Z Lourdes Hernández, szerzej znaną jako Russian Red gawędzimy o alkoholu, inspiracjach, nowej płycie i oczywiście Elvisie.
Nuta: Słyszałem, że wzięłaś swój sceniczny pseudonim od koloru szminki. Ale jest też taki drink, Red Russian. Z wódką i wiśniowym likierem. Słyszałaś o nim?
Russian Red: Nie, słyszałam tylko o "Białym Rosjaninie" (śmiech). Ale dobrze wiedzieć.
Pytam cię też o to dlatego, że Feist ma piosenkę "Brandy Alexander" i ta nazwa też wzięła się od drinka. A ty jesteś często do niej porównywana. I nie tylko – także do Joanny Newsom, Mazzy Star, Oh Laura… Lubisz tych wykonawców?
Tak, bardzo. Zanim wydałam swój pierwszy album słuchałam sporo Feist, ale nie znałam Joanny Newsom, więc dzięki tym porównaniom poznałam sporo nowej muzyki.
Jesteś dumna ze swojej nowej płyty? "Fuerteventura" brzmi bardzo dobrze.
Dziękuję, jestem z jej powodu bardzo szczęśliwa. I chodzi mi tu o wszystko co się wokół niej dzieje – nagrywanie, koncerty, podróżowanie…
Słyszałem, że zaliczyłaś już swoje pierwsze tournée po Azji.
Tak, to chyba najbardziej ekscytująca rzecz jaka mi się do tej pory przydarzyła (śmiech).
Twój nowy album jest zdecydowanie bardziej złożony niż debiut. To już nie jest płyta nagrana w sypialni, tak jak trochę brzmiało "I Love Your Glasses".
Byłam bardzo podenerwowana przed nagrywaniem nowej płyty, wpadłam w obsesję, że wszystko musi brzmieć lepiej, być bardzo dobre. Myślę, że jestem szczęściarą, że mogłam przy sobie mieć takie producenta jakim jest Tony (Doogan – przyp. red.) i muzyków takich jak Stevie, Richard, Bobby and Mick.
No właśnie, mówisz o muzykach Belle and Sebastian, którzy nagrali z Tobą cały album, od początku do końca.
Tak, to było wspaniałe. Nagrywaliśmy ten album w lutym, w Glasgow i lubię czasem wspominać szczegóły z tej współpracy. Na dworze było zimno i nieprzyjemnie, ale w studio fantastycznie.
Ludzie z twojego kraju zawsze w komentarzach pod twoją muzyką, np. na YouTube piszą "to dziewczyna z Hiszpanii!". Są chyba bardzo dumni. Czy może to dlatego, że nie ma za dużo znanych hiszpańskich artystów?
To trochę się zmienia. Kiedyś mieliśmy bardzo dużo fajnych zespołów, w latach 70tych i 80tych szczególnie. Ale większość z nich, także tych późniejszych nie przetrwało. Teraz wybija się sporo ciekawych rzeczy, ale to zazwyczaj artyści śpiewający po angielsku. Musisz tworzyć w tym języku, żeby zostać zauważonym. Niestety.
Niektóre utwory z nowej płyty mają ciekawe nazwy. "Tarantino", "Nick Drake"… To twoje inspiracje przy tworzeniu muzyki?
Tak, dokładnie. Ciężko się mówi o inspiracjach, bo to nigdy u mnie nie jest nic konkretnego. To coś co przychodzi niespodziewanie i nie zawsze zdajesz sobie z tego sprawę. Możesz oglądać film i pojawi się jakieś odczucie, które przekujesz w piosenkę. Poza tym to też takie moje tytuły, których potem nie zawsze chciałam się pozbywać. Nie muszę wymyślać nowych tytułów tylko dlatego, żeby to lepiej brzmiało dla publiczności. A tak naprawdę, to "Tarantino" jest związane też z moim kolegą z zespołu, który jak ulał pasowałby do filmu Tarantino. I chyba tak naprawdę stąd to się wzięło (śmiech).
Opowiedz coś o swojej współpracy z Elvisem. Zaśpiewałaś z nim w duecie.
(śmiech) Z jakiejś dziwnej przyczyny dostałam szansę zrobienia z nim wirtualnego duetu. To było bardzo interesujące. Na początku sam pomysł wydał mi się trochę straszny, ale postanowiłam spróbować, bo dlaczego nie? Uwielbiam tę piosenkę. To było magiczne uczucie kiedy nagrywałam wokal w moich wielkich słuchawkach i wydobywał się z nich głos Elvisa, tak jakby był ze mną w studio. Zamknęłam nawet oczy żeby sobie to lepiej wyobrazić (śmiech).
Twoje nagranie to chyba dowód na to, że Król wciąż żyje.
Mam nadzieję, także metaforycznie dzięki takim rzeczom można zachować artystów trochę dłużej. Ale cieszę się, że ci się podobało!
Na twoim nowym nowym albumie znalazła się nowa wersja największego hitu z debiutu, "Cigarettes". Chciałaś nagrać go dużo lepiej?
(śmiech) Będę szczera – to był pomysł wytwórni. Ja chciałam iść całkiem naprzód, ale rozumiesz – biznes to biznes. Chociaż nie powiem – nagrywanie nowej wersji było przyjemne.
Myślisz już o następnym albumie? Pójdziesz w inną stronę? Może trochę elektroniki?
Brzmi to jak wyzwanie i myślałam już o tym, może nie przy następnym albumie, ale dlaczego nie? Chciałabym czegoś mroczniejszego i tak jak mówisz- mniej akustyki i więcej elektroniki. Ale to tylko gadanie. Kiedy zacznę nagrywać nowy album to może się jeszcze wszystko zmienić kilka razy.
Powinnaś pójść w klimaty np. Jensa Lekmana, znasz go?
O tak, właśnie wydał nową EPkę, uwielbiam go! W ogóle to chyba też powinnam myśleć o mini albumach. W dzisiejszych czasach, czasach Internetu ma to chyba większy sens.
Przyjedziesz do Polski?
Wydaje mi się, że tak. Będziemy promować tu nową płytę, ale nic pewnego. Tak w ogóle to mam przyjaciela z Krakowa, pokazuje mi dużo pięknych zdjęć z Polski, więc jestem naprawdę ciekawa.