Bez kategorii
Like

Rzecz o Sudanie Południowym

25/03/2012
332 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
no-cover

Pierwotnie miałem zamiar napisać o wojnie w Somalii, gdzie wojska Republiki Kenii, wraz ze szczątkowymi siłami fasadowego (do tego marionetkowego oraz narzuconego siłą) rządu Somalii zaatakowały najsilniejszą grupę terrorystyczną – Al Shabab.

0


Z racji jednak, iż 27. listopada odbędzie się w Warszawie koncert charytatywny dla Sudanu Południowego, pozwolę sobie na parę uwag na temat tego, nowego kraju.

 

Republika Południowego Sudanu to niezamierzony owoc wojny domowej, która trwała od lat 50. XX w. Pierwotnie, SPLA/SPLM – organizacje rebelianckie walczyły o równe prawa, w tym przede wszystkim o wolność religijną. Niestety, ośli upór reżimu Omara Al Bashira, by nie ustępować (tak w ważnych jak i nieważnych kwestiach) oraz tajemnicza śmierć przywódcy SPLA/SPLM – doktora Johna Garanga – osamotnionego gorliwego zwolennika jedności Sudanu, spowodowały, że 9-milionowa ludność zagłosowała za niepodlegością.

Jakie jest najmłodsze państwo świata?

Wielu zwróci uwagę na stan infrastruktury, która praktycznie nie istnieje; uderza brak dróg, lotnisk, szpitali, szkół, elektrowni, wodociągów, zakładów, fabryk, jednym słowem – czegoś, co buduje się latami. A Południowy Sudan stoi na początku owych zmian.

Nie jest to jednak największe wyzwanie dla kraju. Drogi jakoś da się zbudować, zwłaszcza gdy ściągnie się Chińczyków, którzy budują tanio, w miarę szybko – a co najważniejsze – całkiem solidnie. Najtrudniejsze wyzwanie dla kraju to zbudowanie społeczeństwa, będącego w stanie wygenerować z siebie elitę, zdolną do rządzenia krajem. I, niestety, dotychczas wszystko wskazuje na to, że będzie to proces długi, żmudny i nic nie gwarantuje, iż przyniesie pożądane owoce.

Mieszkańcy Południowego Sudanu to ludzie, którzy żyli w nieswoim państwie. Rząd w Chartumie był wrogiem, okupantem. Albo się z nim walczyło zbrojnie, albo stawiało się bierny opór. Do tego dochodziły normalne procesy, towarzyszące wojnie domowej – jak na przykład zanik produkcji rolnej. Kto by się mozolił na roli, skoro – jeśli już coś urośnie, to albo zabiorą to obcy – rządowi, albo nasi – rebelianci. Skutek: mimo że Południowy Sudan ma wszelkie predyspozycje, by wyżywić nie tyle cały region Wschodniej Afryki, co niemal cały kontynent, to kraj jest na granicy głodu i granicy tej nie przekracza jedynie dzięki pomocy żywnościowej ONZ…

Nie w tym jednak problem, iż w kraju, gdzie wsadzony w ziemię kij od szczotki na drugi dzień wypuści korzenie – nikt nie chce uprawiać roli.

Problem leży w sposobie tworzenia struktur, gdzie administrację państwową i samorządową tworzą weterani wojenni, ludzie bez wykształcenia. Ich jedynym doświadczeniem są sposoby prowadzenia wojny. Odsunąć ich – niebezpiecznie. Obrócą się przeciw rządowi, skrzykną grupę warchołów, wzniecą rebelię i zdestabilizują kraj tak, jak to się stało w Kongo, gdzie rządzi ten, kto akurat ma pod ręką siłę militarną. Pozostaje więc dać im stanowiska, licząc, że przy pomocy ekspertów – jakoś tam będzie.

Skutkiem takiej polityki jest styl, gdzie relacje, typowe dla w wojska, zaszczepia się do administracji rządowej. I tak jak w wojsku, gdzie nie kwestionuje się zwierzchności, ba – można nawet za to dostać kulę w łeb, tak i obecne władze różnego szczebla nie widzą miejsca na kontrolę władzy, czy jakikolwiek sprzeciw. To tłumaczy zachowania różnych polityków, dla przykładu casus nowej konstytucji Republiki. Konstytucja – ważna sprawa. Dlatego, tylko rozumiejąc wojskową mentalność nowej elity, da się wytłumaczyć fakt, iż prezydent jednego dnia, tak po prostu, ogłosił: Mamy nową konstytucję! Rozumiejąc filozofię wojskowego drylu nie dziwi fakt, że nikt nie protestował, tłumaczono to nawet frazesami typu: Naród z prezydentem.

Zresztą, po ogłoszeniu konstytucji nie pokwapiono się nawet, by dokument udostępnić społeczeństwu. Kilka miesięcy po wejściu w życie paru parlamentarzystów prosiło nasz zespół (organizacja z RPA, skupiająca prawników i działaczy praw człowieka, która buduje społeczeństwa obywatelskie w Afryce) o kopię – bo, jak tłumaczono – Taki ważny dokument warto by jednak mieć! To parlamentarzyści!!! Jaka jest wiedza zwykłych obywateli?

Zresztą – ci nadal nie czują, że państwo jest „ich”. Przez media przewijają się skargi, że przedsiębiorcy, instytucje, w sumie każdy pracodawca, zatrudniają Kenijczyków i Ugandyjczyków, z pominięciem własnych obywateli. Z drugiej strony pracodawcy skarżą się iż kiedykolwiek zatrudnią Sudańczyków, ich serwis będzie jakościowo gorszy w porównaniu do pracowników z zagranicy. Kierowca – Sudańczyk będzie notorycznie spóźniony,  kucharz – Sudańczyk przygotuje jedzenie tak niedbale, że goście się rozchorują, pracownik sklepu – Sudańczyk będzie traktował klientów jak natrętów… I tak można wyliczać bez końca. Państwo – nadal jest raczej dla obywateli okupantem, niż dobrem wspólnym.

A ci, którym dano rząd dusz, robią niewiele, by to zmienić. Nawet, jeśli szczątkowe organizacje pozarządowe zakwestionują decyzje urzędów, usłyszą odpowiedź – skoro jest to decyzja urzędowa, jest z urzędu słuszna. Kapral ma zawsze rację, obywatelu!

Bogactwo kraju nie bierze się ze złóż naturalnych. Republika Kongo ma ich nadto, a ludzie, którym tam przyszło żyć – należą do najbiedniejszych na świecie. Bogactwo ma swoje źródło w kapitale ludzkim, w tym, jak silne jest społeczeństwo danego kraju i jakie wartości mu przyświecają. Nie jest przypadkiem, że Kenia, nie mająca żadnych złóż naturalnych, ale mająca za to całkiem sprawne i świadome społeczeństwo, jest liderem Afryki Wschodniej. To kapitał ludzki decyduje o szansach danego kraju. A Sudan Południowy w tej dziedzinie jest bankrutem…

I nic nie wskazuje, że komukolwiek zależy, by to zmienić. Rząd zdecydowanie woli taki stan rzeczy – bo status quo gwarantuje mu władzę na 20–30 lat, bez „głupiego”, cyklicznego starania się o względy wyborców. A dla międzynarodowych organizacji, sąsiednich krajów, tak starych i nowych rozgrywających międzynarodową politykę – kraj z podobnym modelem władzy to skarb – taki w sam raz – gdzie jest jako taki porządek, ale gdzie nikt nie będzie protestował, gdy się załatwi koncesję za łapówki.

Jedyna pociecha w tym, że rzeczywiście pobudują tam drogi. Na więcej raczej na razie nie liczmy…

Radosław Malinowski

(Autor jest konsultantem Dennis Hurley Peace Institute.Wraz z zespołem prawników z RPA bierze udział w szkoleniach w Południowym Sudanie z zakresu konstytucjonalizmu i efektywnych metod rządzenia na szczeblu ministerialnym i samorządowym)

http://www.bezjarzmowie.info.ke/test/?p=826

0

Beata Traciak

Mieszkam w Krakowie. Jestem redaktorem Interia 360 i staram się pomagać chorym. Piszę tu "gościnnie" ze względu na sentyment, ale też mam tu jednego z Przyjaciół, którym jest nikt inny, jak Tomek Parol. DO jest moją pasją, ale też motywacją, ktrej nie będę ujawniać. Należę do Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich z racji j/w. Pasję łączę z dziennikarstwem.

72 publikacje
2 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758