Kultura stanowi istotny czynnik budujący tożsamość narodu. Jednak jej atrapa, służąca raczej nachalnej propagandzie ideologicznej, może ten naród degradować. Co ciekawe, państwo wspiera tę degradację.
Nie jestem entuzjastą finansowania kultury z budżetu. Po pierwsze dlatego, że nie wierzę, aby subiektywna decyzja urzędnika państwowego (premiera, ministra kultury, marszałka województwa, dyrektora domu kultury) była decyzją eksperta i pieniądze publiczne zostałyby przez to dobrze rozdysponowane. Po drugie, myślę, że w normalnym kraju to sam naród powinien zdecydować komu ufa i komu powierzyć rolę artysty np. poprzez pójście do kina na konkretny film lub do teatru na sztukę. Pięknym przykładem istnienia kultury narodu (a konkretniej sztuki) bez państwa jest wiek XIX. Wielu uważa, że właśnie wtedy Polskie pióra i pędzle przeżywały swój rozkwit.
Jeden z argumentów apologetów dotacji budżetowych dla kultury brzmi mnie więcej tak: "No dobrze. Ale jak kultura narodowa i patriotyczna ma walczyć o "rząd dusz" Polaków, widząc z drugiej strony lewacką propagande finansowaną przez pewne lobby? Musimy dbać o prawdziwą sztukę." Po części się zgadzam. Ciężko jest się przebić do szerokiej publiczności, chociażby ambitnym filmom, przez główny nurt. Przykładem moze być film o "Roju". Jednak na wyżej wymieniony argument można odpowiedzieć pytaniem: a co obecnie finansowane jest z budżetu?
Głośno ostatnio było o tzw. Kongresie Kultury zorganizowanym we Wrocławiu. Wielu komentatorów zauważało analogię do propagandowego Światowego Kongresu Intelektualistów w Obronie Pokoju z 1948 roku. To co zgotował nam minister Bogdam Zdrojewski wołało o pomstę do nieba. Był to raczej zlot marskistów, neomarksistów i lewicowych filozofów, zaś główną postacią stał się Zygmunt Bauman, dla którego "powojenny program partii komuninistycznej stanowił najlepsze rozwiązanie ówczesnych problemów".
Kolejnym efektem finansowania kultury z publicznych pieniędzy jest "Krytyka Polityczna". Bez owego wsparcia praktycznie by nie istniała. Setki tysięcy złotych dotacji przeznaczanych jest na promocję lewackich bzdetów. Jak pisze Marek Pyza w ostatnim numerze "URz" pieniądze przeznaczane są m.in. na: szereg kontrowersyjnych książek, kwartalnik i uwaga…sztukę teatralnę o Sławomirze Sierakowskim. Istotnym wsparciem KP jest też lokal Nowy Wspaniały Świat, wynajmowany jej przez Miasto za śmiesznie niską kwotę (jest to centrum Warszawy).
To tylko garstka projektów finansowanych przez państwo. Jak widać antykultura czerpie z kieszeni podatnika pokaźne sumy. W jednym z wywiadów, jeszcze za czasów KLD, Donald Tusk powiedział, że jest przeciwny łożenia pieniędzy na kulturę. Wielka szkoda, ze nikt nie nie zdołał do tej pory przypomnieć Panu Premierowi tych słów. Może by zmądrzał?