Grzegorz Lindenberg, jeden z twórców „Gazety Wyborczej” i „Super Ekspressu” ostro skrytykował „Rzeczpospolitą”. Zarzucił redakcji kłamstwa. Jego zdaniem pracę powinien stracić redaktor naczelny Tomasz Wróblewski i autor tekstu Cezary Gmyz.
Tomasz Chojnowski: Czy "Rzeczpospolita" powinna przeprosić za tekst "Trotyl na wraku tupolewa"?
Grzegorz Lindenberg: Bardziej niż przeprosiny "Rzeczpospolita" powinna wyjaśnić, jak powstały i dlaczego ukazały się takie teksty. Bo nie chodzi o jeden tekst z wtorku, tylko o dwa bardzo podobne z tego samego wydania na 1 i 5 stronie (o tekstach "Rz" i reakcjach polityków na nie pisaliśmy tutaj). I o dwa teksty z następnego dnia oraz wycofywanie się z przyznania do pomyłek. Redakcja powinna wyjaśnić, dlaczego nie była w stanie przyznać się do błędu i dlaczego cały czas się wykręcała.
Ale redaktor naczelny "Rzeczpospolitej" Tomasz Wróblewski przyznał się przecież do błędu, pisząc drugiego dnia w komentarzu: "Pochopnie napisaliśmy o odnalezieniu na wraku rządowego tupolewa w Smoleńsku trotylu i nitrogliceryny. To mogły być te składniki, ale nie musiały".
– To jest dla mnie taki sposób pisania, za który "Rzeczpospolita" powinna przeprosić, i który należy wyjaśnić. Redakcja nie zrobiła niczego pochopnie. Oni zrobili coś więcej. W pierwszym tekście Cezarego Gmyza ["Trotyl na wraku tupolewa"] kłamali, że Seremet ich wersję akceptuje. Drugiego dnia w tekście Gmyza ["Prawda za pół roku"] są dwa kłamstwa: jedno o tym, że rosyjscy eksperci będą badać próbki – z takim rozumieniem, że polscy nie będą mieli do nich dostępu. I drugie, że płk. Szeląg stwierdził, iż dotychczas żadne badania pod kątem obecności materiałów wybuchowych nie były przeprowadzane. Nieprawda, bo badania były robione przez komisję Millera. Jest o tym mowa we wtorkowym tekście, tylko nie jest powiedziane, jakie były rezultaty tych badań…
Nie jest tak, że redakcja "Rzeczpospolitej" się przejęzyczyła. Ewidentnie w dwóch tekstach przynajmniej trzy razy skłamali. Do tego drugiego dnia, kiedy Wróblewski niby coś odwołuje, w tekście obok kłamią dalej. Jeżeli "Rzeczpospolita" ma mieć jeszcze jakąkolwiek wiarygodność, nie chodzi o to, że powie "przepraszamy za ten tekst". Musi powiedzieć: "bardzo przepraszamy za tę aferę, nie było to nic pochopnego, kłamaliśmy, a zdarzyło się to dlatego i dlatego".
Czyli nie błąd, zła interpretacja faktów, ale kłamstwo?
– Zła interpretacja faktów to jedno, ale jest też kilka ewidentnych kłamstw, są sugestie, insynuacje, przekłamania. W pierwszym tekście np. nie było informacji, jakie były konkluzje zespołów polskich, które badały próbki. Ale były informacje, że wrak badali Rosjanie i nie stwierdzili obecności trotylu, więc sugerowało to, że to były badania bez żadnego znaczenia.
Uważam, że te publikacje to największy skandal w polskich mediach w ciągu ostatnich 10 lat, a może i dwudziestoleciu. Nie pochopność, ale upieranie się przy materiale, który jest skandalicznym naciąganiem i kłamstwem przez mnożenie kolejnych kłamstw.
Ale autor tekstów Cezary Gmyz napisał na Twitterze, że nie ujawni swoich źródeł i z niczego się nie wycofuje.
– Po pierwsze: przeprosiny. Po drugie: wyjaśnienie. Po trzecie: Gmyz wylatuje z roboty. Po czwarte: osoba, która jest odpowiedzialna za ten tekst albo wylatuje z roboty, albo podaje się do dymisji. Nie wiem, czy za ten tekst był odpowiedzialny Wróblewski. Jeśli tak, nie powinien oddawać się do dyspozycji rady nadzorczej, tylko powinien złożyć rezygnację. I po piąte: nowy redaktor naczelny powinien powiedzieć, co zamierzają zrobić w "Rzeczpospolitej", aby tak naciągane, niesprawdzone i kłamliwe materiały nigdy w przyszłości się nie ukazały.
Więcej… http://wyborcza.pl/1,75248,12783435,_Artykul_o_trotylu_we_wraku_tupolewa_to_najwiekszy.html#ixzz2B3JIFlyP