie przeznaczone do takich celów.
MQ-1 Predator, o których zakupie myśli MON jest używany w misjach zwiadowczych, lecz może też przenosić dwa kierowane pociski rakietowe klasy powietrze-ziemia, dzięki czemu jest zdolny atakować cele naziemne.
Po wyjawieniu tego projektu, wielu ekspertów zaczęło się zastanawiać – po co armii, która planuje wycofanie wojsk z misji zagranicznych – potrzebne będą samoloty bezzałogowe i jaki jest sens inwestowania ogromnych pieniędzy (kontrakt może opiewać na ponad miliard USD) w tak specjalistyczny sprzęt?
Na to pytanie łatwiej znaleźć odpowiedź, gdy dostrzeżemy, że samoloty bezzałogowe stały się w ostatnim czasie niezbędne w wyposażeniu każdej z „sojuszniczych” armii, z którymi władze III RP podjęły współpracę.
Chińska Armia Ludowa planuje uruchomienie w prowincjach położonych wzdłuż wybrzeża 11 baz dla dronów. Oficjalnie mówi się o wzmocnieniu kontroli nad chińską strefą ekonomiczną, jednak uważa się, że bezzałogowe statki posłużą do działań wywiadowczych oraz inwigilowania przeciwników reżimu.
14 lipca br. na spotkaniu z przedstawicielami rosyjskiej armii w Kraju Krasnodarskim, Władymir Putin rozkazał: „trzeba bardzo aktywnie rozwijać programy bezzałogowych samolotów. Konieczne jest, aby zaangażować najlepszych inżynierów i ośrodki badawcze, aby budować nasze zdolności badawczo-rozwojowe i zakłady produkcyjne. Znajdą się środki na te cele”.Prezydent Rosji zapowiedział, żena zakup dronów i prace badawcze rząd FR do 2020 r przeznaczy ponad 400 mld rubli.
Jeśli Helsińska Fundacja Praw Człowieka chce dowiedzieć się, dlaczego polscy przyjaciele płk Putina wyrazili tak pilne zainteresowanie statkami bezzałogowymi, powinna sięgnąć do niedawnej publikacji Iriny Borogan i Andreja Sołdatowa zamieszczonej na portalu agentura.ru.
Autorzy szczegółowo opisują, do jakich celów rosyjska armia i policja wykorzystuje drony. Wskazują na przykłady używania tych maszyn do nadzorowania manifestacji i śledzenia opozycji. Przytaczają wypowiedzi przedstawicieli armii i MSW z których wynika, że drony są konieczne, bo „służą utrzymaniu porządku publicznego podczas demonstracji i marszów i pozwalają czuwać z powietrza w celu uniknięcia incydentów.”
Aparatura instalowana na dronach pozwala na prowadzenie dokładnej obserwacji dowolnego terenu oraz wykonywanie tysięcy precyzyjnych zdjęć. Hitem rosyjskiego internetu stały się fotografie z majowych manifestacji wykonane przez drony. Ich jakość i precyzja była wręcz oszałamiająca. Autorzy zwracają uwagę, że materiały z takich obserwacji zostały już wykorzystane przez moskiewską policję po wiosennych demonstracjach opozycji i posłużyły do identyfikacji i oskarżenia setek osób. Ogromne zainteresowanie dronami wykazuje również białoruskie KGB, a produkowane przez reżim Łukaszenki statki "Busel" są użytkowane w Rosji.
Polski MON z pewnością nie zakupi rosyjskich lub białoruskich dronów. Głównym dostawcą tych aparatów do Rosji jest izraelska spółka państwowa Israel Aerospace Industries (IAI) i być może z tego samego dostawcy skorzystają polscy przyjaciele. We wrześniu ubiegłego roku Rosja i Izrael podpisały ramową umowę o współpracy wojskowej. Moskwa chce stworzyć flotę składającą się z izraelskich samolotów bezzałogowych. Takie maszyny były już wykorzystywane w Gruzji, podczas napaści Rosji na ten kraj w roku 2008. Izrael – w zamian za kody do zakupionych przez Iran rosyjskich systemów obrony przeciwlotniczej Tor M-1 – przekazał Rosjanom kody do używanych przez Tbilisi samolotów bezzałogowych, co pozwoliło armii Putina na szybkie unieszkodliwienie gruzińskich maszyn.
Trudno przypuszczać, by nagłe zainteresowanie polskiego MON samolotami bezzałogowymi nie miało żadnego związku z rosyjskimi inspiracjami lub celami, do jakich przeznacza się te maszyny.
Postępująca putinizacja III RP będzie wymagała również zastosowania zaawansowanych metod inwigilacji i nadzoru. Jeśli nawet zapowiedzi resortu obrony brzmią dziś nierealnie – głownie ze względu na ograniczenia finansowe – czy nie należy się spodziewać, że „modernizacja sił powietrznych” stanie się kolejnym etapem na drodze „zbliżenia” ze strategicznymi sojusznikami, a latające po polskim niebie drony zostaną wykorzystane przeciwko polskiemu społeczeństwu?