Miałem napisać list otwarty, ale szkoda mojego pióra na tę panią.
Nie miałoby to i tak znaczenia, albowiem dla istot takich jak ona ja i mi podobni to byty niewidzialne lub widzialne słabo, jeśli zaś już ktoś taki jak ona raczyłby mnie czy kogoś z nas zauważyć, to za chwilę jakaś usłużna świnia pospieszyłaby z informacją, że jesteśmy faszystami i antysemitami. O kim mówię? O izraelskiej artystce Yael Bartana, która reprezentować będzie nasz kraj na biennale w Wenecji.
W 14 numerze Wysokich Obcasów, w numerze, który ukazał się 9 kwietnia tego roku pani Bartana, która reprezentować będzie Polskę na prestiżowej imprezie artystycznej napisała; interesuje mnie stworzenie mitu zdolnego wyprowadzić masy na ulicę. Masy które będą zwiastowały powstanie nowego polskiego społeczeństwa.
Dalej zaś artystka pisze, że masy wyszłyby na ulicę zjednoczone poprzez śmierć ich lidera. Liderem tym w artystycznym projekcie pani Bartana jest Sławomir Sierakowski. Nie chce mi się powoływać znowu na chucpę, jak to się zwykle w takich razach w Polsce czyni, powiem więc co innego. Otóż sądzę, że Yael Bartana jest osobą oszukaną, osobą, która wychowana w szczerej nienawiści do Polski i Polaków – bo tak się właśnie tych Żydów wychowuje i oni potem o tym z rozbrajającą szczerością zbiorowych gwałcicieli występujących w popularnym talk show opowiadają – odkrywa nagle, że w Polsce nie jest aż tak źle. I do tego, że nie jest źle przekonuje ją oszust i hochsztapler największy czyli Sławomir Sierakowski. Mówi on jej także, że jest jakimś tam liderem jakiegoś ruchu lewicowego.
Otóż łaskawa Pani, Sierakowski nie jest żadnym liderem. To jest taki Marceli Nowotko, tyle że on mniej ze spadochronem skacze, jak pani pogrzebie w podręcznikach historii to się Pani dowie, kim był Nowotko. Sierakowski nie reprezentuje nikogo, podejrzewam, że nawet siebie samego. Sierakowski bardzo chciałby reprezentować, ale to się nigdy nie stanie, bo w organizmie jakim jest naród polski tacy sierakowscy traktowani są jak krętki blade – zwalcza się je rtęcią i czeka aż ktoś wynajdzie antybiotyk. Zostawmy go więc, tego kanciarza.
Wróćmy do tego co Pani napisała w „Wysokich obcasach”, otóż łaskawa pani myśmy mieli lidera, który zginął i stał się mitem, i dzięki temu, że on zginął naród polski zmienił się i co miesiąc wychodzimy teraz na ulicę, by manifestować swój protest wobec ludzi za tę śmierć odpowiedzialnych, a także naszą niezgodę na manipulację informacjami o tej śmierci. Wszystko to dzieje się bez Pani udziału i bez udziału Sierakowskiego co najważniejsze. Pani zaś próbuje na miejsce tej prawdy, tej śmierci, tych manifestacji włożyć swój film o Żydach i fikcyjnym zabójstwie Sierakowskiego? Otóż miła Pani, spieszę donieść, że w Polsce nikt nie szydzi z Żydów i ich sympatyków oraz ich nie zabija. Szydzi się i zabija zwolenników prezydenta Kaczyńskiego i jego brata. Tak, tak chodzi mi o tego prezydenta Kaczyńskiego dzięki, któremu powstaje Muzeum Historii Żydów Polskich. To on uruchomił jego finansowanie z budżetu stolicy, o czym ten kanciarz Sierakowski na pewno Pani nie powie. A dziś już go z nami nie ma, niech sobie Pani wyobrazi, nie żyje nasz pan prezydent. Nie żyje także pan Rosiak zabity przez fanatyka, byłego ubeka i zdrajcę. Pani film więc jest już niepotrzebny, tak samo jak pani udział w biennale. Jeśli pani tego nie rozumie pozostaje mi wyrazić ubolewanie.
Fakt, że wywiad z Yael Bartaną ukazał się 9 kwietnia, w dzień kiedy grupka prowokatorów z bandy Sierakowskiego wraz z policją państwową przygotowała akcję wymierzoną w marsz pamięci, jest oczywistą prowokacją i jak wszystkie prowokacje po tamtej stronie ma ona charakter rytualny. To znaczy musi się odbyć bez względu na wszystkie okoliczności, bo jej funkcją jest konsolidacja grupy działającej przeciwko nam właśnie i przeciwko ludziom, których wspominamy 10 kwietnia. To jest oczywiście niebezpieczne, ale cóż my możemy zrobić. Po ich stronie są wszystkie media, urzędnicy państwowi, policja i artyści z Izraela wspomagani przez tamtejszą machinę nienawiści, o której tak pięknie opowiada w swoim wywiadzie Yael Bartana. Możemy tylko robić prawdziwe prowokacje, takie których celem jest wywołanie wściekłości i zawstydzenie różnych Sierakowskich i ich kumpli.
Po cóż jeszcze sprowadzono tu tę nieszczęsną Yael? Otóż po to, by uzmysłowić nam, by wywołać wrażenie, że teraz po śmierci prezydenta dokona się to co dokonało się latem 1944 to znaczy rodzime polskie władze i elity zastąpione zostaną przywiezionymi w walizkach. Po to Yael Bartana robi swoje filmy i po to zakłada z Sierakowskim organizację Ruch Odrodzenia Żydowskiego w Polsce. I nie jest tu istotne czy ruch ten powstanie w rzeczywistości czy tylko w filmie. Prowokacja polega bowiem na tym, by pokazać nam, że każda nasza śmierć, nawet śmierć prezydenta i jego żony jest niczym wobec najnędzniej wypreparowanej fikcji jaką oni sobie wymyślą. Jest więc obecność Yael Bartana na biennale w Wenecji i w naszym kraju pokazem siły, próbą upokorzenia nas wszystkich. Od razu powiem, że nieudaną. Dlaczego? Bo my mamy w dupie to biennale i sztukę tej pani. I gdyby nie przypadek, że ja akurat pojechałem na święta do teściowej, która kupuje „Wysokie Obcasy” to nikt, ale to absolutnie nikt nie zauważyłby tego śmiecia. Róbcie jednak tak dalej, róbcie tak dalej. Kreujcie liderów, śmiejcie się z naszych zmarłych, i uważajcie margines polityczny za charyzmatyka i lidera. Róbcie to a potem przyjeżdżajcie tu z tymi termometrami co mierzą antysemityzm. I nigdy nie zapomnijcie opowiedzieć nam paru anegdot o swoich dziadkach i pradziadkach z Białegostoku. Zawsze chętnie ich wysłuchamy.
swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy