Sytuacja w Polsce przestaje mnie dziwić. Zaczynam rozumieć perfidną logikę ludzi zarządzających tym państwem. Tak zwane władze straciły jakąkolwiek wiarygodność. Trudnią się głównie oszustwami i intrygami, zatracając poczucie wszelkiej przyzwoitości.
Śledzę sytuację w Polsce od ponad pięciu lat i wiele rzeczy przestaje mnie dziwić. Zaczynam rozumieć perfidną logikę ludzi zarządzających tym państwem. Coraz częściej udaje mi się przewidzieć ich działania. Jedna rzecz jest dla mnie oczywista: tak zwane władze straciły jakąkolwiek wiarygodność i to w każdej dziedzinie. Trudnią się głównie oszustwami i intrygami, zatracając poczucie wszelkiej przyzwoitości. Szczególnego doświadczenia nabrałem w kwestii wymiaru „sprawiedliwości”. Co warta jest ta instytucja, pokazałem w moich licznych artykułach dostępnych na moim blogu ale też w Aferach Prawa i NE.
Dążeniem wymiaru „sprawiedliwości” w Polsce nie jest utrzymywanie porządku i harmonii społecznej. Nawet pobieżna analiza pokazuje, że jest akurat odwrotnie. Przedstawiłem to między innymi parę miesięcy temu w artykule „Przestępczość podsycana przez państwo”. Chodzi o powodowanie ciągłego zamętu społecznego i konfliktów. Celowi temu służy masowe wspieranie w sądach fałszywych oskarżeń o przemoc w rodzinie i wyjątkowa tolerancja sędziów dla ostentacyjnie fałszywych zeznań. Nie są to pojedyncze występki sędziów lecz działanie powtarzające się we wszystkich sądach. Oskarżenia te rzuciłem ministrowi sprawiedliwości wprost w twarz na dwóch konferencjach prasowych. Mówiłem o tym w Sejmie 11 stycznia tego roku przy okazji wysłuchań publicznych na temat sądownictwa. Wymieniałem przykłady szwindli sądowych z detalami i nazwiskami. Mówiłem o oszustwach dla przejmowania majątków i rozbijania rodzin. Złożyłem dokumenty z dowodami. W prezydium sejmowej komisji SPC byli przedstawiciele głównych partii politycznych, z nazwisk pamiętam przewodniczącego komisji Ryszarda Kalisza z SLD i Arkadiusza Mularczyka z PiS. W Sali Kolumnowej było co najmniej 200 osób, głównie sędziów i prokuratorów, był też wiceminister sprawiedliwości. Nie wykazali oni zaskoczenia moimi wypowiedziami ani nie zostałem poproszony o dodatkowe wyjaśnienia. Przyczyna jest prosta. Wszyscy ci ludzie dokładnie zdają sobie sprawę z tego co robią, a poza tym są, wraz z posłami na sejm, dyspozycyjnymi marionetkami, którzy za cenę apanaży i układów w sferach władzy nie wychylą się i nie mają interesu żeby zachowywać się zgodnie ze społecznym poczuciem przyzwoitości. Barwy polityczne nie mają tu znaczenia. Nie wykluczam, że zostali oni po prostu tak wychowani i są dobierani według kryteriów dyspozycyjności z klanów trudniących się szwindlami od pokoleń. Wiele osób jest jeszcze zaskoczonych tokiem śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. Powinni dawno już przestać się dziwić.
Sądy i prokuratura są regularnie wykorzystywane do eliminacji niewygodnych osób z życia publicznego. Tak było w przypadku Szeremietiewa i spreparowanej afery korupcyjnej, podobnie jest z seks aferą Samoobrony a ostatnio z aresztowaniem byłego posła Adama Słomki. Ciekawa był niedawno reakcja Andrzeja Leppera podczas rozprawy apelacyjnej w sprawie skesafery. Jeszcze przed wyrokiem chwalił on sędzię za jej rozsądne zachowanie. Tymczasem jego sprawa po ponad 3 latach została skierowana do ponownego rozpatrzenia do pierwszej instancji. I dokładnie o to chodzi, żeby był on ciągany po sądach i nie miał czasu na działalność publiczną. Nie wiem czy Lepper jest aż tak naiwny czy tylko udaje. W przypadku Łyżwińskiego wyrok więzienia został podtrzymany. Trudno żeby było inaczej, gdyż swoje już odsiedział i trzeba to było jakoś zatwierdzić. Cofnięcie czasu raczej nie wchodzi w grę. W polskich sądach popularny jest bowiem zwyczaj, że człowieka najpierw się zamyka, a dopiero później, po odsiedzeniu, dostaje on wyrok. To taka swoista interpretacja domniemania niewinności.
Polski wymiar sprawiedliwości specjalizuje się nie tylko w fabrykowaniu oskarżeń. Mówi się już otwarcie o egzekucjach w więzieniach. Ze znanych spraw rzucają się w oczy sprawy byłego ministra sportu Jacka Dębskiego i Krzysztofa Olewnika, gdzie osoby zamieszane w morderstwo popełniały „samobójstwa”. Można uwierzyć w pojedynczy przypadek, ale nie w dwa czy trzy samobójstwa w jednej sprawie. W tych ostatnich samobójstwach prokuratura nie dopatrzyła się podejrzanych okoliczności. Podejrzanych śmierci z polityką czy biznesem w tle, było więcej.
Czasem trudno zrozumieć motywację tych ludzi, poza prymitywną zoologiczną wprost nienawiścią do normalnych osób. Znana jest historia Rafała Lewickiego, którego za to że, chciał być przykładnym ojcem, bezprawnie, dwukrotnie zamykano w więzieniu. Gdy w skutek protestów dewianci zostali zmuszeni do zwolnienia go, nie odpuścili, spróbowali starego numeru na wariata. Ze swoimi synami mimo postanowień sądów nie mógł się nawet spotkać. W efekcie Rafał, w obawie o swoje zdrowie i życie, wyjechał z Polski. Obiektem podobnego polowania i prób zrobienia ze mnie wariata byłem sam.
Ciekawa jest w tym rola Rzeczników: Praw Obywatelskich i Praw Dziecka. Oficjalnie są to instytucje mające chronić obywateli, przy czym Rzecznik Praw Obywatelskich w domyśle ma chronić przede wszystkim przed nadużyciami ze strony państwowej kliki. W dziennikarstwo obywatelskie jestem zaangażowany już od pięciu lat i nie spotkałem nikogo, komu RPO by pomógł. Natomiast mógłbym podać sporo przykładów, gdzie Rzecznik ostentacyjnie odmówił kiwnięcia palcem wobec terroru państwowego. Ostatnim przykładem obłudy tych ludzi była konferencja prasowa 21.02.2011r. w ministerstwie sprawiedliwości gdzie prof. Irena Lipowicz w obecności mediów robiła za niesłychanie zatroskaną gdy powiedziałem, że od ponad pięciu lat nie mogę się spotkać z dziećmi. Poleciła mi żeby koniecznie zgłosić się do jej biura o pomoc. Oczywiście napisałem do biura, po raz nie wiadomo który opisując całą sprawę i oczywiście po pewnym czasie otrzymałem arogancką odpowiedź, że rzecznik nie ma takich możliwości i od tego są sądy. Co warte są sądy rodzinne pisałem już nieraz i szkoda mojego czasu i nerwów na tą instytucję. Postawa RPO nawet mnie nie dziwi. Oczywiście każdy służy temu, kto go mianuje i kto mu płaci. Podobnie zachowuje się Rzecznik Praw Dziecka i minister sprawiedliwości. Charakterystyczne, że swojego czasu RPO otwarcie wystąpił z poparciem dla praw dla homoseksualistów. Natomiast na wspomnianej konferencji prasowej rzecznicy zapytani o wsparcie dla prawa obojga rodziców do wychowywania dzieci, nie mieli nic do powiedzenia. Nie przypominam też sobie żeby Rzecznik Praw Dziecka protestował przeciwko rozbijaniu rodzin przez sądy. Z moich obserwacji wiem, że praktycznie raczej wspiera te działania wraz z rozwijaniem systemu rodzin zastępczych.
Zachowanie się instytucji państwowych przypomina mi trafne określenie Zbigniewa Ziobry, w wywiadzie dla Gazety Polskiej: „że głośno mówi się o miłości, przyjaźni, pokazuje maniery salonowe, a za plecami kryje się „pałkę”, „kastet”. I gdy kamery gasną, bez skrupułów używa się tych narzędzi.” Inna rzecz, że za jego czasów jako ministra sprawiedliwości wymiar sprawiedliwości nie różnił się specjalnie od obecnego.
Kilka miesięcy temu nękany kolejnymi groźbami i żądaniami haraczu napisałem do prezesów sądów w Tarnowskich Górach i w Pruszkowie że szwindlerom nie płacę i najlepiej niech udadzą się do dobrego psychiatry. Ludzie ci jednak nie odpuszczają i byłbym zdziwiony, gdyby nie przygotowywali kolejnego przekrętu. Ne mam jednak na to wpływu.
Cały ten system oszustw jest niewątpliwie koordynowany na wysokim szczeblu. Na pewno mają w tym udział Ministerstwo Sprawiedliwości i Krajowa Rada Sądownictwa. Prawdopodobny i oczywisty podział ról jest taki, że ministerstwo przygotowuje instrukcje dla sędziów i pokrętne ustawy a KRS dba o dobór kadr, żeby nikt niepowołany nie wniknął w struktury sitwy. Prawo ma między innymi służyć destabilizacji społeczeństwa poprzez preferencje dla rozwodów i niszczeniu dorobku rodzinnego, bo przecież często po rozwodzie dorobek ten idzie pod młotek. Naruszaniu spójności społeczeństwa miała też zapewne służyć ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie.
Ciekawe, że instytucje mające chronić Konstytucję nie zaprotestowały gdy w marcu 2007r usunięto ławników z sądów karnych. Niewątpliwie było to otwarcie drogi do wykorzystywania sądów przeciwko niewygodnym osobom. Ławnicy stwarzali bowiem ryzyko, że mogli zacząć działać zgodnie z zdrowym rozsądkiem i uniemożliwiać dewiantom intrygi. Moja skarga konstytucyjna w tej kwestii od lipca zeszłego roku pozostaje wciąż w rozpoznaniu wstępnym bez terminu ewentualnej rozprawy. Zarówno Rzecznik Praw Obywatelskich jak i Prezydent odmówili jej poparcia. Po owocach ich poznacie.
Wiele osób wierzy w wolność i niezależność mediów. Niedawno miałem okazję posłuchać programu w Trójce na temat propozycji opieki równoważnej czy też naprzemiennej, nad dziećmi w przypadku rozwodu. Mówiono tam dużo o konfliktach rodziców czy o znajdowaniu nowych partnerów. Unikano jak ognia stwierdzenia rzeczy dla mnie oczywistej, że konflikty są świadomie podsycane przez sądy a wprowadzenie opieki równoważnej wyeliminowałoby podstawy do alimentów i zmniejszyło motywację do rozwodów. Musiano by zwolnić masy oszustów z RODK’ów i zlikwidować „ośrodki pomocy rodzinie”. Rodziny by jedynie na tym skorzystały. Dlatego prace nad ustawą o opiece naprzemiennej są wciąż odwlekane.
O powrocie państwa policyjnego pisałem już kilka lat temu. Teraz jest jeszcze gorzej. Ludzie bardziej obawiają się tzw. władz niż pospolitych przestępców. W ciągu ostatnich pięciu lat wielokrotnie zostałem okradziony i doznałem przemocy ze strony sądów, prokuratury i policji a nie przez pospolitych złodziei i bandytów.
Czasem słyszę jak politycy z „wyższej półki” wytaczają sobie sprawy sądowe. Dla mnie osobiście byłoby poniżej godności zwracanie się z czymkolwiek do notorycznych oszustów. Zastanawiam się więc czy owi politycy są całkowitymi idiotami czy tylko takich udają. Prawda jest prawdopodobnie taka, że wiedzą oni więcej niż my, jednak w codziennym paraniu się kłamstwami i intrygami, zatracili już poczucie granicy między oszustwami a rzeczywistością będąc w stanie swoistej schizofrenii. I na takich ludzi będziemy głosować i oddamy im władzę.
Bogdan Goczyński