Bez kategorii
Like

Ściema 2012?

29/04/2012
515 Wyświetlenia
0 Komentarze
22 minut czytania
no-cover

Wydaje mi się, że gdyby opowiedzieć komuś, iż taką historią można przekonać zdroworozsądkowych, dojrzałych ludzi, do zaangażowania się w akcję, prawdopodobnie zareagowałby śmiechem. Zacznijmy od początku.

0


I. Ewolucja sieci

W 2001 roku w Internecie nastąpiły zmiany, w związku z którymi niemal cała treść zaczeła być generowana przez użytkowników. Stało się tak przede wszystkim za sprawą pojawienia się serwisów społecznościowych. Stan obecny, poprzedzony ową zmianą układu frontów atmosferycznych w sieci, zwykło się określać terminem Web 2.0.

II. Slaktywistyka

Wraz z nimi pojawiły się pewne powszechne behawioralne tendencje, które szybko zostały dostrzeżone przez psychologów społecznych, zainteresowanych tematyką nowych mediów.

Jedną z nich jest tzw. slaktywizm. Slaktywizm można opisać jako dążenie do zaspokajania potrzeb transcendencji minimalnym kosztem – okazywanie bezinteresownej pomocy innym przy wykorzystaniu Internetu. Upraszczając, chodzi o pewną filantropię w wersji online.

Istotę takiego zachowania w humorystyczny sposób określił psycholog Miłosz Brzeziński w tym wywiadzie:

"Jeśli chodzi o sieci społecznościowe, to znajdują się tam różni ludzie, którzy też mają problemy i jest szansa, żeby im pomóc. Jeśli komuś zginie piesek, to przez to, że my info o tym udostępnimy – abstrahując od faktu czy ten piesek się znajdzie, czy nie – to nam dobrze robi. Ja – użytkownik sieci – czuję, że dzień się na dobre nie zaczął, a już jestem dobrym człowiekiem. Jak mnie tramwaj teraz walnie, to raczej do nieba pójdę. To może dawać dużo poczucia własnej wartości i na każdym poziomie możemy się czuć lepszymi ludźmi. Bo co prawda to tylko kliknięcie, ale to jest takie życzliwe – chcę komuś pomóc".

Obecnie mamy do czynienia z setkami facebook’owych grup, których zwolennicy starają się działać na rzecz pewnych wzniosłych idei, zazwyczaj tylko udostępniają filmy czy przeklejając informacje.

III. Kony 2012 – wprowadzenie i forma filmu

Do niedawna nie byliśmy jednak świadkami żadnej sensacyjnej inicjatywy, która zaangażowałaby niemal całą społeczność internautów. Zmieniło się to za sprawą akcji zorganizowanej przez fundację Invisible People i znanej jako

title=”kony 2012 – film”>Kony 2012.

kony2012

Chodzi o 30-minutowy film, który wywołał globalny, niespotykany dotąd, efekt wirusowy. Prawdpodobnieństwo, że ktoś, kto film zobaczył, udostępni go innym, było/jest bardzo duże. Jak to możliwe? Przede wszystkim jest to projekt, który został zrealizowany wyjątkowo dobrze. Ujęcia, montaż, scenariusz – nic nie pozostawia wiele do życzenia. Jednak takich filmów jest całe mnóstwo, dlaczego taką popularność zyskał akurat ten? Oto kilka moich domniemań:

  • Ładni ludzie. Kelnerska uroda i uśmiech Jasona,
  • Dzieci. Dokładnie rzecz ujmując – schemat dziecięcości. Oprócz tego kontrast: Dziecko Jasona vs. Jacob,
  • Struktura charakterystyczna dla reklam społecznych (tych najlepszych), czyli kolejno: Ukazanie problemu; wzbudzenie przeświadczenia, że jest niezwykle istotny; przekonanie widza, że powinień czuć się odpowiedzialny; Przedstawienie łatwego rozwiązania, które nie wymaga specjalnego zaangażowania.
  • Argumenty emocjonalne. Struktura reklamy transformacyjnej. "Bazuje głównie na poprawnym odzwierciedleniu emocji, które są ważniejsze od wiarygodności stwierdzeń o korzyściach […]. Reklamy transformacyjne nie dostarczają racjonalnych argumentów – wystarczy sprawienie wrażenia poprzez zawartość wizualną reklamy oraz budowanie wrażeń za pomocą słów i obrazów",
  • Slogany, które nic nie znaczą, a które każdy może powtarzać,
  • Prawo konformizu – wszyscy się angażują, wszyscy już pomagają,
  • Wyraziste Call to Action – wezwanie do działania.

IV. Treść filmu

Abstrahując już od formy, i skupiając się na treści, zacznę od tego, że film bardzo wybiórczo ukazuje rzeczywistość. Narracja jest niezwykle infantyla i tylko dzięki temu, iż Kony 2012 został stworzony w konwencji emocjonalnej, prawie nikt nie zwraca na to uwagi. Przyjrzyjmy się jej:

Naiwny Amerykanin, który ma złote sercę, wyjeżdża do Afryki i uświadamia sobie, że świat nie jest sprawiedliwy. Zdaje sobie z tego sprawę, po odbyciu rozmowy z przypadkowym czarnoskórym chłopcem, który opowiada o swoim losie, nie stroniąc od drastycznych szczegółów. Amerykanin wraca do kraju i stara się wymyślić, jak zmienić sytuację na Ziemi. Próbuje rozmawiać z władzami, które jednak nie są zainteresowane (mimo, iż podobno Kony już wtedy jest nr 1 na liście kryminalistów Międzynarodowego Trybunału Karnego; dzieci porywa od 26 lat). W związku z tym, Jason zaczyna agitować i w efekcie przyłącza się do niego bardzo wielu młodych ludzi. Razem wracają do Białego Domu i ponawiają prośby – tym razem okazują się skutecznie. Politycy nagle czują potrzebę zaangażowania się; robi to nawet sam Barack Obama – decyduje o wysłaniu do Ugandy amerykańskich wojskowych. To jednak nie koniec, gdyż tyrana trzeba schwytać do końca roku. Ponieważ "jedyny sposób, aby schywtać Kony’ego, to pokazać mu: 'Hej! zamierzamy Cię aresztować!’", trzeba kupować bransoletki, które sprzedaje Jason, przelewać pieniądze jego organizacji oraz wszędzie rozlepiać naklejki. Warto pamiętać, że przy okazji odbywa się wielka zmiana świadomości lub – jak kto woli – rewolucja ludowa, ponieważ Jason odwraca o 180 stopni piramidę władzy – przy wykorzystaniu Internetu przekazuje ją w ręcę Ludu.

znany kony

Wydaje mi się, że gdyby opowiedzieć komuś, iż taką historią można przekonać zdroworozsądkowych, dojrzałych ludzi, do zaangażowania się w akcję, prawdopodobnie zareagowałby śmiechem. Tymczasem film obejrzało ok. 80 milionów ludzi i niewielu zwróciło uwagę na jego absurdalny charakter. Myślę, że jest to dość wymowny fakt – a raczej diagnoza stanu aparatu analitycznego Amerykanów i Europejczyków.

jason

Pozwolę sobie na brak związanych z tym dłuższych komentarzy, bowiem zakładam, że każdy z Was zdaje sobie sprawę, że świat nie jest sprawiedliwy i nie ma w nim miejsca na tego typu romantyczne zbiegi okoliczności. Konflikty mają miejsce nieustannie – codziennie ginie mnóstwo ludzi, również dzieci (oczywiście za zgodą tzw. I świata). Dobrze wiecie, że wszelkie aktywności państw narodowych uwarunkowane są chęcią maksymalizacji zysku, bez względu na koszty, które przychodzi płacić innym. USA jeszcze nigdy nie zdarzyło się interweniować bez powodu lub "w imię demokracji" – jak kto woli. Wręcz przeciwnie – za granicą pojawiali się tylko wówczas, kiedy chcieli podporządkować sobie dany kraj, nie bacząc na dobro jego obywateli czy zdanie samych Amerykanów [patrz fabrykowanie przyzwolenia, o którym będzie jeszcze mowa]. Jeśli chodzi o przykłady i argumenty, warto wspomnieć na przykład o Haiti i Nikaragui – państwa, które doczekały się "stabilizacyjnej" misji USA, są w tej chwili najbiedniejszymi krajami na swojej półkuli. Sytuacja zaczyna wyglądać podobnie na Bliskim Wschodzie. Jednak wydaje się to oczywiste. Sukces odnoszą tylko ci, którzy mają aspiracje imperialistyczne. Tu nie chodzi tylko o potencjał – istotną rolę odgrywa bezwzględność.

Zmiana takiego stanu rzeczy wydaje się na chwilę obecną – przynajmniej mi – niemożliwa, a już totalnym absurdem jest twierdzenie, że można tego dokonać, klikając na Facebooku czy nosząc bransoletkę.

Zupełnie irracjonalne zdaje się zakładanie organizacji na skutek zapoznania się z wybiórczą i emocjonalną relacją jednego dziecka (o ile to prawda – oczywiście w to nie wierzę). Bardziej uzasadnione wydawałoby mi się przeanalizowanie tego typu – odnotowanych – stanów patologicznych w wymiarze globalnym, oszacowanie skali problemu oraz swoich możliwości. Dopiero wówczas pojawia się szansa na dokonanie pewnych zmian – metodą małych kroków.

Nie wątpie, że można "coś" zyskać w inny sposób, jednak czy nie będzie to tylko szansa na pyrrusowe zwycięstwo?

V. Kony – od opryszka do tyrana

Jak już wyżej wspomniałem, mimo że Kony od ponad dwóch dekad werbował dzieci do swojej Armii Bożego Oporu, wpisanej na listę organizacji terrorystycznych oraz od 2005 roku istniał nakaz jego aresztowania, wydany przez MTK [dopiero; jednak pamiętajmy, że MTK zaczął działać w 2002 roku], za zbrodnie przeciwko ludzkości oraz zbrodnie wojenne, kiedy Jason Russel zaczął domagać się interwencji u amerykańskich polityków, nikogo to nie interesowało.

kony oburzony

Można przypuszczać, że zaznajomieni z sytuacją decydenci mieli go po prostu za nieszkodliwego łotra, którego można szukać, ale niekoniecznie trzeba znaleźć. Tymczasem niespodziewanie, w ciągu krótkiego czasu, Kony stał się tyranem tej samej klasy co Hitler.

plakat

Przypomina mi to trochę sytuację z Saddam’em Hussein’em, który za czasów wojen z Iranem był ulubionym partnerem handlowym amerykańskiego rządu, a który ni stąd ni zowąd, po przedefiniowaniu priorytetów USA, stał się wrogiem publicznym. Rzecz miała się podobnie z Muammarem Kaddafim i wieloma innymi, o których nie ma już sensu tu wspominać.

VI. Panteon bohaterów

Oprócz tego, wydaje mi się, że wielu z Was – podobnie jak ja – odniosło wrażenie groteski, wywołane tym, iż o pomoc zwrócono się do polityków, którzy sami mają wiele na sumieniu.

politycy

Komentarz The Vigilant Citizen umieszczony pod tym obrazkiem:

"Czy widzę tutaj podżegacza George’a W. Bush’a? Tego gościa, który okłamał cały kraj, żeby zaatakować Irak dla ropy i tak dalej? Hmm. Dziwne".

Nie zabrakło też Condoleezzy Rice, która prawdopodobnie miała swój udział w wydawaniu rozporządzeń związanych ze zgodą na stosowanie tortur.

Jest Bill Clinton, za którego prezydentury doszło do największego ludobójstwa od czasu II wojny światowej.

"Gabinet Clintona przez długi okres nie chciał uznać (nazwać) wydarzeń w 1994 roku w Rwandzie jako ludobójstwo. USA głosowało także za wycofaniem całkowitym sił ONZ z zagrożonych obszarów co było praktycznym przyzwoleniem na ludobójstwo. Mimo licznych zapowiedzi w trakcie kampanii przedwyborczej zwlekał z jakimkolwiek działaniami w celu powstrzymania tego konfliktu, tłumacząc się 'europejskimi sojusznikami’".

To oni będą zabiegać o sprawiedliwość? Jak dla mnie, coś tu nie gra.

VII. Post-kontrowersje

1. Zaraz po tym, kiedy film zaczął krążyć w Internecie, pojawiły się opinie, że przedstawione w nim informacje to stek bzdur. Tak stwierdzili choćby obywatele Ugandy, żyjący na emigracji, jednak systematycznie odwiedzający kraj. Polecam obejrzeć na przykład

title=”kony 2012 wprowadza w błąd”>to wideo. Oto jeden z ciekawszych fragmentów wypowiedzi młodej dziewczyny:

"Wspominam o tym dlatego, iż Kony uformował swoją armię 22 lata temu. Gdy moi rodzice mieszkali w Ugandzie, było to 10 lat temu, właśnie wtedy po raz ostatni uderzyli [tj. jego armia], i od tamtego czasu był spokój. Tak więc, dlaczego to wideo zostało opublikowane akurat teraz? No i cała ta wrzawa, aby go zatrzymać, poprzez rząd USA. Tak naprawdę wojska USA stacjonują w Ugandzie już od 2008 roku. Od tego czasu nie mogą znaleźć Kony’ego".

Pozostałe jej twierdzenia, z tego co ustalono, także mają związek z rzeczywistością. Mianowicie, z LRA podpisano traktat pokojowy już pięć lat temu. Od tamtej pory aktywność organizacji jest niewielka – w Ugandzie panuje względny spokój. Szacuje się, że armię Kony’ego tworzy od 500 do 1000 żołnierzy. Jest też kilka innnych niejasności, jak choćby uzasadnione przypuszczenie, że zbroić i szkolić nastolatków zaczeła administracja prezydenta Yoweri Museveniego.

Warto wspomnieć też, że tylko 32% środków z funduszu pomocniczego Invisible Childeren jest przeznaczonych na tzw. aktywną pomoc, to znaczy że trafia bezpośrednio do potrzebujących.

2. Zainteresowanie opinii publicznej wywołał fakt aresztowania szefa organizacji – Jasona Russela, który 15 Marca biegał nago po ulicach San Diego. Poinformowano, iż doznał on załamania nerwowego. Podobno poddano Go hospitalizacji.

3. 20 Kwietnia na łamach Washington Post pojawiła się wypowiedź fotograf Glenny Gordon, która spędziła 2 lata, pracując w Ugandzie. Kobieta stwierdziła, że sytuacja w kraju prezentuje się zupełnie inaczej, niż ukazał to film. Dała do zrozumienia, że Kony’ego w Północnej Ugandzie w ogóle nie ma, zaś jego armia znacznie się skurczyła. Upubliczniła także zdjęcie, które szybko zystało wielką popularność.

invusible children

Widać na nim Jasona Russela i dwóch innych członków Invisible Children, trzymających karabiny i stojących ramię w ramię z ludową armią wyzwolenia Sudanu oraz LRA. Autor związanej z tematem publikacji na stronie Disinfo sugeruje, że wygląda to raczej jak zabawa w wojnę.

4. Projekcja filmu w Ugandzie okazała się – w przeciwieństwie do tych na Zachodzie – bardzo nieudana. Więcej informacji na ten temat jest tutaj.

"Ludzi bardzo zdenerwował ten film, powiedział Victor Ochen, dyrektor lokalnej organizacji dobroczynej the African Youth Initiative Network, która zorganizowała wydarzenie. 'Cały czas powtarzali: To nie jest film o nas, to nie dotyczy naszego życia’".

VIII. Domniemane motywy

Jeśli założymy, że przyczyną powstania filmu nie była bezinteresowna chęć pomocy i to wszystko, o czym opowiada Jason Russel, według mnie powinniśmy zwrócić swoją uwagę przede wszystkim na dwie alternatywne możliwości:

1. Fabrykowanie przyzwolenia ["należy skłonić zdezorientowane stadodo poparcia decyzji, zgodnych z interestem decydentów, wykorzystując propagandę"]. Cała akcja została zorganizowana po to, żeby zyskać poparcie opinii publicznej dla działań na terenie Ugandy. Prawdopodobnie chodziło o odkryte w 2010 roku złoża ropy naftowej. Więcej na ten temat tutaj.

"Mówimy o potencjalnych 2 miliardach dolarów rocznie pozyskiwanych z tej klasy zasobów".

Faktem jest, że Internauci ostatnimi czasy udowodnili, że warto liczyć się z ich zdaniem. Być może, żeby zminimalizować prawdopodobieństwo protestów, postanowiono stworzyć organizację, która lobbując na rzecz amerykańskiej interwencji w Ugandzie, odpowiedno zaaranżuje sytuację. Zastanówmy się – gdyby w tej chwili pojawiła się informacja, że amerykańskie wojska zaczną tam stacjonować w dużej liczbie (nie chodzi tu o siły, które już tam są), niewielu miałoby cokolwiek przeciwko. Protesty byłby zupełnie nie na miejscu, bowiem świadczyłby o odczłowieczeniuosób biorących w nich udział; o degrengoladzie. Tymczasem gdyby nie działalność Invisible Children, wieść o tego typu amerykańskich planach prawdopodobnie wywołałaby powszechne oburzenie.

2. Biznesmen Russel. Chodziło o promocję organizacji: Stworzenie świadomości jej istnienia, zyskanie sympatii i zwielokrotnienie sum wpływających na konto. Możemy zakładać bez wątpliwości, że przychody Invisible Childrenstały się dużo większe od czasu, kiedy film zaczął być udostępniany w mediach społecznościowych. Nawet jeśli opinia publiczna zda sobie sprawę, jak grubymi nićmi szyta jest ta historia, powinny się utrzymać na stosukowo wysokim poziomie.

IX. Po co ta krytyka?

Jeśli ktoś odniósł wrażenie, że napisałem ten artykuł, żeby skrytykować cokolwiek się da, jestem mu winny wyjaśnienie. Nie jestem zwolennikiem nihilizmu i nie uważam, że wszelkie tego typu inicjatywy są złe lub bezsensowne. Nie jestem nawet przekonany, jeśli chodzi o wyżej opisaną. Postarałem się tylko o sceptycyzm, który jest moim zdaniem zdecydowania uzasadniony, którego zaś w mojej opinii zabrakło innym. Chodzi mi wyłącznie o popularyzajcę racjonalizmu oraz o upowszechnianie starań na rzecz oddzielania ziarna od plew. Kiedy jesteśmy zaabsorbowani wątpliwie wiarygodnymi inicjatywami, zazwyczaj brakuje nam czasu, żeby robić coś, co daje wymierne wyniki. Czy nie jest, to Waszym zdaniem, egoistyczne zachowanie?

Bibliografia:

KONY 2012 Screening in Uganda Met With Anger

KONY 2012: State Propaganda for a New Generation

http://www.disinfo.com/2012/04/the-reality-that-kony-2012-missed/

http://www.huffingtonpost.com/2012/03/16/jason-russell-arrested-invisible-children-kony_n_1354455.html

http://wiadomosci.onet.pl/wiadomosci/czy-uganda-skorzysta-na-wlasnie-znalezionej-ropie,1,3692660,wiadomosc.html

0

Gatekeeper

http://gatekeeping.tumblr.com/

3 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758