Nie wiem kto stworzył współczesny standard ekonomiczny i socjalny, ale wiem czym Ci ludzie muszą się charakteryzować…
Współcześnie duży odsetek osób ograniczonych do konsumpcji akceptuje obecny status quo. Jednak spora grupa młodych ludzi w zasadzie nie wie po co żyje, nie wie co i w jakim celu robi. Wynika to z obiektywnej obserwacji rzeczywistości, gdyż zauważają oni, że to wszystko nie gra i nie trzyma się kupy. Czyli w zasadzie nie jest z nimi źle, bo myślą przez co są czujni. I to jest najważniejsze.
Podstawowym imperatywem (zasadą nie podlegającą dyskusji) ekonomii jest założenie, że dobrobyt warunkuje status socjalno-społeczny. Dzięki niemu ludzie mogą poświęcać czas nie na walkę o byt, a na rozwój takich dziedzin jak nauka, kultura i polityka. Narodowy dostatek można uzyskać przez pracę u podstaw, albo wykorzystanie potencjału innych krajów. Stworzenie Narodu opartego na niewolniczej pracy innych jest łatwiejsze niż racjonalne gospodarowanie i integrowanie pracy społeczeństwa, przez co Nasza kultura wyrosła na złym fundamencie – żądzy. W dawnych wiekach cesarstwa władały podległymi ludami. Współczesne niewolnictwo zaczęło się w 1455, kiedy to papież Mikołaj V dał prawo uczynienia niewolnikiem każdego, kto nie był chrześcijaninem. Całe społeczeństwa zaczęły dzielić się na grupy lepszych i gorszych przez co Europejczycy pozwalali sobie na tworzenie podległości. Odrzucając idee pracy u podstaw nie egzekwowali oni w zgodzie z prawami równowagowymi, a swój rozwój uzależnili od innych. Obecnie od dziecka dzielimy się na grupy, które z założenia są lepsze bądź gorsze. Skłonność ta przekłada się na Nasze przeświadczenie mówiącym, że Chińczycy muszą pracować, Murzyni przez biedę oddawać swoje dobra naturalne. Takie podejście to herezja współczesności, lecz przez ignorancję jest ono kultywowane i przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Żyjemy w kulturze stworzonej przez psychopatów dla psychopatów. „Idealną sytuacją dla każdego człowieka – tłumaczył kiedyś laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii James Buchanan – jest ta, która pozwala mu na pełną wolność działania przy jednoczesnym kontrolowaniu zachowania innych w celu wymuszenia posłuszeństwa na drodze do realizacji własnych pragnień. Innymi słowy, każdy człowiek poszukuje władzy nad światem niewolników”. W tym świecie ludzie osiągają dobre samopoczucie dzięki uległości innych. Narcyzm, mentalne uwielbienie samego siebie rekompensuje ludziom defekt emocjonalny polegający na braku odruchów moralnych i braku empatii. Niesieni ideą pożytecznego egoizmu posiadamy podwyższoną skłonność do agresji, powstałej przez budowanie społeczeństwa na przydatności innych do własnych celów. Cała patologia dzisiejszego systemu powstaje z prostej przyczyny – „nowoczesny” człowiek funkcjonuje w trybie awaryjnym.
Człowiek współczesny przeładowywany jest informacjami i odczuciami. Ciągle bombardowani jesteśmy bezpośrednimi i podprogowymi sugestiami i informacjami. Jesteśmy wręcz uzależnieni od wymuszonych odczuć, ponieważ hormony, neuroprzekaźniki wydzielane w Naszym mózgu podczas spektaklów telewizyjnych nie są niczym innym jak naturalnymi narkotykami. Niestety Nasz organizm poddany takiej obróbce działa niepoprawnie. Nasze ciało zostało stworzone tak skomplikowanym, byśmy mogli poświęcić jak najwięcej czasu na regeneracje poprzez odpoczynek fizyczny i psychiczny. W czasach archaicznych tak dużej analizie informacji i odczuć, wynikającym współcześnie z oglądania telewizji, towarzyszyła mobilizacja całego organizmu. Nasz organizm ewolucyjnie nie jest przystosowany, by w pozycji siedzącej, być poddawanym takiemu stresowi. Skutkuje to całym spektrum chorób związanych z urbanizacją: cukrzycy, nadciśnienia tętniczego, chorób wieńcowych. Jednocześnie nasz mózg zaczyna działać w trybie awaryjnym. Przytłoczeni nadmiarem informacji, których nie jesteśmy w stanie przeanalizować skracamy automatycznie ich obieg w mózgu. Odłączone zostaje automatycznie najmłodsze ewolucyjnie kresomózgowie, a w szczególności płat przed czołowy, który odpowiada za typowo ludzkie cechy – empatię, altruizm, tolerancję. Przez ciągłe przeładowanie mamy problemy z komunikacją uczuć i relacjami społecznymi. Wolniej interpretujemy myśli i uczucia innych ludzi. Mamy kłopoty z widzeniem spraw z cudzej perspektywy, a podczas dyskusji nie analizujemy opinii drugiej strony przez co współczesna publicystyka i polityka oparta jest na walce słownej. Doprowadziło to do eksplozji dezinformacji[1] i propagandy, która przez tworzenie niedomówień i pomieszanie argumentów blokuje dialog intelektualny. Jednocześnie w salach administracyjnych, miejscach oświaty, na konferencjach ludzie ze sobą nie rozmawiają, jedynie się wzajemnie rozweselają. Nie wymieniają się ideami, a przekazują sobie obrazy i spostrzeżenia. Argumentują nie za pomocą zdań, lecz dobrego wyglądu, oczerniania innych, reklam i autorytetów. Trend ten wpłynął na współczesną mentalność ludzi – widzów i obserwatorów, kierujących się jedynie roszczeniami i przywilejami.
Przez ideę relatywizmu i chorą tolerancję ludzie zapomnieli czym są normy etyczne i moralne, które przez tysiąclecia stanowiły fundament społeczny. Nikt nigdy nie miał tak pomieszane w głowie, by kradzież, konflikty zbrojne i zbędną rozpustę nagradzać laurami. Lecz przez relatywizm, stwierdzający, że każde założenie jest do logicznego obalenia, współczesny świat zwariował, gdyż rozrabunek pod nazwą „podatku” stał się normą, kradzież mienia nazwana „nacjonalizacją” stała się właściwa, tyrania nazwana „dyktaturą proletariacką” zniewalała ludzi pod przykrywką ochrony, korporacyjną agresywność nazwano „umiłowaniem pokoju”, masowe ludobójstwa „sprawiedliwością ludową”.
Współcześnie dużo łatwiej być dobrym człowiekiem, ponieważ bez problemu spełnia się wymagania etyczne, gdyż te obniżyły się do poziomu średniowiecznego plebsu. Od kiedy prawdziwie dobrzy ludzie zobojętnieli na zdziczenie społeczeństwa, które to, przez chorą tolerancję i brak odpowiedzialności, moralnie odwróciło wzrok od prawdy, nad światem zaczęło triumfować zło.
Od kiedy osoby rządzące odkryły, że społeczeństwo lepiej uzależnić nadzieją, a nie wdzięcznością to „nowoczesne” wybory zaczęły być plebiscytem obietnic. Politycy mając „nowoczesny” mandat zaufania, nie są pociągani do odpowiedzialności za łamanie kontraktu zbiorowego, którym są – obietnice wyborcze. Społeczeństwo Polskie nie głosuje na prawdę, a na fikcję jutra. Ludzie akceptują fałsz, bo emocjonalnie zobojętnieli na proces polityczny i uwierzyli w prawdę zawartą w wybiórczych statystykach. Jednocześnie wierzą, że jedyną możliwością zabezpieczenia interesu narodu jest administracja państwowa. Jednakże za błahe przewinienia obywatel jest szybciej i surowiej karany niż skorumpowany urzędnik, ponieważ posiada on, za duże pieniądze podatnika, własnego prawnika, który skutecznie chroni go przed oskarżeniami.
Współcześnie 25% polskich rodzin ma problem z deficytem budżetu domowego, który powiązany jest bezpośrednio z kryzysem ekonomicznym i gospodarczym. Pojeni przez ministra finansów i premiera propagandą sukcesu nie dostrzegamy, że Nasz kraj ekonomicznie i gospodarczo jest na krawędzi kryzysu. Tak jak niewłaściwe wykorzystywanie możliwości jakie daje socjalizm prowadzi do sytuacji występowania nadmiaru pieniędzy przy niewielkiej ilości dóbr materialnych, tak podczas chorego kapitalizmu występuje nadmiar produktów przy deficycie uniwersalnego środka płatniczego. Obecnie, dzięki zaciąganiu kredytów i tzw. zaawansowanych instrumentów finansowych, zamiast pieniędzy w gospodarce krążą długi, a cenę, którą płaci się za ich obsługę tworzy z Nas i Naszych dzieci niewolników.
Machając ręką na patologię systemu oddaliśmy dobrowolnie sprawy Państwowe ludziom, którzy bojąc się wyjawienia prawdy o niewydolności Państwa i o swoich oszustwach, obecnie wyprzedają ostatni dorobek Narodu Polskiego. Współczesna, masowa emigracja Polaków na Zachód jest niczym niewolniczy wywóz ludności z Afryki w poprzednich wiekach. Tak jak ówcześni Afrykanie woleli za to obwinić Europę, bo dla tamtejszych dyktatorów i reżimów łatwiej było winą obarczyć zachód, tak teraz rządzącym Polską problem zrzucają na bezrobocie.
W tym świecie Międzynarodowa Organizacja Pracy określa mnie – młodzież europejską "straconym pokoleniem", które nie może znaleźć sobie zajęcia. Okazuje się bowiem, że w Polsce wśród 25-latków pracy nie ma co czwarty, a plagą są śmieciowe, czasowe umowy zastępujące pełny etat.
We własnym kraju w celu odnalezienia pracy skazany jestem na kombinowanie, oszukiwanie. Wychowano mnie w ideologii opierającej się na zdrowej rywalizacji, która rozgrzesza niehonorowość, a nawet agresję w stosunku do każdego, kto zagrozi mojej pozycji. Nauczono, że praca ma świadczyć o mojej przydatności do życia społecznego i rekompensować wewnętrzny strach przed bezużytecznością. Jednocześnie proces nauczania nastawiony na wyrabianie odruchu Pawłowa, polegającym na nie myśleniu samodzielnym, skazał wielu ludzi do uległości przed "mądrzejszymi" przedstawicielami ludu, jako że tylko oni potrafią nas obronić i utrzymać przy życiu. Dodatkowo szkoła nie jest nakierowana na rozwój intelektualny i poszerzanie światopoglądu, a na udowadnianie i przepisywanie wiedzy wcześniej zdobytej. Młodzieży nie przeszkadza, że może czegoś nie umieć, a boi się, że ich niewiedza może się uwidocznić na egzaminach. Po 18 latach ciężkiej rywalizacji, nieprzespanych nocach przed egzaminami i praktykowaniu mniejszych, bądź większych oszustw ze szkoły wyniosłem papier, który umożliwia pracę robotnika w garniturze.
Starsi Polacy pamiętający czasy, gdy było znacznie trudniej niż jest teraz, przekonują o bezsensowności wyrażania swoich poglądów o tym w jaki sposób żyję. Zostałem zmuszony swoją frustrację wylewać w komentarzach internetowych.
Tymczasem żadna z głównych teorii ekonomicznych nie mówi ani słowem o tym, że pieniądz jest tworzony hurtowo w systemie bankowym będącym własnością tajnych grup. W rezultacie globalny majątek skupia się coraz bardziej w rękach uprzywilejowanej klasy społecznej. Klasa średnia jest zmuszona korzystać z pieniądza, który nie jest środkiem wymiennym, tak jak uważa to większość ludzkości, a jest jedynie środkiem płatniczym, za obsługę którego wymuszono płacenie podatków w postaci inflacji, podatku dochodowego i odsetek.
Współcześni ludzie nie mają czasu na analizę i ocenę swojej rzeczywistości. Młodzież całą uwagę koncentruje na wypełnianiu CV kolejnymi studiami oraz na kombinowaniu, a ludzie starsi zaangażowani są całkowicie na zapewnieniu bytu rodzinie.
Na poprawie jakości swojej pracy skupieni są specjaliści, inżynierowie, ubiegający się o wyższe stanowisko menadżerowie, poszukujący zysku z aktyw inwestorzy i spekulanci. Ci, którzy nastawieni są na zarabianiu coraz większej ilości pieniędzy, wyzbyli się wielu cech związanych z empatią i altruizmem. Reszta ludzi pracuje, bo musi nie angażując się w jakość swojej pracy.
Nie licząc specjalistów, którzy odnaleźli swoje powołanie, społeczeństwo z pierwszej dekady XXI wieku podzielone jest z jednej strony na psychopatów, z drugiej statystów, pogrążonych w bierności niezdolnych do samodzielnego działania. Nie zdziwię się, gdy na tym fundamencie do łask powróci ideologia faszystowska dzieląca ludzi na lepszych i gorszych.
Nie wiem kto stworzył współczesny standard ekonomiczny i socjalny, ale wiem czym Ci ludzie muszą się charakteryzować. Nie potrafią oni w sposób sensowny nic zorganizować. Nie widzą długofalowo, nie przewidują, działają jedynie doraźnie, na zasadzie szybkiej eksploatacji rabunkowej, a co będzie później, to się okaże. Skupieni wokół własnej ideologii, która karze im maksymalizować dochód bez względu na koszty społeczne, czy środowiskowe, doprowadzili do wielkiego regresu cywilizacyjnego. Stworzyli oni globalne imperium, gdzie miliony ludzi przez znamię długu, bądź wyzysk narodowy pracuje w obozach pracy. Inwestorzy mając do dyspozycji tanią siłę roboczą i brak cła zniszczyli wiele światowych gospodarek. Jednocześnie blokują rozwój większości krajów rozwijających.[2] Posiadając w ręku cały aparat finansowy doprowadzili na przełomie 2008/2009 do kryzysu ekonomicznego, którego jedną z konsekwencji jest zezwolenie na masowe dodrukowanie dolarów, co wywoła w niedługim czasie całkowite załamanie filaru monetarnego. Zmiany spowodowane destabilizacją systemu fiskalnego doprowadzą większość ludzi różnymi ścieżkami na skraj szoku.
[1] Dezinformacja nie oznacza informacji fałszywej, jest to informacja wprowadzająca w błąd – umieszczona w nieodpowiednim kontekście, oderwana, pozbawiona znaczenia – taka, która tworzy złudzenie wiedzy o czymś, podczas gdy w istocie jest od tego bardzo daleka.
[2] Niebagatelny wpływ na sytuację w krajach trzeciego świata miał Układ Ogólny w Sprawie Taryf Celnych i Handlu, gdzie państwa wysoko uprzemysłowione ciągle prowadziły negocjacje zgodnie z własnymi interesami m.in. zastrzegając ochronę dzięki dofinansowaniu własnych rynków rolnych przed konkurencją ze strony państw rozwijających się, uniemożliwiając tym ostatnim wykorzystanie często jedynego potencjału rozwoju, jakim jest tamtejsza tania siła robocza i lepsze warunki klimatyczne. Jednocześnie obniżono na globalną skalę cła na towary wysoko przetworzone, zapewniając głównie amerykańskim i europejskim producentom dostęp do rynków i uniemożliwiając rozwój konkurencyjnego przemysłu lokalnego w Afryce.