Bez kategorii
Like

Sanatorium.

26/09/2012
594 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
no-cover

Jak się kurowałem.

0


    Trafiłem do szpitala. Wydział neurologiczny. Tam się dowiedziałem, co mi dolega. Pomagali mi rożni ludzie. Oprócz mojego neurologa.

 

   Po wyjściu ze szpitala należało mi się sanatorium. W ciągu miesiąca. Ale wszystko trwało dłużej. Ponad rok. Jak to w Polsce.

   Sanatorium dla mnie musiało być specjalne. Na schorzenia neurologiczne. Wiec czekałem.

   Gdy już znalem dokładnie termin wyjazdu, zawiózł mnie kolega samochodem. Na cztery tygodnie. Było fajnie. Co prawda nie aż tak dobrze jak w niemieckim więzieniu, ale nieźle jak na nasze warunki.

   Zaraz po przyjeździe dostałem do wypełnienia ankietę. Jak się Pan czuje po zawale? Trochę protestowałem. Przecież jestem po udarze.

   Pani pielęgniarka była nieco skonsternowana. Ale tylko nieco. W końcu nawet zażartowała:

 – Glowa do góry. Jeszcze nic straconego.

  Mam nadzieje, ze żartowała.

  W pokoju najpierw byłem sam, potem dołączyli pozostali. W sumie trzech. Ja miałem najdłuższy pobyt. Cztery tygodnie. Inni trzy.

  Dobrze trafiłem. Nie mogę narzekać.

  Jeden był politykiem. Co chwile do niego dodzwonili. Albo z prasy, albo z telewizji. Drugi…Będę o nim pisał później. Był jeszcze trzeci. Krzysiek. Ale on przyszedł dopiero na koniec mojej tam bytności. Znaliśmy się zaledwie tydzień.

  Ale zacznę od niego. Krzysiek miał ponad sześćdziesiąt lat i cukrzycę. Z wyksztalcenia był inżynierem budownictwa. Nadzorował budowę dużych budów w Polsce. Ciekawie opowiadał.

  Mieliśmy tez takie same zabiegi. Po jednym z nich obaj się źle czuliśmy. Poszliśmy do lekarza. Ale nam nie zmienił. Bo zabieg był drogi. Powinniśmy być zadowoleni, a nie narzekać.

  Krzysiek wiele w życiu przeżył. Ale sanatorium mu się nie udało. Umarł parę dni po moim wyjeździe.  

  Ostatnie zdjęcie ma ze mną. Parę minut później zabrał mnie kolega. Ale, co tam! Najważniejsze, ze miejscowość renomowana, a zabiegi drogie.

  Polityk miał 75 lat. Ale na tyle nie wygląd. Poza tym był najzdrowszy w pokoju. Z zawodu był dyrektorem. Najmniejsza firma, jaka zarządzał liczyła 2000 pracowników. Nawykł do tego, że się go słuchało, gdy mówił. Dało się to wyczuć.

   Postanowiłem wracać do domu pociągiem. Swoje rzeczy zamierzałem wysłać kurierem. I tu pojawił się problem.

   Poinformowano mnie, ze rzeczy musza być wyłącznie nowe. Inaczej nie wezmą. Aż polityk  włączył się do rozmowy:

 – Czy ja dobrze słyszałem? Ubrania maja być nowe?

 – Tak.

 -, Bo widzi Pan, jest taka sprawa. Wczoraj kupiłem majtki. Miałem tylko raz na sobie. I nie wiem czy je zgłosić, jako nowe czy raczej stare? Bo nie wiem czy przejdą wasz test. A swoja drogą jak będziecie to sprawdzać? Komisyjnie? Powąchacie czy co?

  Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza

 – Pan ze mnie kpi, tak?

 – Nie, to ja odnoszę wrażenie, ze Pan kpi ze mnie. Ale rozmowa jest ciekawa. To mówi Pan, ze bierzecie tylko nowe rzeczy?

 – Tak.

 – To się dobrze składa. Przed chwila skończyłem składać bombę. Nowa. Miałem dylemat natury moralnej. Wieźć ją pociągiem? Przecież może w każdej chwili wybuchnąć i zabić niewinnych ludzi. A tak przy odrobinie szczęścia rozp..li tylko wasza firmę.

   I się rozłączył.

   Wróciłem z kolegą samochodem.

   Drożej, ale stare ubrania pojechały ze mną.

…………………………………………………………………………………………..

   Choruję na chorobę neurologiczną. O pracy nawet nie ma mowy. Napisałem wspomnienia o swoich przeżyciach w więzieniach. Niemieckich i polskich. http://wydaje.pl/e/wiezienia4

………………………………………………………………………………………………….

   

 

0

Mefi100

275 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758