Kielczanin, który składał seksualne propozycje 10-latce pozostanie na wolności – postanowił sąd okręgowy. Decydujący był fakt, że utajniono przed nim dane dziewczynki. Ale czy mężczyzna nie zagraża innym dzieciom? – pyta „Gazeta Wyborcza”.
– Sąd okręgowy nie podzielił argumentacji prokuratury, że w tej sprawie konieczne jest stosowanie aresztu. Argumentował, że pokrzywdzona została przesłuchana przez sąd i nie będzie już składać zeznań [dziecko przesłuchuje się w całym postępowaniu tylko raz – przyp. red.], poza tym utajnione są jej dane więc nie ma obawy matactwa ze strony podejrzanego. Ponadto mężczyzna przebywa na wolności od końca stycznia i organy ścigania nie posiadają informacji, aby w tym czasie próbował kontaktować się z pokrzywdzoną – tłumaczy Marcin Chałoński, rzecznik Sądu Okręgowego w Kielcach.
Ta sprawa to pierwszy w województwie przypadek groomingu, nowego pojęcia w Kodeksie karnym. Przestępstwo polega na nawiązaniu emocjonalnej więzi z dzieckiem przez internet, żeby potem wykorzystać je seksualnie. I właśnie o grooming podejrzany jest 26-letni Paweł K. Konkretnie o to, że w ubiegłym roku na komunikatorze Skype wprowadził w błąd 10-latkę, kłamiąc kim jest, składał jej propozycje seksualne i zmierzał do spotkania, a także robił jej rozbierane zdjęcia i filmy za pośrednictwem kamery internetowej. O sprawie powiadomił policję ojciec dziewczynki, 28 października Paweł K. został zatrzymany i trafił na trzy miesiące do aresztu. Pod koniec stycznia, mimo że prokuratorskie śledztwo jeszcze się nie skończyło, wyszedł na wolność. Sąd rejonowy uznał bowiem, że nie ma potrzeby, by przedłużyć mu areszt. Prokuratura zaskarżyła takie postanowienie, stąd sprawa trafiła teraz do sądu okręgowego.
Podejrzanemu grozi do 10 lat więzienia. – Zdaniem sądu okręgowego zagrożenie surową karą nie może być tu samoistną przesłanką, by przedłużyć areszt, bo przerodziłoby się to w odbywanie kary – informuje Chałoński.
Ale czy podejrzany nie stanowi zagrożenia dla innych dzieci? Zdaniem jego obrońcy, nie. – Na zlecenie prokuratury był on badany przez biegłych psychologów i seksuologa. Z ich opinii wynika, że nie występuje u niego jakakolwiek dewiacja. Poza tym zarzucane mu czyny mają charakter wirtualny, zostały popełnione za pośrednictwem internetu, a nie poprzez kontakt osobisty. Stąd nie ma przesłanek i dowodów, aby stanowił on zagrożenie – podkreśla mec. Jerzy Zięba.
Agnieszka.Drabikowska
źródło: gazeta.pl