Salon24 powtórką Gazety Wyborczej ? Bingo !
26/05/2012
528 Wyświetlenia
0 Komentarze
17 minut czytania
Staram dostrzegać coś więcej niż czubek własnego nosa, a nie ukrywam, że już od dość dawna zastanawiało mnie to co się dzieje na S24.
I jakoś tak mi wyszło dwa do dwóch…
Gazeta Wyborcza powstała w Warszawie, wydawana nieprzerwanie od 8 maja 1989. Powstała zgodnie z uzgodnieniami Okrągłego Stołu, jako dziennik mający reprezentować solidarnościową opozycję w czasie kampanii przed wyborami do Sejmu Kontraktowego. We wrześniu 1990 Lech Wałęsa – wówczas przewodniczący NSZZ "S" – odebrał gazecie prawo do posługiwania się logo związku i hasłem Nie ma wolności bez Solidarności. Tyle oficjalna historia. Więcej u Ziemkiewicza w „Michnikowszczyźnie” lub Łysiakowym „Salonie”.
To co miało być pierwszym tytułem prasowym wolnym od cenzury, nacisków, głosem wolnego obywatela , przekształciło się pod dyktandem Adama Michnika w paszkwilancki , jednostronnie anty-polski dziennik ogólnopolski , którego znaczenia na to co się w kraju działo i dzieje trudno nie doceniać. Z zakulisowym poparciem „salonów” , z przymusem dystrybucji w prenumeracie za państwowe środki, przez lata, aż do chwili obecnej był i jest tubą propagandy i nacisków jednej tylko opcji politycznej. To nie ważne, że zmieniały się nazwiska autorytetów, nazwy partii i środowisk – GW zawsze konsekwentnie realizowała swoją politykę, wykorzystując do niej kłamstwa, pomówienia, półprawdy a wreszcie i procesy sądowe. A przecież zaczynała swoją „karierę” z poparciem milionów Polaków – jako długo oczekiwany głos wolności, symbol zwycięstwa nad cenzurą, nareszcie „nasza gazeta codzienna” !
GW powstała w określonej sytuacji politycznej – po okrągłym stole władza przechodziła w inne ręce, celem oddających ja komunistów i ich „potomków” było znalezienie sposobu , by się zabezpieczyć i spacyfikować „nadmierne” oczekiwania co bardziej gniewnych ; jednym słowem znaleźć narzędzie, pozwalające mimo wszystko „trzymać rękę na pulsie”. Michnik i GW były właśnie tym narzędziem. Z perspektywy czasu , widać , że było to założenie słuszne, a realizacja bliska ideału. Odsunięta na lata lustracja, zablokowane jakiekolwiek rozliczenia , milcząca zgoda na bezprawne kradzieże, machlojki i zwykłe złodziejstwo. To wszystko jest skutkiem tego, że w odpowiedniej chwili NIKT nie zauważył do czego może doprowadzi ć lekceważenie wpływu jedynej „wolnej” gazety , jeżeli traci się kontrolę nad obliczem i pozbywa się wpływu na jej zawartość.
Tyle o Gazecie Wyborczej. Bo znacznie ważniejsze jest to, co na naszych oczach staje się powtórką jej narodzin. Bo mam wrażenie, że nas znowu próbuje się zmanipulować, zrobić „w konia”, oszukać jak przed laty.
Salon24 pod redakcją redaktora Igora Janke, a zarazem przy współpracy dziennikarzy, dla których powoli zamykały się oficjalne media założony został 16 października 2006 przez Bognę i Igora Janke. Miał stać się niezależnym forum publicystów – blogerskim serwisem o tematyce społeczno-politycznej, na którym pisać i komentować może każdy zarejestrowany użytkownik . Takie były początki – pisało tam wielu dziennikarzy, czasami politycy i literaci, ogólnie mówiąc – ściągnął na swoje łamy wiele znanych piór i z czasem stał się miejscem awansowanym do cytowań publicznych, przedrukowywanym przy przywoływanym w mediach jak np. w audycjach radiowych. Już po 3-4 latach zyskał sławę „niezależności”, uznane prawo do własnego zdania i opinii , zwłaszcza na tematy krajowe. Z „salonowych” piór wyrosło kilku politycznych i społecznych działaczy, polityków, pisarzy i dziennikarzy. To wszystko prawda – tylko, że to już przeszłość.
Obecnie sytuacja wygląda co najmniej niepokojąco. Upada portal Lisa, niszowy (mimo wszystko) Nowy Ekran nie spełnił pokładanych nadziei, chwieje się Gazeta Wyborcza (spadek już o kilkadziesiąt procent wartości), powolutku bankrutuje TVN.
Proszę zauważyć – od jakiegoś roku- półtorej, Salon24 był jedynym rozpoznawalnym powszechnie miejscem, gdzie garnęła się tzw. szeroka opozycja – aż nie bez zarzutów o miano „pisowskiego portalu”. Był miejscem , gdzie zaroiło się od polityków z pierwszych stron gazet , występowali pod jego szyldem znani dziennikarze, pod względem skali wyrastał na „głos ludu niezadowolonego”. W międzyczasie powstał tak wyczekiwany tygodnik „Uważam.Rze”, wzrósł nakład i pojawił się dziennik Gazety Polskiej .
I nagle cos się zmieniło. W przypadku „U.rze” i „Rzeczpospolitej” zmienił się właściciel – oba tytuły, traktowane niejako jako równowaga dla pro-rządowego przekazu pozostałych mediów, zostały przy niewielkim proteście „spacyfikowane” przez oddanie nadzoru nad nimi w ręce „prywatne”. Pozostaje pewną niejasnością, jak ten wpływ wygląda – jeszcze pisze kilka znanych osób, jeszcze nie ma „czystki”, jeszcze pojawiają się świetne artykuły. A jednocześnie zaczynają się pojawiać „kontrowersyjne” „mazurki”, coraz częściej daje się zauważyć „przechył” do wyśrodkowania – tak, jakby szykowano pomost, na którym zaraz pojawi się Lis, Miecugow czy Paradowska w nowej odsłonie . Już nie prorządowi sprawozdawcy, ale nawróceni na „środek normalności” dobrzy, znani , dziennikarze o „własnym zdaniu”. Obym się mylił, ale proszę porównać numery sprzed roku, a dziś – różnica jest naprawdę widoczna.
Wracając jednak do Salonu24. Tu zmiany są i bardziej wyrazistsze, i łatwiej tez określić dalszą drogę, którą Salon zaczyna zmierzać.
Po pierwsze coraz częstsze przypadki ukrywania tekstów i osób, kasowanie tekstów, wycinanie kont niewygodnych – teoretycznie wszystko zgodnie z regulaminem, wszystko w dbałości o ład i porządek. Zastanawia jedynie, że publikowana oficjalnie lista osób zablokowanych obejmuje jedynie okres 2010 roku, a od tamtej pory setki „blokad bezterminowych”. @011, 2012 – luka, pomimo setek „zniknięć” i blokad. Dziwne ? Możliwe, ale daje do myślenia – komu i po co zależy, by oficjalna skala wyrzuconych była tak niewielka w porównaniu z rzeczywistością ?
Do tego promowanie (w skali oczywiście „salonowej”) tekstów i poglądów coraz bardziej nijakich, niezaangażowanych lub zwyczajnie kiepskich, ale i coraz bardziej odległych od tego, co się z miejscem określanym jako „niezależne” kojarzyć powinno. Pomimo, że coraz więcej tam nazwisk polityków i dziennikarzy , o dziwo poziom Salonu24 nie wzrasta, a raczej dryfuje – w twitterowe 140-znakowe wstawki , w przemówienia, w jazgot kłótni nad bieżącymi drobiazgami ( z tematami bliskimi pojęciom typu >Rysiek z „Klanu”< włącznie) , w ciągnące się miesiącami bezpłodne wrzutki ewidentnych manipulacji jak np. w sprawie Katastrofy Smoleńskiej. To wszystko nie było oczywiście groźne, gdyby jednocześnie potrafiono utrzymać jako zasadę wspomnianą „niezależność”. Ale tak nie jest. Proszę sobie spojrzeć pod dyskusję np. jakiegokolwiek tekstu polityka z PiS – kiedy sam to zrobiłem, na 30 komentarzy 27 było od osób jednoznacznie określanych jako „trolle”. Nie dyskutujące, nie komentujące, jedynie wprowadzające zamieszanie i prowokujące do starć. Podobnie było ( i jest) w każdym „niewygodnym” przypadku – obojętnie, czy dotyczy Smoleńska, emerytur, Rosji czy PO. Porównując tak samo nicki co bardziej „niezależnych” blogerów z okresem jeszcze sprzed roku (a pamięć mam dobrą , bo wielu z nich znałem i znam osobiście) zastanawiające jest, że obecnie pozostało ich może z 10 procent. I chyba ostatecznym szczytem było ukrycie tekstów oficjalnie pracujących w Zespole Parlamentarnym lub pełniącym funkcje publiczne – oczywiście bez podania przyczyn, lub z przyczyn stanowiących ewidentnie jedynie pretekst do takich działań , które w przypadkach innych osób są całkowicie ignorowane.
Na naszych oczach rozpoczyna się akcja „Salon24”. Przez analogię do czasów powstania GW, stawiam na nowe wybory i przekazanie pałeczki władzy. I analogicznie ci co odchodzą szykują sobie ciepłe miejsce do kontroli społeczeństwa – tylko czasy się zmieniły, i dziś zamiast gazety należy wykorzystać narzędzie internetowe, bo to będzie medium mające oczekiwaną siłę przekazu. Alibi niezależności zostało „wykute” – sława Salonu24 faktycznie się rozchodzi, firmują ją znane nazwiska i utwierdza obecnośc dziennikarzy i polityków tzw. prawej strony. Z GW było podobnie – przecież tak oburzające dziś działania Gazety nie pojawiły się od dnia powstania, trwało to ok. 2 lat i dopiero wtedy wywalono niegrzecznych lub nierozumiejących nowych realiów , a korzystając z dawnej „sławy” wprowadzono do obiegu pojęcia i działania już tylko jedynie słuszne według środowiska, które GW zawładnęło.
Nie mam oczywiście wiedzy, w jakim stopniu na taką zmianę Salonu24 ma sprawa nowego udziałowca, na ile jest to szykowanie miejsca dla np. red. Lisa po ewidentnej plajcie jego portalu, a na ile jest to znak spolegliwości z siłami nazwijmy je, pro-rządowymi w nadchodzących ciężkich czasach. Stawiam raczej na wszystko po trochu. Nowy właściciel wkładający poważną kasę może być zarówno zatroskany o zwrot nakładów jak i być jedynie parawanem dla prawdziwych „udziałowców”. Spolegliwość właścicieli przy jednoczesnym rozwijaniu nowych metod przekazu jak internetowa TV, wywiady z politykami, przekazy na żywo – to możliwy zawór bezpieczeństwa, ale w ten sposób zamiast zyskiwać zaczyna się tracić na wyrazistości. A kiedy „coś” nie ma kształtu, łatwiej tym i manipulować i kierować w odpowiednią stronę. Z czasem starzy się przyzwyczają, nowi szybko przywykną, a przyszli użytkownicy już nie zauważą różnicy. Jednym słowem – powtórka z rozrywki z Gazetą Wyborczą jako przykładem.
Do tego zakładam, że skoro już nawet zwyczajni obywatele, o dziennikarzach i politykach nie wspominając, obstawiają szybką zmianę władzy , to gdzieś przecież ci wszyscy dzisiejsi „dyżurni” propagandziści muszą się znaleźć – stąd szykowane miejsce dla dziennikarzy, a nie blogerów, polityków (zwłaszcza byłych) a nie forum dyskusji ludzi mających coś ciekawego do powiedzenia, stąd szykowanie kolejnej trybuny pozwalającej na zabieranie głosu odsuniętym pod szyldem „zawsze to było miejsce dla niezależnych”.
Na opiniodawcze miano Salonu24 pracowały tysiące blogerów, to ich nazwiska i nicki zbudowały ten szyld – dziś jest to przeszkoda, nie zaleta. Takich niepokornych należy się jak najszybciej pozbyć, ich głosy były niepotrzebnym zgrzytem, w przyszłości, stając się niepotrzebnym balastem. Niepokojące jest jedynie to, że tak mało osób to zauważa. Firmując dziś swoją obecnością Salon24 są tak samo manipulowani jak pisząc kiedyś teksty dla Gazety Wyborczej. I znowu będą się budzić z ręką w nocniku , zamiast wyciągnąć wnioski .A potem znów będzie lament i krzyk o oszustwie, zamiast dziś wykazać się umiejętnością przewidywania i ukręcić takie plany w zarodku.
Nie dociera do tych „zasłużonych”, że są najlepszym przykładem prawicowego warcholstwa – naprzeciw tabunom tych wszystkich połączonych dziś wspólnotą oszustw, kłamstw, interesów i kombinacji stają jak zwykle w pojedynkę. Z tekstem ” bo to moja walka i będę walczyć do końca” zapominają , że „nec hercules cntra plures” – odwieczny chyba błąd ludzi uczciwych. My mamy idee, oni wspólnotę kryminalną, my szczytne cele, oni wspólnotę bezwzględności obrony stanu posiadania.
I znów będzie za późno na naukę ? Obawiam się, że tak…