Stefan Kisielewski użył określenia "dyktatura ciemniaków" w stosunku do rządu komunistów za czasów Władysława Gomułki. Wydawało mu się, że nie może być gorzej.
Gdyby Stefan Kisielewski żył dzisiaj wiedziałby, jak bardzo się mylił.

   Dziś oto mamy rządy, które o wiele bardziej zasługują na to miano. Formacja z której wywodzi się zarówno premier , jak i prezydent, nie mająca żadnego szacunku dla moralności i przyzwoitości (afera hazardowa i to wszystko co było po niej), dla bezpieczeństwa i bytu swoich obywateli (powodzie i katastrofa smoleńska), dla ekonomii (rząd wyjątkowych nieudaczników gospodarczych, którego jedynym namacalnym efektem działania jest dziura budżetowa trudna do oszacowania) i jak się ostatnio okazało mający w pogardzie nawet polską ortografię (łączymy się w "bulu" z panem prezydentem).
 

   Panie Stefanie mimo wszystko jest Pan szczęściarzem, że nie dożył tych czasów, teraz to dopiero mamy rządy i dyktaturę ciemniaków, a komuniści mogliby się wiele od nich nauczyć.
Takiej donaldyzacji średniego kraju europejskiego w XXI wieku  nawet sam Disney  by nie wymyślił.