WEDŁUG „SPRAWIEDLIWYCH” W POLSCE ISTNIEJE ZAPOTRZEBOWANIE NA FASZYSTÓW, ANTYSEMITÓW I SERYJNYCH SAMOBÓJCÓW, ANTYKONSTYTUCYJNYCH BLOGERÓW – WROGÓW LUDU – ZAPLUTYCH KARŁÓW REKCJI ZE ZWIĄZKIEM RADZIECKIM NA CZELE
RÓZGA SUROWOŚCI
Okazuje się, że zapotrzebowanie społeczne na terrorystów, ale nie jakichś takich byle jakich, tylko terrorystów motywowanych ksenofobicznie i antysemicko, a przy tym – antysystemowo – jest większe, niż pierwotnie myślała Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i niezależna prokuratura – pisze Stanisław Michalkiewicz.
– Tak w każdym razie uważa pan prof. Radosław Markowski, przypuszczając, że „Brunonów K.” może byś w Polsce nawet „stu”. Skoro tak, to nie ma co czekać, tylko inspirować, wykrywać, łapać, a przede wszystkim – informować opinię publiczną nie tylko w naszym nieszczęśliwym kraju, ale przede wszystkim – opinię zagraniczną. W naszym nieszczęśliwym kraju opinia publiczna wie, czego oczekują od niej nasi okupanci i reaguje prawidłowo. To znaczy – może nie tyle opinia publiczna, co występujące w jej imieniu niezależne media głównego nurtu – czytamy w felietonie Michalkiewicza opublikowanym w "Najwyższym Czasie!".
– Niezależne media głównego nurtu natychmiast podniosły klangor, że aj waj, gewałt! – faszyzm w Polsce podnosi głowę. Taki rozkaz padł w związku z Marszem Niepodległości, który był jednak tylko początkiem eskalacji napięcia. W końcu ten cały Marsz, to tylko chodzenie i gadanie, które wprawdzie pobudza do rezonansu pannę Szczukównę i inne wrażliwe damy – ale dopiero groźba zamachu, w dodatku takiego, w który wolno, a nawet należy wierzyć wszystkim mądrym, roztropny i przyzwoitym, może wywołać efekt podobny do pożaru Reichstagu w 1933 roku. Więc kabewiaki gracko uwinęły się z zamachem, a znowu pan Pasikowski i pan Szczur, to znaczy pardon – jaki tam znowu „Szczur” – nie żaden „Szczur”, tylko oczywiście Stuhr – z „Pokłosiem”, czyli pogrossiem – zauważa publicysta.
– Otóż nietrudno się domyślić, że alarm wokół podnoszącego w naszym nieszczęśliwym kraju głowę „faszyzmu” ma w pierwszej kolejności dostarczyć naszym okupantom pozoru moralnego uzasadnienia dla przykręcenia śruby mniej wartościowemu tubylczemu narodowi na wypadek, gdyby zachciało mu się fikać, kiedy kryzys jednak pojawi się ante portas. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że dekret o ochronie narodu i państwa zostałby przyjęty przez niezależne media głównego nurtu z entuzjazmem tym większym, że w jego następstwie konkurencja zniknęłaby jak sól w ukropie – ocenia Michalkiewicz.
– Ale to też jeszcze nie koniec – bo widać wyraźnie, jak kampania „walki z faszyzmem”, co to w naszym nieszczęśliwym kraju „podnosi głowę”, podobnie jak operacja rozdrapywania sumienia mniej wartościowego narodu tubylczego przez Grossa, Pasikowskiego i Szczu… to znaczy pardon – oczywiście Stuhra – że te obydwie kampanie wychodzą naprzeciw zarówno niemieckiej, jak i żydowskiej polityce historycznej. Celem niemieckiej polityki historycznej jest stopniowe zdjęcie z Niemiec i z Niemców odpowiedzialności za II wojnę, a przynajmniej – odpowiedzialności wyłącznej. Celem żydowskiej polityki historycznej jest stworzenie warunków sprzyjających dalszej, politycznej i finansowej eksploatacji holokaustu w sytuacji, gdy Niemcy już żadnych suplik nie będą przyjmowały. Wymaga to wskazania nieubłaganym palcem winowajcy zastępczego, na którego najwyraźniej został wybrany nasz nieszczęśliwy kraj i mniej wartościowy naród tubylczy. W tym celu piąta kolumna w kraju rozdrapuje sumienia, wykrywa „faszystów” , „ksenofobów” i oczywiście – „antysemitów” pod każdym krzakiem – dzięki czemu zagranica otrzymuje sygnał, że dzieje się tu coś niedobrego, co sprzyja wypracowaniu pozorów moralnego uzasadnienia dla narzucenia Polakom cudzej politycznej kurateli – konstatuje Michalkiewicz.
Podał do druku
Aleksander Szumański 6 stycznia 2013 r.