Jarosław Kaczyński zadął w surmy bojowe i dał sygnał do ataku. Na nowy rząd, którego właściwie jeszcze nie ma ale już wiadomo jaki będzie. Będzie mianowicie groźny, jeszcze bardziej chory i będzie wywoływał awantury. Nie wiadomo konkretnie jakie ale, że będzie gorzej to oczywiście jest już pewne i pan Prezes zaczyna widocznie tęsknić za starym, dobrym Tuskiem. Był zły ale chociaż się łatwo rymował, piłkę kopał no i był po prostu facetem. Ale uciekł do tej Brukseli i Prezes będzie musiał się z nowym premierem po staremu męczyć.
Prezesowi lat przybywa, nowe pokolenie szturmuje i nawet w najbliższym otoczeniu pana Jarosława Kaczyńskiego coraz mniej rówieśników. Wydawałoby się iż powinni wnieść jakieś nowe idee do walki o władzę ale niezbyt im to jakoś wychodzi i dlatego od lat Polacy są karmieni tymi samymi stereotypowymi hasłami jak za czasów Gierka: „Aby Polska była Polską” a ludziom pod przewodnictwem PiSu żyło się dostatniej. Dlatego od lat największa partia opozycyjna pracuje nad swoim programem, Prezes jeździ po Polsce i słucha co mówią ludzie przygotowując się do następnych wyborów. Jak na to wygląda będzie stawał w szranki przeciwko PO pod przewodnictwem kobiety.
Prezes gratulacji przyszłej pani premier jeszcze nie złożył. Szafując nam wiele przykładów jak to się robi, lub nie robi, w praktyce „prawdziwych” zachodnich demokracji, nie bardzo ma ochotę na przejmowanie ich zwyczajów jeśli chodzi o podstawowe standardy politycznej kultury. Nie tylko politycznej zresztą, gdyż gratuluje się nie tylko z okazji zwycięstw ale np. wyboru na zaszczytne, państwowe lub międzynarodowe funkcje. Być może będzie lider opozycji cmokał panią premier w rękę co, jak się niektórym wydaje, jest objawem kultury osobistej starej, przedwojennej inteligencji. Okazji do tego jednak nie będzie prawdopodobnie zbyt dużo.
Zadaniem opozycji jest oceniać, ganić, wnosić poprawki, krytykować i walczyć o władzę. Ale w naszej kulturze politycznej nie bardzo znane jest pojęcie krytyki konstruktywnej. Pojęcie odnoszone przeważnie do osób ale jak najbardziej uzasadnione również w stosunku do walki politycznej. Tak to się przeważnie odbywa w demokracjach od których powinniśmy się uczyć. U nas jest to krytykanctwo polegające, mniej więcej, jak najczęstszym oczernianiu politycznego przeciwnika. Metoda skuteczna i stosowana wielokrotnie jeżeli merytorycznie ma się mało lub nic do powiedzenia. To rodzaj manipulacji wekslującej dyskusję na „bezpieczne” tory obmowy, inwektyw bez potwierdzenia lub imputującej wszystko co najgorsze oponentowi. Oczywiście bez podawania faktów, bez powoływania się na dowody lub zaistniałe wydarzenia.
Nowy rząd RP nie tylko nie zaczął jeszcze rządzić ale nawet nie został ukonstytucjonowany a opozycja już wie, że będzie wywoływał awantury. Wie bo Po Prostu wie i nie musi tego wcale dowodzić. Po co zresztą? Przecież nie chodzi o dowody, konstruktywną krytykę lub wytykanie jakiś błędów. Błędy można robić jeśli zaczęłoby się rządzić a i tak można je odkryć dopiero po pewnym czasie. Ale przecież wszyscy wiemy, że nie chodzi dyskusję na jakieś argumenty lecz o walenie w bęben a nie wygrywanie na fortepianie. Rząd jest zły bo jest a jak nie jest to będzie. Proste, zrozumiałe i logiczne. Dla tych co innej „dyskusji” nie znają. No bo skąd mają znać? Przecież zawsze tak było!