Potok się nie zdumiewa, gdy spada w dół
i lasy milcząco zstępują w rytmie potoku
– lecz zdumiewa się człowiek!
Jan Paweł II – Tryptyk Rzymski.
Zdumiony człowiek pyta. Zdumiony człowiek myśli.
– Bynajmniej nie jesteś w tym odosobniony. Mało kto lubi. Nawet ksiądz Tischner tego nie ukrywał.
– Nic dziwnego, kto lubi przyznawać się do własnych błędów.
– W tym rzecz, że ten element w świadomości wiernych jest na pierwszym planie. A przecież w spowiedzi chodzi o coś znacznie ważniejszego.
– Niby o co?
– Katechizm Kościoła Powszechnego nazywa spowiedź sakramentem: nawrócenia, pokuty, spowiedzi, przebaczenia i pojednania.
– No nieźle, pięć w jednym!
– Może raczej pięć wymiarów jednego sakramentu.
– Niech ci będzie – 5D to przebija nawet modne w kinach 3D. Skoro tak, to może porozmawiamy o tych wymiarach? Zgodnie z tradycją – ja pytam, Ty odpowiadasz, zgoda?
– Zgoda.
– A więc – dlaczego „nawrócenia”? Przecież ja idę do spowiedzi jako wierzący, nie trzeba mnie nawracać!
– Idziesz z brzemieniem grzechów, które sprawiły, że zszedłeś z drogi prowadzącej cię ku Bogu. Jak krowa zejdzie z drogi, mówimy „nawróć się”.
– Wypraszam sobie porównanie do krowy!
– Może i słusznie, bo krowa schodzi z drogi nieświadomie, a ty z premedytacją. Ale, skoro uważasz, że porównanie to ci uwłacza, odwołam się do twojego intelektu. Zatem Katechizm KK mówi, że jest to sakrament nawrócenia, ponieważ urzeczywistnia w sposób sakramentalny wezwanie Jezusa do nawrócenia, drogę powrotu do Ojca, od którego oddalił się poprzez grzech (KKK 1423). Mam nadzieję, że jeśli Jezus mówi do ciebie „nawróć się” to ci nie uwłacza?
– No nie, teraz rozumiem! Ale mało kto traktuje spowiedź w ten sposób.
– Powszechna, niestety, wśród wiernych nieświadomość tego faktu wynika przede wszystkim z „obrzędowego” traktowania spowiedzi. Działa tu swoiste sprzężenie zwrotne: spowiedź jest zredukowana do obrzędu, bo nie jest pojmowana jako nawrócenie.
– Idźmy więc dalej: Dlaczego „pokuty”?
– Nie będę już ryzykował metaforami tylko od razu odwołam się do Katechizmu, który na to pytania odpowiada zwięźle: ponieważ ukazuje osobistą i eklezjalną drogę nawrócenia, skruchy i zadośćuczynienia ze strony grzesznego chrześcijanina. (KKK 1423).
– To właściwie jest zrozumiałe, choć obecnie rzadko akceptowane. Ludzie uważają, że skoro Pan Bóg jest nieskończenie miłosierny, to odpuszcza grzechy niejako „z urzędu”.
– Masz rację. Tymczasem Boże miłosierdzie nie jest bezwarunkowe i pokuta jest jego niezbywalnym elementem. Do tego stopnia, że katechizm daje wręcz instrukcję w tej materii: Pokuta, którą nakłada spowiednik, powinna uwzględniać sytuację osobistą penitenta i mieć na celu jego duchowe dobro. O ile to możliwe, powinna odpowiadać ciężarowi i naturze popełnionych grzechów (KKK 1460).
– I tu też mamy przegięcie. Wydaje mi się, że spowiednicy o wiele bardziej wzięli sobie do serca drugie z tych zdań. Powszechna jest praktyka „arytmetyki” grzechów (bardziej złośliwi mówią tu o „taryfie”).
– Owszem, taka detaliczna analiza ilościowa grzechów jest nie tylko niestosowna, lecz też nieskuteczna. Prowokuje penitenta do przeprowadzania rachunku sumienia rozumianego bardziej jako „remanent” niż refleksję nad słowem Bożym.
– Kolejny element – musiałbym zapytać „dlaczego spowiedź”? Przecież to masło maślane!
– To rezultat faktu, że w powszechnej świadomości ten wielowymiarowy sakrament kojarzony jest głównie z tym aktem – owszem, centralnym, ale stanowiącym tylko element całości. Katechizm mówi, że spowiedź – wyznanie grzechów przed kapłanem jest istotnym elementem tego sakramentu (KKK 1424).
– I jest to chyba element, który sprawia, że nie lubimy chodzić do spowiedzi. Jesteśmy skrępowani, zawstydzeni, czasem nawet czujemy się upokorzeni, że musimy o swoich słabościach opowiadać obcemu przecież człowiekowi!
– Pamiętaj, że wyznajesz grzechy przez Bogiem. Kapłan jako namiestnik Chrystusa dysponuje Jego mocą odpuszczania grzechów, ale jest tylko pośrednikiem.
– Ale jest też człowiekiem! Jeśli już penitenci przełamują barierę skrępowania, to oczekują nie tylko rozgrzeszenia, ale także zwyczajnej ludzkiej pomocy, pomocnej dłoni! Intymna atmosfera spowiedzi mniej jest potrzebna Bogu, bardziej penitentowi, który w osobie kapłana poszukuje bliźniego gotowego na solidarne poddźwignięcie ciążącego na nim brzemienia grzechów.
– Masz rację, podzielenie się z kimś brzemieniem własnych upadków i słabości jest nieodzowne dla równowagi psychicznej każdego człowieka. Zauważ, że w mocno zeświecczonych krajach Zachodu, gdzie sakrament spowiedzi zanikł lub przybrał formę symboliczną (np. spowiedź zbiorowa) zaobserwowaliśmy narodziny substytutu spowiedzi intymnej – psychoanalizy. Tymczasem intymna spowiedź jest dla wierzącego lekarstwem o wiele pełniejszym i skuteczniejszym od psychoanalizy, nawet jeśli spowiednik nie dorównuje „fachowością” porad. Pozostaje bowiem ufność w miłosierdzie Boga, w to, że w oceanie Jego Nieskończonej Miłości utonie garstka naszych grzechów.
– Niestety, wielu kapłanów przywiązuje minimalną wagę do owego „psychoterapeutycznego” aspektu spowiedzi. Zdarzyło mi się niejednokrotnie stwierdzić, że kapłan… w ogóle nie słuchał wyznania moich grzechów!
– Owszem, sprzyja temu też brak wiedzy teoretycznej i doświadczenia życiowego kapłanów, które różni się od doświadczenia osób świeckich.
– Następne pytanie: dlaczego „przebaczenia”?
– Znów odwołam się do Katechizmu: ponieważ przez sakramentalne rozgrzeszenie wypowiedziane słowami kapłana Bóg udziela penitentowi „przebaczenia i pokoju” (KKK 1424).
– Myślę, że o ile spowiedź jest elementem zniechęcającym, o tyle przebaczenie jest chyba podstawowym „magnesem” spowiedzi. Jeśli traktować penitenta jako chorego, to właśnie perspektywę przebaczenia traktuje on jako lekarstwo.
– Należy jednak pamiętać, że, podobnie jak chory cechuje się ogólnym osłabieniem organizmu, tak penitent może cechować się osłabieniem wiary. Jeśli aktowi przebaczenia ze strony Boga nie towarzyszy postawa współczującego, wrażliwego i przebaczającego spowiednika, odejściu od kratek może towarzyszyć zwątpienie jeszcze silniejsze, a szansa powrotu do konfesjonału zmaleje.
– Jest wielu wrażliwych spowiedników, ale nie brak też bezdusznych.
– Kapłan – spowiednik jest przecież człowiekiem. Siedząc w konfesjonale przypomina nieszczęśnika, któremu przez kilka godzin wylewa się na głowę nieczystości. Chcąc być spowiednikiem szczerym, musi słuchać – czyli zanurzyć się w bagnie ludzkich słabości, których zdzierżyć trudno byłoby bezecnikowi, cóż dopiero osobie duchownej!
– No i z tych powodów nie wszyscy zdolni są ten egzamin zaliczyć. Uciekają przeto w ”głuchotę” (po prostu zamykają się i nie słuchają penitentów, lub uciekają w bezduszność. Penitent jest teraz klientem, spowiednik – urzędnikiem, nierzadko gderającym. A to: „Szybciej, grzechy!” To znów: „Czemu nie spowiadasz się w swojej parafii?” „Mów wolniej”, „Mów głośniej, nic nie słyszę” „Ciszej, wokoło są ludzie!” Urzędnik nie pozwala penitentowi na swobodne wyartykułowanie swych bolączek, przerywa mu, poprawia, indaguje, czasem wtrąca złośliwe uwagi…
– Trochę demonizujesz. Osobiście rozumiem ten dramat spowiedników i jestem pełen podziwu dla wielkości wiary tych ludzi, bo przecież tylko ona pozwala im zachować równowagę ducha. A jeśli spotykasz takiego, który tego nie wytrzymuje, po prostu pomódl się za niego!
– Dobrze, proszę Cienia. Przed nami ostatnie pytanie: dlaczego „pojednania”?
– Jest to sakrament pojednania, ponieważ udziela grzesznikowi miłości Boga przynoszącej pojednanie(KKK 1424). Penitent odchodzi od konfesjonału pojednany z Bogiem, a nie osądzony.
– To, na ile będzie on miał świadomość pojednania w dużej mierze zależy od spowiednika. Od sposobu, w jaki potraktuje penitenta. Gdy jego słowa będą bezlitosną „psychiczną chłostą” świadomość ta będzie mizerna.
– Jednak z drugiej strony pojednanie to nie pobłażanie. Po takim „głaskaniu” penitent wstaje z myślą „nie jest ze mną tak źle”, myślą, która, owszem, poprawia mu samopoczucie, ale nie skłania do pokory…
– Tak, zachowanie roztropnego umiaru w pobłażaniu i osądzaniu jest niewątpliwie sztuką, której naszym spowiednikom powinniśmy życzyć i za to się modlić. Powiedz na koniec Cieniu, a co Ty chciałbyś usłyszeć w konfesjonale?
–Słowa pokrzepienia: Słuchaj, jest Ktoś, na kim możesz się oprzeć. Bo dzięki grzechowi dobroć Boga staje się jeszcze większą dobrocią.
Niespelniony, choc wyksztalcony astronom. Zainteresowania: nauki scisle (fizyka, astronomia) filozofia, religia, muzyka, literatura, fotografia, grafika komputerowa, polityka i zycie spoleczne, sport.