Bez kategorii
Like

Rudy.

17/01/2013
625 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
no-cover

O wypadzie pod namiot.

0


    Wyjechałem z dwoma kolegami nad jezioro pod namiot. Miałem wtedy grubo przed trzydziestką. Jeden z kolegów to był typowy ciapek, drugi zaś uważał siłę za najważniejszy element… czegoś tam. Sam coś ćwiczył, dobrze wyglądał, a nas traktował jako typowych przedstawicieli zdechlaków.

 

   Rozbiliśmy się na polu namiotowym. Niedługo już wiedzieliśmy kto tu rządzi. Był tam rudy olbrzym. Wyglądał jakby miał wszystkie klepki nie po kolei. Terroryzował każdego. Niektórzy tak już mieli go dosyć, że wyjeżdżali. My nazajutrz też postanowiliśmy stamtąd wyjechać.

  Wyszedłem przed namiot. „Rudy” w pobliżu molestował jakąś dziewczynę. Udawałem, że tego nie widzę. Ale ta nieznajoma właśnie mnie wezwała na pomoc. „Rudemu” to się najwidoczniej nie spodobało. Chciał mnie dorwać, ale byłem szybszy. Z bezpiecznej odległości obserwowałem zdarzenia.

   „Rudy” nie mógł mnie łapać, więc zatrzymał mojego kumpla. Tego dobrotliwego ciapka, który nigdy się nawet nie bił. Jego szanse w starciu z „Rudym” oceniłem na zerowe. I tak były o wiele mniejsze od moich, które oceniłem na ok. 1%. Zrezygnowany podszedłem więc do „Rudego” i powiedziałem, by go puścił. Ma przecież mnie. Co też z radością zrobił.

   Nie mogłem sobie pozwolić by mnie trafił pierwszy. Więc mu naprzód oddałem. Z całej siły. Ale na olbrzymie, wydawało się, nie zrobiło to większego wrażenia. Jakby w ogóle tego ciosu nie odczuł. Bo ja owszem. Ręka mnie zabolała. Ale nie był czasu na myślenie. Trochę spanikowany przepuściłem całą serię ciosów. On także. Na szczęście celownik miał niedostrojony. Żaden nie doszedł do celu. W końcu, gdy już stawałem się zmęczony, się zgiął. Na tyle bym mógł użyć kolan. Walczyłem tak jak by od tego zależało moje życie. Może i zależało. Wreszcie padł.

   Stałem się bohaterem pola namiotowego. Każdy chciał się ze mną kumplować. „Rudy” by trochę usprawiedliwić swoją przegraną mówił o mnie niestworzone rzeczy, że jestem karateką, latam w powietrz i podobne bzdury. Kto by w to uwierzył ? Oprócz oczywiście mnie. Taki był przekonywujący. W nocy koledzy spali poza namiotem. Bo się bali, że rudy w nocy może zechcieć się mścić.

   Na drugi dzień coś mówiłem. Słuchaczy miałem wielu. A „Rudy” postanowił dać mi nauczkę. Widocznie jeszcze tej przegranej nie przebolał. Znalazł gdzieś metalowy pręt zakończony ostrym szpicem i zamierzał mi nim przyłożyć. Ale się uchyliłem. Czym wzbudziłem aplauz. Uchylałem się więc przed nim wielokrotnie. Taki byłem pewny siebie. O mało przez to nie zginąłem. Bo w końcu mnie trafił. Jeden jedyny raz. Wystarczyło.

   Dostałem w głowę i mnie jakby sparaliżowało. Co prawda nie upadłem, ale nawet nie mogłem podnieść rąk. Stałem tylko bezwolnie i czekałem. Nikt mi nie przyszedł z pomocą. Jeden kolega nie potrafił, drugi nie mógł bo się wystraszył, a reszta nie widziała powodu, aby się narażać. „Rudy” zbliżał się do mnie powoli i z uśmiechem na twarzy. By mnie dobić. Nikt mu już nie mógł przeszkodzić.

   Stoczyłem się z górki między dwa samochody. Próbowałem się ich przytrzymać i podnieść. Bez skutku. Zwabieni hałasem ze stojącego obok samochodów namiotu wychynęło dwóch brodaczy. Powiedzieli do „Rudego”, aby się wynosił. Ponieważ też byli słusznej postury to „Rudy” ich posłuchał. Straszyli także policją.

   Chyba na nią zadzwonili, bo przyjechała. Wszyscy uciekli, tylko ja zostałem. Chciałem uciec, lecz nie udało mi się. Jeszcze się doprawiłem. Bo zahaczyłem o korzenie drzew i się wywaliłem. I uderzyłem  znowu głową. Gdy przyjechała policja to wymiotowałem. Zapytali  mnie co się stało. Nic. Za dużo wypiłem.

   Zaraz potem wyjechaliśmy. Kolega-kulturysta się usprawiedliwiał. Nic się nie stało. Najwyżej bym zginął. ”Rudego”  spotkałem po roku. Szedł z kolegami. Jak mnie zobaczył to się przywitał ze mną jak z dawno niewidzianym dobrym kumplem. A prawdziwy kumpel mnie wkrótce wykręcił. O czym wkrótce.

   Abstrahując od tematu. Kiedyś z kolegą uratowaliśmy kota. Przed psami. Rudego. Pierwsze co zrobił po uratowaniu to podrapał tego kolegę. Bez zastanowienia palnąłem:

– Wszystko, co rude to fałszywe.

A kolega był też rudy. 

…………………………………………………………………………………………………………………………………………………………..

   Choruję na chorobę neurologiczną. O pracy nawet nie ma mowy. Napisałem wspomnienia o swoich przeżyciach w więzieniach niemieckich i polskich. http://wydaje.pl/e/wiezienia5

Mam je też na komputerze w formatach epub i mobi. Wyślę je po podaniu adresu maila i rodzaju formatu.

…………………………………………………………………………………………………………………………………………………….

JAK PRZEKAZAĆ 1%?
Wypełniając zeznanie PIT, należy obliczyć podatek należny wobec Urzędu
Skarbowego.

W rubryce WNIOSEK O PRZEKAZANIE 1% PODATKU NALEŻNEGO NA RZECZ ORGANIZACJI
POŻYTKU PUBLICZNEGO (OPP)
* Wpisać numer KRS: 0000270809
* Obliczyć kwotę 1%

W rubryce INFORMACJE UZUPEŁNIAJĄCE (bardzo ważne!)
* Marian Stefaniak 1297

Darowizny:
Fundacja Avalon – Bezpośrednia Pomoc Niepełnosprawnym,
Michała Kajki 80/82 lok. 1, 04-620 Warszawa
nr rachunku odbiorcy: 62 1600 1286 0003 0031 8642 6001
Prowadzone przez: BNP Paribas Bank Polska SA
Tytuł wpłaty: 1297 Marian Stefaniak

Przelewy zagraniczne:
International Bank Account Number
IBAN: PL62 1600 1286 0003 0031 8642 6001
SWIFT/BIC: PPAB PLPK

 

 

0

Mefi100

275 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758