Rząd zwiększa tragedie na polskich drogach

Z głębokim smutkiem usłyszeliśmy niedawną wiadomość, że rząd zwiększył dozwoloną szybkość pomiędzy osiedlami z 90 do 100 km/godz. Tylko mędrcy w nierządzie Tuska mogą podjąć tak genialną decyzję!

Po powrocie z Polski jeżdżąc z żoną po Stanach i Kanadzie, przyjemnie i bezpieczniej, wracaliśmy myślami do szaleństwa panującego na polskich szosach: nagminnego łamania przepisów drogowych (zwłaszcza karygodnego znacznego przekraczania dozwolonej szybkości), złego stanu nawierzchni na wąskich szosach, korków przed miastami, pijanych kierowców, nadal przekupnych policjantów, etc. Po 22 latach te sprawy nie uległy poprawie, a chyba wręcz pogorszyły się z powodu kilkakrotnie zwiększonej liczby pojazdów. 

W Ontario nawet na kilkupasowych w jednym kierunku super-hiways (autostradach) dozwolona i przestrzegana szybkość wynosi 100 km/godz. Pomiędzy osiedlami 60 do 90, a w miastach 40 do 60 km/godz. Kary za nieprzestrzeganie są b. surowe, n.p. za przekroczenie szybkości o 50 km/godz. na poboczu drogi stosuje się zabranie auta i prawa jazdy, sąd może nałożyć $10.000 karę, traci się kilka punktów (demerit points), co powoduje znaczną podwyżkę już wysokich opłat ubezpieczeniowych (w Toronto ok. $2000 rocznie za przeciętne auto). 

W większości Stanów USA przepisy drogowe są podobne, tylko w niektórych maksymalna dozwolona szybkość na autostradach dochodzi do 70 miles/hr, czyli ok. 120 km/godz. Policja w obu krajach na ogół toleruje przekraczanie szybkości do 10 km/godz, ale nie zawsze i nie wszędzie. 

Wiem z rozmów z rodakami w Polsce, że wielu uważa to za niesprawiedliwe, a nawet za brak wolności. My jednak uważamy, że takie przepisy chronią normalnych obywateli na drogach przed nieodpowiedzialnymi użytkownikami dróg publicznych. Przed drogowymi bandytami. Tutaj mówi się o przywileju jazdy publicznych drogach, a nie o prawie do niej. I to nam odpowiada – świadoma, odpowiedzialna, obywatelska większość społeczeństwa z normalnymi parlamentarzystami i członkami rządu.