Tomasz Lis zaliczany był dotąd do dziennikarskiej elity. Jednak ostatnio coraz częściej widać, że to miejsce go przerasta. Dobitnie udowodnił to we wczorajszym własnym programie (poniedziałek, 21 marca 2011 r.) emitowanym w późnych godzinach wieczornych w TVP2. Tematem audycji były stosunki polsko-żydowskie i próba udowodnienia tezy, że w Polsce szerzy się antysemityzm i trzeba go wszelkimi metodami zwalczać. Teza jak teza. W wolnym kraju można stawiać różne tezy i o nich dyskutować. Ale pojęcie warsztatu dziennikarskiego i towarzyszącej temu rzetelności oraz uczciwości powinno obowiązywać wszystkich, zwłaszcza tych, którzy należą do elity. Pierwszą poważną wpadką Tomasza Lisa w tym programie było wymienienie tygodnika „Myśl Polska” w gronie pism „ordynarnie antysemickich”. Akurat tak się złożyło, że dzień wcześniej tytuł ten obchodził 70-te […]
Tomasz Lis zaliczany był dotąd do dziennikarskiej elity. Jednak ostatnio coraz częściej widać, że to miejsce go przerasta. Dobitnie udowodnił to we wczorajszym własnym programie (poniedziałek, 21 marca 2011 r.) emitowanym w późnych godzinach wieczornych w TVP2. Tematem audycji były stosunki polsko-żydowskie i próba udowodnienia tezy, że w Polsce szerzy się antysemityzm i trzeba go wszelkimi metodami zwalczać. Teza jak teza. W wolnym kraju można stawiać różne tezy i o nich dyskutować. Ale pojęcie warsztatu dziennikarskiego i towarzyszącej temu rzetelności oraz uczciwości powinno obowiązywać wszystkich, zwłaszcza tych, którzy należą do elity.
Pierwszą poważną wpadką Tomasza Lisa w tym programie było wymienienie tygodnika „Myśl Polska” w gronie pism „ordynarnie antysemickich”. Akurat tak się złożyło, że dzień wcześniej tytuł ten obchodził 70-te urodziny. 20 marca 1941 r. w Londynie bombardowanym przez hitlerowską Luftwaffe ukazał się pierwszy numer i pismo z niewielkimi przerwami wychodzi do dziś, przeniesione w 1993 roku do Warszawy, co jest ewenementem na naszym rynku prasy. Przez cały ten czas jest znaczącym periodykiem politycznym na emigracji, a obecnie głównym przedstawicielem myśli narodowo-demokratycznej w Polsce. Z publicystyką tam zawartą można się zgadzać lub nie, ale każdy kto zna „Myśl Polską” wie, że nie jest to i nigdy nie było pismo „antysemickie”, a tym bardziej „ordynarnie antysemickie”.
O tym wszystkim „gwiazda” polskiego dziennikarstwa nie musi wiedzieć, bo często się zdarza, że „gwiazdy” historii Polski się nie uczą i jej nie znają. Ale gdyby Tomasz Lis wziął pismo do ręki i przeczytał to, co jest napisane pod winietą dowiedziałby się o dacie powstania. Być może skłoniłoby go to do kliknięcia choćby do Wikipedii. A tam dowiedziałby się więcej. Gdyby Tomasz Lis przejrzał pobieżnie choćby tylko ze dwa numery „Myśli Polskiej” wiedziałby, że nie ma do czynienia z pismem antysemickim. Wszystko razem zajęłoby mu 10-15 minut. Ale przedstawiciel elity polskiego dziennikarstwa po prostu tego nie zrobił. Ale za to zdecydowanie rzucił na antenie, że pismo jest „ordynarnie antysemickie”, jak wszystko wskazuje, nie trzymając go nawet w ręku (!!!). Tak wygląda warsztat, rzetelność i wiarygodność „dziennikarskiej gwiazdy”.
Ale na tym nie koniec. Tomasz Lis postanowił udowodnić, że jeśli nawet nie cały PiS, to na pewno jest w nim wielu antysemitów. Jako dowód miała posłużyć obecność pięciu parlamentarzystów z tej partii, w tym i moja skromna osoba, na zjeździe Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich Ameryki Łacińskiej. Na jej czele stoi Jan Kobylański, któremu w Polsce dorobiono gębę zoologicznego antysemity. Przedstawiciel elity dziennikarstwa przygotował więc filmik, w którym skompilował ściągnięte z Internetu różne wypowiedzi, różnych osób z różnych okresów, które bywały na tych zjazdach. Zestawił to z wyrwanymi z kontekstu fragmentami wypowiedzi samego Kobylańskiego i dodał do tego nasze, piątki parlamentarzystów PiS, pozytywne wypowiedzi o prezesie USOPAŁ.
Jak wiadomo w naszym pełnym wolności kraju, mieć dobre zdanie o kimś, kto kiedyś i gdzieś negatywnie wypowiedział się o wpływie Żydów na historię Polski, to zbrodnia. I taki zarzut „gwiazda” dziennikarstwa, stojąca na straży tych wolności, w tym programie nam postawiła. Z tego filmiku wynikało, że zebrania USOPAŁ to jakieś „sabaty antysemityzmu”, pojawiły się więc zarzuty dodatkowe o to, co myśmy tam w ogóle robili? Dlaczego nie reagowaliśmy? Widocznie sami też jesteśmy antysemitami.
Jednak jeżeli komuś stawia się lub sugeruje jakieś zarzuty, to daje mu się prawo odpowiedzi. Niestety w naszej wolności, w standardach uczciwości dziennikarskiej naszych „gwiazd”, dodatkowo jeszcze w telewizji publicznej za pieniądze podatników – to się nie mieści. Żadnego z nas do dyskusji w programie nie zaproszono. Natomiast kazano się za nas tłumaczyć z zaskoczenia nie znającym sprawy kolegom.
Ale to ciągle jeszcze nie jest wszystko. Ekipa telewizyjna od Tomasza Lisa grube kilka godzin wcześniej nagrała w Sejmie obszerną rozmowę ze mną na ten temat. Wyjaśniłem w niej, jak ważną organizacją dla Polonii jest USOPAŁ, że w jego skład wchodzi m.in. najstarsza w Brazylii (114 lat istnienia) i największa organizacja polonijna Juwentus. Członkami tej organizacji jest dwóch ministrów polskiego pochodzenia rządu centralnego Brazylii, jeden członek Sądu Najwyższego i wielu innych przedstawicieli obecnych elit tego jednego z najważniejszych krajów na świecie. Majątek Juwentusu wynosi ponad 50 mln dol. W ubiegłym roku z własnych środków wybudowali w Kurytybie (1,5 mln mieszkańców) wielkie centrum kulturalno-sportowe Palace Wawel. Utrzymują kilka zespołów folklorystycznych. Na szeroką skalę prowadzą naukę języka polskiego itd. Robią to wszystko bez inspiracji z kraju i bez złotówki wsparcia. Jest to na tyle bogata i wpływowa organizacja, że to polska dyplomacja powinna zabiegać o jej względy, a nie odwrotnie.
Mówiłem też o zasługach prezesa Kobylańskiego dla kultywowania tożsamości Polaków na tych terenach i dla rozwoju Kościoła katolickiego. Jest on np. fundatorem wielkiego krzyża i pomnika Jana Pawła II w centrum zlaicyzowanego Montevideo. Nie bez powodu w zjeździe uczestniczył nuncjusz apostolski w Urugwaju oraz dwóch biskupów diecezjalnych. Byliśmy więc na zjeździe ważnej, wpływowej i zasłużonej struktury polonijnej, a nie na jakimś „sabacie antysemickim”, jak to przedstawiono w programie. Powiedziałem, że owszem w paru wystąpieniach niektórych gości z kraju były wątki, z którymi nie mogliśmy się zgodzić i daliśmy temu wyraz w naszych wystąpieniach. Dzięki naszym zabiegom np. do uchwał zjazdowych wpisano apel o umiędzynarodowienie śledztwa smoleńskiego.
Z tego nagrania w programie nie pokazano nic, ani słowa. Nie pasowało ono do z góry przyjętych tez. Co więcej Tomasz Lis postawił nam zarzut, że na niektóre głupie głosy nie reagowaliśmy. A przecież znał to nagranie i to co powiedziałem do kamery. Czyli perfidnie kłamał wykorzystując sytuację, w której nie mogliśmy natychmiast odpowiedzieć. Kłamstwo ma jednak zawsze krótkie nogi.
Jakiś czas temu Tomasz Lis chciał zostać Prezydentem RP, aby wprowadzić powiew świeżości i nowe zdrowe zasady do naszej polityki. Na przykładzie metod stosowanych przy emisji tego programu możemy sobie wyobrazić, jakie byłyby to zasady i dziękować Bogu, że do tego nie doszło. A do samego przedstawiciela „elity” dziennikarskiej można tylko zawołać: lekarzu, lecz się sam!
Bogusław Kowalski
polityk i publicysta, posel na Sejm RP, czlonek komisji infrastruktury i spraw zagranicznych, byly samorzadowiec