Bez kategorii
Like

Różnica pomiedzy Polską, a Zachodem

21/04/2011
491 Wyświetlenia
0 Komentarze
11 minut czytania
no-cover

Jak to jest, że w Polsce po katastrofie samolotu domniemywa się, że winni tegoż są piloci, a na Zachodzi dzieli się włos na czworo w poszukiwaniu prawdy?

0


Bardzo lubię serial dokumentalny pn. „Katastrofa w przestworzach”. Po pierwsze dlatego, że jest robiony przez Amerykanów, a to siłą rzeczy sprawia że mamy do czynienia z produkcją genialną i dopracowaną w każdym calu. Po drugie – jest zwyczajnie ciekawy. Tak nawiasem mówiąc, jeśli ktoś w Polsce ma wątpliwości, czy katastrofa w Smoleńsku zostanie kiedykolwiek wyjaśniona, to jest nadzieja. Wystarczy namówić zatrudnionych u Ruperta Murdocha filmowców i wysłać ich (najlepiej prywatnym) samolotem na Siewiernyj. Efekt będzie taki, że pewnie w niewiele ponad kilka miesięcy przebieg katastrofy poznamy z dokładnością do pół sekundy wraz z przebadanym w wzdłuż i wszerz wrakiem rządowego Tu154M (jak ten nie zgnije do tego czasu pod „ocieplanym brezentem”).

Asy przestworzy

1. Ale ja zasadniczo nie o tym. Ponieważ ruszył kolejny sezon „Air Crash Investigation” podglądam w wolnym czasie na YouTube co nowsze odcinki w języku angielskim. Ostatnio wziąłem „na tapetę” awaryjne lądowanie Boeinga 777 na londyńskim Heathrow w styczniu 2008r. (czyli stosunkowo niedawno, na stosunkowo bezpiecznym lotnisku). Okazało się, że najnowocześniejszy samolot świata uziemił… lód. Ale nie taki lód, co to się lubi przykleić do skrzydeł jak jest zimno. Chodzi o lód, który gdy schłodzi temperaturę lotniczego paliwa „w widełkach” – 20oC do – 10oC zaczyna się kleić do ścinek przewodów paliwowych i zatykać jego dostęp do turbin. Koniec końców, interesujący nas samolot uległ zniszczeniu, właśnie na skutek unieruchomienia silników. Ale dzięki umiejętnemu manewrowi pilotów (obniżenie o kilkadziesiąt stopni klap skrzydeł), udało się ominąć ścianę anten i wlecieć na teren lądowiska, a tam awaryjnie lądować.

W Wielkiej Brytanii załogę (nie tylko pilotów, ale i resztę personelu – łącznie kilkanaście osób) okrzyknięto bohaterami, którzy uratowali życie pasażerów, jak również pobliskich mieszkańców Heathrow. W uznaniu zasług odznaczono ich Medalem Bezpieczeństwa linii British Airways oraz Orderem Przewodniczącego Królewskiego Towarzystwa Lotniczego. To poniekąd u Brytyjczyków norma. Piloci zostają wyróżnieni, a gdyby nawet doszło tego dnia do katastrofy z ofiarami śmiertelnymi to co najwyżej z winy wadliwej konstrukcji, czy usterki technicznej niebrytyjskiego samolotu – rzecz jasna.

2. Z kolei inny odcinek „Katastrofy w Przestworzach” („Stalled in The Sky”) poświęcony był rozbiciu się amerykańskiego samolotu w okolicach Buffalo w lutym 2009r. W tym wypadku całość winy za katastrofę spoczywała na pilotach (brak właściwej – a konkretniej: odwrotna reakcja na drgania samolotu, w wyniku czego doprowadzono do przeciągnięcia maszyny i jej zderzenia z ziemią). To znaczy… tak myślę ja, jako Polak. Karmiony i kształcony w „pedagogice wstydu” przez całą swoją młodość. Amerykanie (w tym rodziny ofiar) sprawę widzą inaczej. Otóż NTSB (amerykańska Krajowa Komisja ds. Bezpieczeństwa Transportu) uznała, że po pierwsze – katastrofa nie miała jednej przyczyny, tylko cały ciąg. A po drugie, że błędy (dodajmy: szkolne) pilotów wynikały z przemęczenia, nieodpowiedniej organizacji czasu pracy, zbyt długich podróży do miejsca rozpoczęcia lotu, niskich pensji (w wyniku czego piloci musieli wypoczywać w korporacyjnym holu, nie mogąc sobie pozwolić na wynajem pokoju w hotelu) itd., itp. Koniec końców, pomimo tego że pasażerów zginęło niewiele ponad pięćdziesięciu rodziny ofiar zorganizowały się i wymusiły odpowiednie zmiany ustawodawcze na Senacie (w niewiele ponad rok po katastrofie!). Zmuszano również przewoźnika do wdrożenia systemu dodatkowych badań. Przeanalizowano m.in. proces reakcji pilotów na sytuacje kryzysowe, działających pod wpływem znacznego przemęczenia.

To tyle zza miedzy. A co dobrego u nas?

Złamali instrukcję!

3. W Polsce, katastrofę w której nie ginie pięćdziesięciu anonimowych obywateli, tylko kilkudziesięciu najważniejszych funkcjonariuszy w państwie, wyjaśnia się na zasadzie telepatii. Bez przebadania wraku i przez analizę psychologiczną wykonaną na odległość przez „psychologów z zakresu lotnictwa”. Jacyś opłaceni przez cholera wie kogo „eksperci”, już w parę miesięcy po całym zajściu, mając do dyspozycji jedynie opracowane przez Rosjan stenogramy (post factum okazuje się, że nierzetelne) przesądzają: winni rozbicia tupolewa są piloci. „Bo złamali instrukcję podejścia do lądowania na tym lotnisku”. Ciekawe, czy jeśli prowadząc samochód złamię instrukcję jego eksploatacji i zmienię bieg na obrotach nie 2600/min, tylko 3000/min, to też dojdzie do katastrofy drogowej, czy tylko zatrę nieznacznie silnik?! Poza tym, cóż to za fachowiec wypowiada się przesądzająco o winie (już nawet nie przyczynach katastrofy) pilotów, w momencie w którym nie ma do dyspozycji podstawowego materiału badawczego: nagrań z czarnych skrzynek i wieży kontroli lotów oraz badań wykonanych na wraku?!

To jest ta właśnie różnica pomiędzy Wschodem, a Zachodem. Pomiędzy cywilizacją, a Polską Tuska i Komorowskiego. W Wielkiej Brytanii pilot ratujący życie pasażerów i obnażający niedostatki wielomilionowego sprzętu jest bohaterem i mistrzem w swoim kunszcie. U nas rozbiciu samolotu towarzyszy taka typowa, wschodnia nagonka na pilotów, ich wiedzę, umiejętności i doświadczenie. Takie typowe polskie myślenie, że „nie umie, a się bierze za coś – no dureń!”.

4. Przez ostatnie pół roku kompletny amator, który był „polskim akredytowanym” wmawiał rodakom, że kapitan Protasiuk i major Grzywna nie wiedzieli, że jak się wciśnie „uchod” przy lądowaniu automatycznym na lotnisku bez ILS-u to tupolew się nie podniesie. Ba, już samo podejście „w automacie” miało być kardynalnym błędem. A niedostatek wiedzy w tym zakresie „polski akredytowany” tłumaczył słabym wyszkoleniem i brakiem symulatorów. Pamiętam jak pułkownik Klich siedział wygodnie u opłacanego z publicznych pieniędzy „dziennikarza roku na żywo” i opowiadał te brednie. Tymczasem w zeszłym tygodniu miał miejsce eksperyment, który wykazał coś zupełnie przeciwnego! I nagle Klich i „eksperty” (dodajmy: którzy, nigdy tupolewami nie latali!!)umilkli. Inny ekspert – kpt. Janusz Więckowski (mający wylatanych tupolewem kilka tysięcy godzin), 2 czerwca 2010r. w TVN24 stwierdził, że prawdopodobną przyczyną katastrofy mogła być awaria silników… i więcej do studia rządowej telewizji zapraszany już nie był!

Mówiąc wprost – łajdactwo! Hańbić i pluć na honor pilotów i polskich żołnierzy, w sytuacji w której ich groby jeszcze nie ostygły – tak to się robi w tuskowej Polsce. Poza protokołem przypomnę tylko, że Francuzi zlokalizowali już czarne skrzynki z ich leżącego na dnie morza od dwóch lat Airbusa. Polski rząd nie jest w stanie „wydobyć” podobnych rejestratorów od „rosyjskich przyjaciół”. Podobnie rzecz ma się z niszczejącym wrakiem. A przecież Rosjanie zakończyli już swoje śledztwo, zepchnęli winę na polskich lotników, więc po cóż im jeszcze nasze pozostałości po tupolewie?

5. Ale jeśli ktoś będzie za bardzo dociekliwy, to albo skończy jak pobity przez bandytów Hanny Gronkiewicz – Waltz dziennikarz „Gazety Polskiej” Michał Stróżyk, albo natrafi na niesforsowany mur aforyzmów i konstrukcji myślowych wąsatego mędrca, który mu wyjaśni, że „państwo zdało egzamin, bo zorganizowało pogrzeby”.

Źródła:

1. „

Stalled In The Sky” (Air Crash Investigation, Colgan Air Flight 3407).

2. “

Heathrow crash landing” (Air Crash Investigation).

0

sed3ak

o polityce (a reszta wyjdzie w praniu)

14 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758