Bez kategorii
Like

Rybie też należy się

25/04/2011
579 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
no-cover

Każdemu obywatelowi należy się 100 milionów, wycieczka pod palmy i bezpłatny kurs esperanto.

0


 

Rybie też należy się

 

Rząd planuje kupienie wszystkim uczniom pierwszych klas szkół podstawowych laptopy za miliard złotych. „ Chcemy w ten sposób wyrównywać szanse edukacyjne w małych miejscowościach zagrożonych wykluczeniem cyfrowym”- powiedziała wiceminister infrastruktury.

Ależ tak, czemu nie! Każdemu obywatelowi należy się poza tym100 milionów, wycieczka pod palmy i bezpłatny kurs esperanto.

 

Kilka lat temu sąsiadka, wtórna analfabetka i alkoholiczka „załapała się” na jakiś kurs aktywizacji zawodowej. Po kursie otrzymała od gminy komputer za 3 tysiące, który rzekomo miał jej służyć do pracy. Bardzo ubolewała, że nie udało się go sprzedać, gdyż (pomijając możliwości intelektualne), nie miała najmniejszego zamiaru pracować. Jej rodzina do perfekcji opanowała sztukę życia z zasiłków i dotacji. Komputerem bawił się synek sąsiadki, a gdy go zepsuł został wystawiony na śmietnik.

Sąsiadka i jej dorosłe już dzieci są wykluczeni przez alkohol i niechęć do pracy, a nie przez brak dostępu do najnowszych zdobyczy techniki cyfrowej.  

 

Gdy wprowadzono tak zwane „becikowe” odbierali je również bez najmniejszych skrupułów ludzie, którzy 2 tysiące potrafili wydać na kolację w knajpie. Miałam okazję rozmawiać (w pensjonacie na Mazurach) z parą, która przechwalała się, że tak uczciła narodziny swojego dziecka. Z jednej strony działała tu psychologiczna zasada brania tego co dają (przypomnijmy sobie zapasy kasz zjadanych przez mole w tapczanach, w sąsiedztwie butów na kartki i zapasów wódki ), z drugiej słuszne być może przeświadczenie, że jeżeli władza rozrzuca pieniądze z helikopterów ( jak to proponował Keynes) trzeba się po nie schylić, bo inaczej spłyną ze śmieciami do kanału.

 

Laptop dla każdego ucznia to realizacja upiornego komunistycznego snu o urawniłowce, którego współczesną mutacja jest „równość szans”. Część laptopów trafi do domów, w których każdy członek rodziny ma swój komputer. Pójdą do szafy, na działkę, a potem na śmietnik. Część trafi do środowisk marginesu gdzie prędzej czy później zostaną za grosze sprzedane na wódkę, lub zepsute i wyrzucone. Trudna uwierzyć, że w rodzinach, gdzie dzieci zarabiają sprzedawaniem kwiatków w nocnych klubach i roznoszeniem ulotek agencji towarzyskich, laptopy będą służyły do pogłębiania wiedzy o świecie.

Niektóre laptopy będą zapewne wykorzystywane zgodnie z przeznaczeniem, ale to nie usprawiedliwia bezsensownego marnotrawstwa środków w czasach kryzysu.

 

Kilka dni temu rozmawiałam z bardzo rozsądną nauczycielką z wiejskiej szkoły udręczoną akcją mleczną i związaną z nią biurokracją. Jak mówiła lodówki szkolne pełne są kartoników z mlekiem, których dzieci nie chcą odbierać.

 Wspominałyśmy czasy, gdy nikt nie rozliczał nauczycieli z akcji mlecznych, których bezspornym beneficjentem są firmy mleczarskie oraz nikt za straszne pieniądze nie budował orlików ze śmierdzącą sztuczną trawą w miejscowościach, gdzie nie brakuje terenów porośniętych trawą prawdziwą i wystarczy wytyczyć boisko, żeby dzieci mogły grac, w co chcą. Dzieci z przysiółków położonych na ramieniu Turbacza nad Ochotnicą, gdzie pracowała, wędrowały codziennie przeszło godzinę do szkoły, a po lekcjach godzinę pod górę. (W zimie droga w dół trwała krócej, gdyż zjeżdżały na workach.)Te dzieci radziły sobie doskonale z nauką, pomimo, że klasy były łączone i brakowało pomocy naukowych, a kilkoro z nich porobiło kariery na zachodnich uniwersytetach. Były radosne, życzliwe, inteligentne i pełne wyobraźni.

 

Akcja mleczna na wsi to wożenie drewna do lasu. Kosztem ogromnego marnotrawstwa i porażającej biurokracji realizuje się utopijne, tym razem liberalne, fantasmagorie. Mleko dostają dzieci, które mają w gospodarstwie stado krów i te, które mleka nie znoszą a wetknięte im na siłę kartoniki wyrzucają do kosza. To samo dotyczy orlików i laptopów. Niewątpliwą korzyść z tej akcji odniesie wyłącznie dostawca sprzętu.

 

W czasach mojej młodości na obozach żeglarskich śpiewano niekończącą się piosenkę. Kolejne jej zwrotki powstawały na gorąco, w trakcie śpiewania. Odważę się zacytować jedną z nich, lekko ucywilizowaną. „Czy normalna zdrowa ryba, może kochać wieloryba? Ależ tak, czemu nie, rybie też należy się!”

0

Iza

181 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758