Bez kategorii
Like

Sadzawka Siloah (6)

14/02/2011
409 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
no-cover

Osobliwe love story w stanie wojennym. Wszelkie postacie i zdarzenia są zmyślone, a jakiekolwiek ewentualne podobieństwo przypadkowe.   – Istnienia Boga nie trzeba udowadniać. Jeden z bohaterów dramatu Mrożka „Ambasador” mówi nawet, że nie wolno tego robić: „Niech mnie Bóg uchowa, żebym się starał o dowody na Jego istnienie. Szukanie dowodów na istnienie Boga jest grzechem”. Jest to z pewnością pogląd ekstremalny, lecz nie absurdalny. Spójrzmy: Bóg mógł przecież tak zaprojektować świat, że Jego obecność nie byłaby aktem wiary. Mogłyby wszak istnieć dowody na kształt tych w matematyce: nieskazitelne estetyką i porażające mocą logiki. Jak dwa a dwa cztery. Tak nie jest. Bóg stworzył świat egzystujący w niepojętej dla nas symbiozie z Tajemnicą. Lecz przecież to ona właśnie jest dla nas […]

0


Osobliwe love story w stanie wojennym.
Wszelkie postacie i zdarzenia są zmyślone, a jakiekolwiek ewentualne podobieństwo przypadkowe.

  – Istnienia Boga nie trzeba udowadniać. Jeden z bohaterów dramatu Mrożka „Ambasador” mówi nawet, że nie wolno tego robić: „Niech mnie Bóg uchowa, żebym się starał o dowody na Jego istnienie. Szukanie dowodów na istnienie Boga jest grzechem”.
Jest to z pewnością pogląd ekstremalny, lecz nie absurdalny. Spójrzmy: Bóg mógł przecież tak zaprojektować świat, że Jego obecność nie byłaby aktem wiary. Mogłyby wszak istnieć dowody na kształt tych w matematyce: nieskazitelne estetyką i porażające mocą logiki. Jak dwa a dwa cztery. Tak nie jest. Bóg stworzył świat egzystujący w niepojętej dla nas symbiozie z Tajemnicą. Lecz przecież to ona właśnie jest dla nas gwarantem wolności. Dzięki takiej a nie innej konstrukcji świata mogę wybrać między wiarą a niewiarą. Nie jestem do końca zdeterminowany tym, co NA PEWNO jest. Wolny mam też wybór w otwarciu się – lub nie – na mowę drugiego człowieka. Na jego argumentację. Bo też każdy ma prawo do argumentowania swego wyboru wiary bądź niewiary. Taki i tylko taki sens można przypisać schematom rozumowań usiłującym wskazać racje przemawiające za istnieniem Boga. Schematom nazywanym – według mnie niefortunnie – dowodami na Jego istnienie.
Oto jeden z takich schematów. Wyobraźmy sobie, że stuosobowej grupie osób, studentów, dano do rozwiązania pewne bardzo skomplikowane równanie. Dawało się ono rozwiązać jedynie metodami przybliżonymi, zaś dokładnie spełniała je liczba 2. 99 studentów podało rozwiązania: 2.01, 2.12, 2.02, 1.99, 1.97 itd. Tylko jeden student podał wynik zero. jak myślicie, kto był bliższy prawdy: tych dziewięćdziesięciu dziewięciu, czy ten jeden?
Podobnie jest z istnieniem Boga. Obserwujemy w antropogenezie całe spektrum religii. Ich różnorodność może przyprawić o zawrót głowy, wszelako w jednym są zgodne: zakładają wiarę w Boga, Czasem w Bogów, nie kłóćmy się teraz o szczegóły. Twierdzą, że świat materialny nie wyczerpuje Rzeczywistości. Tylko jedna wiara twierdzi inaczej. Materializm. Daje tu odpowiedź: zero. Nie ma nic poza światem materii. Ona – to jedyna i cała rzeczywistość.
Jest!
Jej pojawienie się odebrał Grzegorz jak nagłe porażenie prądem. Przygnała go tu nadzieja, głupia, bezrozumna, nic poza tym, przecież Jachu obstawiał tę prelekcję. Lecz jej nie było. Całą mszę przetrwał w rozterce: wyjść czy nie? Nie wyszedł. Była szansa, że przyjdzie dopiero na prelekcję. Po pięciu minutach był już pewien. Nie przyjdzie. Uspokoił się, serce nie szalało. Chciał iść, lecz znienacka wciągnął go temat. Facet mówił nie od rzeczy. Wsłuchując się w monotonny głos całkiem nie pasujący do ascetycznej sylwetki duchownego (teraz widział tylko łysinę głowy, na której igrało światło lichtarzy) zapomniał o niej. Skoncentrował się na logice wywodu. Denerwowała go, bo nie umiał znaleźć w niej skazy. I z tego też powodu frapowała. Teraz był nawet zły, że przyszła; całą koncentrację diabli wzięli. Nie umiał już patrzeć gdzie indziej, jedynie na jej cudowne włosy koloru dojrzałej pszenicy.
Trzeba będzie wziąć od Jasia taśmę i dosłuchać do końca – pomyślał.
– … Lecz o tym, czemu tak sądzimy opowiemy sobie jutro – zakończył prelegent. Rozległy się brawa. Grzegorz spoglądał na dziewczynę kątem oka. Zwykle po prelekcji była dyskusja, lecz duża część słuchaczy opuszczała kościół. Grzegorz obserwował ich zawistnym wzrokiem.
Ci nie mają żadnych wątpliwości – myślał. – Albo jest im wszystko jedno – pocieszył się. Czuł teraz nagłą potrzebę pogadania z tym uczonym księżulkiem w biało-czarnym habicie. Ale nie tu, w kościele. To żadna rozmowa. Obudziła się w nim jakaś sportowa żyłka: zmierzyć się z facetem, w którego wywodzie nie umiał jak dotąd znaleźć luki.
To przez tę cholerę – pomyślał, patrząc na dziewczynę, lecz bez cienia złości, raczej z rozbawieniem. – Gdybym umiał się skupić…
Została na dyskusji, więc on też. Usiadł w całkiem teraz pustej ławce, wbił ręce głęboko w kieszenie, bo było zimno. Ona też usiadła. Dwie ławki przed nim, lecz nieco z boku, tak że widział jej profil, gdy patrzyła na prelegenta. Rozglądała się przez moment i – nareszcie! Spojrzała na niego! Tak! Był pewny. Na niego, nie na powietrze za nim. Był widzialny! Serce znów rozpoczęło swój dyskotekowy taniec, lecz nie zważał na to. Patrzył na nią uparcie, wiedząc, że musi poczuć jego wzrok, musi spojrzeć raz jeszcze. Spojrzała kwadrans później. A potem, na dygocących nogach powiedział przy schodach kościoła:
– Cześć. Jestem Grzegorz.
Dłuższą chwilę patrzyła na niego, jakby chciała okazać zaskoczenie. Jej twarz zmieniała się co moment. Wreszcie powiedziała:
– Marta.
 
0

tsole

Niespelniony, choc wyksztalcony astronom. Zainteresowania: nauki scisle (fizyka, astronomia) filozofia, religia, muzyka, literatura, fotografia, grafika komputerowa, polityka i zycie spoleczne, sport.

224 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758