„Fakt” publikuje kolejne nagrania z podsłuchów CBA. Była posłanka PO marzyła o posadzie i prestiżu senatora, aby mieć „więcej czasu na biznes”.
Gdy PO i PiS doprowadziły do rozwiązania parlamentu w 2007 roku Sawicka była załamana: "Pogięło Donalda i całą resztę, k…! Mówię ci: Trzeba kampanię robić"– mówiła w rozmowie z agentem Tomkiem, który udając biznesmena, wręczył jej 50 tys. zł łapówki.
– Wiesz, senator jeździ po świecie, nawiązuje kontakty, poza tym prestiż – tłumaczyła Sawicka. – Mnie tam jest obojętne, równie dobrze mogę być panią senator, więcej czasu może być na biznes – mówiła otwarcie i wyjaśniała, że w izbie wyższej parlamentu „roboty nie ma prawie wcale”.
Dziennik przypomniał również plany Sawickiej, aby zarabiać ("biznes będzie robiony") na prywatyzacji służby zdrowia. Powtarzała, że musi się dostać do parlamentu, by trzymać rękę na pulsie. – Jak to ruszy, to ci będą mieli farta, którzy pierwsi będą to wiedzieć – mówiła agentowi Tomkowi i dodała, że "pilnuję tego tematu".
– Do tego pierwszy macher, partnerka z mojej grupy, dzisiaj sama przewodnicząca komisji zdrowia – opowiadała, sugerując, że może wiele załatwić dzięki Ewie Kopacz, która szefowała wówczas sejmowej komisji zdrowia, a dziś jest marszałkiem Sejmu.