Dogmaty są potrzebne po to, by pasterze wypasali owce. Bez dogmatów nie wiedzieliby, jak to się robi. To uniwersalna zasada. Dotyczy – religii i nauki, polityki i inżynierii finansowej. Wymyślono dogmaty dla walki o panowanie nad światem. Kto chce panować nad światem, ćwiczy się w sztuce rządzenia i dzielenia, rządzenia i dogmatyzowania umysłu.
Historia uczy, jakie zagrody i pastwiska budowano dla jednostek i narodów na kamieniach węgielnych dogmatów. Pasterze mówili owcom o konieczności budowania granic, murów lub zsieków z drutów kolczacych, zaś owce potulnie lub fanatycznie to wykonywały. Tak było od początku, od czasu wygnania Adama i Ewy z raju. I tak będzie do końca. Alfa i Omega Historii stygmatyzuje się dogmatami.
Pasterze podzielili dogmaty na nadprzyrodzone i przyrodzone. Nadprzyrodzone pochodzą z Objawienia i zasadniczo mówią o dobrym Bogu, Stwórcy Nieba i Ziemi oraz wszelkiego Stworzenia. Nie będziemy z nimi się tu wadzić, bo zasadniczo nie są najgorsze.
Przyjrzymy się dogmatom przyrodzonym, czyli takim, które wyprodukował ludzki mózg w obłąkaniu psychicznym. Od czasów kolejnych rewolucji pasterze dogmatów stali się władcami marionetek, a owieczki marionetkami.
Władcy marionetek to cwane bestie. Mają gdzieś, jaki będzie los marionetek zwanych obywatelami. Obywatele nie są bez winy. Słabo uczą się lekcji z historii wojen i przemocy, gdzie są mięsem armatnim.
Dlatego nie mają zazwyczaj pojęcia, ze dogmaty wpisane w komunizm i faszyzm nadal obowiązują. Władcy wprawdzie je oficjalnie potępili, bo pociągnęły za sobą, w otchłań komór gazowych i gułagów, miliony istnień ludzkich, ale nigdy nie zrezygnowali z celu ostatecznej kontroli ludzkiego bydła.
Potępili, ale… tylko po to, by marionetki nie zerwały sznurków i nie obudziły się z letargu.
Mają nowe dogmaty, równie "przyjemne" dla marionetek. Aborcję i eutanazję, dług i zniewolenie ekonomiczne, globalizm i nowy porządek światowy, masowe pralnie mózgów i wielkie obietnice postępu, budowane na dyktaturze naukowej. Jeśli coś się nie odmieni w świadomości zbiorowej, miliony istnień ludzkich znów potulnie pójdą do komór śmierci.
Współczesna cywilizacja uwierzyła w dogmaty wykluwające się z postmodernistycznej nauki i stała się ślepa. Tymczasem nauka straciła ducha innowacyjności i wiarę w prawdę. Stała się produkcją narzędzi potrzebnych władcom marionetek do kontroli owieczek. Jest jak szczur w labiryncie, wybierający te tunele w ciemności, w których pojawi się mamona.
Marnie to się skończy, jeśli nie pojawi się inny, kontrolowany społecznie mechanizm finansowania badań, a sama nauka nie powróci do korzeni.
Korzeniem dla nauki jest filozofia jako umiłowanie mądrości w najbardziej klasycznym i prostym znaczeniu. To korzeń, który zakorzenia całe drzewo poznania w ludzkim sumieniu i sercu.
Religia jest partnerem do dyskusji, można nawet rzec – sparing partnerem, z którym nauka musi pozostawać w żywym kontakcie, by nie wypaść poza ring żywej Kultury, poprzez którą ludzkość prowadzi walkę o dalszy rozwój lub przetrwanie.
Matematyka natomiast – co najwyżej – językiem, którym nauki przyrodnicze i społeczne opisują świat materii, energii i informacji, lecz już nie ducha. Duch bywa dostępny dla człowieka wyłącznie poprzez doświadczenie bycia człowiekiem. I to Duch ma przewodzić.
Oderwanie nauki od filozofii, religii i kultury, swoiście pojmowana emancypacja, to współczesny dogmat. Generuje on pseudonaukowy obłęd, gdzie – w miejsce aksjologii (zwłaszcza etyki) dla ustalenia granic wolności, i mistyki jako źródła inspiracji duchowych – wdarła się toporna ideologia materialistyczna ze wszystkimi ponurymi prognozami degeneracji natury.
Nauka, bez wsłuchiwania się w słowa płynące z mistycznych i aksjologicznych obszarów Bytu, po prostu jest ślepa. To ślepiec, który nie może być przewodnikiem cywilizacji.
Ślepiec ten, dla kasy, staje się narzędziem w rękach polityków i wielkich korporacji. Ślepiec ten, chodzi po polach niewiedzy, na których manipuluje się już nie tylko prawdą, ale faktami. Ślepiec ten, dla osiągnięcia krótkowzrocznych korzyści ekonomicznych, gotowy jest tworzyć "naukowe" przemysły kłamstwa.
I na wiele sposobów – poza społeczną kontrolą – forsuje perwersyjne pomysły, że celem nauki jest technologiczna i cybernetyczna perfekcja. Towarzyszy temu naiwna wiara o konieczności poprawienia "genetycznej" materii, z której Bóg ulepił człowieka.
Dogmaty są jak klatki. Człowiek, zamknięty za murami dogmatycznego więzienia, nie widzi świata. Skrzywia się jak pokurcz, marnieje. Otwarty świat nie znosi dogmatów, wymaga twórczego myślenia, doświadczania życia i emocjonalnej oraz duchowej dojrzałości.
Dlatego warto uczyć się stawiania pytań, również tych największych. Kim jestem? Czy istnieje Bóg? Co odkrywa nauka? Dlaczego nie wolno psuć dobra? Jakich granic nie przekraczać? Jaki ustrój byłby rzeczywiście dobry dla narodów?
Kto pyta, nie błądzi. Kto kwestionuje i podważa, musi coś zaproponować w to miejsce, nauczać bardziej twórczego życia.
Dogmaty, ideologie, salonowe autorytety, gorsety nawyków i wierzeń – wszystko to istnieje marnie. Człowiek na duchowej drodze ma do wypełnienia zadanie: przesiać przez sito własnej tożsamości ziarna sensu, a plewy przyrodzonych dogmatów odrzucić.
Zweryfikować wartości w tyglu prawdy wypływającej z serca.
Warto podważać dogmaty, rozbijać skorupy społecznej hipnozy. To jedyna droga do wolności i autonomii.
Pokój nie cierpi dyktatury. Jeśli jesteś marionetką, obudź się. To podstawowy warunek przetrwania i rozwoju ludzkości. Kwiaty w ogrodzie mają być różne.